Stronki na blogu

wtorek, 20 listopada 2018

„All Light Will End” (2018)

Savannah, młoda kobieta, która niedawno zadebiutowała na rynku literackim bestsellerową powieścią grozy „All Light Will End”, od dzieciństwa zmaga się z koszmarami sennymi. Po samobójczej śmierci jej matki Dianny przed paroma laty, Savannah wyjechała z małego miasteczka, w którym mieszkała od urodzenia. Ze swoim ojcem, Davidem, będącym szefem policji w jej rodzinnym miasteczku, Savannah nie ma dobrych stosunków, ale dobrze rozumie się z młodszym bratem Leelandem, który nadal mieszka w domu w lesie niegdyś zajmowanym przez nich i ich rodziców. Savannah, jej chłopak Jack i zaprzyjaźniona z nimi para, Faith i Paul, postanawiają spędzić weekend w tym domu. Na miejscu wita ich Leeland, którego bardzo cieszy widok siostry. Savannah natomiast czuje się nieswojo. Miejsce to przywołuje niepokojące wspomnienia, a jej koszmarne sny stają się bardziej realistyczne niż zwykle.

Pierwszy pełnometrażowy film Chrisa Blake'a, „All Light Will End” to mieszanka thrillera i horroru, z przewagą tego pierwszego. Scenariusz napisał on wespół z Jasonem Hillem, z którym współpracował już wcześniej przy paru shortach. Trochę potrwało zanim udało im się stworzyć coś, z czego byli zadowoleni – powstało kilka wersji scenariusza, a i do tej ostatecznej wprowadzali poprawki już w trakcie zdjęć. Jeśli chodzi o obsadę to Chris Blake zdradził, że najtrudniejszy był wybór aktorki do roli Dianny, matki głównej bohaterki. Zwrócono mu jednak uwagę na horror „Bez litości”, remake „Pluję na twój grób”, w którym to miał przyjrzeć się Sarah Butler. Tak zrobił i już następnego dnia skontaktował się z zespołem tej aktorki. Butler przyjęła jego propozycję, czego zresztą reżyser i współscenarzysta „All Light Will End” nie pożałował – jak wyznał w jednym z wywiadów okazała się ona dokładnie taką osobą, jakiej szukali.

Ashley Pereira, kreująca pierwszoplanową postać, pracowała już z Chrisem Blakiem, przy jego kilkuminutowym filmiku z 2016 roku pt. „Masterpiece”. W „All Light Will End” w bardzo dobrym stylu wciela się w ciekawie rozpisaną przez scenarzystów początkującą pisarkę, w osobę, która niedawno wydała swoją debiutancką książkę noszącą taki sam tytuł, jak omawiany film. Powieść grozy, która szybko stała się bestsellerem, i na okładce której widnieje pochwała samego Stephena Kinga. Swoją opowieść spisała z perspektywy matki, czerpiąc inspirację ze swojego traumatycznego dzieciństwa. Traumatycznego, bo jak dowiadujemy się z prologu, Savannah po zapadnięciu zmroku widywała w swoim pokoju jakąś tajemniczą postać, jakiś przerażający byt, w istnienie którego pocieszająca ją w takich razach matka nie chciała uwierzyć. „All Light Will End” dosyć mocno koncentruje się na psychologicznym obrazie młodej kobiety zmagającej się z niepokojącymi wspomnieniami, nawiedzającymi ją tak na jawie, jak i we śnie. Walczącej z demonami przeszłości kobiety, która jakiś czas temu straciła matkę i poniekąd ojca, bo po samobójstwie i pogrzebie Dianny, Savannah nie widywała się już ze swoim drugim rodzicem. Z tego co mówi swojemu psychoterapeucie można wywnioskować, że to jej ojcu zależy na zachowywaniu dystansu, że to on nie chce się z nią widywać. Ale można zauważyć, że ona sama też nie czuje się jeszcze w pełni gotowa na spotkanie z ojcem, szefem policji w małym miasteczku, w którym główna bohaterka filmu dorastała. Dlaczego tak się zachowują? Tego przez długi czas scenarzyści nie zdradzają, a i na tym pytaniu nie poprzestają. „All Light Will End” to film bazujący na tajemnicy, na rodzinnych sekretach, które rzutują na kondycję psychiczną głównej bohaterki – męczą ją nie do końca przez nią zrozumiałe koszmary senne, bolesne wspomnienia i być może halucynacje wzrokowe oraz słuchowe. Być może, bo istnieje jeszcze taka możliwość, że Savannah jest ofiarą jakiejś nadnaturalnej siły, nadprzyrodzonego bytu, którego rychłe pojawienie się zwiastują jej koszmarne sny. Ponowne wkroczenie tej istoty w jej życie, bo wyraźnie daje się nam do zrozumienia, że postać ta nachodziła Savannah w dzieciństwie. Może być też i tak, że ów zamaskowany osobnik (całkiem niezły, w miarę upiorny strój) jest istotą z krwi i kości, zwykłym człowiekiem, który po dwudziestu latach powrócił do małego miasteczka, rozpoczynając kolejną rzeź. Ojciec Savannah, David, prowadzi właśnie sprawę bestialskich morderstw popełnionych w jego rewirze, która to oferuje widzom coś na kształt makabreski. Części ludzkich ciał porozrzucane w zacisznym zakątku miasteczka pewnie u żadnego zaprawionego w krwawym kinie grozy odbiorcy nie wywołają mdłości, bo nie wydaje mi się, żeby na tym Chrisowi Blake'owi tutaj zależało. Efekty specjalne (praktyczne) wypadają bardzo realistycznie, ale filmowcy nimi nie epatują, w przeciwieństwie do czarnego humoru. Tego w wątku skupiającym się na policyjnym dochodzeniu jest więcej i przyznam, że niektóre dowcipne teksty rzucane przez aktorów zdołały mnie rozbawić, zwłaszcza opowieść pewnej starszej kobiety o wymiotowaniu. Ale wątek przewodni, w centrum którego stoi Savannah, budził we mnie zdecydowanie większą ciekawość. Tak, nie miałam wątpliwości, że śledztwo prowadzone przez jej ojca pozostaje w ścisłym związku z tym, co się z nią dzieje. Z nią i jej towarzyszami, z tymi wszystkimi ludźmi, którzy będą gościć w drewnianym domku w lesie obecnie zajmowanym przez młodszego brata Savannah (i znacznie rzadziej jej ojca). Tutaj Savannah dorastała, tutaj przeżyła istne piekło, którego oderwane wspomnienia ciągle nawiedzają ją w snach i na jawie. I tutaj jak można się tego domyślić wreszcie stanie twarzą w twarz z tajemniczą postacią, która tak bardzo ją przeraża.

„All Light Will End” długo się rozkręca, a to dlatego, że scenariuszu opiera się na tajemnicy, która jak się domyślamy wyjaśni się dopiero pod koniec, a twórcy najpewniej będą celować w coś, co ma szansę zaskoczyć odbiorców. Cóż, ja nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale bynajmniej nie dlatego, że zwrot akcji jest jakoś szczególnie kreatywny, tylko dzięki zamieszaniu jakie wprowadzono wcześniej. Rzeczoną dezorientację budziły skłony w stronę różnych stylów kina grozy. „All Light Will End” rozsnuwa przed nami wątek utrzymany w stylistyce ghost story, opowiada o małej dziewczynce nawiedzanej przez jakiś niepokojący byt, który dwadzieścia lat później najprawdopodobniej znów ją dopadnie, bo nadal gnieździ się w domu, do którego Savannah decyduje się przyjechać na weekend wraz ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi. Oprócz tego mamy sugestie dotyczące nawiedzenia tego miejsca przez ducha jej matki, która przed paroma laty odebrała sobie życie. Do tego mamy sny głównej bohaterki, które mogą okazać się prorocze – właściwie to nie ma się absolutnie żadnych wątpliwości, że zwiastują one rychłą konfrontację z istotą zasłaniającą twarz fantazyjną maską, z istotą, która najpewniej odpowiada za morderstwa, do których już doszło w rodzinnym miasteczku Savannah, i którymi obecnie zajmuje się jej ojciec. Wygląda to jakby Chris Blake i Jason Hill inspirowali się podgatunkiem slash, a to z kolei każe rozważyć możliwość popchnięcia dalszej części filmu w stronę slashera. W „All Light Will End” unaocznia się ogromna wręcz cierpliwość Chrisa Blake'a i tej cierpliwości wymaga on od odbiorców swojego filmu. Nie jest to obraz dla osób łaknących krótkiego wstępu i dynamicznego rozwoju, bo opowieść ta budowana jest bardzo powoli z wykorzystaniem minimalnych środków przekazu. Zdjęcia są całkiem mroczne i właściwe nieustannie emanuje z nich jakaś groźba, ale aż do ostatniej partii filmu nie możemy być pewni na czym konkretnie ona polega, gdzie jest źródło owego zagrożenia, z jakim rodzajem kina grozy mamy tutaj do czynienia. Twórcy tylko z rzadka zagęszczają atmosferę bardziej zdecydowanymi próbami straszenie odbiorców, ale choć ich cierpliwość do bardzo powolnego intensyfikowaniu napięcia praktycznie chwyciła mnie za serce (najlepiej widać to w scenie rozgrywającej się w wyśnionym szpitalu psychiatrycznym), to jednak chciałoby się troszkę więcej takich minimalistycznych w formie, acz maksymalistycznych w przekazie zrywów. I zdecydowanie więcej scen z udziałem Sarah Butler, bo Chris Blake ma rację – aktorka ta znacznie uatrakcyjniła „All Light Will End”, ale nie dokonałaby tego bez scenarzystów i bez Ashley Pereiry. Bo kreacja to jedno, ale charakter tej postaci... Powiem tak: oddałabym wiele za możliwość zobaczenia więcej retrospekcji z życia dorosłej Savannah u boku matki, za jeszcze głębsze zanurzenie się w tę relację, bo te fragmenty elektryzowały mnie najmocniej. Między Sarah Butler i Ashley Pereirą aż iskrzyło, a tego rodzaju stosunki dwóch żeńskich postaci w filmach (i książkach) wprost uwielbiam. Chociaż nie byłam tak do końca zadowolona UWAGA SPOILER z demonizowania procesu pisania powieści grozy. Ale jeszcze gorzej przyjęłam zamknięcie wątków mordów dokonywanych w małym miasteczku, z którego pochodziła główna bohaterka filmu. Bo nie do końca to wyjaśniono. Jeśli przyjąć, że śledztwo prowadzone przez Davida dotyczyło mordów chłopaka, brata i przyjaciół Savannah to czas mi się nie zgadza. Bo widzimy, że Jack zaraz po przybyciu do domku skontaktował się z policją, a chyba na posterunku nie czekano by parę godzin (pewna starsza kobieta już wcześniej znalazła głowę jednej z ofiar, chyba Faith) z zawiadomieniem swojego przełożonego. Chyba że Jack długo krążył po lesie po ucieczce z miejsca zbrodni, problem jednak w tym, że pokazano to zupełnie inaczej. Wiemy, że podobne mordy miały miejsce w miasteczku już dwadzieścia lat wcześniej, kiedy Savannah była małą dziewczynką. Tutaj twórcy sugerują, tylko sugerują, że wówczas zabijała jej matka, pewnie szukając w tej sposób inspiracji do książki (straszenie córki widać jej nie wystarczało). Nasuwa się więc druga interpretacja: głowa znaleziona przez starszą panią wcale nie należała do Faith tylko innej młodej kobiety zabitej przez Diannę. Ducha, a może kobieta wcale nie umarła? Ale i równie dobrze to Savannah mogła wcześniej w tajemnicy przyjechać do miasteczka, zabić parę osób i niepostrzeżenie wyjechać. Ja skłaniam się jednak ku temu pierwszemu wyjaśnieniu, które to i tak niezbyt mnie satysfakcjonuje. Bardzo to mętne, za dużo tych „chyba”, niejako na siłę wypełniania czymś zaobserwowanej luki KONIEC SPOILERA. Ale ogólny zarys owego zwrotu akcji nie był zły – wybór zaskakujący, choć niezbyt innowacyjny – dopracowałabym tylko szczegóły, bo przynajmniej mnie trochę się to rozjeżdża.
 
„All Light Will End” może się podobać, pod warunkiem, że nie oczekuje się zapadających w pamięć efektów specjalnych, szybkiego tempa akcji i potrafi się przymykać oczy na nieścisłości (albo ruszać głową lepiej ode mnie, bo całkiem możliwe, że mój mały mózg nie nadążał). Dla fanów wolniejszych opowieści grozy bazujących na frapującej tajemnicy, emanującej jakąś nie do końca zdefiniowaną groźbą, według mnie to całkiem niezła propozycja. Oczekiwaniom tej grupy widzów pełnometrażowy debiut Chrisa Blake ma szansę sprostać, chociaż niewykluczone, że nawet im pozostawi jakiś niedosyt. Ale jest tajemniczo, całkiem mrocznie i w miarę emocjonująco, a to powinno im wystarczyć do przynajmniej umiarkowanie dobrej zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz