Stronki na blogu

niedziela, 10 czerwca 2012

„The Divide” (2011)

Recenzja na życzenie
Po wybuchu bomby atomowej grupie osób udaje się schronić w piwnicach okazałego apartamentowca. Po jakimś czasie odnajdują ich ubrani w kombinezony osobnicy, którzy bynajmniej nie mają zamiaru udzielić im jakiejkolwiek pomocy. Zabrawszy ze sobą małą dziewczynkę wycofują się, natomiast zdezorientowani „więźniowie”, obawiając się promieniowania postanawiają zostać w piwnicy i stanąć do walki o przetrwanie.
Zrealizowany na wysokim poziomie film Xaviera Gensa, twórcy głośnego „Frontiere(s)”,  będący swego rodzaju hybrydą gatunkową. Psychologiczne elementy splatają się tutaj z małymi wstawkami kina science fiction i horroru. Główna oś fabularna nie jest niczym odkrywczym, wszak wariacji na temat skrajnych zachowań grupki osobników, która na skutek niefortunnych wydarzeń znalazła się z dala od cywilizacji, mieliśmy już mnóstwo. Podobnie, jak we „Władcy much” Williama Goldinga, Gens zdecydował się na całkowicie pesymistyczną wymowę swojego obrazu, przyjmując najbrutalniejszą opcję dehumanizacji jednostki.
Niczym we „Władcy much” Goldinga ocaleni dzielą się na dwa obozy – grupę racjonalnie myślącą (na ile to oczywiście możliwie w takiej sytuacji), która nade wszystko pragnie zachować resztki człowieczeństwa oraz zdehumanizowanych, nieograniczonych żadnymi społecznymi prawami osobników, którzy już zapomnieli o integralnych cechach homo sapiens, przepoczwarzając się w zwykłe zwierzęta, kierowane bardziej instynktem, aniżeli rozumem. Jak to zwykle bywa w tego typu produkcjach, pierwszym problemem w oderwanym od cywilizacji, zamkniętym świecie staje się pożywienie. Nasi bohaterowie stają przed odwiecznym pytaniem: wyzbyć się krępujących, wpajanych przez postępowe społeczeństwo zasad, czy umrzeć z głodu? Raczej nietrudno podjąć decyzję w sytuacji, gdy męczy ich dotkliwy głód, a kilka kroków dalej spoczywa zastrzelony nieznajomy w kombinezonie ochronnym… Kiedy pożywienie przestaje być problemem do głosu dochodzi druga potrzeba, którą należałoby w pierwszej kolejności zaspokoić. Najsilniejsi mężczyźni nie mają zamiaru odmawiać sobie przyjemności, w sytuacji, gdy „na pokładzie” znajdują się dwie kobiety – i zupełnie nie przeszkadza im brud, który oblepia ich ciała po długotrwałym unikaniu kąpieli. Fabułę sprowadzić można do prostych, doskonale nam znanych konkluzji, że człowiek to w rzeczywistości zwierzę, które z dala od krępujących go praw ukazuje swoją prawdziwą twarz, nade wszystko pragnąc zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, bez względu na środki, jakich użyje do osiągnięcia tych celów. W skrajnej sytuacji torturowanie i zabijanie słabszych staje się czymś całkowicie naturalnym. Liczy się tylko pozycja w stadzie, nawet jeśli ceną za to jest utrata człowieczeństwa. Podczas obcowania z „The Divide” uważny widz będzie zadawał sobie pytanie, jak też zachowałby się w podobnej sytuacji, będzie potępiał bohaterów za ich nieracjonalne postawy, tak naprawdę nie wiedząc jak sam zachowałby się w podobnej sytuacji, wszak natura ludzka jest bardzo krucha i wystarczy jeden, choćby najmniejszy impuls, aby przekroczyć granicę pomiędzy jednostką myślącą a prymitywnym zwierzęciem.
Co prawda fabuła nie grzeszy oryginalnością, ale elementy, z których się składa to już zupełnie inna sprawa. Twórcy zrezygnowali z niepotrzebnych upiększeń – dosłowność w prezentowaniu brutalnych scen tortur i mordów oraz kopulacji (seksem na pewno tego nazwać nie można) silniejszych fizycznie mężczyzn z zdesperowaną kobietą mają szansę zaszokować, co delikatniejszych odbiorców. Zamknięte, odcięte od świata, zatęchłe pomieszczenie; na zewnątrz wymarły świat, zamieszkiwany przez tajemniczych, prowadzących dziwne doświadczenia osobników – to wszystko tworzy niezwykle pesymistyczny nastrój wyalienowania, bezsensowności walki o przetrwanie w tej nowej, jakże przerażającej rzeczywistości. A widz, rzecz jasna stanie się niemym uczestnikiem tego koszmaru. Twórcom udało się przekształcić oklepany schemat tego typu obrazów w jakże interesujące, wręcz przygnębiające widowisko. A to wszystko, paradoksalnie, zamieszczono w tak ograniczonym miejscu akcji, jak piwnica wielkiego apartamentowca.
Obsada pewnie dla wielu widzów będzie doskonale znajoma. Najcięższe, a zarazem najbardziej intrygujące zadanie miał Milo Ventimiglia. Aktor może nie jest najlepszym nabytkiem Hollywoodu, ale w „The Divide” widocznie dał z siebie wszystko, prezentując nam chyba najbardziej przerażającą postać tej produkcji. Dla przeciwwagi Lauren German, znajdująca się w obozie racjonalistów wykreowała postać, z którą odbiorca śmiało może sympatyzować, z którą chętnie się utożsami. Ponadto, z bardziej znanych gwiazd dużego ekranu, zobaczymy tutaj Rosannę Arquette i Michaela Biehna. Całkiem nieźle, jak na kino grozy.
Podsumowując „The Divide” jest solidną produkcją psychologiczną, urozmaiconą kilkoma brutalnymi scenami, które jednak widocznie schodzą na plan dalszy w konfrontacji z charakterologicznym aspektem głównych bohaterów. Jeśli ktoś potrafi przymknąć oko na ewidentną schematyczność fabularną, a pociągają go obrazy o tak pesymistycznej wymowie ten film może okazać się dla niego nie lada niespodzianką.

6 komentarzy:

  1. Science-fiction + horror + psychologia bohaterów = must see, tylko najpierw muszę chyba odczekać na przypływ odpowiedniego nastroju ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. !!!! Ostatnio tylko o tym filmie myślę, bez kitu. Oglądnąłem go właściwie przez przypadek i się zakochałem. Horrorem bym go nie nazwał, ale ten film miażdży, miażdży, miażdży. Zakochałem sie w nim, kupiłem go od razu i co tu dużo mówić no. Dobra końcówka, aktorstwo genialne. Piękna sprawa, dycha u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musze Ci pogratulować. Ujmujesz wszystko. Co nie zmienia faktu, że filu nie obejrze, bo nie lubie horrorów :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest horror, to thriller psychologiczny bardziej.

      Usuń
    2. Anita, dziękuję za miłe słowa:) Co do filmu to tak, jak pisze Kyś, pod horror można jedynie podciągnąć kilka brutalnych scen i pesymistyczny klimat, nic poza tym. Zdecydowanie najbliżej temu obrazowi do thrillera psychologicznego - z horroru i science fiction można zaobserwować tutaj tylko malutkie wstawki:)

      Usuń
  4. Obejrzałam go wczoraj i jestem... wstrząśnięta. Rzeczywiście film pokazuje człowieka jako zwierzę, które w warunkach zagrożenia nie dba o nic innego jak zaspokojenie własnych potrzeb. Największe wrażenie zrobił na mnie Michael Eklund w roli totalnie stukniętego Bobby'ego, chociaż przyznaję, że Milo Ventimiglia jako Josh też wypadł niezwykle przekonująco. Trochę zabrakło mi rozwinięcia wątku Mickey'a jako strażaka z 11.09, ale takie malutkie minusy w całości rekompensuje ogólna wartość tego filmu. Ja również podpiszę się pod tym, że to film psychologiczny ze sporą dawką brutalności i horroru jako takiego się tam nie doczekamy. Dziękuję za tę recenzję, ponieważ to ona sprawiła, że postanowiłam sięgnąć po ten film :-) Naprawdę było warto.

    OdpowiedzUsuń