Stronki na blogu

czwartek, 11 maja 2023

„Zegar” (2023)

 
Odnosząca sukcesy dekoratorka wnętrz Ella Patel zbliża się do czterdziestki i nadal nie odczuwa potrzeby posiadania dzieci. Jej mąż Aidan stara się nie wywierać na nią presji, ale też nie ukrywa, że marzy o zostaniu ojcem. Inne osoby z najbliższego otoczenia Elli nie są już tak wyrozumiałe, a najmniej jej ojciec Joseph, dumny członek narodu żydowskiego, przy każdej okazji przypominający córce o piekle, przez jaki przeszli ich przodkowie i dający jasno do zrozumienia, że niewydawanie na świat potomka uznaje za oburzający brak szacunku dla poprzednich pokoleń. Czas na sprostanie oczekiwaniom innych powoli się kończy, Ella decyduje się więc wziąć udział w eksperymentalnej terapii doktor Elizabeth Simmons, ukierunkowanej na rozbudzenie instynktu macierzyńskiego u przedstawicielek płci żeńskiej z zepsutymi zegarami biologicznymi.

Plakat filmu. „Clock” 2023, 20th Digital Studio, Hulu Originals

Pełnometrażowy debiut reżyserski Alexis Jacknow na podstawie jej własnego scenariusza, będącego rozbudowaną wersją jej shorta z 2020 roku. Horror psychologiczny zawierający elementy autobiograficzne. Podobnie jak pierwszoplanowa postać „Zegara” (oryg. „Clock”), Jacknow przez długie lata biła się z myślami o macierzyństwie. Mieć dziecko czy nie mieć dziecka? - dniami i nocami próbowała rozstrzygnąć tę życiową kwestię, dokonać ostatecznego wyboru. Społeczeństwo, przyjaciele, kultura, religia – wszystko mówiło jej, by zostać matką. Innymi słowy, Alexis Jacknow z autopsji wie, jak wygląda życie pod ogromną presją. A jej pierwsze długometrażowe osiągnięcie dobitnie świadczy o jej przekonaniu, że ten problem wymaga pogłębionej debaty publicznej. Najwyższy czas poważnie porozmawiać o tak zwanej normalności. Premierowy wykład odbył się w marcu 2023 roku na Overlook Film Festival, a regularne odczyty ruszyły już w następnym miesiącu na platformach Hulu i Disney+.

Wbrew obiegowym opiniom horror komentowaniem bieżących wydarzeń, problemów, dążeń i oczywiście lęków społecznych, nie zaczął parać się dopiero w XXI wieku. To zawsze „należało do jego obowiązków”, tj. wpisywało się w jego charakter, a wręcz stanowiło jedną z integralnych części jego niezwykle złożonej osobowości. I nadal stanowi, można jednak odnieść wrażenie (być może mylne), że niechęć do tego oblicza horroru nigdy wcześniej nie była tak silna. Horror ma straszyć, nie uświadamiać, moralizować, edukować czy nawet tylko wskazywać aktualne (w tym wiecznie aktualne) bolączki tego świata. Nie wymądrzać się - po prostu straszyć. Tylko tyle i aż tyle. Sęk - albo urok - w tym, że strach jest pojęciem względnym. „Sęk” też w tym, że nie wszyscy traktują to „jak najważniejszą obietnicę wyborczą” horroru. „Zegar” Alexis Jacknow podatny grunt przypuszczalnie prędzej (w większej liczbie) znajdzie właśnie w tym drugiem „elektoracie”. Niemających nic przeciwko parowaniu horroru z dramatem. Nie wspominając już o typowym wymądrzaniu się... Na przykład kwestionowaniu ustalonego porządku, krytykowaniu „jedynego słusznego modelu życia”, agitowaniu za nienormalnością ubraną w ornat normalności. Ella Patel (szalenie intensywna kreacja Dianny Agron, na którą zwróciłam uwagę już w „Porachunkach” Luca Bessona, komedii kryminalnej opartej na powieści Tonino Benacquisty) należy do „groźnego plemienia” bezdzietnych z wyboru. Wrogów ludzkości, bo bezczelnie uchylających się od biologicznych obowiązków. Powinnością wszystkich istot żywych jest praca na rzecz przedłużenia swojego gatunku, a już na pewno powinno się tego wymagać od najinteligentniejszego gatunku na Ziemi. Co innego bezpłodność, a co innego suwerenny wybór. Uparte powstrzymywanie się przed płodzeniem. Kariera ważniejsza od rodziny? Szczyt bezczelności. Joseph (przekonujący Saul Rubinek), dawno tremu owdowiały ojciec Elli, recenzując swoje jedyne dziecko niebezpiecznie zbliża się do absolutnej skrajności. A przynajmniej ja tylko czekałam, aż kochany tatuś postawi Ellę w jednym rzędzie z nazistami. To nie jest nienawiść, tylko szczera troska. Ella niewątpliwie jest dla niego najważniejsza, jego intencje są krystalicznie czyste, zorientowane przede wszystkim na jej dobro, które szczęśliwie pokrywa się z jego głębokim szacunkiem, potwornym współczuciem, ogromnym podziwem i jeszcze większą wdzięcznością dla poprzednich pokoleń obrzydliwie potraktowanego narodu żydowskiego. Dlaczego tak nas to odstręcza? Zdaniem Elli w historii ludzkości nie brakuje czarniejszych kart od Holokaustu, ale pamięć o nich jest dużo słabsza. Nasza przewodniczka po świecie przedstawionym w „Zegarze” ma ciekawą teorię na ten temat. Swoje wyjaśnienie stawiania Zagłady Żydów na szczycie niebotycznej piramidy bestialstw przodującego gatunku na Ziemi. Wracając do głównego wątku tej filmowej rozmowy, a mianowicie dobrowolnej bezdzietności. Za tą nieakceptowalną społecznie decyzją Elli nie stoją żadne „zgniłozachodnie ideały”. Właściwie w odróżnieniu od innych uważa, że tak naprawdę Matka Natura nie pozostawiła jej wyboru. Płodna, ale nieposiadająca instynktu macierzyńskiego. To prawda, że skupia się na karierze, ale najchętniej wymieniłaby ją na rzekomo dane każdej kobiecie pragnienie dziecka. Tak mówi? Nie, po czynach ją poznajemy. Kiedy pojawia się szansa na obudzenie z wytęsknieniem wypatrywanego instynktu, rezygnuje z wymarzonego zlecenia. Wszystkie przygotowania do tej decydującej bitwy okazują się mniej ważne od zostania kochającą mamą. „Kochającą” to słowo klucz. Bo Ella nie podziela przekonania choćby swojej najlepszej przyjaciółki, że wystarczy rozłożyć nogi przed Aidanem (poprawna, ale niewyróżniająca się kreacja Jaya Aliego), odczekać parę miesięcy i voilà: masz dziecko. Z punktu widzenia Elli właśnie to byłyby Himalaje egoizmu – skazywanie niewinnej istoty na niekochającą, niewystarczająco zaangażowaną, rozgoryczoną, żałującą, a może nawet obwiniającą matkę. Ona sprostałaby oczekiwaniom najbliższych, nareszcie rozstałaby się z poczuciem wykluczenia, odsuwania na boczny tor podczas różnych towarzyskich spotkań; ona mogłaby bez wstydu oglądać stare fotografie rodzinne i w ogóle czuć się bardziej przydatna społecznie. A co z jej latoroślą? Czy te wszystkie życzliwe dusze wokół Elli biorą pod uwagę coś takiego jak dobro dziecka?

źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=dsmuf95eshk

Prowokacyjny? Bulwersujący? Szkodliwy? Alexis Jacknow w swoim długometrażowym „Zegarze” z pewnością idzie pod prąd. Nie dość, że wygłasza niepopularne opinie, opowiada się po stronie „tych złych”, bo niedbających o przyrost naturalny, to jeszcze wyolbrzymia egzystencjalne zmagania płodnych bezdzietnych kobiet. Ella Patel raczej nie znajdzie swojej idealnej odpowiedniczki w rzeczywistość, ale częściowych trochę się może uzbierać. Upominanych, strofowanych, naciskanych. Płodzić przede wszystkim. Ale najpierw ślub, a kiedy już spełnisz te dwa obowiązki obywatelskie, przedstawimy kolejne. Bo chyba nie myślałaś, że na tym koniec życia pod dyktando innych? Po porodzie prawdopodobnie presja wzrośnie, sztuką nie jest bowiem urodzić, tylko wychować. I lepiej przygotować się na armię prawdziwych specjalistów w tej dziedzinie, surowych sędziów, głoszących swoją dobrą nowinę o perfekcyjnym rodzicielstwie. A Ella ma nikłe szanse na sprostanie tym wymogom. W każdym razie ona obawia się, że nie będzie Idealną Mamą. Krytyczne spojrzenia i obrabianie czterech liter przez Nieomylnych Rodziców jeszcze by zniosła, gorzej z ewentualnym bólem, wyrzutem, dotkliwym zawodem w oczach maleńkiej istoty, którą nie tyle dla własnego, ile cudzego komfortu wypchnęła (wybaczcie proszę to brzydkie słowo) z siebie. Zegar tyka, upiorne wahadło niebawem nieodwracalnie znieruchomieje - czegoś takiego chyba jeszcze nie widziałam; cudnie, jakkolwiek dziwnie to brzmi, makabryczny symbol nieuchronnie upływającego czasu, narastającej presji czasu dla nomen omen wahających się kobiet wciąż i wciąż nie-matek – najwyższy więc czas, by zwalczyć w sobie przerażenie graniczące ze wstrętem albo odtrąbić porażkę. Bo dla Elli to byłaby porażka, ponieważ zawsze wierzyła, że ta najważniejsza z potrzeb sama do niej przyjdzie. Legenda mówi, że każdej kobiecie zesłany zostanie instynkt macierzyński. Jednym wcześniej, innym później, ale tego jednego rzekomo wszystkie panie mogą być pewne (ach, zapomniałabym o śmierci i podatkach). Doktor Elizabeth Simmons (zadowalający występ Melory Hardin) nie ma wątpliwości, że nie każda kobieta doczeka się sławnego instynktu, ale też ani myśli godzić się z tą smutną prawdą. Woli działać – w końcu jest naukowcem! - głównie z myślą o cierpiących, ale jeśli przy okazji ugra coś dla siebie, to co w tym złego? Pytanie, czy doktor Simmons jest bardziej nieklasyczną filantropką, czy klasyczną burzycielką? Mogę chyba bezpiecznie zdradzić, że od początku patrzyłam na nią „przez taśmę Davida Cronenberga”. Te przyjemne skojarzenia jeszcze podsycały soczyste - niektórzy mogą powiedzieć, że niesmaczne i pewnie będą mieli rację;) - migawki w jej klinicznie zimnym (znowu ten Cronenberg senior) ośrodku badawczym, ale i wkomponowane w najbliższą przyszłość biednej Elli. Sugestywne, rozgorączkowane kolaże w rytmie fobii protagonistki. Zgodnie z przewidywaniami nowy koszmar bezdzietnej kobiety rozpocznie się w ośrodku doktor Simmons. Przypadek? Szczerze mówiąc, nawet nie raczyłam uwzględnić takiej ewentualności. Sprawiedliwie czy nie, miałam doktor Simmons za diablicę wcieloną, czy raczej osobę stawiającą interes społeczny (z akcentem na interes własny) nad interesem jednostek. Przeć do celu choćby po wielu trupach. „Zegar” ociera się o body horror, ale bardziej ciągnie go do popcornowego straszaka. Wysoka, szczupła, żeby nie powiedzieć wychudzona, kobieta w czerni, jak mniemam, miała być główną atrakcją dla horrormaniaków. Wygląda nieźle - z jej nieczęstych wejść w oko najbardziej wpadła mi bodaj najskromniejsza akcja z oknem: niewyraźna, mroczna sylwetka, która ruszy głową, ale samochodowa przygoda Elli też dolała kapkę benzyny do emocjonalnego ognia - z „gargantuicznym”, włochatym pająkiem na zamieszkałym brzuchu w moich oczach równać się jednak nie mogła. Ella najprawdopodobniej cierpi na tokofobię, a ja na arachnofobię, ale z jakiegoś powodu to ją dotkliwiej prześladują te małe bestie. Prawdziwe czy wyimaginowane? W zasadzie nad tym twórcy nie każą nam się zastanawiać. Większą zagadką jest innowacyjny implant doktor Simmons, a największym widowiskiem Dianna Agron. Jako kobieta, która ma (nie)swoje wariactwa. Drastyczne osłabienie kondycji psychicznej, może nawet rozłam ze swoim unikalnym – naturalnym! - ja, pożegnanie ze sobą, byle tylko się dopasować. A mówią, że nonkonformizm jest niebezpieczny...

Opowieść o nie-dewiacji społecznej w woal horroru owinięta. O podporządkowywaniu się obyczajom, wartością, zasadom panującym w społeczeństwie. Za wszelką cenę, na siłę, wbrew sobie. Niepokorna produkcja debiutującej w pełnym metrażu reżyserki i scenarzystki Alexis Jacknow. Amerykański horror psychologiczny o zepsutym zegarze biologicznym i fatalnym sposobie na wyeliminowanie tej potwornie niewygodnej, bo nieakceptowalnej społecznie usterki. Piekielny serwis. Gatunkowo nieczysty, więc potencjalnie problematyczny. Nie, nie dla wszystkich i właśnie owym „nie wszystkim” gorąco polecam ten macierzyński terror. Ten działający „Zegar” z zepsutym przez epilog finałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz