Melbourne,
Australia. Diana Goodwin i jej synowa Lucy nigdy nie miały łatwych
relacji. Prowadząca działalność charytatywną na rzecz uchodźców,
majętna głowa rodu Goodwinów, onieśmielała, ale i często
imponowała ukochanej małżonce swojego pierworodnego, Olivera. Ale
choć Lucy niestrudzenie zabiegała o jej akceptację, ciągle miała
wrażenie, że teściowa ledwo ją toleruje. Ich stosunki sukcesywnie
się pogarszały. Aż w końcu w domu wychowujących trójkę dzieci
Lucy i Olliego zjawiła się policja z informacją o śmierci Diany.
Wiele wskazuje na samobójstwo, ale w toku śledztwa pojawiają się
dowody świadczące za zabójstwem. W kręgu podejrzanych znajdują
się bliscy ofiary: jej dzieci, zięć i Lucy, która jak się wydaje
miała najbardziej napięte stosunki z Dianą.
Mieszkająca
w Melbourne w Australii, Sally Hepworth, swoją pisarską karierę
rozpoczęła w 2014 roku opublikowaną w Niemczech powieścią „Wenn
du an meiner Seite bist”. Kolejne jej książki, w tym dobrze
przyjęta przez krytykę „The Secrets of Midwives” (pol. „Słodkie
sekrety”), wydawano w mniej więcej rocznych odstępach. Doceniona
przez czytelników powieść„The Mother-in-Law” (pol. „Teściowa”)
swoją światową premierę miała w 2019 roku, a w Polsce ukazała
się w roku 2020 nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Telewizja
NBC pracuje nad serialem opartym na „Teściowej” Sally Hepworth,
scenarzystką którego ma być Jessica Goldberg, znana z między
innymi pracy nad serialem „Sekta” (2016-2018). W 2019 roku wydano
pilotażowy odcinek, ale to nie daje jeszcze gwarancji na
wyemitowanie całego sezonu.
Thriller
„Teściowa” pióra australijskiej powieściopisarki Sally
Hepworth to opowieść o skomplikowanych relacjach w rodzinie,
zagadkowej śmierci i silnych kobietach, gotowych mierzyć się z
wszelkimi przeciwnościami losu. Kobietach poróżnionych, bo z
powodu różnicy charakterów niepotrafiących znaleźć wspólnego
języka. To na pewno, ale może być coś jeszcze. Coś ukrytego.
Jakiś brudny sekret, który sprowadził śmierć na jedną z nich.
Dianę Goodwin, problematyczną teściową Lucy. Kobietę niewylewną,
chłodną wręcz w kontaktach ze swoimi bliskimi. Bardzo wymagającą
matkę dwójki dorosłych już dzieci i kochającą żonę człowieka
będącego jej całkowitym przeciwieństwem. Kobietę z zasadami,
które jednym mogą wydawać się okrutne, innym natomiast jak
najbardziej zasadne. I godne podziwu. Zdecydowaną większość akcji
śledzimy z punktu widzenia dwóch wspomnianych już kobiet: Diany i
Lucy Goodwin. W dwóch przestrzeniach czasowych. Teraźniejszości,
którą otwiera informacja o śmierci Diany oraz przeszłości,
latach poprzedzających samobójstwo bądź co jeszcze bardziej
prawdopodobne morderstwo głowy rodu Goodwinów. W ten sposób
poznajemy cały ciąg wydarzeń, który doprowadził do owej
tragedii. Tragedii dla jednych, ale innym przedwczesna śmierć Diany
mogła się opłacić. Na przykład Lucy. Kobiecie, którą poznajemy
jako matkę trójki dzieci, które wychowuje ze swoim mężem, a ich
ojcem, Oliverem Goodwinem. Człowiekiem mającym wprawdzie bogatych
rodziców, ale jak się okazuje to nie przekłada się na jego
budżet. A wszystko przez Dianę. Jego ukochaną matkę, do której
jednak może mieć żal. Czy na tyle duży, by popchnął go do
morderstwa? To możliwe, ale autorka jeszcze bardziej uprawdopodabnia
wersję, że to jego żona, Lucy, odpowiada za śmierć Diany. Takie
założenie nasuwa się głównie w retrospekcjach. Początkach i
eskalacji konfliktu na linii teściowa-synowa. Skojarzeniom ze
„Sposobem na teściową”, filmem komediowym wyreżyserowanym
przez Roberta Luketica, trudno się oprzeć, choć tutaj zderzamy się
z innym ciężarem gatunkowym. „Teściowa” to czysty thriller,
spisany nader prostym językiem. Lekki styl Sally Hepworth w moich
oczach niestety rzutował na tak przecież istotną warstwę
psychologiczną. Odbierał postaciom, nawet narratorkom, tę głębię,
której w podobnych dreszczowcach szukam. Dreszczowcach w tak dużym
stopniu bazujących na relacjach międzyludzkich i w ogóle
postaciach. Egzystencjalnych rozterkach silnych, ale to nie znaczy,
że wyzbytych z wszelkich słabości, osobowościach, przemyśleniach,
udrękach, radościach, pragnieniach i sposobach radzenia sobie z
trudami dnia codziennego. Kryminalna podstawa „Teściowej” (tj.
zagadkowa śmierć jednej z dwóch głównych bohaterek) dźwiga
bardziej przyziemną budowlę, aczkolwiek nie mniej, a nawet
bardziej, zajmującą. Bo pomimo niewyczerpującego, żeby nie rzec
powierzchownego stylu Hepworth, historia ta jest na tyle dobrze
pomyślana, że ani się obejrzałam, a już tkwiłam w zaklętym
kręgu rodziny Goodwinów. Pełna podejrzeń zasianych przez autorkę.
I konsekwentnie potęgowanych. Nie tylko rozwojem policyjnego
śledztwa w sprawie śmierci Diany, toczącego się w umownej
teraźniejszości w stolicy Australii, a nawet nie przede wszystkim,
bo nie minęło dużo czasu, jak poczułam się mocniej zaangażowana
w wydarzenia, które w świecie przedstawionym przez Hepworth
formalnie już się dokonały. W mniej i bardziej odległą
przeszłość, w której Diana jeszcze żyła, ale tylko pozornie
miała się dobrze. A przecież ta dumna, nieznosząca sprzeciwu
kobieta, w swoim otoczeniu uchodziła za osobę doskonale radzącą
sobie z wszelkimi przeciwnościami, za istną skałę, która co
prawda dawała ogromne wsparcie uchodźcom, ale niekoniecznie swoim
własnym dzieciom. Olliemu i jego młodszej siostrze Nettie
(właściwie: Antoinette), dorosłym ludziom, którym bardzo
przydałaby się pomoc finansowa od bogatej przecież matki. Pomoc,
której ta uparcie im odmawiała, bo zawsze wychodziła ze słusznego
skądinąd założenia, iż dawanie dzieciom pieniędzy na dłuższą
metę im zaszkodzi. Bo przez to trudniej będzie im przezwyciężać
różnego rodzaju problemy. Zdaniem Diany to ciężka praca
kształtuje charakter. Daje siłę niezbędną do przetrwania w tym
bezlitosnym świecie. Wziąwszy pod uwagę rangę przeciwności, z
jakimi muszą mierzyć się Ollie i Nettie, taka zdecydowana postawa
ich matki może budzić niechęć do niej. A na pewno oburza Lucy. Po
części, bo ta wywodząca się z uboższej rodziny kobieta, skrycie
podziwia ogólne podejście Diany do kwestii finansowania własnych
dzieci. Zasady, które stara się im wpoić, ale... Zdarzają się
sytuacje, w których taka zasadnicza postawa może uchodzić za
zwykłe okrucieństwo. W obliczu postępującej krzywdy rodzonych
dzieci Diana, zdaje się, pozostaje nieomal obojętna. A przecież z
łatwością może rozwiązać wszystkie ich problemy. Muszę
przyznać, że Sally Hepworth ujęła mnie tą postacią. Postacią,
która powinna rodzić swoisty dystans, jeśli już nie antypatię,
której polubienie powinno przychodzić z dużym trudem, bo jest to
generalnie osoba dość trudna w obyciu, ale czy pełna wad? Tutaj
bym polemizowała. Właściwie to byłam pod wrażeniem stylu życia
Diany Goodwin. Postawą, przez którą jej bliscy można powiedzieć
cierpieli, ale z drugiej strony czyż dorośli ludzie, tak jak
chciała tego Diana, nie powinni sami rozwiązywać swoich problemów?
Czy to takie złe wymagać od własnych dzieci zapracowania sobie na
sukces, miast wyciągania ręki po pieniądze rodziców?
„Na
wszystko, co ważne, musiałam ciężko zapracować. Nic z tego, co
ważne, nie kosztowało ani centa.”
Jak
łatwo się domyślić największą tajemnicą „Teściowej” jest
śmierć tytułowej bohaterki. Pod uwagę jest brane zarazem
samobójstwo, jak morderstwo, a podejrzenia śledczych skupiają się
na bliskich ofiary. Sally Hepworth już na wstępie kieruje uwagę
czytelnika na Lucy, synową denatki, która delikatnie mówiąc miała
dość napięte stosunki z Dianą. Wygląda na to, że kobiety się
nie lubiły, a główną winowajczynią takiego stanu rzeczy była
osoba, która właśnie poniosła śmierć. Taki wniosek nasuwa się
z pierwszych retrospekcji przybliżanych przez autorkę niejako
równolegle ze zdarzeniami osadzonymi w umownej teraźniejszości.
Cofamy się o lata i obserwujemy trudne początki relacji Lucy z jej
apodyktyczną teściową. Teściową, której akceptacji rozpaczliwe
łaknie, ale choć bardzo się stara, zamiast tego odnajduje
nieumiejętnie skrywaną wrogość. Tak odbiera to Lucy. Jej postawa
względem teściowej z czasem ulega więc ochłodzeniu. Lucy
wprawdzie nie stara się od niej w żaden sposób odgrodzić – nie
tylko nie unika jej towarzystwa, ale i zawsze służy pomocą (którą
swoją drogą też nieraz od Diany otrzymuje) – jednak nie liczy
już na to, że Diana stanie się dla niej jakimś substytutem matki,
którą straciła już w dzieciństwie. Dzięki temu, że śledzimy
tę niezbyt złożoną, ale w miarę emocjonującą opowieść oczami
obu tych kobiet, prawdopodobnie poznajemy je lepiej, niż one
kiedykolwiek będą miały szansę się poznać. Poza tym, że
Hepworth przybliży nam znamienny okres dziejów Diany, okoliczności,
które ukształtowały jej niezłomny charakter (jeszcze odleglejsze
retrospekcje) i pokrótce przedstawi też nie najłatwiejszą
przeszłość Lucy, pokaże nam co tak naprawdę nimi kieruje. Skąd
biorą się ich nieporozumienia, jak odbierają burzliwe i niezręczne
sytuacje, do których od czasu do czasu między nimi dochodzi, z
czego tak naprawdę wynika cały ten przez większość czasu cichy
konflikt. I czy w ogóle istnieje jakiś konflikt? Czy Lucy i Diana
faktycznie są wrogami? Czy w głębi duszy naprawdę się
nienawidzą? A może nie nauczyły się jeszcze ze sobą rozmawiać?
Przez znaczne różnice charakterów. Z drugiej strony trudno oprzeć
się wrażeniu, że sporo ich łączy. Przede wszystkim niespożyta
siła i niematerialistyczne podejście do życia. Ogromna
determinacja, mężne stawianie czoła wszelkim problemom dnia
codziennego. Ale czy na pewno? Czy rzeczywiście nic, ale to
absolutnie nic, nie jest w stanie złamać tych kobiet? Czy naprawdę
są w stanie praktycznie w pojedynkę uporać się z każdym
problemem? To się jeszcze okaże, ale jedno jest pewne: w rodzinie
Goodwinów źle się dzieje i tak, wygląda na to, że policja nie
myli się zakładając, że zabójcy Diany należy szukać właśnie
w tym kręgu osób. Ludzi z najbliższego otoczenia ofiary. Policyjne
śledztwo zostało przez Hapworth potraktowane po macoszemu – ot,
szybka, nienastawiona na detale przebieżka ujęta z perspektywy
Lucy. Pozbawione większych niespodzianek poszukiwanie prawdy na
temat śmierci Diany. Prawdy, którą jestem przekonana, niejeden
czytelnik odkryje na długo przed jej wyjawieniem. Z tym autorka
„Teściowej” co najwyżej średnio sobie radzi – z
podtrzymywaniem tajemnicy zasianej już na początku książki, z
trzymaniem dociekliwego czytelnika z dala od wstrząsającego
rozwiązania najważniejszej, ale nie jedynej zagadki fabularnej. Dla
mnie nie było ono ani zaskakujące, ani jakoś szczególnie
poruszające pod innymi względami. W każdym razie nie tak, jak moim
zdaniem najatrakcyjniejszy człon owej nieskomplikowanej historii,
czyli burzliwa relacja dwóch czołowych postaci książki.
Szorstkiej teściowej i jej przewrażliwionej synowej.
Lekko,
łatwo i dość przyjemnie. Tak ogólnie rzecz ujmując upływała mi
lektura „Teściowej” pióra australijskiej powieściopisarki
Sally Hepworth. Prostego thrillera o między innymi nie najprostszej
relacji dwóch kobiet. I zagadkowej zbrodni. Zagadkowej niezbyt
długo, a przynajmniej nie dla mnie. Thrillera mogącego się co
prawda pochwalić dość intrygującą warstwą psychologiczną i
obyczajową, ale osobiście wolałabym gdyby rzecz bardziej
pogłębiono. Rozszerzono, dokładniej zanalizowano, ale też
pozostawiono jakieś niedopowiedzenia. Przestrzeń na domysły
odbiorcy. Niemniej na wieczorne odstresowanie po męczącym dniu...
Tak, wydaje mi się, że jako taka „Teściowa” ma największą
szansę się sprawdzić. I to nie tylko u osób przepadających za
literackimi thrillerami. Myślę, że także sympatycy powieści
obyczajowych mogą podjąć to małe ryzyko, dając szansę tej
niewyszukanej opowieści z interesującymi żeńskimi sylwetkami.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Skusiły mnie bardzo dobre opinie wersji anglojęzycznej i zamówiłam przedpremierowo - było warto
OdpowiedzUsuń