Stronki na blogu

sobota, 29 października 2011

Stephen King "Czarna bezgwiezdna noc"

Kolejny (po "4 po północy" oraz "Cztery pory roku") zbiór czterech minipowieści Stephena Kinga. Odniosłam wrażenie, że tym razem autor zaprezentował nam coś bardziej w stylu Jacka Ketchuma - tutaj ludzie są potworami, a zjawiska paranormalne, tak charakterystyczne dla prozy Kinga ograniczone są do całkowitego minimum. Oczywiście, jak to prawie zawsze bywa z tym konkretnym autorem wprost nie mogłam się oderwać od lektury, a po jej skończeniu z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że już dawno nie miałam w rękach tak dobrej literatury. Jak słusznie King podkreśla w posłowiu czytelnicy obcujący z "Czarną bezgwiezdną nocą" znajdą się w samych czeluściach mrocznej części ludzkiej natury, poznają wszystko to, co w człowieku jest najgorszego, a w rezultacie ciężko będzie mu przebrnąć przez tę pozycję i równocześnie paradoksalnie nie będzie w stanie jej odłożyć. Każdą z tych minipowieści łączy jeden czynnik: morderstwo, tyle, że w każdym poszczególnym utworze zbrodnia popełniona jest z różnych pobudek.

"Gdy chodzi o ludzkie popapranie i zło, zdaje się, że jakiekolwiek granice przestają istnieć."
Pierwsza opowieść zatytułowana 1922 mówi o człowieku tak bardzo przywiązanym do swojej ziemi oraz życia na wsi, że gdy tylko jego żona decyduje się sprzedać swoją ziemię i przeprowadzić się (przynajmniej) wraz z ich synem do miasta mężczyzna decyduje się usunąć ją z drogi. Może i nie byłoby w tym nic oryginalnego, gdyby nie wciągnął on w to swojego nastoletniego syna, manipulując nim w taki sposób, iż siłą rzeczy zmuszając chłopca do współudziału w krwawym mordzie. Sam akt morderstwa jest tutaj najmocniejszym elementem, ale później również nie jest nudno. Jak można się tego spodziewać nasz bohater, robiąc ze swojego syna matkobójcę równocześnie zniszczył zarówno jego, jak i swoje życie i bynajmniej nie z powodu każącej ręki wymiaru sprawiedliwości - tak łatwo to nie jest. Na kolejnych stronach tej minipowieści będziemy świadkami powolnego, acz skutecznego upadku kilku osób i gwarantuję wam, że nie będziemy w stanie ich potępiać. Mimo swojego haniebnego czynu zdobędą nasze współczucie i niejako będziemy im kibicować w trakcie trwania tej opowieści. King znakomicie bawi się tutaj naszymi emocjami, zmusza nas do okazania litości zwykłemu mordercy, a wierzcie mi to nie lada wyczyn w tego typu literaturze.

"Ile niespodziewanych jaźni, ukrywających się w zakamarkach psychiki, może mieć w sobie człowiek? Zaczynała nabierać przekonania, że ta liczba jest nieskończona."
Moim zdaniem najlepszą minipowieścią w tym zbiorze jest Wielki kierowca. Opowiada historię pewnej pisarki kryminałów, która po przeżyciu brutalnego gwałtu postanawia zemścić się na swoim oprawcy. Może i nie jest to jakiś nadzwyczaj oryginalny temat - podobną fabułę mamy chociażby w filmie "I Spit on Your Grave", ale jeśli chodzi o mnie zawsze przepadałam za utworami traktującymi o sprawiedliwej zemście - w szczególności zemście za największą zbrodnię, jakiej tylko może dopuścić się człowiek. Tutaj, oczywiście, również całym sercem stałam po stronie głównej bohaterki, szczerze mówiąc to nawet nie mogłam się doczekać, aż w końcu zamorduje zboczeńca, który zniszczył jej życie. Pewnie wielu czytelników zareaguje podobnie. Pierwsza część opowiadania może również okazać się dla wielu osób nie lada męczarnią. Choć King ograniczył sceny gwałtu do minimum to ktoś niezaznajomiony z bezkompromisową prozą Jacka Ketchuma również i tutaj może mieć spore trudności z przebrnięciem przez tą niewyobrażalną makabrę.

Dobry interes opowiada o człowieku, który ubija interes z diabłem - w zamian za życie jego wroga on pozbędzie się raka, który już zżera go od środka. Jest to najkrótsza opowieść w całym zbiorze i niestety jest to aż zanadto wyczuwalne. Choć nienawidzimy tutaj głównego bohatera, który spokojnie patrzy na męki rodziny swojego odwiecznego wroga, a zarazem przyjaciela z dzieciństwa i równocześnie cieszy się z własnego szczęścia i dobrobytu to niestety na końcu pozostaje pewien niedosyt. Szkoda, że King nie rozwinął tego tematu odrobinę szerzej, ponieważ sam pomysł na fabułę wydawał mi się niezmiernie oryginalny, a co za tym idzie zawierał w sobie ogromny potencjał na naprawdę mocne opowiadanie. A tak pozostała niestety jedynie dobra historyjka, która może i daje do myślenia, ale nic ponadto.

"Czy ktoś naprawdę zna drugiego człowieka? Przed tym wieczorem byłaby przekonana, że tak.
Dobrane małżeństwo zamyka zbiór iście mocnym akcentem. Opowiada o kobiecie, która pewnego dnia odkrywa, że jej mąż, z którym pozostaje od wielu lat we wspaniałym związku jest seryjnym mordercą kobiet. Jak można się tego spodziewać, nasza bohaterka, postanawia rozwiązać ten problem na własną rękę. W całym zbiorze to konkretne opowiadanie moim zdaniem zajmuje drugie miejsce i nie tylko ze względu na zajmującą fabułę, ale również ciekawe zwroty akcji, które aż do ostatniej strony nie dają czytelnikowi pewności, jak to wszystko się skończy. Motywy naszego seryjnego mordercy może i nie są jakieś nadzwyczaj nowatorskie, ale za to w trakcie poznawania jego listy ofiar oraz sposobów, w jakie się ich pozbył niejednego czytelnika na pewno nie raz przejdą dreszcze, a co za tym idzie z całego serca będzie pragnął jego upadku.

Stephen King napisał coś iście genialnego. Nigdy nie przepadałam za minipowieściami, ale jeśli chodzi o "Czarną bezgwiezdną noc" byłam jak najbardziej usatysfakcjonowana. Moim zdaniem jest to najlepszy zbiór czterech historii tego autora, a więc jego wielbicielom po prostu nie wolno tego przegapić. Chcecie poczytać o mrokach ludzkiego wnętrza? Chcecie wiedzieć do czego zdolny jest człowiek w różnych konkretnych sytuacjach? W takim razie zdejmujcie różowe okulary, przez które widzicie świat jedynie w kolorowych barwach, weźcie do ręki tę książkę i dowiedzcie się, co tak naprawdę kryje się w środku każdego człowieka. Po przeczytaniu tej pozycji nie będziecie pewni nikogo - nawet siebie!

7 komentarzy:

  1. świetna zachęta do przeczytania książki, uwielbiam Kinga i na pewno sięgnę po tą pozycję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Cztery pory roku" i były naprawdę dobre. Stephana Kinga uwielbiam od dawna i czytam wszystko jego co mi w łapki wpadnie. Jak najszybciej muszę sięgnąć po tę pozycje, bo widzę, że prezentuję się bardzo dobrze. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tę pozycję. Wciągnęła mnie tak mocno, że przeczytałem ją w bardzo krótkim czasie. Wszystkie opowiadania stoją na bardzo wysokim poziomie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę Buffy1977, że tomik też przypadł Ci do gustu :-) Ja ubolewam jedynie nad tym, że tylko cztery opowiadania są w nim zawarte, bo chętnie czytałabym dalej... Ta książka to kolejny dowód na to, że King jest geniuszem :-) Super recenzja! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam , ale mam zamiar ;D fajny blog ;** pozdro OlĆ ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Wesołego Halloween Buffy1977! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. To dla mnie lektura obowiązkowa - wiele dobrego czytałam o tej książce - czas nadrobić zaległość.
    I też życzę "happy halloween" - u Ciebie to idealne miejsce na takie życzenia.
    Pozdrówki. ;)

    OdpowiedzUsuń