Stronki na blogu

środa, 23 lutego 2022

Anna Górna „Kraina złotych kłamstw”

 

W 2003 roku w angielskim hrabstwie West Sussex dochodzi do zaginięcia młodej kobiety Julie Pearson. W toku śledztwa wychodzi na jaw, że dziewczyna spotykała się z zamężnym sławnym aktorem Jackiem Harfordem, który z czasem staje się głównym podejrzanym. Opinia publiczna domaga się skazania Harforda za morderstwo, ale przedstawiciele organów ścigania nie dysponują wystarczającym materiałem dowodowym przeciwko niemu. Sprawa pozostaje otwarta.
W 2018 roku mieszkający w Zurychu były polski policjant, obecnie szef zespołu do spraw bezpieczeństwa w szwajcarskiej firmie ubezpieczeniowej, Piotr Sauer, na prośbę swojego przyjaciela, Adama Zaręby, spotyka się z byłym brytyjskim aktorem, teraz przedsiębiorcą Jackiem Harfordem, który też osiadł w Zurychu. I ponownie wpadł w poważne tarapaty. Piętnaście lat po wciąż niewyjaśnionym zaginięciu jego kochanki, świat obiega wiadomość o zaginięciu kolejnej partnerki Harforda, wspólniczki Adama Zaręby, Isabelle Muri. Harford chce, żeby Sauer przeprowadził własne śledztwo w tej sprawie, za co obiecuje sowicie go wynagrodzić. Z powodów osobistych Piotr nie jest przekonany do tego pomysłu. Początkowo odmawia, ale ciekawość i pragnienie powrotu do ukochanego zajęcia zwyciężają. Sauer z pomocą Mii Kovač, nowo poznanej studentki, stażystki w firmie ubezpieczeniowej, gdzie w ostatnim okresie swojego życia odpowiadał za bezpieczeństwo, w tajemnicy przed żoną i nastoletnią córką, angażuje się w szeroko omawianą w przestrzeni medialnej sprawę, na zlecenie człowieka, do którego, nie bez powodu, nie ma pełnego zaufania.

Pierwotnie wydana w 2022 roku, pod szyldem wydawnictwa Czwarta Strona, „Kraina złotych kłamstw” to literacki debiut pochodzącej z Polski, od 2014 roku mieszkającej w Szwajcarii, prawniczki specjalizującej się w negocjacjach biznesowych w branży farmaceutycznej, która póki co pisanie traktuje jako przyjemny sposób spędzania wolnego czasu. Anna Górna, studiowała na Uniwersytecie Wrocławskim, a w 2018 roku ukończyła kurs pisania powieści Miasta Literatury UNESCO w Krakowie, na skutek którego, po długich latach pisania „do szuflady”, postanowiła poczynić bardziej zdecydowane kroki na tym polu. Akcję swojego pierwszego opublikowanego utworu, liczącej sobie trochę ponad sześćset stron, niewielkim drukiem, powieści kryminalnej, w największym stopniu osadziła w Zurychu, mieście, w którym zdążyła się już zadomowić. W ramach przygotowań przyjrzała się bardziej analitycznym okiem swoim ulubionym książkom i filmom - dokładniej przyjrzała się w jej odbiorze najlepiej działającym mechanizmom zastosowanym przez autorów tych wszystkich dzieł – czytała poradniki dla scenarzystów i uważnie wsłuchiwała w słowa innych autorów (wywiady). Pisząc „Krainę złotych kłamstw” konsultowała się z prowadzącymi i uczestnikami kursu pisania. Na początkowym etapie, z czasem pojawiło się bowiem paru zaufanych beta readerów.

Kraina złotych kłamstw” to pierwszy tom planowanej powieściowej serii kryminalnej z prywatnym detektywem Piotrem Sauerem i jego młodą asystentką Mią Kovač. Anna Górna już pracuje nad częścią drugą. W wolnych chwilach. Pomimo entuzjastycznego przyjęcia jej debiutanckiego utworu, Górna nadal traktuje pisarstwo bardziej jako hobby niż pracę. Można powiedzieć, że podchodzi do tej niemałej przygody dość ostrożnie. Dodatkowe zajęcie, nie główna ścieżka zawodowa. Czy tak już zostanie? Szczerze w to wątpię. Czy jej się to podoba, czy nie, jej miejsce jest na scenie literackiej. I myślę, że miłośnicy prozy kryminalnej już zadbają o to, by i sama Górna sobie to uświadomiła. Wielu czytelników, nawet takich z dłuższym stażem, ma dość niskie oczekiwania względem debiutów. Wielu traktuje to jako okoliczność łagodzącą, usprawiedliwienie wszelkich zaobserwowanych potknięć autora/autorki. Przyznaję, że kiedyś miałam podobny stosunek do pierwszych występów na arenie literackiej, zwłaszcza jeśli chodzi o beletrystykę. Ale to się zmieniło po paru nadzwyczaj udanych wejściach na rynek wydawniczy. Nie byłam więc szczególnie zaskoczona, uważam, bardzo wysokim poziomem pierwszej opublikowanej powieści Anny Górnej. Zachwycona, a i owszem, ale nie zdziwiona. Nie jest to pierwszy i zapewne nie ostatni dopieszczony, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach literacki debiut, z jakim się spotkałam. Debiut, który w mojej ocenie jakością przewyższa dokonania niejednego zaprawionego w bojach, doświadczonego, zawodowego pisarza. Niejednej wielkiej gwiazdy na tym firmamencie. I mówię tu o arenie międzynarodowej, nie tylko polskiej. „Kraina złotych kłamstw” to jedno z najciekawszych, najbardziej emocjonujących kryminalnych dzieł, na jakie natrafiłam w ostatnich latach. Emocjonujących nie dlatego, że Górna strzela z wielkich armat – usilne, czy wręcz rozpaczliwe starania obliczone na wywarcie jak najsilniejszych, najżywszych reakcji u odbiorcy – ale z tego prostego powodu, że bez widocznego wysiłku, prawie niepostrzeżenie wytwarza niezwykle silną, nierozerwalną więź między czytelnikiem a stworzonymi przez nią postaciami. Wystarczyło jej parę rozdziałów, bym zaczęła traktować Piotra Sauera i jego dzielną asystentkę Mię Kovač jak starych znajomych. Istoty z krwi i kości, które, wbrew tytułowi książki, nie mają przede mną żadnych tajemnic. Kłamstwa, półprawdy, przemilczenia: to wszystko zachowują dla innych, dla ludzi ze swojego otoczenia, ale niewidzialny obserwator wydarzeń, w centrum których niechybnie znajdzie się ten barwny duet, jest kimś w rodzaju strażnika ich sekretów. Górna relatywnie szybko dopuszcza czytelnika do ścisłego, bardzo wąskiego kręgu wtajemniczonych w najbardziej bolesne wspomnienia tak Sauera, jak Kovač. Każde z nich ma za sobą traumatyczne przeżycia, o których wyraźnie nie ma ochoty opowiadać. Można się spodziewać, że w końcu bardziej się przed sobą otworzą. I że najbliżsi głównego bohatera książki nie będą długo żyć w błogiej nieświadomości, że prędzej czy później dowiedzą się, że Piotr ich oszukał. Okłamywał swoją nastoletnią córkę Wiktorię i, co bardziej niebezpieczne, żonę Karolinę, która, można powiedzieć, zmusiła go do obrania innej ścieżki zawodowej. Miała ku temu solidny powód, co w duchu przyznaje sam Piotr Sauer, ale gdyby mężczyzna miał swobodę decydowania o sobie, to pewnie po przeprowadzce do Zurychu nadal zajmowałby się tym, co kocha. Rozwiązywałby sprawy kryminalne, ścigał przestępców, miast usychać z nudów w szwajcarskiej korporacji. Kiedy niegdysiejsza gwiazda brytyjskiego kina, Jack Harford, proponuje mu niebagatelną sumkę za przeprowadzenie prywatnego śledztwa w sprawie zaginięcia jego aktualnej miłości, Isabelle Muri, Sauer, po namyśle, decyduje się podjąć to ryzyko. Zaryzykować swoje małżeństwo, bynajmniej nie dlatego, że Harford jest gotowy sowicie go za to wynagrodzić. Tak, Sauer, bez względu na wynik swojego śledztwa, zainkasuje porządną sumkę, ale główny kusiciel to tęsknota za ukochanym zajęciem. Piotr wie, że przyjmując propozycję Jacka Harforda, kładzie na szali swoje małżeństwo, dlatego... jeszcze bardziej ryzykuje, ukrywając prawdę przed swoimi dziewczynami. Zważywszy na duże i nieustannie rosnące zainteresowanie opinii publicznej sprawą zaginięcia Isabelle Muri, Piotr balansuje na wyjątkowo cienkiej linie rozpostartej nad przepaścią. Jeśli noga mu się powinie, jeśli pogubi się w swoich kłamstwach lub, co jeszcze bardziej prawdopodobne, prawda wypłynie z jakiegoś innego źródła, ten i tak już mocno doświadczony przez życie, człowiek, może już nie dostać kolejnej szansy od swojej życiowej wybranki. Kobiety, którą darzy miłością, można się jednak zastanawiać, czy aby pracy śledczej nie kocha bardziej.

(źródło: https://www.facebook.com/AnnaGorna.Autorka/)

Zaginięcia dwóch kobiet w różnych państwach w odstępie piętnastu lat, które łączy znane nazwisko. Jack Harford, czyli ulubiona postać autorki „Krainy złotych kłamstw”. Wyjątkowy pechowiec czy wyjątkowo sprytny, albo bezdennie głupi, socjopatyczny psychopata? Wytrawny manipulator czy ofiara niewiarygodnego zbiegu okoliczności? A może jest ktoś, kto stara się skierować podejrzenia na tę niegdysiejszą gwiazdę filmową? Piotr Sauer nie wyklucza żadnej możliwości. Tak, liczy się także z tym, że może pracować dla przynajmniej dwukrotnego mordercy. Główny bohater „Krainy złotych kłamstw” nie potrafi przejrzeć tego wciąż odnoszącego sukcesy – w innej branży, i już nie w swojej rodzimej Anglii, tylko w Szwajcarii – mężczyzny. Jakiś czas po wciąż niewyjaśnionym zaginięciu jego kochanki, Julie Pearson, Jack Harford wraz ze swoim młodszym bratem Billym, przeniósł się do Zurychu, gdzie wspólnymi siłami rozkręcili poważny biznes. Gdzieś w międzyczasie Jack rozwiódł się z żoną, którą zdradzał z Julie i związał z kolejną kobietą, z którą czytelnikowi nie dane będzie się spotkać. Poznajemy ją głównie z opowieści ludzi przepytywanych przez nielicencjonowanego prywatnego detektywa. Mię Kovač Piotr poznał w bardzo niemiłych, żeby nie rzec oburzających, okolicznościach. To zdarzenie wkrótce przysporzy mu dodatkowych zmartwień, ale też gdyby nie ono, to Sauer najpewniej nie miałby tak cennego wsparcia w pierwszej sprawie kryminalnej, w jaką zaangażował się po przeprowadzce do Zurychu. Mia Kovač to z kolei moja ulubiona postać „Krainy złotych kłamstw”. Studentka prawa i stażystka w firmie ubezpieczeniowej, gdzie Piotr Sauer na początku książki najwyraźniej marnuje się na stanowisku szefa zespołu odpowiadającego za kwestie bezpieczeństwa (ochrona). Śmierć ojca, a potem jeszcze jedno piekło, druga wielka trauma w jej krótkim życiu, zrobiły z Mii samotniczkę. Garstka znajomych i zero przyjaciół. Wieczory spędza samotnie w swoim niewielkim, acz przytulnym mieszkanku w Zurychu, a najdłuższe rozmowy zdaje się prowadzić ze swoją apodyktyczną matką. Mia wolałaby pójść własną drogą, ale nie znajduje w sobie siły, by sprzeciwić się rodzicielce, która w przeszłości mocno ją zawiodła. I u której Mia od dawna nie znajduje tak potrzebnego jej ciepła. Zrozumienia, szczerej troski. Mia nie ma nikogo, komu mogłaby się zwierzyć. Żadnego wsparcia w malowniczym mieście, w którym, jak ma wrażenie, mocno odstaje od reszty. Oni mają jakiś cel, oni garściami czerpią z kolorowych źródeł życia, a ona pozwala, by życie w pewnym sensie toczyło się obok niej. Przerażająco pusta egzystencja bardzo skrzywdzonej dziewczyny. W każdym razie ona zdążyła już wyrobić w sobie przekonanie, że jej życie jest mniej ważne od życia ludzi przemykających obok niej. Urodziwa dziewczyna, która stara się nie rzucać w oczy. Zamiast, jak wiele innych kobiet, podkreślać swoje wdzięki, przeważnie ukrywa je pod luźnymi ubraniami. To jej metoda na uniknięcie dodatkowych cierpień. Mia bowiem na własnej skórze przekonała się, do czego czasami prowadzi ściąganie na siebie uwagi innych. Bezpieczniej w twardej skorupie... którą zdążyła znienawidzić. Brakuje jej jednak motywacji, impulsu, do wyjścia ze swojej samotni. I wtedy zjawia się jej rycerz na białym koniu. Piotr Sauer powoli rozprasza ciężkie chmury od lat wiszące nad tą bystrą dziewczyną. Przywraca jej wiarę w ludzi, stopniowo staje się najbardziej zaufaną osobą w jej życiu. Nieświadomie koloruje jej rzeczywistość. Drugim kołem ratunkowym, ściśle połączonym z Piotrem, jest aktualnie (umowna teraźniejszość to rok 2018) najgłośniejsza sprawa prowadzona przez zuryską policję. Sprawa, która w jakiś sposób na pewno łączy się z nadal nierozwiązaną łudząco podobną zagadką z Wielkiej Brytanii wynikłą przed piętnastoma laty. Intryga skonstruowana przez Annę Górną na kartach „Krainy złotych kłamstw” nie obfituje w zdumiewające zwroty akcji. Powiem więcej: fabuła nie jest zbyt pomysłowa. Myślę, że miłośnicy gatunku mieli już okazje rozwiązywać podobne zagadki. Motyw zaginięcia, a właściwie dwóch równie zagadkowych zaginięć. Porwanie, świadome działanie rzekomej ofiary (upozorowanie własnej śmierci, zmiana tożsamości, czyli realizacja ambitnego planu całkowitego odcięcia się od dotychczasowego życia i zbudowania innego) albo zabójstwo. Nie możemy mieć pewności, że obie sprawy nakreślone przez Annę Górną są ze sobą bardziej związane niż tylko przez Jacka Harforda. Wyjaśnienia mogą być różne, ale opinia publiczna, jak zwykle, najwyraźniej już sprawę rozwiązała. Wydano już wyrok, także ustami dziennikarzy (skąd ja to znam?). Innymi słowy, Anna Górna niejako zaprasza nas do dyskusji na temat mitycznego domniemania niewinności. Mitycznego, bo w tej niby oświeconej epoce, w której żyjemy, lekko licząc co drugi jest sędzią. Jaka jest różnica między podejrzanym a skazanym? Dzisiaj? Żadna. I żadnemu z tych wszystkich samozwańczych sędziów nawet do głowy nie przyjdzie, że on może być następny. Dzisiaj ty, a jutro ciebie skażą bez prawa do obrony. Bez procesu, bez prawomocnego wyroku. Współczesny lincz. Internet, telewizja, prasa – po co komu sale sądowe, skoro tak jest dużo szybciej, bo nie trzeba przedzierać się przez obszerny materiał dowodowy? Cieszy mnie, że coraz więcej pisarzy porusza w swoich, generalnie rzecz biorąc, fikcyjnych opowieściach, to moim zdaniem bardzo niebezpieczne zjawisko. Co nie znaczy, że złe przeczucia Piotra Sauera w stosunku do jego zleceniodawcy okażą się błędne. W krainie kłamców wszystko jest możliwe. Górna już zadba o to, byśmy o tym nie zapominali. Śledztwo Sauera i Kovač toczy się wolniej niż w większości znanych mi współczesnych kryminałach. Bez skrótów. Z maniakalną wręcz dokładnością. Także o życiu osobistym nie tylko pierwszoplanowych postaci.

Mamy to! Mamy nową gwiazdę literackiej sceny kryminalnej. Dojrzały, soczysty, piorunująco sugestywny warsztat. Doskonale skrojone postaci – wyczerpujące portrety psychologiczne barwnych, dość złożonych, nieoczywistych jednostek z bliższego, ale i trochę dalszego planu. Absorbująca, całkiem zawiła intryga. Niezbyt oryginalna, ale śmiem podejrzewać, że nawet wśród usilnych poszukiwaczy świeżych pomysłów w światku kryminalnym znajdą się tacy, którzy dadzą się porwać sile głosu debiutantki, Anny Górnej. I jak mniemam nie tylko dlatego, że nasza rodaczka od lat mieszkająca w Szwajcarii, odmalowała dość specyficzne, unikatowe - jest w tym jakaś nieuchwytna magia - tło (klimat) dla swojego nieśpiesznie toczącego się śledztwa w „Krainie złotych kłamstw”. Powieść trzyma jak w imadle także dlatego, że taka mało dynamiczna. Niby niewiele się dzieje, a nerwy napięte do granic wytrzymałości. Ludzie, błagam, sprawdźcie to.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz