
Film Lucky'ego McKee nieźle namieszał mi w głowie. Fabuła podzielona jest na dwie części, co od razu rzuca się w oczy. Na początku widz zostaje brutalnie wciągnięty w dołujący świat głównej bohaterki. Jej wyalienowanie, brak zrozumienia u innych ludzi oraz głęboki smutek, aż bolą. Ta część filmu ma na celu przedstawienie widzom postaci May, reżyser stara się wzbudzić w nas współczucie do jej osoby - współczucie dla jej jałowej egzystencji, której centralnym elementem jest straszliwa samotność. Ale równocześnie odczuwamy pewien niepokój obserwując niektóre dziwne wyskoki May, z minuty na minutę zdajemy sobie sprawę, że coś z nią jest mocno nie w porządku. Nie wiem, co na ten temat sądzą inni widzowie, ale moim zdaniem połączenie litości i niepokoju nie należy bynajmniej do najlepszej emocjonalnej mieszanki, a co za tym idzie po przebrnięciu przez pierwszą połowę filmu miałam uczucie, jakby właśnie poddano mnie praniu mózgu. Do połowy ta produkcja jest solidnym obrazem psychopatologicznym, a jak powszechnie wiadomo takie filmy nigdy nie należały do prostych w odbiorze. Tak też było i tutaj - żeby całkowicie zrozumieć, o czym mówię należy w ogromnym skupieniu prześledzić tę część obrazu, należy poddać się powolnej akcji, niepokojącemu klimatowi oraz oczywiście fenomenalnej ścieżce dźwiękowej. Jeśli już komuś się to uda to na pewno nie poczuje się zbyt komfortowo, jego umysł dostanie potężną dawkę wyłącznie negatywnych bodźców i z pewnością zbyt szybko nie dojdzie do siebie.

Druga część filmu to podróż do samego jądra szaleństwa. Początkowo w May powoli kumulowały się wszystkie nieprzyjemne emocje. Cierpiała, ale choć czasem zachowywała się dosyć osobliwie, jakoś sobie z tym radziła. Tyle, że tama kiedyś musi pęknąć.
UWAGA SPOILERY UWAGA SPOILERY
May przeszła daleką drogę - od nieszkodliwej depresji do groźnej psychozy, która zrobiła z niej istną maszynę do zabijania. Tutaj nie ma już miejsca na litość. Skoro wszyscy ją opuścili dziewczyna postanawia sama stworzyć swojego przyjaciela, wykorzystując do tego poszczególne części ciał swoich znajomych. Na końcu reżyser daje nam nawet krótki wgląd w umysł naszej bohaterki - pokazuje nam jej sposób widzenia, jej sposób postrzegania świata i na pewno nie jest to dla nas przyjemnym przeżyciem.
KONIEC SPOILERÓW KONIEC SPOILERÓW O ile pierwsza część filmu jest horrorem psychologicznym (tak, to z pewnością horror, choć wielu fanów upiera się przy klasyfikowaniu go jako thriller) to druga okazuje się mocną rzeźnią, obfitującą w całe mnóstwo obrzydliwych scen gore, które niestety tracą trochę na swojej wymowie, przez wzgląd na mało przekonującą barwę sztucznej krwi. Jednakże mimo tego obiecuję fanom rzezi na ekranie iście widowiskowe przeżycie, podczas wymyślnego eliminowania kolejnych ofiar.

"May" nie jest filmem lekkim. Cały obraz jest podróżą przez zwichrowany umysł samotnej dziewczyny. To nie jest pozycja, którą można obejrzeć w celach relaksacyjnych, podczas seansu nie możemy "wyłączyć myślenia" i zwyczajnie cieszyć się z oglądania. To produkcja, którą trzeba obejrzeć w głębokim skupieniu - tylko wtedy będziemy mieć szansę odczuć na własnej skórze, czym jest prawdziwe szaleństwo. Ja chyba nigdy nie zapomnę tego filmu, dziwię się tylko, jakim cudem wcześniej go przegapiłam... Już dawno żaden horror nie zaofiarował mi takiego przeżycia, więc tym bardziej polecam go osobom o mocnych nerwach.