Stronki na blogu

niedziela, 18 sierpnia 2013

„Zombiefilia” Praca zbiorowa

DAWID KAIN, MAGDALENA MARIA KAŁUŻYŃSKA, SYLWIA BŁACH, MARCIN ROJEK, PAWEŁ WAśKIEWICZ, ALEKSANDRA ZIELIńSKA, PAULINA KUCHTA, ARTUR OLCHOWY, PAULINA J. KRóL, MICHAŁ STONAWSKI, GRZEGORZ GAJEK, KAROL MITKA, ŁUKASZ RADECKI, MARCIN PODLEWSKI, ROBERT RUSIK, ARTUR KUCHTA, KRZYSZTOF T. DĄBROWSKI, MACIEJ KAźMIERCZAK, RAFAŁ M. SKROBOT, RAFAŁ CHRIST, BARTOSZ ORLEWSKI, CARLTON MELLICK III

Pierwsza w Polsce antologia dwudziestu pięciu opowiadań o zombie, autorstwa dwudziestu jeden naszych rodzimych autorów (zarówno tych zaprawionych w pisarstwie, jak i debiutantów) i jednego amerykańskiego mistrza bizarro. „Zombiefilia” dzięki altruistycznemu podejściu jej twórców do swojego zawodu (i po części pewnie z powodu problemów z wypuszczeniem na nasz rynek wydawniczy ich zamysłu literackiego) trafiła w ręce czytelników w formie darmowego e-book’a, choć mnie przyjemność jego przeczytania kosztowała niemalże 50 zł… cóż, niechęć do „elektronicznej literatury” niezmiennie naraża mnie na spore wydatki.

Ciężko jest zaproponować czytelnikom coś oryginalnego w tematyce zombie, więc jak można się było tego spodziewać sporo tekstów eksploruje jakże konwencjonalny motyw zarazy opanowującej świat i egzystencji kilku niedobitków w postapokaliptycznych realiach. Jednakże, choć owa oś fabularna była już nieraz eksploatowana zarówno w kinematografii, jak i literaturze muszę przyznać, że kilka zaproponowanych w niniejszym zbiorze opowieści stanowiło całkiem odprężającą lekturę na nudny wieczór. Dawid Kain skupił się na życiu pewnej pary w postapokaliptyczny świecie, kładąc szczególny nacisk na w zamyśle szokujące zakończenie, które mnie niestety udało się z łatwością przewidzieć. Sylwia Błach zaproponowała historię widzianą z punktu widzenia żywego trupa i jedyne co mogę zarzucić jej opowiadaniu to zbyt mała objętość, bo tak dopracowanego, wręcz idealnego warsztatu pisarskiego rzadko można uświadczyć we współczesnej literaturze, nie tylko polskiej, ale również światowej. Paweł Waśkiewicz zaprezentował troszkę przydługą, a co za tym idzie miejscami nużącą przeprawę przez opanowane przez zombie miasto, które miejscami pomimo swojej konwencjonalności całkiem mocno rozbudzało moje zainteresowanie, szczególnie w momentach wybryków pewnej mamuśki, której chęć przetrwania była silniejsza od dobra jej rodziny. Ze wszystkich stricte apokaliptycznych wizji najbardziej podobała mi się ta autorstwa Łukasza Radeckiego, bo zauważyłam w niej ciekawą zabawę formą, udaną próbę przedstawienia czegoś znanego w zupełnie odmiennym stylu, z punktu widzenia ofiar żywych trupów i nosiciela wirusa. Naprawdę znakomicie się to czytało! Marcin Podlewski pokusił się o troszkę fantastyczną wizję postapokaliptycznego życia niedobitków w podziemnym schronie i pełnej niebezpieczeństw przeprawie jednego mężczyzny przez opanowaną przez zombie ziemię – szkoda tylko, że miejscami opowiadanie jest zbyt mocno rozwleczone, a w zamyśle zaskakujące zakończenie bardzo łatwo przewidzieć.

W „Zombiefilii” znalazło się również miejsce na małą dawkę czarnego humoru. Na przykład Rafał Christ pokazał, w jaki sposób wirus zombizmu może przyczynić się do ukarania polskiej służby zdrowia za jej posuniętą do granic absurdu niekompetencję. Marcin Rojek poeksperymentował troszkę ze smerfami-zombie (tak, wiem jak to brzmi), zgrabnie przenosząc konwencję znanej animacji w realia krwawego horroru, a Krzysztof T. Dąbrowski w swoim tekście zastanawiał się, jak też prezentowałaby się mowa żywych trupów, a całą tę historię zakończył tak popularnym w Polsce pytaniem, że aż parsknęłam śmiechem, a co za tym idzie bez wahania przyznałam przed samą sobą, że jeśli chodzi o humorystyczne opowieści w tym zbiorze Dąbrowskiemu należy się laur pierwszeństwa.

Poziom opowiadań w niniejszym zbiorze jest mocno zróżnicowany, od genialnych, przez przyzwoite po nudnawe, ale wypadałoby wspomnieć przede wszystkim o tych wyróżniających się na tle całej antologii i nieeksplorujących do bólu oklepanej tematyki apokaliptycznej (no może poza tekstem Błach, który tak dalece zachwyca stylem, że można z powodzeniem przymknąć oko na schematyczność fabularną oraz Łukasza Radeckiego). Wielce ukontentowało mnie opowiadanie Pauliny Kuchty o prostytutce-zombie. Co tam ukontentowało – ono mnie wręcz zaszokowało tak dalece posuniętą pomysłowością, tym samym w moim mniemaniu windując się na sam szczyt najlepszych tekstów w niniejszym zbiorze. Podobała mi się też wzruszająca wizja Artura Kuchty, która choć nie pasowała zbytnio do horroru to przynajmniej zmusiła do współczucia antagoniście, z zupełnie innej niż w innych opowieściach tutaj zaprezentowanych, strony. Magdalena Maria Kałużyńska również pozytywnie mnie zaskoczyła, bo choć pierwsze jej opowiadanie zamieszczone w tym zbiorze troszkę razi niedopracowaniem dialogów i przydługim wstępem to sam zamysł ataku żywych trupów na supernowoczesny budynek i roli w tym wszystkim ortodoksyjnych obrońców przyrody prezentuje się całkiem smacznie. Podobnie, jak drugi tekst tej autorki przedstawiający wizję opanowania przez wirus zombizmu (oddziałującego jedynie na dorosłych) jednego miasta, w którym to dzieci muszą walczyć o przetrwanie. Znakomicie prezentuje się również historia Grzegorza Gajka o pewnej kobiecie stającej twarzą w twarz ze zmarłym mężem oraz pełne wszechobecnego brudu i ogólnej degeneracji opowiadanie Amerykanina, Carltona Mellicka III. Na koniec zostawiłam sobie tekst debiutantki Pauliny Król, która jak na pierwszy raz pokazała się z jak najlepszej warsztatowej strony, przy okazji proponując czytelnikom swego rodzaju odwrócenie konwencji (wyjazd grupki przyjaciół na łono natury tak charakterystyczny dla filmowych slasherów a nie zombie movies) oraz iście odrażającą próbkę gore. Moim zdaniem, paradoksalnie debiutantka znacznie zawyżyła ogólny poziom „Zombiefilii”.

Podsumowując pierwsza polska antologia o zombie prezentuje się całkiem przyzwoicie, choć oczywiście jak to często w tego rodzaju zbiorkach bywa nie obyło się bez nieco słabszych tekstów. Cóż, trzeba przymknąć na to oko i cieszyć się, że nasi rodacy coś robią, aby nieco ożywić polską wizję horroru oraz już dziś zacząć zaczytywać się w tych naprawdę udanych opowiadaniach „Zombiefilii”, bo takowych mamy tutaj całkiem sporo.

6 komentarzy:

  1. Miałem obawy przed przeczytaniem, bo pojmowanie horroru przez moich rodaków zawsze uważałem za zbyt zaściankowe, takie wymuszone walenie grozą której tak naprawdę nie ma. Ale w sumie jestem zadowolony bo wiele opowiadań nie próbowało na siłę zaskakiwać na wzór Amerykanów, a pary pisarzy nawet zaproponowało swoje własne wizje tematu zombie więc jestem jak najbardziej na tak.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obcując z polską prozą z gatunku horroru też często mam takie wrażenie (na filmach nawet nie wytrzymuję do końca), ale ostatnimi czasy zauważyłam u naszych rodzimych pisarzy grozy pewne ożywienie - ich wizje horroru (jak to skrótowo napisałam w recce) zaczynają coraz bardziej odbiegać od tych wymuszonych elementów a la literatura zachodnia w swoim własnym indywidualnym kierunku - a indywidualizm zawsze jest lepszy od bezkrytycznego powielania utartych w horrorze schematów:)

      Usuń
    2. No tą inspirację stanami najbardziej widać i Śmigla i w zbiorze "Halloween", a i jeszcze nie lubię potocznego języka, miejskiego slangu który prezentuje Kain w "Punkcie wyjścia" i Orbitowski w swojej twórczości.
      Jarek

      Usuń
    3. Ja akurat Śmigla lubię - zgadzam się, że jego fabuły zmierzają w kierunku tej proponowanej przez Amerykanów, ale za to styl ma bardzo dobry. Za to średnio porywają mnie wizje Cichowlasa i Kyrcza - tam dostrzegam sporo z B-klasowej mody eksplorowanej przez Amerykanów, a nawet Anglika Guy'a N. Smitha.
      A co się tyczy tendencji naszych rodzimych pisarzy do miejskiego slangu to zgadzam się w całej rozciągłości - takie "łamańce językowe" to nie dla mnie.

      Usuń
  2. świetny blog :) zapraszam do mnie do komentowania i obserwowania http://alex-faashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń