Stronki na blogu

niedziela, 25 stycznia 2015

„Cisza w eterze” (2012)


Spiker amatorskiej stacji radiowej Puszczyk, posługujący się pseudonimem Doc Rock podczas nocnej audycji odbiera telefon od seryjnego mordercy, którego prasa nazwała Nocnym Rzeźnikiem. Szaleniec informuje go, że uwięził kobietę i tylko udział Doc Rocka w osobliwej grze, puszczanej w eter w czasie rzeczywistym, może ocalić jej życie. Przerażony spiker niechętnie zgadza się na psychologiczną rozgrywkę z mordercą. A tymczasem śledczy Brix podąża za krwawymi wskazówkami podrzuconymi przez Nocnego Rzeźnika, mając nadzieję, że doprowadzą go do niego zanim pozbawi życia kolejną młodą kobietę.

Niemiecki thriller Marco J. Riedla i Carstena Vautha, na podstawie scenariusza tego pierwszego. Pełnometrażowa „Cisza w eterze” rozbudowuje historię tych twórców zaprezentowaną w 2010 roku w shorcie, który zdobył Shocking Shorts Awards na Festiwalu Filmowym w Monachium. Rozszerzona wersja miała swoją premierę w 2012 roku w Stanach Zjednoczonych na Screamfest Film Festival.

Akcja „Ciszy w eterze” zawiązuje się bardzo szybko i przez większą część seansu koncentruje się na znęcaniu się nad młodą, piękną żoną cenionego prawnika (urodziwa, acz niezbyt umiejętnie oddająca przerażenie Jasmin Lord) oraz psychologiczną rozgrywką ze spikerem radiowym, który zyskał szansę ocalenia kolejnej ofiary Nocnego Rzeźnika. Cała rozmowa Doc Rocka i zabójcy (odtwórcy tych ról, Markus Knufken i Charles Rettinghaus) idealnie wcielili się w swoje postacie) idzie w eter, dzięki czemu jego słuchacze mogą na bieżąco śledzić przebieg wydarzeń. W kinematografii motyw seryjnego mordercy został już dość mocno wyeksploatowany, więc tym bardziej cieszy, że Riedl nieco odbiegł od znanego schematu (szaleniec w wyszukany sposób pozbawia życia swoje ofiary, a śledczy podążają jego tropem). Główny wątek filmu osadził w dwóch miejscach: okazałej rezydencji, należącej do nieszczęsnej kobiety i jej męża oraz piwnicy Doc Rocka, w której ten urządził sobie amatorską rozgłośnię radiową, a większość napięcia skumulował w relacji pomiędzy trzema postaciami. Co jakiś czas, posiłkując się dynamicznym montażem płynnie przeskakiwał na śledczego Brixa (za bardzo teatralny Ronald Nitschke), który w pojedynkę stara się rozszyfrować znaczenie filozoficzno-makabrycznych wskazówek podrzuconych przez sprawcę. Najpierw sprawdza porzucony samochód, w bagażniku którego znajduje nieżywą kobietę z różą w ustach (kolczasta łodyga tkwi w jej gardle), co jest swego rodzaju wizytówką tego, od dłuższego czasu grasującego w mieście szaleńca. Pod pojazdem natrafia na jej odciętą dłoń (co również wpisuje się w zamiłowania mordercy), a w szopie nieopodal odnajduje pozszywane, bezgłowe ciało kobiety. Wszystkie tropy opatrzone są spisanymi przez Rzeźnika filozoficznymi sentencjami, których właściwa interpretacja może doprowadzić Brixa do jego aktualnego miejsca pobytu. Tymczasem gdzieś z dala od niego piękna kobieta i radiowy spiker przeżywają prawdziwe katusze. Morderca więzi żonę prawnika w ich apartamencie, ale wbrew pozorom okalecza jedynie mężczyznę. Kobietę wykorzystuje do wciągania Doc Rocka w przemyślną grę, w której najciekawszym elementem jest wymuszanie na nim przyznawania się do swoich najpodlejszych uczynków. Wszystko to trafia do uszu jego słuchaczy, którzy notabene ani myślą zawiadomić o tym incydencie policję… Aby wymusić na spikerze zeznania szaleniec aplikuje kobiecie substancję paraliżującą ją od szyi w dół, włącza piłę i w pełnych napięcia scenach zbliża obracające się ostrze do jej skóry. Naciskany w ten sposób Doc Rock szybko staje się marionetką w jego rękach, spełniając wszystkie, również makabryczne żądania Nocnego Rzeźnika. Tchórzliwy mężczyzna z czasem zgodnie z zamysłem szaleńca nabiera bohaterskich cech – własnym kosztem stara się ocalić nieznaną kobietę, aby odkupić dawne przewiny.

„Ciszę w eterze” zrealizowano w mrocznej oprawie, dostosowanej do ciężkiej psychologiczno-makabrycznej tematyki, w której to pierwsze rozegrano wręcz idealnie, z poszanowaniem wszelkich reguł suspensu i dramaturgii. Z krwawymi, dość oszczędnymi w liczbie ujęciami jest już nieco gorzej – metaliczna, rzadka krew pozostawia sporo do życzenia, a kamera „ucieka” gdzieś w bok w chwili ćwiartowania prawnika (jedynej sceny, w której mamy okazję obserwować morderstwo w czasie rzeczywistym, a nie jedynie, jako efekt wcześniejszych poczynań sprawcy). Pod koniec seansu Riedl postawił na kilka szybkich zwrotów akcji. Przez całą projekcję twórcy osnuwali aurą tajemnicy tożsamość nie mordercy, jak to zwykle w tego typu thrillerach bywa, a jego młodej ofiary. Jednakże niepotrzebnie wtłoczyli w scenariusz wątek obyczajowy, który pozwolił przedwcześnie przewidzieć jeden ze zwrotów akcji. Drugi, najbardziej znaczący, bo ukazujący w innym świetle wszystko, co wcześniej widzieliśmy, jeśli przymknie się oko na drobne oszustwa scenarzysty, mocno zaskakuje. Dynamiczna, aczkolwiek niezapominająca o budowaniu napięcia i potęgowaniu mrocznego klimatu końcówka jest naszpikowana jeszcze kilkoma zgrabnymi zwrotami akcji (rozciągniętymi do sceny pomiędzy napisami końcowymi), które znacząco zintensyfikowały i tak przygnębiający wydźwięk scenariusza.

W mojej ocenie, pomimo kilku drobnych wpadek, „Cisza w eterze” to prawdziwie elektryzujący thriller. Pomysłowy scenariusz, mroczna oprawa, dynamiczny montaż i umiejętnie potęgowane napięcie wręcz nie pozwalają spuścić oczu z ekranu, w oczekiwaniu na kolejne posunięcia seryjnego mordercy. Chciałabym żeby wszystkie dreszczowce o wielokrotnych zabójcach były nacechowane taką dramaturgią, nawet kosztem delikatnie podziurawionych scenariuszy, co niestety w tej produkcji mocno rzuca się w oczy. Czy na tyle, aby zniwelować ogromne plusy tego obrazu? Moim zdaniem nie, ale to już każdy musi ocenić sam.

1 komentarz:

  1. Ciekawe propozycje:)

    Zgodzisz się na obserwację??:)Jeżeli tak to napisz mi w komentarzu a ja odwdzięczę się na pewno:)

    http://nolongernightmare.blogspot.com
    http://milionpomyslowna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń