Stronki na blogu

czwartek, 10 marca 2011

"Przyjaźń na śmierć i życie" (1986)

Paul wraz z matką przeprowadza się do małego miasteczka. Chłopak jest geniuszem naukowym, który skonstruował nowoczesnego robota imieniem BB. W nowym miejscu zamieszkania poznaje dziewczynę Sam, z którą szybko się zaprzyjaźnia. Gdy Sam ginie chłopak postanawia wykraść jej ciało i ożywić go. Niestety szybko okazuje się, że dziewczyna nie jest przyjaźnie nastawiona do świata, a Paul staje się współwinnym jej zbrodni.

Jeden z mniej znanych filmów Wesa Cravena, a już na pewno jeden z najbardziej niezrozumiałych przez laików. Popularny reżyser horrorów młodzieżowych tym razem sięgnął po klasyczną historię Frenkensteina, umiejscowiając akcję w realiach amerykańskiego miasteczka oraz robiąc bohaterami młodych ludzi. Jak na klasyczny horror lat 80-tych przystało Craven zręcznie balansuje pomiędzy grozą i komedią, dodając również pewne wątki romantyczne. Czy taka mieszanka różnych konwencji wyszła filmowi na dobre? Zdania są podzielona. Starzy wyjadacze klasycznych horrorów na pewno docenią ten obraz. Gorzej rzecz ma się z przeciętnymi widzami, którzy o kinie gore nie mają bladego pojęcia. Pierwszy popełniany przez laików błąd to doszukiwanie się logiki w tym obrazie. Cravenowi nie chodziło o prawdopodobne rozwiązania fabularne, nie bazował na realiźmie tylko na strachu. Chciał przerazić widza równocześnie go rozśmieszając i w tej materii odniósł wielki sukces.

"Przyjaźń na śmierć i życie" to prawdziwie klimatyczny, krwawy horror ze wspaniałą muzyką i starannie dopracowanymi bohaterami. W swoich czasach z pewnością posiadał wielki potencjał - myślę, że ówczesnych widzów był w stanie wprost wbić w fotele. Ale jak wiadomo to co kiedyś straszyło niekoniecznie musi straszyć dzisiaj. Pomijając element przerażenia, który we współczesnych czasach raczej zanikł, jeśli chodzi o tą produkcję należy niewątpliwie wspomnieć o postaci żywego trupa Sam. Tutaj Craven zręcznie połączył motyw zombie z robotem, ale nie stworzyłby tak przekonującej postaci bez odtwórczyni tej roli - sławnej w latach 80-tych Kristy Swanson, której mechaniczne ruchy i puste spojrzenie wprost mrozi krew w żyłach. Myślę, że ona jako jedyna w tej produkcji naprawdę wczuła się w swoją rolę, która jakby na to nie patrzeć była najważniejsza.

Scen gore nie ma tutaj za wiele, ale na uwagę zasługuje przede wszystkim motyw z piłką - jeśli ktoś widział film na pewno wie, o co mi chodzi, gdyż ta scena niejako określa ten film, jest najbardziej charakterystycznym momentem w całej produkcji. Myślę też, że przesłanie nie powinno być dla nikogo niejasne, reżyser jasno je uwypukla, a przy okazji robi ze swej produkcji niejaką przestrogę przed nowoczesną nauką i technologią.

Mnie osobiście bardzo przyjemnie oglądało się ten film. Lubię starego Crevena i nie miałabym nic przeciwko, gdyby swoje nowe filmy robił w klasycznym stylu lat 80-tych. Myślę, że temu reżyserowi ciężko jest się odnaleźć w bzdurnych, efekciarskich horrorach naszych czasów, więc tym bardziej swoje obrazy powinien kreować na lata 80-te, kiedy to panował czas jego świetności. "Przyjaźń na śmierć i życie" jest produkcją skierowaną wyłącznie dla entuzjastów horrorów, ludzie, którzy poszukują w tym gatunku logiki czy ambicji powinni sobie odpuścić.

3 komentarze:

  1. Film, który pamiętam z dzieciństwa i mam do niego sentyment. Nie udało mi się zapamiętać tytułu, więc wydawało mi się, że już nigdy go nie spotkam. A tu taka niespodzianka. Serdeczne dzięki, Buffy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma za co:) Mnie też bardzo podoba się ten film - zresztą jak wszystkie stare horrorki Cravena.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój ulubiony film z dziecinstwa świetna Aktorka i reżyser nie żyjący Ves Craven Polecam bardzo Jabol

    OdpowiedzUsuń