Stronki na blogu

niedziela, 31 sierpnia 2014

Mira Grant „Przegląd Końca Świata: Blackout”’


Wirus zombizmu, Kellis-Amberlee, który przed laty zdziesiątkował ludzkość ewoluuje. Huragan Fiona przenosi z Kuby na Florydę modyfikowane genetycznie komary, które infekują niemalże cały stan. Oskarżona o terroryzm ekipa Przeglądu Końca Świata stara się wydostać z terenów objętych kwarantanną młodszą siostrę jednego ze swoich członków oraz pozyskać od hakera, zwanego Małpą, fałszywe dowody tożsamości. Tym razem niebezpieczeństwo grozi im nie tylko ze strony żywych trupów, ale również rządowego Centrum do Zwalczania i Kontroli Chorób (CZKC), które w tym postapokaliptycznym świecie przeznacza duże pieniądze na nieetyczne badania.

Ostatni tom znanej trylogii Seanan McGuire, wydanej pod pseudonimem Mira Grant. „Blackout” nominowano do nagrody Hugo Award dla najlepszej powieści roku 2013, ale pomimo ogromnej popularności całej trylogii autorka utrzymuje, że przygody blogerów w postapokaliptycznym świecie dobiegły już końca, że nie planuje kolejnym odsłon serii. Pomimo sympatii, jaką żywię do „Przeglądu Końca Świata” jestem zadowolona z decyzji Grant, bo jak uczy nas doświadczenie niemalże każdy wielotomowy cykl literacki wcześniej, czy później zamienia się w zwykłą telenowelę, pisaną tylko i wyłącznie dla pieniędzy. W formie trylogii „Przegląd Końca Świata” (o ile autorka nie zmieni zdania) pozostanie w pamięci czytelników, jako jedna spójna, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach całość, która gdyby nie pokaźne gabaryty każdego tomu mogłaby z powodzeniem być jedną powieścią. Osoby, które zapoznały się już z „Feed” i „Deadline” właściwie nie mają innego wyboru, aniżeli sięgnąć po ostatnią część trylogii. Wszystkie pozornie wyjaśnione wątki z poprzednich tomów w „Blackout” nabierają całkiem innego znaczenia. A więc jeśli ktoś zna wstęp i rozwinięcie tej opowieści tak naprawdę nie wie nic, dopóki nie zaznajomi się z ostatnią częścią cyklu. Od razu widać, że „Przegląd Końca Świata” już w zamyśle miał być trylogią, że Grant nie tworzyła kolejnych tomów pod dyktando swoich czytelników i wydawców. Już pisząc „Feed” wiedziała jakiego kształtu mają nabrać przygody Masonów i pewnie dlatego druga i trzecia część są tak kompatybilne z pierwszą odsłoną trylogii.

„Kiedy masz wybór między życiem a śmiercią, wybierz życie. Kiedy masz wybór między dobrem a złem, wybierz dobro. Kiedy masz wybór między potworną prawdą a pięknym kłamstwem, zawsze wybieraj prawdę.”

„Przegląd Końca Świata” zawsze był hybrydą horroru, science fiction i political fiction, podaną w postapokaliptycznym, opanowanym przez żywe trupy świecie, ale w „Blackout” zombie zauważalnie odsunęły się na dalszy plan, ustępując miejsca zakrojonemu na szeroką skalę spiskowi, który zmieni znaczenie wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się wcześniej. Postapokaliptyczna aura świata zdominowanego przez nowoczesną technologię, zapewniającą bezpieczeństwo niezarażonym pozostała, ale prawdziwym zagrożeniem nie są już żywe trupy tylko rządni władzy ludzie, którzy wykorzystują wirusa do własnych niecnych celów. W pierwszej połowie powieści Grant sporo miejsca poświęca procederowi klonowania, który w zamyśle CZKC ma odmienić losy świata, rzecz jasna na korzyść tych u władzy. Czytelnik będzie równolegle poznawał wydarzenia mające miejsce w placówce agencji rządowej oraz w kręgach pozostałych przy życiu blogerów, dowodzonych przez coraz bardziej popadającego w szaleństwo Shauna Masona. W poprzednich częściach ekipa Przeglądu Końca Świata słynęła ze swojego beztroskiego sposobu bycia, ale na skutek przerażających wydarzeń, którym świadkowali stali się poszukiwanymi wrogami Stanów Zjednoczonych, co kazało im dorosnąć. Humoru w porównaniu do wcześniejszych tomów jest o wiele mniej, choć chwilami przebija się on w dialogach. Akcji z udziałem żywych trupów też jest dużo mniej, ale za to całkiem sporo tajemnic. Ich charakter łatwo przewidzieć, szczególnie, gdy już zostanie ujawniony wątek z klonowaniem i przenoszeniem wirusa przez zmutowane komary (czyli na początku powieści), ale za to nie da się oprzeć nieustającemu napięciu potęgowanemu zmianą statusu głównych bohaterów. Nieustraszeni, głoszący tylko i wyłącznie prawdę dziennikarze (szkoda, że my takich nie mamy…) nie mogą już przekazywać informacji. Zamiast tego muszą zadbać o zmianę tożsamości i opuszczenie kraju, zachowując wszystkie bulwersujące dowody o rządowych spiskach dla siebie. Zmienić ich zdanie mogą tylko nowe, śmiertelnie niebezpieczne dla ludzkości fakty o prawdziwej naturze rządzących, ale stając do walki w imieniu prawdy w tych nowych realiach tak naprawdę opowiadają się przeciwko wszystkiemu, w co ludzie chcą wierzyć.

UWAGA SPOILERY
„Blackout” nabiera rozpędu dopiero w drugiej połowie, z chwilą pojawiania się nowej-starej bohaterki, sklonowanej Georgii Mason, która na skutek tego, co przeszła cierpi na leukofobię, ale za to nauka „wyleczyła ją” z siatkówkowego Kellis-Amberlee. Wszystkie wydarzenia, które prowadzą do jej spotkania z przyrodnim bratem, Shaunem i prawdziwa natura ich relacji, bynajmniej nie platonicznej, mają w sobie spore pokłady napięcia, ale prawdziwe bomby zaczną wybuchać dopiero po jej dołączeniu do Przeglądu Końca Świata. Ceniący prawdę ponad wszystko klon Georgii, zgodny z oryginałem w dziewięćdziesięciu siedmiu procentach, ani myśli opuszczać kraju bez uprzedniego zdemaskowania winnych zdziesiątkowania ludzkości. I tak rozpoczyna się ostatni, pełen licznych zwrotów akcji etap odkrywania i publikowania przerażającej prawdy, która w hierarchii stawia człowieka niżej od żywego trupa.
KONIEC SPOILERÓW

„Blackout” to powieść zamykająca przygody blogerów z Przeglądu Końca Świata, przeznaczona tylko i wyłącznie dla osób, znających poprzednie części trylogii. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zaznajomić się z pierwszą i drugą odsłoną powinien jak najszybciej to uczynić, bo chyba jeszcze nie napisano równie emocjonującej historii o apokalipsie zombie. Natomiast wielbiciele poprzednich części mają wręcz obowiązek zapoznać się z ostatnią odsłoną, bo jeśli tego nie uczynią to tak naprawdę nie będą wiedzieć nic o wirusie, z którym tak długo obcowali.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Baza recenzji Syndykatu ZwB                

4 komentarze:

  1. "Blackout" bardzo mi się podobał, ale wątek "rodzeństwa" nie przypadł mi do gustu. Również jestem zadowolona z faktu, że Mira Grant nie ma zamiaru kontynuować serii, bo obawiam się, że nie rozwój wydarzeń nie byłby po mojej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOILER
      A wiesz, że ten wątek relacji rodzeństwa nasza Paulinka bezbłędnie przewidziała? Podejrzyj naszą dyskusję tutaj: http://horror-buffy1977.blogspot.com/2013/11/mira-grant-przeglad-konca-swiata.html
      KONIEC SPOILERA
      Co do kontynuowania cyklu to masz rację, w końcu niejedna seria już poległa na takim "pisaniu na chama" - za przykład niech tutaj posłuży cykl przygód O'Dell Alex Kavy. Pierwsze tomy znakomite, ale im dalej w las tym ciemniej...
      Dlatego chyba lepiej dla trylogii Grant, żeby pozostała świetna jako właśnie trylogia, a nie ryzykowała stoczeniem się na dno.

      Usuń
  2. Oj, nie Paulinka :-) U siebie, w recenzji Feed, napisałam, że dla mnie niepokojąca jest relacja Georgii i Shauna, a później u Pauli, pod jej opinią, kontynuowałam temat, że coś mi w tej relacji nie pasuje, i to właśnie mnie ofukiwała (nawiązuję do dyskusji u Ciebie), że w końcu udana relacja z bratem o niczym nie świadczy, pewnie, że nie, też mam braci, ale w tym przypadku wyczułam pismo nosem :-)

    Nie czytałam Kavy, wiesz, jakoś się nie składa, ale wiem, że męczenie tematu nie popłaca, dlatego wolę kiedy w porę kończone są wszelkie serie. Mam tylko nadzieję, że autorka nie da się przekonać do wydania squelu, albo jeszcze innego cuda, które popłynie na fali PKŚ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to pardon, umknęło mi, że Ty to wcześniej zwąchałaś:/ Wygląda na to, że sporo osób miało jakieś podejrzenia, co do Shauna i Georgii tylko ja się zagapiłam... W każdym razie gratuluję spostrzegawczości, bo te sygnały w powieści były naprawdę subtelne - łatwo było je przegapić.

      Usuń