Lata
90-te XX wieku. Po stracie ojca i młodszej siostry w wypadku
samochodowym nastoletnia Violet Taylor zostaje tylko z matką, która
na skutek przeżytej straty wpadła w alkoholizm. Po długim namyśle
Violet decyduje się pójść za radą matki i zacząć uczęszczać
do Elm Hollow Academy, prestiżowej szkoły dla dziewcząt, stojącej
w niewielkim nadmorskim miasteczku, w którym od urodzenia mieszka.
Miejsce to ma bogatą, acz niechlubną historię związaną z tak
zwanymi procesami czarownic, o czym Violet dowiaduje się dopiero w
pierwszym dniu swojego pobytu w Elm Hollow. Początkowo nową
uczennicę dręczy samotność, ale nie trwa to długo. Z czasem
zaprzyjaźnia się z trzema dziewczętami, Robin, Alex i Grace, i tak
jak wcześniej one, zostaje dopuszczona do tajemnego klubu
prowadzonego przez nauczycielkę rysunku i malarstwa Annabel.
Spotkania te przypominają zajęcia pozalekcyjne, przy czym wiedza,
jaką ich ulubiona wykładowczyni przekazuje czterem uczennicom,
najpewniej nie spotkałaby się z akceptacją jej przełożonych.
Violet ma świadomość, że jest łudząco podobna do długoletniej
przyjaciółki Robin, która niedawno zaginęła. Dowiaduje się
również, że jej nowe koleżanki eksperymentują z czarną magią.
Ją też dopada ta mroczna fascynacja. I nie słabnie nawet wówczas,
gdy zwraca się ona przeciwko innym ludziom.
Powieściowy debiut Katie Lowe otwiera informacja o śmierci dziewczyny, opis jej zimnego ciała tkwiącego na huśtawce i jasna sugestia, że narratorka i zarazem główna bohaterka „Furii”, Violet Taylor, dobrze tą, dla nas na razie anonimową osobę, znała. Po tym krótkim prologu zostajemy przeniesieni do okresu poprzedzającego tę tajemniczą śmierć. Poznajemy nastoletnią Violet, która jako jedyna wyszła cało z wypadku samochodowego, w którym życie stracili jej ojciec i młodsza siostra. Na skutek tej tragedii matka Violet wpadła w alkoholizm. Można powiedzieć, że straciła wolę życia, stała się niejako pustą skorupą, cieniem człowieka ledwo zauważającym nawet własną córkę. Podczas gdy krzywda tej kobiety jest wręcz namacalna, reakcja Violet jest zdecydowanie bardziej stonowana. Właściwie to można odnieść wrażenie, że śmierć bliskich niewiele ją obeszła, ale trzeba też brać pod uwagę takie ewentualności jak na przykład szok albo introwertyczne usposobienie dziewczyny. Z biegiem trwania lektury więcej będzie jednak przemawiać przeciwko tej postaci, Violet będzie z wolna wyrastać na czarny charakter, przekształcać się w istną femme fatale, zatracać w mrocznych instynktach na oczach coraz bardziej zatrwożonego jej zachowaniem czytelnika. To samo zresztą można powiedzieć o pozostałych postaciach zajmujących centralne miejsce w „Furiach”. Katie Lowe oczywiście najbardziej koncentruje się na Violet, ale jej trzy przyjaciółki również zajmują ważne miejsce w tej historii. To tak naprawdę opowieść o czterech nastoletnich dziewczętach, uczennicach prywatnej szkoły dla dziewcząt funkcjonującej pod nazwą Elm Hollow Academy. Prestiżowego liceum stojącego w sennym angielskim miasteczku, w którym to główna bohaterka powieści od urodzenia mieszka. Ale dopiero, gdy dołączyła do grona uczennic tej placówki poznała jej mroczną historię. Dowiedziała się, że szkoła została założona przed paroma wiekami przez kobietę, która jakiś czas potem została skazana na śmierć za uprawianie czarnej magii. Inna sprawa, czy faktycznie parała się okultyzmem... Uczennice Elm Hollow ze wszystkich nauczycieli największym szacunkiem, uwielbieniem wręcz, darzą Annabel, prowadzącą zajęcia z rysunku i malarstwa. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że kobieta ta ma coś na kształt klubu. Kontynuuje wieloletnią tradycję spotkań z wybranymi uczennicami w celu przekazywania im wiedzy, która pewnie nie zostałaby zaaprobowana przez brytyjski system oświaty. Chociaż całkiem możliwe, że to złudne wrażenie, wywołane tajemniczą otoczką jaką nadaje temu przedsięwzięciu Annabel. Bo nie wygląda to na coś zdrożnego, a przynajmniej nie bardzo, bo podejrzewam, że niektórzy rodzice mogliby nie życzyć sobie, by umysły ich córek wypełniano informacjami o sile kobiecego charakteru obracającego się przeciwko okrutnym mężczyznom. Z drugiej strony wykłady Annabel na użytek Violet, Robin, Alex i Grace mają w sobie coś złowieszczego – łatwo dopatrzyć się w tym zachęty do brania spraw w swoje ręce, ilekroć spotka nas jakaś krzywda ze strony członka płci przeciwnej oraz do podejmowania starań w kierunku podporządkowania ich sobie, nakłaniania ich wszelkimi możliwymi sposobami do poddania się ich woli. Ale czy Annabel faktycznie zależy na właśnie takim kształtowaniu młodych umysłów? Kobieta ta równie dobrze może być zwyczajną feministką, pragnącą wpoić swoim uczennicą nieszkodliwe wartości, co perfidną jednostką z premedytacją popychającą swoje uczennice na zbrodniczą ścieżkę. Dla Violet najbliższą osobą szybko staje się Robin – to z nią główną bohaterkę połączy najsilniejsza więź. Odbiorcy „Furii” właściwie od początku będą świadomi tego, że to toksyczna przyjaźń, że ta znajomość doprowadzi do tragedii. Nie wiadomo tylko komu owa przyjaźń bardziej szkodzi – czy to Robin wciąga Violet na drogę występku, czy to ta dziewczyna ma na nią zły wpływ, czy odwrotnie? Jeśli w ogóle można tutaj mówić o jakimś złym wpływie, bo choć to Robin odkrywa przed Violet tajniki czarnej magii, choć to jej najbardziej zależy na przywoływaniu mitycznych Furii i kierowaniu ich gniewu przeciwko osobom, które w jakiś sposób naraziły się jej lub jej przyjaciółkom, to nie można wykluczyć możliwości, że Violet już dawno temu przestała być grzeczną dziewczynką. Jeśli w ogóle kiedyś nią była... Jedno jest tutaj pewne: to Violet dostaje obsesji na punkcie Robin, a nie odwrotnie. To główna bohaterka uzależnia się od tej ewidentnie zbuntowanej, ale niekoniecznie bardziej niebezpiecznej od niej dziewczyny. Robin staje się najważniejszą osobą w jej życiu, zdaje się, że Violet tak naprawdę zależy tylko na niej. I nie można oprzeć się przeczuciu, że zrobi absolutnie wszystko, by nie stracić tej przyjaźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz