Stronki na blogu

piątek, 19 listopada 2021

Izabela Janiszewska „Niewybaczalne”

 

Rok 1990. W niewielkiej polskiej miejscowości policja rozpoczyna poszukiwania niespełna trzyletniego Jakuba Babicza, który niepostrzeżenie oddalił się od mamy w domu towarowym. Sprawę prowadzi komendant Leszek Suski, wspomagany przez odnoszącą sukcesy prokurator Maję Miksę. Akcja poszukiwawcza, w której biorą też udział tutejsi mieszkańcy, owocuje wstrząsającym odkryciem. W zagajniku nieopodal złomowiska zostają odnalezione zwłoki nie jednego, a trzech małych chłopców. 
Rok 2015. Była dziennikarka z Warszawy, dzieląca opiekę nad czteroletnim synem Ignasiem ze swoim byłym mężem, Zuzanna Hansen, zostaje poinformowana przez policję o wypadku, w którym życie stracił jej ukochany ojciec, Dariusz Lenart. Kilka godzin później kobieta zjawia się w jego mieszkaniu, gdzie dokonuje zaskakującego odkrycia. Okazuje się, że człowiek, który w pojedynkę ją wychował, do którego miała bezgraniczne zaufanie, przez całe życie ją okłamywał. Odpowiedzi na wszystkie interesujące ją pytania kryją się w małej mieścinie, w której przed dwudziestoma pięcioma laty doszło do zabójstwa trzech chłopców. I gdzie niedawno w dość podejrzanych okolicznościach zginęła chora psychicznie kobieta związana z tamtą niewybaczalną potrójną zbrodnią.

Powieść autorki głośnej trylogii kryminalnej z komisarzem Brunonem Wilczyńskim i dziennikarką Larysą Luboń, którą tworzą „Wrzask”, „Histeria” i „Amok”, i która być może już niedługo zagości na ekranie – trwają prace nad scenariuszem opartym na tym hitowym przedsięwzięciu. „Niewybaczalne” to czwarta powieść w pisarskim dorobku Izabeli Janiszewskiej. Niezwiązany z poprzednimi dokonaniami (choć autorka przewidziała małą rólkę dla komisarza Brunona Wilczyńskiego) kryminał, ale i solidny thriller psychologiczny, który swoją premierę miał w roku 2021. Zgodnie ze swoim zwyczajem, pomysł na tę historię Janiszewska zaczerpnęła z życia. Czy istnieją rzeczy, których nie sposób wybaczyć? Jak niemożność przebaczenia może wpłynąć na życie człowieka? I wreszcie czy prawda zawsze jest lepsza od kłamstwa? Czy istnieją takie prawdy, które miast wyzwolić, jeszcze mocniej nas spętają? „Niewybaczalne” to poruszające, głębokie studium okrutnie skrzywdzonych jednostek oraz trzymająca w napięciu opowieść o nieodpartej potrzebie odkrycia utajnionych kart ze swojej przeszłości. Pragnieniu, które może okazać się zabójcze. Empatyczna, chwytająca za serce, niepatyczkująca się z czytelnikiem, skłaniająca do refleksji historia, która prawdopodobnie zostanie z czytelnikami na dłużej.

W „Niewybaczalne” Izabeli Janiszewskiej, powieści, która moim skromnym zdaniem przeskoczyła poprzeczkę, jaką ta zdolna pani zawiesiła w swojej poczytnej trylogii kryminalnej, akcja toczy się dwutorowo. Wydarzenia z roku 1990 przeplatają się z umowną teraźniejszością (tj. rok 2015). W retrospekcjach autorka przyjmuje narrację trzecioosobową, w pozostałych zaś przypadkach w pewnym sensie narzuca nam perspektywę (w pierwszej osobie) byłej dziennikarki mieszkającej w Warszawie, Zuzanny Hansen, za panny Lenart. Niegdyś odnoszącej sukcesy, względnie szczęśliwej żony majętnego prawnika Łukasza Hansena, z którym teraz ma zdecydowanie chłodne relacje. Rozwód i wdrożenie opieki naprzemiennej nad ich obecnie czteroletnim synem Ignasiem. Rozpad rodziny i bolesny koniec kariery dziennikarskiej – Zuza swoje już wycierpiała, ale najwyraźniej Opatrzność się na nią uwzięła. Bo oto do naszej bohaterki dociera wiadomość o tragicznej śmierci ukochanego ojca. Jedynego rodzica, jakiego miała. Jedynego, jakiego zapamiętała. Człowieka, który lubił powtarzać, że prawda jest najważniejsza, który w jej pamięci utrwalił się jako osoba wyjątkowo prawdomówna. Osoba, w której wstręt budziły nawet najdrobniejsze przekłamania. Także te biorące się ze szlachetnych pobudek. Takie przekonanie o swoim ojcu miała czołowa bohaterka i zarazem częściowa narratorka „Niewybaczalne”, która tuż po śmierci Dariusza Lenarta zostaje zmuszona do drastycznej zmiany zdania na jego temat. Rzeczy, które Zuzanna odkrywa w jego mieszkaniu nie pozostawiają wątpliwości, że jej ojciec nie był tak prawdomówny, na jakiego się kreował. Bynajmniej. Przypuszczalnie zrobił to w dobrej wierze, oszukiwał Zuzę, żeby oszczędzić jej bólu, ale czy to nie on zawsze powtarzał, że lepsza najgorsza prawda od najpiękniejszego kłamstwa? Zuzanna już wie, że ojciec ją oszukał, ale to odkrycie rodzi mnóstwo pytań, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi. Zuzanna nie potrafi przejść nad tym do porządku dziennego. Pozostawić te drzwi zamknięte. Wrota do przeszłości, które z jakiegoś nieznanego jej powodu zostały przed nią zatrzaśnięte. A wszystko zaczęło się w niewielkiej miejscowości gdzieś w Polsce (nazwa miasteczka nie pada), gdzie przed dwudziestoma pięcioma laty miało miejsce wyjątkowo makabryczne wydarzenie. Niewybaczalna zbrodnia. Potrójne morderstwo, które na zawsze odmieniło oblicze tej wcześniej spokojnej, bezpiecznej, sennej mieściny. Już okładka pierwszego polskiego wydania „Niewybaczalne” (Czwarta Strona, rok 2021) wywołała we mnie niepokój, dyskomfort emocjonalny, który, mówię Wam, jest w gruncie rzeczy łagodnym zwiastunem potworności, na której Izabela Janiszewska zbudowała swoją emocjonującą intrygę. Na poły przewidywalną (zagadka dwuwarstwowa, przy czym pierwszy z ujawniony przypadków bez trudu przedwcześnie rozpracowałam: nazbyt czytelne, niedostatecznie zawoalowane wskazówki), autentycznie wyciskającą łzy z oczu, ponurą, okrutną historią... od której trudno się oderwać. O trzech małych chłopcach, którym odebrano życie. O ludziach, którym przyszło żyć z tą straszliwą stratą. O niewyobrażalnej męce, nieludzkich katuszach, które zakończyć może tylko śmierć. I wytrwałej, wręcz desperackiej pogoni za najpewniej niewygodną przeszłością, która nie może - choć niewykluczone, że powinna - dłużej pozostawać w ukryciu. Odtajnienie „tych akt” staje się ważniejsze od własnego bezpieczeństwa. Ważniejsze od życia? Tego życia, które najwyraźniej w dużej części jest ułudą?

Nie byli ofiarami, jak ich nazwał, byli dziećmi. Kruchymi, niewinnymi i martwymi.”

Małe miejscowości. Na pozór enklawy bezpieczeństwa, zaciszne punkty na mapie, gdzie rytm życia rzadko się zmienia. Rutyna, monotonia dnia codziennego, która wielu wystarcza do szczęścia. Nuda odganiana niewyszukanymi, prostymi rozrywkami. Mniej i bardziej satysfakcjonująca praca, piękne obrazki szczęśliwych rodzin, ale i takich, której najchętniej bierze się na języki. Samotna matka wychowująca całą gromadkę dzieci, które jak wieść niesie mają różnych ojców. W oczach sąsiadów niewiele lepsza od niej, jeśli w ogóle, jest zmagająca się z depresją kobieta, która została sama z dwójką dzieci. Każde szanujące się polskie miasto ma swoich pijaczków – tych, co to zdaje się nigdy nie trzeźwieją i nie wykazują najmniejszej ochoty na wyjście z nałogu. Widać tak im dobrze. Tylko te dzieciaki... Małe urwisy, które notorycznie zakłócają im spokój. Z nimi źle, a bez nich jeszcze gorzej. Przekonają się o tym nie tylko mężczyźni, którzy zwykli zbierać się w pobliżu złomowiska, aby w miłej atmosferze dostarczyć swoim organizmom wymaganej dziennej dawki procentów. Część retrospektywną otwiera zaginięcie prawie trzyletniego chłopca, jedynego dziecka młodego i powszechnie lubianego w tych stronach małżeństwa, Romana i Elżbiety Babiczów. Poszukiwania kończą się z chwilą odnalezienia zwłok aż trzech tutejszych chłopców. Widok, jaki ze szczegółami ujawnia Izabela Janiszewska w zagajniku w bliskim sąsiedztwie lokalnego złomowiska, myślę, skruszy nawet najtwardsze serca. Napełni potężnym smutkiem (na łzy też lepiej się przygotować), ale i słusznym gniewem. Człowiek, który dopuścił się czegoś takiego, niewątpliwie z nawiązką zasłużył na jak najbardziej dotkliwą karę. Karę śmierci? U niejednego mieszkańca tego nienazwanego miasteczka budzi się pragnienie odpłacenia sprawcy pięknym za nadobne. Życie za życie. „Wakacje na koszt państwa” to czysta kpina w przypadku takiego bezeceństwa. Tylko bolesna śmierć sprawcy tej ohydnej zbrodni, tylko lincz, może jakoś zadośćuczynić takiej krzywdzie. Na pewno? Janiszewska zapytuje nas, czy zemsta w podobnych przypadkach ma szansę przynieść choćby tylko częściowe ukojenie? Oczyszcza czy zanieczyszcza cierpiące dusze? Czyż nie lepiej przebaczyć? Teoretycznie tak, ale trzeba pamiętać, że na tym świecie nieprzerwanie dochodzi do zbrodni tak odrażających, tak wstrętnych, że już sama myśl o wybaczeniu w części społeczeństwa budzi niesmak, oburzenie... w każdym razie kategoryczny sprzeciw. Stajemy oko w oko ze zbrodnią tak grubego kalibru, że początkowo może (ale nie musi) udzielić się nam tytułowe przekonanie co poniektórych mieszkańców małego miasteczka, w którym toczy się prawie cała akcja książki (z wyjątkiem pierwszej stacji na nowej drodze Zuzanny Hansen), że to jedna z tych rzeczy, które podpadają pod „niewybaczalne”. Z drugiej strony Janiszewska nieśpiesznie buduje w nas przeczucie, że wybaczenie to najlepsza opcja nawet dla najbardziej poranionych dusz. Janiszewska na kartach tego nie tak znowu długiego dziełka (trochę ponad czterysta stron) kreśli szczegółowe, empatyczne portrety całej masy postaci, z których tylko Zuzanna Hansen jest osobą z zewnątrz. W pewnym sensie, bo pierwsze pięć lat swojego życia, Zuza mieszkała w tej wielce podejrzanej mieścinie. Podejrzanej, bo im bardziej ta ciężko doświadczona przez los, kobieta, zagłębia się w sprawę potrójnego zabójstwa sprzed lat oraz świeżej sprawy zagadkowej śmierci psychicznie chorej kobiety, tym więcej ma powodów, by wierzyć w jakiś szerzej zakrojony spisek. Paranoja? Możliwe. Mało snu i nadużywanie alkoholu też mogą wpływać na jej zdolność właściwej oceny sytuacji. Wypadałoby brać to pod uwagę, ale jakoś nie potrafiłam osłabić w sobie zaufania do tej przemiłej towarzyszki. Ale nie dla osób, które wedle jej oceny coś ukrywają. Nie dla tych, którzy w jakiś sposób jej się narazili. Jakiś czas temu Zuzanna straciła prawie całą wolę walki. Jedyne, co jeszcze trzymało ją na tym świecie to czteroletni synek i pewnie też ojciec, z którym jednak od kiedy jej życie prywatne i zawodowe praktycznie legło w gruzach, kontaktowała się rzadziej niż dawniej. Teraz, można powiedzieć, Zuza wreszcie wraca do świata żywych. Wraca nieprzejednana, wytrwale goniąca za prawdą dziennikarka, która ma swoje sposoby na wyciąganie informacji nawet z najbardziej opornych świadków. I widzi więcej od lokalnych policjantów oraz pani prokurator, która pracowała nad najbardziej wstrząsającą sprawą, jaką pamięta ta mająca swoje sekrety okolica.

Zabite dechami”, depresyjne miasteczko gdzieś w Polsce. Dla niektórych może i doskonałe schronienie, ale dla innych tu właśnie jest piekło. Tutaj nie tyle żyją, ile wegetują w oczekiwaniu, w tęsknocie, za śmiercią, która położy kres katuszom zgotowanym... sami sprawdźcie przez kogo. Koniecznie! „Niewybaczalne” to w mojej ocenie najlepsza z dotychczasowych powieści Izabeli Janiszewskiej. Klimatyczna, skłaniająca do refleksji, niesamowicie uczuciowa opowieść, podejmująca niełatwą, naprawdę ciężką tematykę. Bezkompromisowa, docierająca do głębi, straszna. Okrucieństwo nie do przyjęcia, zbrodnie nie do wybaczenia. Rasowy kryminał i szarpiący nerwy, intensywny thriller psychologiczny w jednym od polskiej pisarki, która... teraz to dopiero rozwinęła skrzydła! Pioruńsko dobra rzecz.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz