Stronki na blogu

wtorek, 21 listopada 2017

„Devil's Whisper” (2017)

Alex jest głęboko wierzącym nastolatkiem, w przyszłości pragnącym zostać księdzem katolickim. Mieszka z rodzicami i młodszą siostrą Alicią, z którymi ma bardzo dobre relacje i jest ministrantem w parafii, której proboszczem jest ojciec Cutler, człowiek, u którego Alex często szuka dobrej rady. Pewnego dnia nastolatek w starej szafie, niegdyś należącej do jego nieżyjącej już babci ze strony matki, znajduje drewniane pudełko. Aby sprawdzić co jest w środku jego ojciec musi rozciąć znalezisko. Okazuje się, że wewnątrz spoczywa krzyżyk, którego Alex niezwłocznie wiesza sobie na szyi. Od tego momentu praktycznie ani na chwilę się z nim nie rozstaje. Wkrótce chłopca zaczyna nękać jakaś bestia, która zdaje się wpływać na jego osobowość.

„Devil's Whisper” to horror religijny, który w czerwcu 2017 roku gościł na Dances with Films Festival, a do szerokiego obiegu w Stanach Zjednoczonych został wpuszczony kilka miesięcy później, jesienią, trafiając na rynek DVD. Jego reżyserem jest niemający doświadczenia w kręceniu pełnometrażowych horrorów Adam Ripp, który był między innymi jednym z producentów „Everly” Joe Lyncha. O czym wspominam, bo mam wielką słabość do tego filmu. Scenariusz został napisany przez Paula Todisco i Olivera Robinsa, czyli Robbiego Freelinga z „Ducha” Tobe'a Hoopera i jego sequela.

Głównym bohaterem „Devil's Whisper” jest niespełna szesnastoletni Alex, w którego z całkiem dobrym skutkiem wcielił się Luca Oriel, a motywem przewodnim filmu jest jakże wysłużone opętanie. Wszystko zaczyna się od tajemniczego znaleziska, drewnianego pudełka ukrytego w starej szafie (lwa i czarownicy nie będzie), za jej życia należącej do babci głównego bohatera. Chyba każdy fan gatunku wie, że zagadkowe przedmioty znajdowane bądź otrzymywane przez bohaterów horrorów wróżą nie lada kłopoty, a więc już we wstępnej partii „Devil's Whisper”, po wydobyciu przez Alexa z wnętrza szafy małego pudełka, najpewniej usłyszą dzwonki alarmowe. Nabiorą przeświadczenia, że życie nastoletniego Alexa już wkrótce zamieni się w koszmar. Bogobojny, układny chłopiec, który marzy o zostaniu księdzem przekształca się w impertynenckiego, skorego do bitki wyrostka, głęboko raniącego swoich bliskich. Młodzieńczy bunt? Nie. My wiemy, że Alex został opętany przez jakąś nadnaturalną istotę, ale jego rodzice są przekonani, że jego problemy mają podłoże psychiczne. Otóż, w okresie dziecięcym główny bohater „Devil's Whisper” przeżył traumę, której nie pamięta i według nich dopiero teraz, w okresie dorastania, daje ona o sobie znać. W ten oto sposób scenarzyści wprowadzają w fabułę wątek psychologiczny, ale nie czynią tego w celu zaciemnienia istoty przypadłości Alexa. Nie chcą, żeby odbiorcy przez cały czas zastanawiali się, co tak naprawdę dolega głównemu bohaterowi, już prędzej starają się doprowadzić do koegzystencji obu tych motywów. Opętanie w „Devil's Whisper” ma współistnieć z pobieżniej zarysowanym wątkiem psychologicznym, oba te płaszczyzny mają być ze sobą nierozerwalnie związane, uzupełniać się nawzajem i jak na moje oko to zjawisko zostało ukazane całkiem znośnie. Oczywiście ubolewam nad tym, że nie zdecydowano się na dogłębniejsze wniknięcie w psychikę udręczonego nastolatka, że jego przypadku nie zanalizowano dużo szerzej, że poprzestano na półśrodkach pozostawiających pewien niedosyt. W zgłębianiu jego psychiki najbardziej przeszkadzała nieco rozproszona narracja – raptowne wskoki w kolejne wydarzenia bez należytego rozwinięcia poprzednich, co wyglądało tak, jakby scenarzyści mieli tak dużo do powiedzenia, że nie mogli sobie pozwolić na „marnowanie czasu” wchodzeniem w szczegóły. Tyle że wcale nie mają dużo do opowiadania, ich historia nie obfituje w coraz to bardziej zdumiewające wydarzenia, akcja nie pędzi do przodu w zawrotnym tempie atakując widza mnóstwem informacji. Twórcy mieli mnóstwo czasu na stworzenie intymności, na nurzanie się w umyśle głównego bohatera i generowanie zdecydowanie silniejszego napięcia w sekwencjach bezpośrednio poprzedzających konfrontację z tym czymś. „Tym czymś” nazywam efekt komputerowy, który robi za istotę nawiedzającą nastoletniego Alexa. Tak nierealistyczny twór, że jestem przekonana, że nawet gdyby coś takiego nagle wyrosło tuż przede mną, gdybym zobaczyła tak wadliwy obrazek w rzeczywistości to parsknęłabym śmiechem. Czarna postać z zamazującymi się konturami, która co jakiś czas objawia się głównemu bohaterowi, przemawia do niego, jej szept wręcz wwierca się w umysłu chłopca, który stara się oprzeć sile jego perswazji, dla mnie jest zdecydowanie najsłabszym, najżałośniejszym elementem tego obrazu. Żywym dowodem na to, że zastępowanie praktycznych efektów specjalnych wstawkami komputerowymi to jeden z najgłupszych trendów w historii kinematografii grozy.

Minęło już ponad czterdzieści lat od premiery bezcennego „Egzorcysty” Williama Friedkina, filmu który spopularyzował motyw opętania. Ale choć popularność tego wątku nie słabnie, choć powstały dziesiątki tego typu filmów i nic nie wskazuje na to, żeby kiedykolwiek przestano je kręcić to żaden nie może równać się z ponadczasowym „Egzorcystą” i jestem przekonana, że to nigdy nie ulegnie zmianie. „Devil's Whisper” „Egzorcyście” to nawet butów nie może czyścić. Nawet do tego jest za cienki – obok mrocznego horroru religijnego to nawet nie stał, a i o przerażającej charakteryzacji opętanego nieszczęśnika możemy zapomnieć. Złowieszcze spojrzenie Luci Oriela, błyskawice jakie momentami ciskają jego oczy, które później będą wyraźnie podkrążone to właściwie jedyna widoma oznaka złego stanu, w jakim się znajduje. Podczas jednego z irytująco efekciarskich spotkań z nadnaturalną istotą, będącego czymś na kształt mentalnego pojedynku z prześladowcą, gdzie stawką jest ciało chłopaka, twarz Oriela zostaje poddana kiepskiej obróbce komputerowej (zacieranie konturów), a z jego ust wąskimi strumyczkami wydobywa się ślina i to chyba tyle jeśli idzie o wygląd zewnętrzny opętanego chłopaka. Na szczęście dla mnie manifestacje bestii nie były zbyt częste, twórcy „Devil's Whisper” zauważalnie preferowali spokojniejsze podejście do motywu opętania, takie nieszafujące jump scenkami, czy coraz to bardziej niepokojącymi bądź obrzydliwymi dodatkami. Parę razy wytrącili mnie z równowagi tymi nieszczęsnymi CGI, ale zaraz po nich jakoś udawało mi wykrzesać z siebie umiarkowane zainteresowanie, pomimo nierównomiernego rozłożenia środków ciężkości. Najbardziej rzuca się to w oczy w dalszych partiach filmu, które nazbyt pośpiesznie przeprowadzają nas przez dramat nastoletniego chłopca, jego rodziny i znajomych. UWAGA SPOILER Największy niedosyt pozostawia wątek zabijania przez bestię każdego, komu Alex o niej opowiedział. Ledwo się zaczął, a już dobiegł końca. No i zastanawia mnie dlaczego demon oszczędził dziewczynę Alexa, skoro jego kolegów zabił w tym samym dniu, jednego po drugim. Księdza przemilczę, bo istnieje przecież możliwość, że chroniło go jego boskie powołanie... Drugim wątkiem, którego moim zdaniem należało nieco poszerzyć, omówić go dokładniej to dzieje dziadka Alexa, który jak wiele na to wskazuje również był ofiarą złośliwego demona teraz prześladującego jego wnuka. Przydałaby się dokładniejsza geneza tego nawiedzenia, bo poprzestanie na sugestii, że to pewien krzyżyk sprowadza na jego posiadacza owe przekleństwo jakoś mi nie wystarczało KONIEC SPOILERA. Ostatnim elementem, który aż prosił się o dopracowanie jest klimat. A ściślej o nadanie zdjęciom nieporównanie większej mroczności, nawet tym zrobionym pod osłoną nocy. Dominują jednak obrazy dzienne, które atakują feerią jasnych barw nieprzyjemnie kontrastujących ze złowieszczym tekstem mówiącym o szybko pogarszającym się stanie nastolatka, w sposób, który źle wróży osobom w jego otoczeniu. Ale i tak jakoś się to oglądało – bez silny wrażeń, na pewno nie całkowicie bezboleśnie, ale śledząc tę historię nie miałam poczucia niemiłosiernie dłużącego się czasu, nie ogarniało mnie przeświadczenie, że to się nigdy nie skończy, a oglądając współczesne horrory nierzadko borykam się z takim wrażeniem.

Horror religijny w wersji lajt – tak w skrócie mogę podsumować „Devil's Whisper” w reżyserii Adama Rippa. Według mnie to prosty film grozy, który niczym zapadającym w pamięć się nie wyróżnia, który grzeszy niedoborem napięcia, deficytem mrocznego klimatu i doprawdy żałosnymi efektami komputerowymi, ale ma do opowiedzenia w miarę ciekawą, choć na pewno nie oryginalną historię w centrum której tkwi postać, która da się lubić, której losy nie były mi obojętne. Chociaż nie poddano jej tak wnikliwej analizie, jakiej oczekiwałabym od tego typu historii. Od opowieści, w której kładzie się pewien nacisk na warstwę psychologiczną – ten nacisk powinien być silniejszy, ale przynajmniej nie czułam nieprzyjemnego dystansu do głównego bohatera. Obyłabym się bez znajomości tego filmu, bo pewnie i tak szybko o nim zapomnę, ale faktem jest, że nie męczyłam się zanadto podczas seansu „Devil's Whisper”. Ot, wypełniacz wolnego czasu na jeden raz, coś na co można się pogapić, ale nie trzeba. Chyba że jest się oddanym fanem horrorów o opętaniu, takim, który odczuwa wewnętrzną potrzebę obejrzenia wszystkich tego rodzaju filmów, jakie powstały i powstaną.

3 komentarze:

  1. Nie słyszałam o tym filmie. Dawno już nie oglądałam żadnego horroru, więc pewnie się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym horrorze nie słyszałam :) brrr... bałabym się :)

    OdpowiedzUsuń