Stronki na blogu

wtorek, 3 stycznia 2023

J.T. Ellison „Więzy krwi”

 

Odnosząca sukcesy w narciarstwie alpejskim siedemnastoletnia Melinda 'Mindy' Wright z miejscowości Vail w stanie Kolorado podczas zawodów ulega wypadkowi. Ze złamaniem otwartym nogi zostaje przewieziona do najbliższego szpitala, gdzie lekarze odkrywają dużo poważniejszy problem. Okazuje się, że dziewczyna ma rzadką odmianę białaczki, w związku z czym musi być niezwłocznie poddana chemioterapii. Kuracja nie przynosi jednak pożądanych rezultatów, ostatnią szansą dla nastolatki jest więc przeszczep szpiku kostnego, a najbardziej obiecującymi dawcami są jej rodzice, malarka Lauren i prawnik Jasper. I tutaj pojawia się kolejny problem. Zaangażowana w sprawę młodsza siostra Lauren, doktor mikrobiologii i genetyki Juliet Ryder, kierowniczka laboratorium w Krajowym Biurze Śledczym w Kolorado (CBI), wprawdzie w przeciwieństwie do Mindy została wtajemniczona, jak się wydawało w największy sekret państwa Wright. Wiedziała, ze Jasper nie jest biologicznym ojcem jej siostrzenicy, ale dopiero teraz dowiaduje się, że i Lauren nie łączy pokrewieństwo z Melindą. A to tylko wierzchołek wysokiej piramidy rodzinnych sekretów.

Angażujący samodzielny powieściowy thriller psychologiczny bestsellerowej amerykańskiej pisarki i założycielki niezależnego wydawnictwa Two Tales Press J.T. Ellison, autorki między innymi poczytnej literackiej serii z detektyw z wydziału zabójstw Taylor Jackson, cyklu z jej przyjaciółką lekarką sądową Samanthą Owens oraz stworzonej wspólnie z Catherine Coulter serii „A Brit in the FBI”. Urodzona na Florydzie, dorastająca w wiejskim zakątku stanu Kolorado – tj. mieszkająca tam do czternastego roku życia, kiedy to przeprowadziła się do Waszyngtonu – absolwentka Randolph College (specjalizacja z polityki, ekonomii i kreatywnego pisania w języku angielskim), która potem uzyskała tytuł magistra na George Washington University. Pracowała w Białym Domu i w Departamencie Handlu Stanów Zjednoczonych, a następnie przeniosła się do sektora prywatnego (analityczka finansowa i dyrektorka marketingu w branży obronnej i lotniczej). Na pisarską ścieżkę zdecydowała się wkroczyć po przeczytaniu „The Prey Series” Johna Sanforda, która odkurzyła starą miłość do opowiadania historii. J.T. Ellison jest członkinią takich organizacji jak International Thriller Writers, Romance Writers of America oraz Mystery Writers of America i ma też pewne doświadczenie w pracy telewizyjnej – m.in. współgospodyni uhonorowanego Nagrodą Emmy programu „A Word on Words” (2015). Obecnie mieszka z rodziną w Nashville w Tennessee.

Opublikowana pod własnym nazwiskiem (J.T. Ellison pisze też pod pseudonimem Joss Walker: pozycje z podgatunku urban fantasy) wyczerpująca opowieść, która swoją światową premierę miała w roku 2018 pt. „Tear Me Apart”, a na polski rynek wydawniczy została wpuszczona w 2022 roku przed wydawnictwo Muza pod nazwą „Więzy krwi”; w soczyście czerwonej okładce zaprojektowanej przez Karolinę Michałowską i w doskonałym tłumaczeniu Aldony Możdżyńskiej. Wszystko zaczęło się w 2011 roku, od swoistej wizji kobiety, która dokonuje ostatecznego poświęcenia. W posłowiu autorka zdradza, że podchodziła do tej koncepcji od przeróżnych stron, że na tym fundamencie wzniosła niejedną niesatysfakcjonującą ją fabularną konstrukcję, zanim znalazła odpowiednie materiały budowlane. A najbardziej zależało jej na tym, by poruszyć wiecznie aktualny i jakże ważki temat depresji i jej ewentualnych jeszcze bardziej tragicznych następstw. Przypomnieć jak ogromnie ważne jest wsparcie otoczenia w heroicznej walce z tą potworną chorobą. Równie ważne jak w przypadku zmagań z najcięższymi chorobami fizycznymi. Zainspirowana autentyczną postacią – amerykańską narciarką alpejską, trzykrotną medalistka olimpijką Lindsey Vonn – Melinda 'Mindy' Wright to dojrzała emocjonalne młoda dama, która zapewne podbije serce niejednego czytelnika. Siedemnastoletnia gwiazda, której woda sodowa bynajmniej do głowy nie uderzyła. Twarda, elastyczna, empatyczna. Wyjątkowo odporna na potężne wstrząsy, które znienacka kolejno spadają na jej biedną głowę. Wydaje się, że nie ma takiej rzeczy, która mogłaby odwrócić jej uwagę od głównego celu. Niezajmująca się „błahostkami”, niechowająca urazy, nadzwyczaj płynnie, z imponującą gracją przechodząca do porządku dziennego nad szokującymi rewelacjami, które poznaje w najgorszym możliwym momencie. Kiedy patrzy prosto w lodowate oczy Śmierci. Oczko w głowie dość znanej malarki Lauren Wright i jej męża, wziętego prawnika Jaspera, po usłyszeniu przerażającej diagnozy – rzadka odmiana ostrej białaczki – najsolidniejsze oparcie znajduje w swojej przebojowej ciotce, cenionej laborantce z Biura Śledczego w Kolorado, Juliet Ryder. Młodszej siostrze Lauren, która jest zastanawiająco bierna w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad jej niewątpliwie ukochaną córką. Sparaliżowana strachem, przygnieciona rozpaczą czy niepotrafiąca stłumić w sobie wieloletniej niechęci do własnej siostry, nawet kiedy stawką jest życie jej jedynego dziecka? Małostkowa przedstawicielka wyższej klasy średniej, szczycąca się swoim do niedawna perfekcyjnym życiem czy po prostu godna najwyższego współczucia jednostka, której grunt zupełnie nagle usunął się spod stóp, kobieta nieobdarzona tak silną psychiką, jaką z całą pewnością posiada jej bezcenna córeczka? Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że kryje się za tym coś więcej, że mamy tutaj do czynienia z dużo większą pajęczyną kłamstw uważnie posypaną błyszczącym brokatem. Autorka „Więzów krwi” daje nam jasno do zrozumienia, że wszystkie klucze dzierży Lauren Wright. Klucze do szaf z trupami? Tak czy owak, nie opuszczało mnie przeczucie, że kobieta zazdrośnie strzeże dostępu do najbrudniejszych sekretów w tym, naturalnie, coraz mniej wygodnym rodzinnym gnieździe. Ale też gdzieś z tyłu głowy uparcie tłukła mi myśl, że J.T. Ellison w ten sposób stara się odciągnąć moją uwagę od... Od kogo? Pozornie przezroczystego wcześniej niepoprawnego optymisty, dotychczas bardzo pogodnego, jowialnego Jaspera? A może nowego przyjaciela Juliet Ryder, człowieka, który już wkrótce wkroczy na tę niebezpiecznie niestabilną scenę rodzinną?

Na mniej więcej pięciuset stronicach (pierwsze polskie wydanie „Więzów krwi”, Muza 2022) amerykańska pisarka, która szczególnie upodobała sobie thrillery psychologiczne i kryminalne, powieści noir oraz utwory fantastyczne (w swoim artystycznym dorobku ma też publikacje historyczne), skrupulatnie, z poszanowanie szczegółów – niepowierzchowny warsztat, staranna, dopięta na ostatni guzik, bogata (w słowa) ekspozycja – buduje wielowarstwową intrygę. Częściowo, w umownej teraźniejszości, osadzoną w iście baśniowej scenerii, w niewielkim miasteczku w stanie Kolorado o nazwie Vail, przykrytym grubą warstwą śniegu. Aktualne wydarzenia w jakiś, w sumie niezbyt zagadkowy, sposób łączą się z historią przyjaźni, która zawiązała się w pierwszej połowie lat 90. XX wieku – płaszczyzna retrospektywna, gdzie standardowa narracja przeplata się z formą epistolarną – w szpitalu uniwersyteckim specjalizującym się w leczeniu chorób psychicznych w Nashville w stanie Tennessee, amerykańskiej stolicy muzyki country, do której będziemy też przenosić się przy innych okazjach. Poza wspomnianymi listami „Więzy krwi” spisano w trzeciej osobie w czasie teraźniejszym, z naprzemiennym skupieniem na wszystkich uczestnikach tego rodzinnego dramatu. Na czoło owej stawki szybko jednak wysuwa się doktor Juliet Ryder, obok Mindy Wright, moim zdaniem najbardziej sympatyczna osobowość w tym małym gronie. Ścisły umysł niepozbawiony poczucia humoru. Wyluzowana, a przynajmniej sprawiająca takiej wrażenie, prawdziwa przyjaciółka siedemnastoletniej narciarki alpejskiej, która musiała odłożyć swoje ambitne plany, przynajmniej na jakiś czas rozstać się ze swoją największą pasją i przywyknąć do szpitalnej rzeczywistości. Podczas gdy rodzice Mindy, co zrozumiałe, gasną w oczach, jakby powoli tracili wolę walki, Juliet ta katastrofalna sytuacja zdaje się dodawać energii. Kobieta traktuje to jak wyzwanie, prawdopodobnie największe w swoim dotychczasowym życiu. Misję, której nie porzuci za żadne skarby świata. Wykorzysta wszystkie możliwe opcje, choćby wymagało to połamania wszystkich zasad, których dotąd się trzymała. Jeśli będzie trzeba poświęci własną karierę. I relację z Lauren, która i tak nigdy nie była zbyt dobra. Dla Juliet stawką w tej grze jest wyłącznie życie Mindy, ale z perspektywy jej, bądź co bądź, irytująco upartej starszej siostry, to może wyglądać zupełnie inaczej. Chluba CBI z Kolorado co prawda coraz mocniej utwierdza się w przekonaniu, że sprawa jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Że jej rodzona siostra coś ukrywa. W dodatku coś, od czego może zależeć życie jej jedynego dziecka. Niebiologicznego dziecka, które jednak zawsze traktowała jak swoje. Czyżby Lauren nie wiedziała, że nie łączą jej tytułowe więzy krwi z Mindy? Ryder obawia się, że przed siedemnastoma laty doszło do fatalnej pomyłki – zapewne zupełnie przypadkowa, mimowolna zamiana nowo narodzonych istot w szpitalu. W tym nieszczęściu Juliet dostrzega jednak szansę dla Mindy, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, ze jej biologiczni rodzice wciąż żyją, a to z kolei zwiększa szansę śmiertelnie chorej dziewczyny na znalezienie idealnego dawcy. Ale Lauren nie wykazuje praktycznie żadnego zainteresowania tym tematem. Z całego serca pragnie, żeby jej córka wyzdrowiała, ale... nie za wszelką cenę? W każdym razie Lauren coraz bardziej drażni, jak by nie patrzeć, owocne zaangażowanie jej „wścibskiej siostrzyczki”. Większość rodziców na jej miejscu byłaby dozgonnie wdzięczna łebskiej doktorce, ale dla Lauren to prędzej kolejny powód do pielęgnowania w sobie zagadkowej nienawiści do Juliet. Gdyby to od niej zależało, to po prostu cierpliwie czekałaby na cud? Tak to wygląda. Inni się starają, ona nic tylko utrudnia. Rzuca kłody pod nogi wszystkim osobom zainteresowanym ratowaniem życia Mindy. Może niechcący, może to po prostu straszliwie pogubiona kobieta, w której obudziły się dawne lęki, kiedy jej perfekcyjne życie zaczęło się rozpadać? Idealna matka i żona, utalentowana malarka za chwilę może stracić nie tylko córkę, ale w innym, nie tak katastroficznym sensie też męża. I co pewnie ma dla niej najmniejsze znaczenie (och nie, najmniej istotne dla Lauren wydawało mi się utrzymanie, na dobra sprawę, wątłej więzi z siostrą; wyglądało mi wręcz na to, że z przyjemnością wyrzuciłaby Juliet ze swojego życia), piękny dom w malowniczej okolicy, bo leczenie Mindy w zawrotnym tempie pochłania oszczędności Wrightów. Nie jestem pewna, czy amatorzy mocno skomplikowanych zagadek kryminalnych, prowadzących czytelnika od jednej diablo zaskakującej niespodzianki do następnej, będą przedzierać się przez to rodzinne bagienko z najprawdziwszymi wypiekami na twarzy. Nie wiem, czy to dobra propozycja dla wielbicieli „wybuchowych dreszczowców”, ale poszukiwacze soczyście plastycznych, pożądanie niewygodnych, obciążonych jakąś, najlepiej niejedną, poważną groźbą, światów przedstawionych oraz szerokich portretów psychologicznych, barwnych, wiarygodnych, zróżnicowanych charakterologicznie postaci, prawie na pewno odurzą się tym książkowym narkotykiem. Pomysłowy, klimatyczny, skłaniający do refleksji, emocjonujący, acz niespecjalnie rozpędzony (całkiem wartki, ale nieprzesadnie dynamiczny), intensywny thriller psychologiczny o rzeczach ważnych, ważniejszych i najważniejszych.

Niecodzienna historia rodzinna. Wielkie tajemnice, destrukcyjne i budujące ambicje, traumatyczna przeszłość i nie mniej koszmarna teraźniejszość oraz desperackie zmagania z poważnymi chorobami. Depresyjny, ale też nieodarty całkowicie z nadziei, rujnujący i zarazem budujący thriller psychologiczny od nagradzanej amerykańskiej powieściopisarki J.T. Ellison. Pasjonujące „Więzy krwi”, porządny kawałek niepowszedniego chleba. Apetyczne literackie pieczywo, które szczególnie mocno pragnę polecić sympatykom bardziej pogłębionych, niepobieżnie zarysowanych powieściowych dreszczowców. A już zwłaszcza miłośnikom mrocznych sag rodzinnych. Śmiało bierzcie i jedzcie.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz