Stronki na blogu

środa, 10 lipca 2013

Peter Watts „Ślepowidzenie”


Rok 2082. Ziemię otoczyły satelity należące do obcej cywilizacji. Ludzie wysyłają w przestrzeń kosmiczną statek, zwany „Tezeuszem”, którym dowodzi wampir. Celem jest dotarcie do zbliżającego się w kierunku naszej planety pojazdu Obcych – „Rorschacha”. Załoga „Tezeusza” musi zebrać jak najwięcej informacji o pozaziemskiej inteligencji i powstrzymać ją w razie, gdyby była wrogo nastawiona do rasy ludzkiej. 

Najpopularniejsza w Polsce książka kanadyjskiego pisarza, Petera Wattsa, której wysoka sprzedaż jak dotąd wymusiła na wydawnictwie Mag, aż trzy polskojęzyczne wydania. To ostatnie, w twardej oprawie, przyozdobione czarno-białymi grafikami, posiadające wszelkie znamiona edycji kolekcjonerskiej prezentuje sobą dokładnie taką formę, na jaką „Ślepowidzenie” zasługuje, co zapewne potwierdzą poważni wielbiciele science fiction. 

„Cały świat przyłapany in flagranti na panoramicznej, kombinowanej stop-klatce. Zostaliśmy obmierzeni – a czy był to wstęp do formalnego powitania, czy otwartej inwazji, pozostawało w sferze domysłów.” 

„Ślepowidzenie” to klasyczna opowieść o Pierwszym Kontakcie, która pod kątem kluczowych wydarzeń niczym szczególnym się nie wyróżnia, na tle innych tego typu książek, czy filmów science fiction. Mamy grupkę śmiałków, która w odległym Kosmosie staje do walki z pozaziemskim bytem, zaczynając od podjazdowych wybiegów, mających na celu zebranie jak największej liczby danych o przeciwniku – schwytanie tzw. wężydeł, stworów pełnych macek, badanie ich fizjonomii i umysłów. Pewnym novum są ekspedycje załogi „Tezeusza” na pokład „Rorschacha”, którego promieniowanie nie tylko wywołuje poważne szkody w ich organizmach, ale również generuje w ich głowach tytułowe ślepowidzenie – oparte na konkretnych badaniach naukowych (obecnych już dziś) wywoływanie obrazów, których nie ma oraz ukrywanie przed oczami ludzi wybranych elementów. Właśnie to wiarygodne umiejscowienie poszczególnych wątków powieści w istniejących już odkryciach naukowych sprawia, że dzieło Wattsa nabiera prawdopodobnego, iście przerażającego wymiaru. Oczywiście, nie zabrakło tutaj również czystej fikcji, nieznajdującej żadnego potwierdzenia we współczesnych odkryciach przede wszystkim technologicznych, ale to wcale nie znaczy, że fantazje autora nie mają szansy się ziścić w 2082 roku – w końcu aż tak nieprawdopodobne nie są. Kto wie, czy w przyszłości nie będziemy komunikować się przez tzw. ConSensus, który pozwoli nam na wzmożoną egzystencję wirtualną kosztem tej rzeczywistej (w końcu już po części to robimy, za pośrednictwem Internetu) oraz będziemy mieli możność badania najdalszych krańców Kosmosu, na pokładzie „myślącego” statku. 

„Mózg to maszyna do przetrwania, nie wykrywacz prawdy. Jeśli do przetrwania trzeba się samooszukiwać, mózg kłamie. Przestaje zauważać… nieistotne rzeczy. Prawda się nie liczy. Tylko przeżycie. I teraz już w ogóle nie doświadczacie świata takim, jaki jest. Żyjecie z symulacji zbudowanej z założeń. Uproszczeń. Kłamstw. Cały gatunek standardowo cierpi na agnozję. Rorschach nie robi wam nic, czego byście sobie sami nie robili.” 

Kolejnym mocnym elementem „Ślepowidzenia” są bohaterowie. Narrator i równocześnie główny protagonista, Siri Keeton, to chyba najbarwniejsza postać powieści, szczególnie pod kątem jego stylu życia. Człowiek, który gromadzi w swym umyśle wszystkie istotne fakty, nie rozumiejąc ich, ale równocześnie potrafiąc wszystko objaśnić każdemu, kto tylko zechce słuchać. Nieznający pojęcia subiektywizmu i prawie nieposiadający uczuć, które byłyby władne zaburzyć jego w pełni obiektywny sposób rozumowania. Kapitanem statku jest wampir, Jukka Sarasti, co pewnie wielu potencjalnym czytelnikom wyda się ukłonem autora w stronę współczesnej mody na pseudowampiy – nic bardziej mylnego, bo choć Sarasti walczy po stronie ludzkości posiada też wszelkie cechy prawdziwego krwiopijcy, które tłumi dzięki postępowi ewolucji. Zresztą genealogia wampirów w wydaniu Wattsa jest równie starannie przemyślana i nadzwyczaj oryginalna, co wszelkie aspekty naukowe, pojawiające się w książce. Ostatnią bohaterką, która niezmiernie mnie zainteresowała (jest ich więcej, ale pozostali raczej nie wyróżniają się niczym nadzwyczajnym) jest Susan James, która dobrowolnie poddała się rozszczepieniu osobowości na cztery różne byty egzystujące ze sobą w pełnej komitywie (w przyszłości ponoć dzielenie swoich jaźni będzie w modzie). 

„Przypisujecie jej ogromne znaczenie, prawda? To właśnie ona wynosi was ponad bydlęta, ona czyni kimś szczególnym. Homo sapiens, mówicie o sobie. Człowiek Rozumny. Ale czy wy w ogóle wiecie, co to jest, ta świadomość, na którą się w tak egzaltowany sposób powołujecie? Wiecie w ogóle, do czego ona służy?” 

„Ślepowidzenie” nie jest tylko powieścią o oklepanym Pierwszym Kontakcie, ponieważ Watts 
próbuje wznieść się ponad to, wejrzeć w głąb ludzkiej i obcej świadomości, aby odkryć przerażające, acz jakże prawdziwe treści, które z pewnością spędzą sen z powiek niejednemu czytelnikowi. Pod przykrywką tej całej walki z pozaziemską cywilizacją autor w pełni obiektywnie prześwietla ludzkość, nie wystawiając jej pozytywnej recenzji, bo niby czemu ma na to zasługiwać? Sprawdźcie sami, czym dla Wattsa jest nasza tożsamość i inteligencja, ale pamiętajcie, że jego tezy opierają się na rzeczywistych badaniach uczonych, bo ten fakt z pewnością dodatkowo wykreuje w waszych głowach niepokojące obrazy nas samych, wywracając waszą percepcję do góry nogami. To prawdziwe odkrycie literatury science fiction – coś, czego nigdy się nie zapomina!  


Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

10 komentarzy:

  1. Będę szczera: za sf nie przepadam, ale... na "Ślepowidzenie" mam ogromną ochotę :) A że wypłata niedługo... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowałaś mnie Buffy. Do "Ślepowidzenia" podchodziłam jak pies do jeża, bo czytałam o tej książce już absolutnie wszystko zaczynając od tego, że to nadzieja sf, a na tym, że to "Zmierzch" w kosmosie kończąc. Muszę wyrobić sobie własną opinię (cieszę się, że Ci się podobało). Szkoda tylko, że nie ma ebooka :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Science Fiction jakoś specjalnie nie należy do mich NAJ gatunków, więc mimo, że taka kultowość to jednak z całym szacunkiem odmawiam :P. Wolę przyziemne tematy... chociaż czy horrory są przyziemne? Chyba nie ;D. Ale i tak je wolę ;3.

    Spokojnej nocy Ci życzę :*!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jestem ciekawa kto się kryje pod postacią autorki tego bloga, jesteś bardzo intrygująca. Skąd taka fascynacja tego typu tematami? Napisz coś więcej o sobie, bo to co jest napisane obok nie zaspakaja mojej ciekawości, a aż jestem ciekawa co wpłynęło na to, że interesujesz się takimi tematami? Wyobrażam sobie Ciebie jako gotkę i aż jestem ciekawa czy się mylę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee, nie należę do żadnej subkultury. Moje bond włosy oraz awersja do makijażu i piercingu wykluczają mnie z grona gotów;) Jestem zwykłą dziewczyną jakich wiele - nudną wręcz. A skąd zainteresowanie horrorem? Tak jakoś w dzieciństwie się zaszczepiłam, ale w ogóle nie przenoszę tego zainteresowania na życie prywatne. Film i literatura to jedno, a życie codzienne to zupełnie inna sprawa.
      Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość:) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zaspokoiłaś, ale jednocześnie zburzyłaś moje wyobrażenie ;) pierwszy raz się pomyliłam ;) może ta tematyka tak mnie zmyliła, bo jednak w dzisiejszych czasach ludzie swoje zainteresowania łączą ze sposobem życia ;)
      kurcze,blond włosy... no porażka, że aż tak się pomyliłam ;) nie to żebym miała coś do blondynek, bo sama nią jestem, ale taki wizerunek zupełnie odpada ;)
      a poza blogiem angażujesz się jeszcze gdzieś "twórczo", bo masz predyspozycje i myślę, że warto to wykorzystać.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ee tam stereotyp - wielu wielbicieli horrorów znam i żaden nie jest gotem, choć nie mówię, że jakiś członek tej subkultury nie trafi się wśród fanów tego gatunku. Jak we wszystkich innych zagadnieniach - grono ich fanów tworzą ludzie zróżnicowani pod każdym względem:)
      Nie, nie angażuję się, bo
      a) ciągle brakuje mi czasu
      b) jestem cholernie leniwa
      Zresztą moje wypociny to z trudem blogger akceptuje, a co dopiero inne inicjatywy;)
      A co do Twojego pochopnego wyobrażenia o mnie to żaden problem - w końcu to Internet, ludzi możemy sobie głównie wyobrażać, więc spoko;)

      "ta tematyka tak mnie zmyliła, bo jednak w dzisiejszych czasach ludzie swoje zainteresowania łączą ze sposobem życia"
      Oj, chciałabym żeby tak było, a najlepiej mieć pracę, która mnie interesuje, no ale tutaj gdzie mieszkam człowiek cieszy się jak w ogóle pracuje i ma chociaż dwie godzinki wolne dla siebie:/ Co do wyrażania swoich zainteresowań wyglądem to w ogóle mnie to nie bierze - może dlatego, że nie lubię wyróżniać się z tłumu, bo... dobrze mi w tym tłumie:)

      Usuń
  5. Przejrzałam bloga i pod zakładką "współpraca" kryje się trochę wydawnictw, stąd moje pytanie dotyczące angażu twórczego ;)
    Z praca faktycznie jest ciężko, ale to wszędzie - nawet w tak dużym mieście w jakim ja mieszkam (Wrocław), z tym, że mamy swobodny dostęp do kin, empików, bibliotek, kin studyjnych (swoją drogą polecam jak będziesz miała okazję), spotkań autorskich etc. ;)
    To Ty pracujesz i masz jeszcze czas na pisanie, oglądanie i czytanie, bo widzę, że audytorium tez spore? Podziwiam, bo to naprawdę czasochłonne ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuję się zachęcona do kupna i przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha!:) jako niepoprawny fan s-f oczywiście ją czytałem. Jeśli ktoś lubi science fiction - polecam całym sercem. Mnie właśnie szczególnie spodobały się odniesienia do najnowszej, współczesnej nauki.

    OdpowiedzUsuń