Stronki na blogu

poniedziałek, 13 listopada 2017

„Szatański trójkąt” (1975)

Straż Wybrzeża Stanów Zjednoczonych odbiera sygnał SOS nadany z owianego złą sławą obszaru Atlantyku nazywanego szatańskim trójkątem. Piloci Haig i Pagnolini docierają śmigłowcem do dryfującego szkunera nazwanego Requoit, z którego wysłano sygnał. Na pokładzie widzą zwłoki dwóch osób i nikt nie odpowiada na ich nawoływania. Haig zostaje opuszczony na statek w celu dokładnego przeszukania całego obiektu. Pod pokładem odkrywa unoszące się w powietrzu ciało trzeciego mężczyzny i kulącą się ze strachu kobietę, Evę. Próba wniesienia obojga do śmigłowca kończy się fiaskiem, a Pagnolini z powodu psującego się silnika i małej ilości paliwa zostaje zmuszony do powrotu do bazy. Haig i Eva muszą spędzić noc na dryfującym szkunerze w towarzystwie zwłok trzech mężczyzn, wśród których znajduje się ksiądz. Kobieta na prośbę Haiga relacjonuje mu ostatnie wydarzenia. Opowiada mu o polowaniu na marlina, które zostało zakłócone pojawieniem się ojca Petera Martina. Mężczyzna wyszedł cało z wypadku i od jakiegoś czasu dryfował po oceanie, dopóki nie został zabrany na pokład Requoit. Opłacona załoga szkunera zaraz potem opuściła szkuner w przekonaniu, że obecność księdza doprowadzi do jakiejś tragedii. Eva i jej znajomi, Salao i Strickland, zostali sami z uratowanym duchownym, który zapoznał ich z legendą tak zwanego szatańskiego trójkąta. Wydarzenia, które miały miejsce niedługo potem zmusiły Evę do podzielenia wierzeń niedawnej załogi Requoit.

„Szatański trójkąt” w reżyserii Suttona Roleya został nakręcony w latach 70-tych na potrzeby telewizji ABC. Scenariusz autorstwa Williama Reada Woodfielda zainspirowała historia Trójkąta Bermudzkiego, obszaru na Oceanie Atlantyckim, o którym krąży wiele niewiarygodnych historii z powodu zagadkowych zaginięć statków i samolotów. W filmie Roleya ten legendarny obszar nazywany jest szatańskim trójkątem z powodu opowieści, jakie krążą na temat tego rejonu wśród zabobonnych mieszkańców najbliższych lądów. Niniejsza produkcja jest mieszanką thrillera i horroru – klimat niesamowitości i kilka fabularnych smaczków splatają się tutaj z intrygą rodem z niektórych powieści detektywistycznych, szczególnie tych konfrontujących czytelników z zagadką zamkniętego pokoju. Tyle że tutaj zamiast zamkniętego na klucz pomieszczenia mamy dryfujący szkuner z trzema trupami i przerażoną kobietę, która była świadkiem ich śmierci.

„Szatański trójkąt” to jeden z mniej znanych, również w swoich rodzimych Stanach Zjednoczonych, XX-wiecznych filmów grozy, utrzymany w klimacie niesamowitości i tajemniczości – konfrontujący widzów z zagadką śmierci trzech osób, w tym księdza, z wykorzystaniem jakże chwytliwego miejsca akcji. Dryfujący po Atlantyku szkuner Requoit, na pokład którego przybywa porucznik Haig ze Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych niedawno był areną makabrycznych wydarzeń, które mogły być spowodowane ingerencją nadnaturalnych sił, na co wskazują lewitujące zwłoki mężczyzny znalezione pod pokładem. Z rozmowy, jaką Haig prowadził chwilę wcześniej ze swoim przyjacielem Pagnolinim w pilotowanym przez tego drugiego śmigłowcu, można wnieść, że jest on człowiekiem, którego niełatwo nakłonić do uwierzenia w rzeczy nadprzyrodzone. Kolega Haiga jest osobą głęboko wierzącą, chrześcijaninem, starającym się żyć zgodnie z naukami Jezusa Chrystusa i niemającym wątpliwości, że jego największy wróg, Szatan, również istnieje. Pagnolini nie byłby mocno zdziwiony, gdyby się okazało, że obszar w obrębie którego on i Haig znaleźli Requoit jest siedliskiem diabła. Jego przyjaciel natomiast wychodzi z założenia, że wszystko da się racjonalnie wyjaśnić. Zwłoki unoszące się nad podłogą też? Tak, ten widok na moment paraliżuje sceptycznego pilota, czemu trudno się dziwić. Udaje mu się jednak otrząsnąć i zmusić umysł do poszukiwań racjonalnego wytłumaczenia tego niecodziennego zjawiska. Dopomóc mu w tym może kobieta znaleziona pod pokładem Requoit, Eva, wykreowana przez Kim Novak, która jak na moje oko wypadła trochę gorzej od Douga McClure'a, wcielającego się w postać Haiga. Aktorka miejscami wpadała w denerwującą egzaltację, a innymi razy jej twarz przypominała kamienną maskę wbrew emocjom, które przekazywała głosem. Tego rodzaju niedociągnięcia warsztatowe co prawda nie zdarzały się często, ale faktem jest, że w kreacji McClure'a nie zauważyłam absolutnie żadnych niedoskonałości. Po odnalezieniu Evy, nieudanej próbie przedostania się na pokład śmigłowca pilotowanego przez Pagnoliniego i wreszcie po przymusowym odlocie przyjaciela Haiga, przychodzi pora na opowieść przerażonej kobiety. Pomoc najprawdopodobniej przybędzie dopiero rano, a porucznik bardzo chce dowiedzieć się, co się stało na pokładzie szkunera. Jak doszło do śmierci towarzyszy Evy, kobiety, która nie ma żadnych wątpliwości, że rękę do tego przyłożył sam Szatan. Moment rozpoczęcia jej historii przyniósł mi niemałe rozczarowanie, do tej chwili byłam bowiem przekonana, że William Read Woodfield inaczej ukierunkuje scenariusz. Fabuła dużo bardziej by mnie zainteresowała i w moich oczach o wiele lepiej koegzystowałaby z zaprezentowaną atmosferą niesamowitości, gdyby Haig (na przykład) nagle przeniósł się w czasie, stając się uczestnikiem oceanicznej wyprawy świadomym losu, jaki spotka trzech pozostałych mężczyzn przebywających na pokładzie Requoit. Gdyby „Szatański trójkąt” mówił o próbach zapobieżenia nieuchronnie zbliżającej się tragedii przez głównego bohatera filmu napięcie zyskałoby na sile, a i atmosfera nadnaturalności najpewniej wydawałaby mi się bardziej zagęszczona. Na korzyść koncepcji scenarzysty przemawia jednak dosyć nietypowe podejście do motywu Szatana, elementu tak silnie kojarzonego z horrorem religijnym. Bo jeszcze nigdy nie spotkałam się z obrazem traktującym o diable, który podobno żeruje na obszarze Trójkąta Bermudzkiego. Podobno, bo podczas wstawek retrospektywnych, podczas trwania opowieści Evy widz będzie musiał sam zdecydować gdzie należy szukać odpowiedzi. Czy za śmierć kompanów kobiety powinien obwinić Szatana, czy raczej skoncentrować się na szukaniu racjonalnego wyjaśnienia relacjonowanych przez Evę niedawnych wydarzeń?

W trakcie oglądania horrorów i thrillerów telewizyjnych nierzadko towarzyszy mi myśl, że twórcom danego filmu przyświecał zamiar stworzenia czegoś łatwego, prostego i przyjemnego. Niewymagającego myślenia, niestarającego się zbytnio dostarczać publiczności niezapomnianych, niezwykle silnych emocji, koncentrującego się na opowiadaniu historii, ale nie takiej, która miałaby szansę na dłużej osiąść w pamięci wielbiciela któregoś z wyżej wymienionych gatunków. Nieczęsto natomiast spotykam się z tak solidnym klimatem w telewizyjnych produkcjach, z taką złowieszczością bijącą z ekranu, jaką odbierałam przez większą część trwania „Szatańskiego trójkąta”. Oczywiście, gdyby scenariusz podążył w wyżej przeze mnie opisanym kierunku atmosfera najprawdopodobniej oddziaływałaby na mnie jeszcze silniej, ale w takim wydaniu też nie mam większych powodów do narzekań. Miejsce akcji, uszkodzony szkuner dryfujący po oceanie rozciągającym się wszędzie gdzie okiem sięgnąć, budzi iście klaustrofobiczne odczucia, sama sceneria (a należy jeszcze wspomnieć o ponurej kolorystyce) przytłacza wyalienowaniem i niemalże odbierającą dech ciasnotą, co zostaje doprawione pierwiastkiem domniemanego zagrożenia życia dwójki pierwszoplanowych bohaterów „Szatańskiego trójkąta”. Dowiadujemy się, że ten obszar Atlantyku jest owiany złą sławą, że na jego temat krąży legenda, w którą uwierzyła jedna z pasażerek Requoit. Eva. Kobieta, która tylko działalnością Szatana potrafiła wyjaśnić to, czemu niedawno świadkowała. Wszystko zaczęło się od wyłowienia z oceanu księdza Petera Martina, na którym jak wierzy wynajęta załoga Requoit ciąży swego rodzaju przekleństwo. Miałam już okazję obejrzeć kilka horrorów i thrillerów o rozbitkach ocalonych przez protagonistów przemierzających morza i oceany, którzy później zgotowali prawdziwe piekło swoim wybawicielom, dlatego postać ojca Martina, jeszcze przed ucieczką opłaconej załogi szkunera, uruchomiła wszystkie dzwonki alarmowe w moim umyśle. Ale nie zdradzę, czy moje podejrzenia względem duchownego były słuszne, nie wyjawię, w którym kierunku William Read Woodfield ostateczne popchnął swój scenariusz, za którą wersją finalnie się opowiedział. Za działalnością Szatana, serią zwyczajnych wypadków, czy sprawstwem człowieka, mordercy bądź morderczyni, który/a czyha teraz na życie Haiga? Tego nie wyjawię, ale nie omieszkam nadmienić, że to wyjaśnienie całej intrygi, które wybrano może co poniektórych nielicho zaskoczyć, za sprawą prostego, acz mającego dużą szansę powodzenia, zabiegu przeprowadzonego na pokładzie Requoit. UWAGA SPOILER Pokazanego tuż przed końcowym zwrotem akcji zabawienia się Haiga w Sherlocka Holmesa, kiedy to racjonalizuje on wszystkie wydarzenia, jakie niedawno rozegrały się na feralnym szkunerze KONIEC SPOILERA. Owszem, nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń w ostatnich partiach filmu, przyznaję, że twórcom udało się mnie zaskoczyć, ale efekt nie był jakoś super piorunujący. Nie wbiło mnie to w fotel, ale podejrzewam, że na publiczności z lat 70-tych XX wieku zrobiło dużo większe wrażenie – to jest na tych niezbyt licznych widzach, którzy w tamtym okresie po raz pierwszy zetknęli się z tym obrazem.

„Szatański trójkąt” Suttona Roleya to kolejny łatwy, prosty i do pewnego stopnia przyjemny telewizyjny film grozy, który może się szczycić przede wszystkim zgrabnym klimatem nadnaturalności, tajemniczości i klaustrofobicznego wyalienowania oraz zaskakującym (przynajmniej mnie) zakończeniem, ale sama historia, problematyka, którą omawiana produkcja porusza jakoś nieszczególnie do mnie przemówiła. Oglądało mi się to całkiem znośnie, ale wolałabym wybór innej tematyki. Czegoś bardziej trzymającego w napięciu, czegoś, co obudziłoby we mnie większą ciekawość, bo klimat i miejsce akcji obiecywały nieporównanie więcej. Całkowicie zaprzepaszczony potencjał to to jeszcze nie jest, ale w mojej ocenie, inna, niepociągająca za sobą dodatkowych kosztów koncepcja fabularna podniosłaby poziom tego obrazu. Możliwe jednak, że taki zamysł w pełni przemówi do wielu innych wielbicieli horrorów i thrillerów.

3 komentarze:

  1. Kolejny fajny tytuł z którym wcześniej nie miałem okazji się zapoznać. Obejrzałem trailer na youtubie i już się jaram że w najbliższy weekend będę miał okazję go obejrzeć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie widziałaś ?

    OdpowiedzUsuń