Stronki na blogu

piątek, 22 listopada 2019

Alvin Schwartz „Więcej upiornych opowieści po zmroku”


„Więcej upiornych opowieści po zmroku” (oryg. „More Scary Stories to Tell in the Dark”) to środkowa książeczka z trzytomowego cyklu autorstwa nieżyjącego już amerykańskiego pisarza i dziennikarza, Alvina Schwartza. Publikacje te odniosły ogromny sukces w swoich rodzimych Stanach Zjednoczonych – siedem milionów sprzedanych egzemplarzy, uznane za kulturalny kamień milowy dla młodych pokoleń lat 80-tych i 90-tych XX wieku. Premierowe wydanie pierwszej cegiełki opus magnum Alvina Schwartza, „Scary Stories to Tell in the Dark” (pol. „Upiorne opowieści po zmroku”) ukazało się w 1981 roku. Drugi tom wypuszczono trzy lata później, a trzeci, „More Tales to Chill Your Bones” w roku 1991. Idea przyświecająca Schwartzowi była prosta: zebrać opowieści z dreszczykiem krążące po Stanach Zjednoczonych (i nie tylko), mroczne legendy zwykle przekazywane ustnie, przelać je na papier i w ten sposób stworzyć swego rodzaju przewodnik po folklorze. Skierowany głównie do młodszych czytelników, co spotkało się z oburzeniem części rodziców i niektórych organizacji uważających treści i grafiki prezentowane w tych publikacjach za nieodpowiednie dla dzieci. Kontrowersyjne rysunki Stephena Gammella zdobią również polskie wydania na razie dwóch zbiorów legend poczynionych przez Alvina Schwartza: opublikowanych w twardej oprawie w 2019 roku przez wydawnictwo Zysk i S-ka (po raz pierwszy w Polsce) „Upiornych opowieści po zmroku” i „Więcej upiornych opowieści po zmroku”. Z okazji wejścia na ekrany kin filmu Andre Ovredala inspirowanego tym osiągnięciem Schwartza.

„Upiorne opowieści po zmroku” Alvina Schwartza w Polsce nie spotkały się z najlepszym przyjęciem. A na pewno gorszym niż film w reżyserii Andre Ovredala pod tym samym tytułem. Po części mogło to wynikać z nastawienia – spodziewano się czegoś na kształt głośnej produkcji Ovredala, gdy tymczasem licząca sobie przeszło 140 stron książeczka okazała się... Cóż, nie do końca odpowiednia dla starszych czytelników. Generalizując, bo historie zawarte w tamtym wydaniu w tej grupie czytelniczej też znalazły swoich zwolenników. Tyle że niezbyt wielu. „Więcej upiornych opowieści po zmroku” zawiera dwadzieścia osiem historyjek utrzymanych w tym samym duchu co opowieści zamieszczone w poprzednim zbiorze. Mniej i bardziej rozpowszechniane historyjki z dreszczykiem, których Alvin Schwartz nie wymyślił, ale jedynie przelał je na papier. Zasłyszane/wyczytane legendy nowsze i starsze, którymi najczęściej straszą się młodzi ludzie. Proste, niedługie teksty opatrzone wspaniałymi grafikami Stephena Gammella, które niekoniecznie trafią w gusta wielu miłośników horrorów, ale myślę, że tak czy inaczej wszyscy oni powinni je znać. Choćby tylko po to, by wiedzieć skąd niektórzy pisarze i filmowcy czerpią inspirację. Nie, nie zawsze bezpośrednio z trzytomowego opus magnum Alvina Schwartza, ale z legend, które w tych książkach przedstawił, a i owszem.

Historie zamieszczone w „Więcej upiornych opowieści po zmroku” Alvin Schwartz podzielił na cztery grupy. Najpierw dostajemy osiem opowieści o duchach, potem siedem tekstów o różnych przerażających rzeczach, następnie kolejne siedem historyjek różnych, w których zwiedzimy także parę niebezpiecznych miejsc i wreszcie sześć opowieści z dreszczykiem podlanych czarnym humorem. W każdej z tych grup znalazłam i mniej, i bardziej interesujące opowieści do poduszki (heh), ale najbardziej zafrapował mnie „Wrak”. Zakończenie jest tyleż upiorne, co zagadkowe. Zachęcające do snucia przeróżnych teorii co do charakteru zjawiska, z którym nas tutaj skonfrontowano. Bez wątpienia nadnaturalnego, ale jak to się odbyło? Można tylko zgadywać. „Wrak” został umieszczony w rozdziale poświęconym duchom. Wieloletni miłośnicy horrorów na pewno zauważą, że przewijają się tutaj motywy często podejmowane przez pisarzy i filmowców. Można rzec: uniwersalne tematy, których początków należy szukać w przekazach ustnych. To nie znaczy, że Schwartz wybrał te opowieści, które owe trendy zapoczątkowały, już raczej takie, które do niego osobiście najsilniej przemówiły. Mamy tutaj motyw ducha, który nie wie, że jest duchem; motyw opuszczonego domostwa, w którym straszy; statek-widmo; zemstę zza grobu w dwóch wariantach, z których jedna jest dokonywana przez widmowego psa; i wreszcie motyw ducha starającego się odzyskać swoją własność. Ku przestrodze (hieny cmentarne, do was mowa): nie okradaj zmarłych, bo mogą zażądać zwrotu swojej własności. 
Był taki film – bodaj o Krwawej Mary – w którym ciało mścicielki zza grobu zostaje odnalezione w skrzyni. Drugi rozdział „Więcej upiornych opowieści po zmroku” otwiera coś podobnego. Mamy pannę młodą, która podczas zabawy w chowanego na swoje nieszczęście znajduje idealną kryjówkę. Po tym wywołującym lekki dyskomfort emocjonalny kawałku (pomyślcie tylko: utknąć w kufrze... brrr) przychodzi pora na kolejną opowieść, w której zawarto bardzo wyraźną przestrogę. Smutną historyjkę o dziewczynkach skutecznie wodzonych na pokuszenie, ofiarach podstępu, które w dosyć bezpardonowy sposób ma przekonać dzieci, że warto być grzecznym. „Okno” to jedna z najstarszych historii o wampirze, w którym znajdujemy motyw wykorzystany też w najsłynniejszym utworze wampirycznym, w „Draculi” Brama Stokera. „Wspaniała kiełbasa” też może nasuwać skojarzenia z inną znaną historią – pamiętacie Sweeneya Todda i Nellie Lovett? To coś podobnego. Dalej mamy człowieka-kota (tak, to też znany motyw) i coś... Wybaczcie, ale nie wiem jak to określić. Na pewno opowieść o małej dziewczynce, do której nocą ktoś lub coś się zbliża – istota uznająca za stosowne o tym uprzedzać – jest zbyt krótka. Koncepcja ta wręcz nakazuje intensyfikowanie napięcia, a tutaj szast-prast i po temacie.

Dalszy ciąg historii różnych, trzecią grupę legend zebranych przez Alvina Schwartza otwiera opowieść o studentce, która nie może zasnąć, bo jej współlokatorce zebrało się w nocy na śpiewy. Wiemy jak to się skończy. Znając formułę książek spod znaku „upiornych opowieści” jest tylko jedna możliwość. I wcale nie przyjemna. „Człowiek pośrodku” jest bardziej przewrotny, a przynajmniej mnie z lekka zaskoczyła ta historyjka o nocnych pasażerach pewnego metra. Może i powinnam się tego spodziewać, ale jakoś mi nie wyszło. „Kot w torbie na zakupy” - tytuł brzmi cokolwiek egzotycznie. Nie inaczej jest z fabułą. Tak się zastanawiam, czy ta opowieść nie wpasowałaby się lepiej w ostatnie grono opowiadań zamieszczonych w omawianym zbiorze. W historie doprawione czarnych humorem. Jak myślicie? Czyż historia o kocie w worku padającym łupem pewnej złodziejki z założenia nie miała być bardziej zabawna niźli niepokojąca? Kolejny tekst traktuje o złośliwym dowcipie, który jak to często z tego typu żartami bywa nie kończy się dobrze (grafika, którą opatrzono to opowiadanie najsilniej przyciągnęła mój wzrok – co nie znaczy, że pozostałych w ogóle nie podziwiałam). Po tym tekście przychodzi pora nie tyle na opowieść, co instrukcję. Jak wywołać ducha w lustrze? Próbowaliście tego w dzieciństwie? Ja tak, tyle że nie w tych wariantach, o których wspomina tutaj Schwartz. A mówi między innymi o próbach wywoływania w lustrze twarzy na przykład Krwawej Mary i La Llorony (o której też zdążono już nakręcić trochę filmów – ostatnio „Topielisko. Klątwa La Llorony” Michaela Chavesa). O przypadkowych duchach również tutaj mówi, ale o mordercy z hakiem zamiast dłoni już jakoś nie... haha. „Przekleństwo” to już bardzo klasyczna opowieść o... no przekleństwie. A raczej potencjalnej klątwie ciążącej już tylko na jednym człowieku. Co do reszty - żniwo zostało już zebrane.
Rozdział poświęcony, że tak to ujmę, śmiechowym opowieściom z dreszczykiem, według mnie kradnie opowieść o dobieraniu garniturów zmarłym, przygotowywanym do pochówku przez chyba najbardziej kreatywnego przedsiębiorcę pogrzebowego. Bo jak się ruszy głową (!), to się człowiek mniej napracuje. Pozostałe historie wchodzące w skład tego działu nie rozbawiły mnie już tak mocno, ale przyznaję, że delikatny uśmiech kilkukrotnie na mojej twarzy się pojawił. Weźmy na przykład gościa panicznie bojącego się trupów, który nagle zauważa wokół siebie ludzi... w całunach? Naprawdę? „Złe wiadomości” to rzecz o baseballu. Rozrywce zmarłych:) A zupa cmentarna to ni mniej, ni więcej jak zupa na kości. Tyle że ludzkiej. Mniam, mniam. Do tego mamy opowieść o najprawdopodobniej poltergeiście, która nie wiedzieć czemu przyplątała się właśnie tutaj. Uważam, że lepiej pasowałaby do pierwszego rozdziału i nie tylko dlatego, że traktuje o duchu (a w każdym razie jakiejś niematerialnej istocie), ale i przez to, że czarny humor jakoś niezbyt się tutaj przebija. W tym dziale znajdziemy jeszcze króciutką, przezabawnie głupkowatą piosnkę – wraz z nutami, na wypadek gdyby ktoś zechciał to sobie zagrać.
Wszystko powyższe wraz z niedługą przedmową Alvina Schwartza objętością ledwo przekracza sto stron. Zapełnionych dużym drukiem, ozdobionych wieloma makabrycznymi, nastrojowymi grafikami, co jeszcze skraca lekturę „Więcej upiornych opowieści po zmroku”. Ale odbiorcy poprzedniego tomu będą już na to przygotowani. Na wieńczące to dzieło dodatki również. Czyli na uwagi odautorskie, wykaz źródeł i bibliografię – ponownie poprzedzone krótką listą skrótów w nich zastosowanych. I standardowo podziękowania od Alvina Schwartza dla ludzi, z pomocy których korzystał pracując nad tym dziełem. Wniosek z tego taki, że lektura samych opowieści z dreszczykiem trwa stanowczo zbyt krótko. A przynajmniej z mojego punktu widzenia. Powtórzę więc raz jeszcze: zdecydowanie lepszą opcją byłoby wydanie zbiorcze. Zresztą takowe nie byłoby pierwsze: w Stanach Zjednoczonych już dawno taką kompilację wypuszczono.

Przypuszczam, że te osoby, których okrutnie zawiodły „Upiorne opowieści po zmroku” Alvina Schwartza, pierwszy tom jego trzytomowego opus magnum, nie zdecydują się na lekturę drugiej książeczki spod tego znaku, tj. „Więcej upiornych opowieści po zmroku”, choćby nie wiem jak się ich do tego namawiało. Ja zachęcać ich nie zamierzam. Bo to w pewnym sensie powtórka z rozrywki. Wprawdzie opowieści są inne, ale formuła omawianej publikacji jest identyczna. Duch ten sam, legendy inne. Czy lepsze? W sumie uważam, że tak jak w „Upiornych opowieściach po zmroku”, z tym bywa różnie. W każdym razie każdy, kto poprzedni tom przeczytał pewnie już podjął decyzję. Ewentualnie już zapoznał się z kolejnymi upiornymi opowieściami po zmroku i teraz czeka na ostatni tom – na polskie wydanie ostatniej cegiełki najważniejszej budowli w literackiej karierze nieżyjącego już Alvina Schwartza. Ja również czekam, aczkolwiek nie z utęsknieniem.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Zastanawiam się czy usnęłabym po przeczytaniu tych opowieści :D

    OdpowiedzUsuń