Młoda dziewczyna zauważa, że do sąsiedniego domu wprowadza się nowy lokator. Jej młodszy brat szybko się z nim zaprzyjaźnia, jednak nasza bohaterka nie jest przekonana, co do swojego sąsiada. Zaczyna go szpiegować i odkrywa, że jest on wilkołakiem.
Hehe - tak mogłabym streścić ten film:) Już na początku zaznaczę, że obraz "Uważaj na wilkołaka" jest skierowany tylko i wyłącznie do młodszej części widowni oraz do osób, którzy od czasu do czasu lubią obejrzeć sobie taki lekki, miejscami śmieszny teen-horror, którego w żadnym razie nie należy brać na poważnie. Jeśli chodzi o mnie to w przypadku tego filmu oczekiwałam tylko mało wymagającego myślenia obrazu z akcentem komediowym - i nie zawiodłam się. Tutaj nie ma nic z horroru, za wyjątkiem oczywiście tytułowego wilkołaka, który i tak bardziej bawi niż straszy. Nie ma tutaj ani klimatu grozy, ani krwawych scen. A mimo to produkcja ta bardzo przypadła mi do gustu - zresztą podobnie rzecz miała się ze sławetną "Piranią 3D" (która choć nie straszna przynajmniej była krwawa). Czasami po prostu lubię obejrzeć sobie coś tak infantylnego i bezgranicznie głupiego, że wielu widzów nie wytrzymuje nawet połowy seansu - natomiast ja świetnie się bawię. Więc ostrzegam, że ten film jest właśnie tego typu tanią rozrywką, która nie może się podobać osobom oczekującym od horroru jedynie powagi i klimatu. Żeby dolać oliwy do ognia dodam jeszcze, że mój dziewięcioletni brat stwierdził, że nie jest to żaden horror, a jedynie komedia i szczerze mówiąc miał absolutną rację:)
Lubię horrory utrzymane w młodzieżowym klimacie, jak to miało miejsce tutaj. "Uważaj na wilkołaka" w oczywisty sposób nawiązuje do takich klasyków jak "Okno na podwórze" oraz "Postrach nocy" - tyle, że nasza bohaterka nie obserwuje wampira, a wilkołaka. Przez cały seans widz będzie raczony sporą dawką zabawnych anegdot, niewyobrażalną wręcz głupotą bohaterów oraz brakiem jakiegokolwiek klimatu. Brzmi jak antyreklama? Pewnie tak, ale nie zmienia to faktu, że akurat dzisiaj potrzebowałam takiej taniej rozrywki i jestem całkowicie usatysfakcjonowana. Sporym uatrakcyjnieniem tego obrazu jest na pewno odtwórczyni roli głównej, Nina Dobrev, którą młodzież zna przede wszystkim z popularnego serialu pt. "Pamiętniki wampirów". Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta młoda, wschodząca gwiazdka tak przypadnie mi do gustu, ale faktem pozostaje, że jeśli chodzi o aktorstwo w tym filmie poradziła sobie najlepiej, przebijając nawet skądinąd znanego Kevina Sorbo.
Tutaj wszystko przedstawione jest w iście dowcipny sposób - łącznie z przemianą człowieka w wilkołaka oraz momentów, gdy wybiera się on na żer. A prawdziwie kiczowatą sceną jest dziwna metamorfoza psa, który zamienia się w pokracznego stwora - tutaj efekty specjalne były tak kiepskie, że aż śmieszne. I myślę, że dokładnie o to przede wszystkim chodziło reżyserowi. Po prostu zrobił horror, do którego trzeba podejść z ogromnym dystansem, a na poważnie mogą wziąć go jedynie współczesne, mało rozgarnięte nastolatki, które w życiu nie widziały prawdziwego filmu grozy, a preferowaną przez nich literaturą jest "Zmierzch". Dla mnie ten film był wspaniałą odskocznią od poważnych horrorów, ale absolutnie nie polecam go wielbicielom kina grozy, szukającym przerażającego, czy też krwawego filmu, bo to nie jest kino tego rodzaju.