Stronki na blogu

wtorek, 8 marca 2011

"Zabójca Rosemary" (1981)

W roku 1945 młoda dziewczyna Rosemary, pisze list do swojego chłopaka przebywającego wówczas na wojnie, w którym wyjaśnia mu, że dłużej nie może na niego czekać. Wybiera się na bal maturalny z nowym chłopakiem, który dla obojga kończy się tragicznie - zamaskowany morderca zabija ich, a przy ich ciałach zostawia różę. 35 lat później, w rocznicę śmierci Rosemary młodzi ludzie przygotowują się do balu maturalnego. Nie wiedzą jeszcze, że zabójca, który nigdy nie został schwytany, ukrywający się przez te wszystkie lata, powrócił, aby dokończyć swoje krwawe dzieło.

Długo starałam się zdobyć ten film, gdyż przeczuwałam, że będzie to jeden z lepszych slasherów lat 80-tych, jakie powstały. I nie myliłam się. Jak powszechnie wiadomo podgatunek horroru, jakim jest slasher szczególną popularnością cieszył się głównie w latach 80-tych. To wtedy powstawały takie produkcje, wręcz hurtowo - jedne stały się arcydziełami, kultowymi pozycjami popularnymi nadal mimo upływu tylu lat, a inne niestety robione były na szybcika, za śmiesznie niskie pieniądze i skierowane były tylko i wyłącznie dla wąskiego grona odbiorców. Paradoksalnie film "Zabójca Rosemary" znany jest niestety tylko nielicznym widzom, ale nie ma na to wpływu jego niski poziom (broń Boże) tylko mała reklama tej pozycji w Polsce oraz jej słaba dostępność. Jednak myślę, że fani kina grozy powinni usłyszeć o tym filmie, gdyż naprawdę warto go znać i posiadać w swojej prywatnej kolekcji.

Slashery z lat 80-tych bazowały głównie na atmosferze, ograniczając brutalne sceny do koniecznego minimum. Czyli zawsze mieliśmy masę scen mordów z odrobiną sztucznej krwi. Tutaj rzecz ma się zupełnie inaczej - posoki jest aż nazbyt sporo, a same sceny mordów porażają swoją wymyślnością. Nasz zabójca upodobał sobie przede wszystkim długi nóż i tutaj nowość... grabie. Przy każdym morderstwie krew leje się strumieniami, choć w sprawie jej realistycznej konsystencji bym polemizowała. Krew jest zdecydowanie za gęsta i rażąco czerwona, ale zupełnie nie wpływa to na jakość odbioru. Reżyser Joseph Zito zadbał również o klimat. Niewątpliwie ogromną rolę odegrała w nim muzyka - tak przerażającej ścieżki dźwiękowej w slasherze dawno nie słyszałam. Powiem więcej: moim zdaniem muzyka jest największą siłą tej produkcji, w tym przypadku nie ma w filmie lepszego elementu. Atmosfera dosyć gęsta, szczególnie kiedy dwójka głównych bohaterów krąży od domu do domu w poszukiwaniu mordercy. I bardzo dobrze, że w tych momentach widza zabawia klimat, bo odniosłam wrażenie, że sceny te zostały odrobinę za bardzo rozwleczone, więc gdyby zabrać jeszcze atmosferę to film okazałby się kompletną klapą.

Podobała mi się sama postać mordercy. Zamaskowany, dobrze zbudowany człowiek w stroju żołnierza. Podczas swoich krwawych mordów nie wypowiada ani jednego słowa, co tym bardziej potęguje jego tajemniczość. No właśnie, skoro o tajemnicy mowa to oczywiście, aż do końca filmu nie wiemy, kto jest zabójcą. Reżyser nie zdradza nam tego wprost, ale niestety bardzo łatwo jest się tego domyślić. Już na początku seansu wiedziałam, kto zabija i wierzcie mi lub nie, ale myślę, że każdy widz zaprawiony w slasherach nie będzie miał z tym szczególnych problemów. A szkoda, bo w tym aspekcie reżyser mógł bardziej zaszaleć i zaskoczyć widza na koniec seansu. Nie skorzystał z okazji i niestety odebrał swojej produkcji cały element zaskoczenia.

Jeśli ktoś, podobnie jak ja, jest wręcz zakochany w slasherach z lat 80-tych, jeśli oddziaływuje na niego magiczny klimat tych filmów to jest to produkcja jak najbardziej dla niego. Mimo swojego wieku nadal posiada spory potencjał i nie wątpię, że przypadnie do gustu entuzjastom klasycznego kina grozy.

5 komentarzy:

  1. Poszukam. Myślę, że mi się na pewno spodoba.
    Buffy obejrzałam "Piranię" - dlatego tym bardziej wracam do starszych horrorów, bo ten film jednak okazał się klapą. Same piranie były fajne, ale sceneria pijanych i gołych ludzi (przez cały film) do mnie nie trafia.
    Twoje słowo "odmóżdżający" - trafione w dziesiątkę.
    Jeszcze muszę poszukać wszystkie części "Dzieci kukurydzy", bo przypomniałaś mi o tym filmie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Beatrix jeśli ktoś lubi stare, klasyczne slasherki to ten z pewnością należy do najlepszych. Bez bzdurnych efektów specjalnych, paradowania nagich panienek i nielogicznych rozwiązań fabularnych. Za to mamy tutaj gęstą atmosferę i ciekawe sceny mordów. Bardzo fajnie się go ogląda. Co do "Piranii" to masz rację. Ten film został zrobiony z myślą o nastolatkach i tylko oni mogą uważać go za horror. Ja mam go za komedię, na której nieźle się pośmiałam - chociaż tyle:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Drobny błąd wkradł Ci się w recenzję - mianowicie "Nasz psychopata" korzystał z długiego noża i wideł, a nie grabi.

    To tyle. Pozdrawiam życząc kolejnych ciekawych recenzji i dziękując za nie zarazem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście, masz rację. Cóż, albo byłam ślepa, albo miałam zaćmienia umysłu i nie odróżniłam grabi od wideł:) Nie będę już tego poprawiać, bo za dużo zachodu, ale dzięki za zwrócenie uwagi:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. To akurat były widły, nie grabie. Ale zgadzam się, to jeden z lepszych slasheróww, miejscee 6 w moim top 10 tego rodzaju horrorów.

    OdpowiedzUsuń