Stronki na blogu

sobota, 20 lipca 2019

Vincent Bugliosi, Curt Gentry „Helter Skelter. Prawdziwa historia morderstw, które wstrząsnęły Hollywood”

W nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku w posiadłości przy Cielo Drive 10050 w Benedict Canyon, dzielnicy Los Angeles, zamordowano ciężarną aktorkę Sharon Tate, żonę reżysera, scenarzysty, producenta filmowego i aktora Romana Polańskiego. Razem z nią zginęli jej przyjaciele, Jay Sebring, Wojtek Frykowski i jego narzeczona Abigail Folger oraz osiemnastoletni Steven Parent, który tej nocy odwiedzał dozorcę posiadłości. Nazajutrz w podobny sposób życie straciło małżeństwo mieszkające przy Waverly Drive 3301, Leno i Rosemary LaBianca, ale Departament Policji Los Angeles nieprędko połączył obie te sprawy. Początkowo prowadzono dwa oddzielne śledztwa, które przez dosyć długi czas nie przynosiły większych rezultatów. Z czasem jednak dla policji stało się jasne, że zabójstwa w domu Tate i LaBianca są ze sobą związane. Podejrzenia w końcu skupiły się na recydywiście Charlesie Mansonie i jego tak zwanej Rodzinie. Mieszkający w miasteczku filmowym Spahn Ranch w San Fernando Valley w Kalifornii, młodzi ludzie wchodzący w skład Rodziny byli absolutnie posłuszni swojemu guru, którego uważali za Jezusa Chrystusa. Śledczy z Los Angeles zgromadzili z czasem dowody świadczące o tym, że to właśnie Manson popychał swoich wyznawców do odrażających zbrodni. Zastępca prokuratora okręgowego, Vincent Bugliosi, który był jednym z oskarżycieli w sprawie Tate/LaBianca, przeprowadził jeszcze wnikliwsze śledztwo, które ujawniło między innymi liczne uchybienia Departamentu Policji Los Angeles i nader osobliwą filozofię Charlesa Mansona, którą zaszczepiał swoim wyznawcom.

Po raz pierwszy wydana w 1974 roku książka non-fiction, „Helter Skelter. The True Story of the Manson Murders” („Helter Skelter. Prawdziwa historia morderstw, które wstrząsnęły Hollywood”) została napisana przez jednego z prokuratorów zajmujących się między innymi głośnymi sprawami morderstw Tate/LaBianca i autora bestsellerowych książek, nieżyjącego już Vincenta Bugliosiego oraz pisarza Curtisa Marsena „Curta” Gentry'ego, który także już nie żyje. Ich książka w 1975 roku zdobyła Nagrodę im. Edgara Allana Poe za najlepszy kryminał i była podstawą miniserialu „Helter Skelter” z 1976 roku w reżyserii Toma Griesa oraz filmu Johna Graya z 2004 roku pod tym samym tytułem. Książka Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry'ego, w chwili śmierci tego pierwszego (nie wiem, czy utrzymało się to do dziś), w 2015 roku, miała status najlepiej sprzedającej się książki kryminalnej w historii – ponad siedem milionów sprzedanych egzemplarzy. Wydanie Zysk i S-ka liczy sobie 660 stron, wypełnionych drobnym drukiem, i dodatkowo posiada śliską szesnastostronicową wkładkę ze zdjęciami archiwalnymi.

„Helter Skelter. Prawdziwa historia morderstw, które wstrząsnęły Hollywood”, to bardzo szczegółowa analiza jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych w historii Stanów Zjednoczonych. Poniekąd analiza z pierwszej ręki, bo dokonana przez zastępcę prokuratora okręgowego, który to był współoskarżycielem w sprawie siedmiu morderstw dokonanych w posiadłości przy Cielo Drive 10050 i Waverly Drive 3301 w Los Angeles, w sierpniu 1969 roku. Nie jest to łatwa lektura, nie tylko ze względu na okrucieństwo zbrodni dokonanych z rozkazu wyznającego doprawdy osobliwą filozofię recydywisty, Charlesa Mansona i w ogóle cały charakter jego sekty, ale również przez drobiazgowość autorów. Vincent Bugliosi i Curt Gentry na kartach swojej bestsellerowej pozycji przedstawiają niezwykle szczegółowy obraz zbrodni, które zatrzęsły Hollywoodem. Resztą świata w sumie też. Na początku autorzy „Helter Skelter” przyjęli narrację trzecioosobową – w raczej suchym, dziennikarskim stylu przedstawili ogrom informacji na temat zbrodni dokonanych w domach Tate i LaBianca. Paniczne reakcje społeczeństwa, medialny rozgłos nadany tym sprawom i rzecz jasna śledztwa prowadzone przez dwa zespoły policjantów z wydziału zabójstw – wszystko to Bugliosi i Gentry podają w sposób tyleż drobiazgowy, co chłodny. Prawie bez emocji punktują mniej i bardziej istotne informacje, unaoczniają najdrobniejsze szczególiki sprawy Tate/LaBianca, dosłownie zalewają czytelników suchymi faktami o tych autentycznych wydarzeniach z roku 1969. Co nie znaczy, że się tego nie przeżywa. Ohyda zbrodni dokonanych podczas dwóch sierpniowych nocy (z czasem autorzy przedstawią i inne morderstwa), bestialskie potraktowanie w sumie siedmiu osób w spokojnych dzielnicach Los Angeles, to nie jest coś, obok czego przechodzi się zupełnie obojętnie. Już samo zasztyletowanie dwudziestosześcioletniej aktorki, będącej wówczas w ósmym miesiącu ciąży, rani do głębi, choć przedstawione w tak chłodny sposób. Ale los, jaki spotkał pozostałe ofiary tych dwóch feralnych letnich nocy 1969 roku, przygnębia niewiele mniej od morderstwa kobiety spodziewającej się dziecka. Smaczku (o ile można użyć tego słowa w przypadku tak bestialskich zbrodni) całej sprawie dodał fakt, że ową brzemienną dwudziestosześciolatką była aktorka Sharon Tate, bardziej znana z tego, że poślubiła już wtedy bardzo popularnego reżysera Romana Polańskiego (to z nim spodziewała się dziecka, syna jak wykazała autopsja). Towarzyszący jej tej nieszczęsnej nocy Jay Sebring, Wojtek Frykowski i Abigail Folger, którzy także stracili wówczas życie, też nie byli osobami kompletnie nieznanymi opinii publicznej, ale to o Tate mówiło się najwięcej. Vincent Bugliosi i Curt Gentry pochylili się też nad owym szumem medialnym wokół tej sprawy. Choć nie wszystkich dziennikarzy charakteryzowało takowe podejście do sprawy morderstw w posiadłości przy Cielo Drive 10050, to nie brakowało takich, którzy atakowali... ofiary. Autorzy „Helter Skelter” między słowami przekazują tutaj starą, wiecznie aktualną prawdę na temat tego środowiska – dają oto jasno do zrozumienia, że wśród dziennikarzy są i tacy, którzy są gotowi napisać i powiedzieć dosłownie wszystko o wszystkich, w celu przyciągnięcia czytelników/słuchaczy/widzów. Seksualne orgie, obrzędy satanistyczne, narkomaństwo, powiązania z mafią – medialnym spekulacjom na temat Sharon Tate i jej przyjaciół zamordowanych w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku, nie było końca. Zamiast atakować sprawców tych potwornych zbrodni, wiele brukowców oczerniało ofiary. Co do narkotyków dziennikarze mieli trochę racji, ale teorie, które do tego dobudowywali to już zupełnie inna sprawa. Działalność niektórych pismaków dalece przekraczała granice dobrego smaku, przy okazji potęgując i tak już silny strach, jaki ogarnął mieszkańców Los Angeles na wieść o morderstwach dokonanych w posiadłości przy Cielo Drive 10050. Obraz Departamentu Policji Los Angeles też nie jest w „Helter Skelter” różowy. Mamy tutaj aż nadto informacji wskazujących na niekompetencję śledczych zajmujących się sprawą Tate. Nie wiem, czy można to nazwać dowodami, bo jednak spotykamy się tutaj z subiektywną relacją jednego z oskarżycieli w procesie Tate/LaBianca, ale szczerze powiedziawszy nie są to rewelacje, w które trudno dać wiarę. Innymi słowy, obraz policji wykreślony na kartach „Helter Skelter” jest na tyle prawdopodobny (aż nadto prawdopodobny, rzekłabym), spójny i zróżnicowany (bo jednak z tego grona Bugliosi wyróżnił też nazwiska policjantów, którzy według niego wykonali kawałek dobrej roboty), że nie potrafię przyjmować go ze sceptycyzmem. Co innego portret jednego z autorów książki, i narratora większej jej części, czyli ówczesnego zastępcy prokuratora okręgowego, jednego z oskarżających w sprawie Tate/LaBianca, który to najwidoczniej wykonał większość roboty w tej sprawie. Z omawianej lektury wynikało mi, że nie tylko prokuratorskiej roboty, ale również policyjnej, Vincent Bugliosi kreuje się tu wszak na osobę, która może się pochwalić największymi, najchwalebniejszymi dokonaniami w tej wstrząsającej sprawie. Być może tak było, absolutnie nie odrzucam takiej możliwości, ale... No cóż, powiedzmy że jakoś nie umiałam bezkrytycznie przyjmować tak krystalicznie czystego obrazu człowieka dążącego do skazania sprawców odrażających zbrodni dokonanych w 1969 roku w Los Angeles. Przez paru członków tzw. Rodziny Charlesa Mansona. Z drugiej jednak strony nie potrafiłam powstrzymać fali sympatii do Bugliosiego stopniowo ogarniającej mnie z biegiem trwania tej książki. Byłam tak ostrożna w podejściu do współautora tej książki, jak tylko potrafiłam, ale nawet z takim podejściem nie potrafiłam go znielubić.

Ilekroć ludzie podporządkowują się ślepo jakiemuś przywódcy i robią to, czego on wymaga – czy to będzie kult satanistyczny, fanatyczny odłam Ruchu Jezusa, skrajne polityczne ugrupowanie czy też psychodeliczny kult nowej wrażliwości – zagrożenie istnieje. Jedyna nadzieja w tym, że żadna z owych grup nie spłodzi kolejnego Charlesa Mansona. Naiwnością byłoby wierzyć, że taka przerażająca możliwość nie istnieje.”

Narracja trzecioosobowa z czasem w „Helter Skelter. Prawdziwej historii morderstw, które wstrząsnęły Hollywood” zostaje zastąpiona przez narracją pierwszoosobową. Od tego momentu, aż do końca książki będziemy przyjmować spojrzenie Vincenta Bugliosiego, człowieka, który biernym obserwatorem w sprawach związanych z Charlesem Mansonem i/lub z jego tzw. Rodziną, z całą pewnością nazwać nie można. Nie wszystkich, bo jednak prokurator ten nie brał czynnego udziału we wszystkich kryminalnych sprawach, jakie im przypisano, i o jakie byli tylko podejrzewani. Wraz z Curtem Gentrym na kartach omawianej książki dosyć szczegółowo przedstawił również i takie, ale panowie najbardziej skupili się na najgłośniejszym procesie garstki osób wchodzących w skład tzw. Rodziny. „Sąd Najwyższy Stanu Kalifornia z siedzibą w Hrabstwie Los Angeles; Obywatele Stanu Kalifornia przeciwko Charlesowi Mansonowi, Patricii Krenwinkel, Susan Atkins i Leslie Van Houten, sprawa numer A-253,156. Departament 104”. To dokładny cytat z książki (wydanie Zysk i S-ka z 2019 roku w doskonałym tłumaczeniu Mirosława P. Jabłońskiego i w niewielkiej części Anity Zuchory), który myślę, całkiem nieźle obrazuje poszanowanie najdrobniejszych szczegółów przez autorów „Helter Skelter”. Właśnie między innymi w tej sprawie współoskarżycielem był nasz narrator, Vincent Bugliosi (według mnie zdecydowanie najbarwniejszą postacią tego procesu sądowego był obrońca Mansona, Irving Kanarek). Człowiek ten przeprowadził również śledztwa związane z Charlesem Mansonem i jego Rodziną – oczywiście we współpracy z policjantami – które ujawniły wiele nowych faktów na ich temat. To jest takich, które nie były znane Departamentowi Policji Los Angeles przed „wkroczeniem do gry” tego sprytnego prokuratora. Cudaczny motyw zbrodni dokonanych z rozkazu Charlesa Mansona, tytułowe Helter Skelter, to nie jedyny, acz na pewno najbardziej krzykliwy fakt, do którego doszedł Bugliosi, z co najwyżej nieznaczną pomocą policjantów przyglądających się sekcie Charlesa Mansona (z guru tejże włącznie). Ambitny prokurator między innymi połączył też niektórych członków Rodziny z innymi zbrodniami, przy niektórych z nich zaznaczając jednak, że to tylko nieoparte twardymi dowodami domniemania. Zresztą najgłośniejszy proces w historii Los Angeles, w którym Bugliosi występował w roli współoskarżyciela (powiedziałabym nawet, że głównego oskarżyciela), w dużej mierze opierał się na poszlakach. Autorzy „Helter Skelter” bardzo dużo miejsca poświęcili omówieniu tej sprawy sądowej. Z imponującą drobiazgowością (zresztą to dotyczy wszystkich wątków zawartych w tej książce) przeprowadzają czytelników przez każdy etap tego wielce skomplikowanego, niezwykle złożonego procesu, który skupiał na sobie olbrzymie zainteresowanie opinii publicznej, również spoza Stanów Zjednoczonych. I o którym po dziś dzień dużo się mówi. Bo główny uczestnik tego procesu, Charles Manson, na trwałe zapisał się na czarnych stronicach historii ludzkości, stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych zwyrodnialców żyjących na planecie Ziemia. I jednym z tych, który dorobił się największej rzeszy fanów. Tak, fanów, bo Charles Manson, o czym także z lekkim zdziwieniem piszą tutaj Bugliosi i Gentry, jest postacią podziwianą w niektórych kręgach. Istnym bożyszczem głównie młodych ludzi wywodzących się z ekstremistycznych środowisk. Nie wszystkich, rzecz jasna, ale ilość ludzi z praktycznie całego świata, którzy pochwalą odrażające czyny, których Manson się dopuszczał, i przynajmniej w części wyznają jego cudaczną filozofię, jest zatrważająco wysoka. Te zwierzania autorów „Helter Skelter” zawarto w częściach spisanych w pierwszej osobie, które to kładą zdecydowanie większy nacisk na budzenie emocji w czytelnikach od tych wcześniejszych kawałów przedstawionych w trzeciej osobie. Gdy niejako w centrum wydarzeń staje Vincent Bugliosi, gdy zaczyna się jego subiektywna (ale i obfitująca w obiektywne informacje) relacja, lekturę tę zaczyna się przyjmować niemal jak powieść opartą na faktach, niźli typową pozycję non-fiction. To bardzo pomaga w przyswajaniu wszystkich detali, najdrobniejszych szczególików na temat między innymi Charlesa Mansona i jego Rodziny, ale jeszcze ważniejsze jest to, że zabija wszelki dystans do tej sprawy wzbudzony ewentualnie wcześniej, partiami spisanymi w trzeciej osobie. Inaczej mówiąc, czytelnik najprawdopodobniej przestanie być wówczas biernym obserwatorem tej złożonej sprawy, której poświęcona jest ta książka; nie będzie już patrzył swego rodzaju klinicznym, chłodnawym okiem na tę historię, tylko stanie się kimś w rodzaju jej uczestnika. Stanie u boku prokuratora starającego się doprowadzić do wyroku skazującego (chce kary śmierci) w sprawie o morderstwa siedmiu osób dokonanych przez wyznawców Charlesa Mansona z jego bezpośredniego rozkazu. I nie będzie to przyjemna przygoda w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Ujmę to tak: włos się jeży na głowie, gdy się to czyta. Książka ta autentycznie przeraża, przygnębia i szokuje, nie tylko dlatego, że to literatura faktu (chociaż to oczywiście jest tutaj argumentem nadrzędnym), ale także dzięki warsztatowi autorów. Godnego podziwu poszanowania najdrobniejszych nawet szczegółów i ich emocjonalnemu podejściu do całej tej sprawy. Te emocje udzielają się czytelnikowi. Nie jestem tylko pewna, czy wszyscy odbiorcy „Helter Skelter” będą tym usatysfakcjonowani. Bo to na pewno nie jest lektura dla ludzi o słabym nerwach i żołądkach.

„Helter Skelter. Prawdziwa historia morderstw, które wstrząsnęły Hollywood” autorstwa Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry'ego to prawdziwa gratka, dla osób interesujących się autentycznymi zbrodniarzami. Odrażającą działalnością niesławnych postaci, ich dogłębną charakterystyką, policyjnymi i prokuratorskimi śledztwami oraz procesami sądowymi. Jeśli ktoś ma odwagę zajrzeć do zwichrowanego umysłu Charlesa Mansona i jego wyznawców, niejako wejść za kulisy tej sprawy, poznać najdrobniejsze szczegóły zbrodni, które wstrząsnęły światem, to gorąco namawiam do lektury tej pozycji. Bo można chyba nazwać ją książką wybitną, istnym arcydziełem literatury faktu (stwierdzenie to widniej na tylnej okładce wydania Zysk i S-ka i pozostaje mi tylko się z nim zgodzić), bez względu na to, czy we właściwym świetle stawia wszystkich uczestników sportretowanych tutaj spraw, ze szczególnym wskazaniem na Vincenta Bugliosiego. Nie tylko współautora książki, ale i bezpośredniego narratora większej jej części. Może tak jest, może nie – tego jednoznacznie ocenić nie potrafię. W najmniejszym stopniu nie powstrzymuje mnie to jednak przed wystawieniem tej istnej skarbnicy wiedzy na temat Charlesa Mansona, jego tzw. Rodziny i zbrodni, których się dopuścili, najwyższej noty. Dla mnie to absolutne dziesięć na dziesięć! Doprawdy, mocna rzecz.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz: