Michael i Rachel przeprowadzają się do małego miasteczka. Ufają, że po
tragicznej śmierci ich córeczki kilka miesięcy temu zmiana dobrze im zrobi. Doświadczony
w fachu Mike, zatrudnia się w biurze szeryfa Hendricksa i razem z nim próbuje
rozwikłać zagadkę zaginięcia nastolatki. Tymczasem Rachel zaczyna świadkować
dziwnym wydarzeniom w domu i okolicznym lasku. Wkrótce nabiera pewności, że
stojące nieopodal, uważane przez młodzież za nawiedzone wielkie domostwo
stanowi centrum nadnaturalnych zjawisk, które rzutują na jej życie.
Niskobudżetowy horror niedoświadczonego w tym gatunku, Darica Gatesa, do
którego wspólnie z Matthew J. Ryanem napisał scenariusz. Efekt okazał się porażająco
koszmarny, głównie z powodu nieumiejętności ukrycia niedostatków finansowych
(co bardziej uzdolnionym twórcom przychodzi bez problemu) oraz braku choćby
szczątkowej znajomości prawideł rządzących filmowym horrorem.
Początkowo fabuła „The Appearing” jest typowa dla nurtu ghost story, ale z czasem obiera
kierunek równie szablonowego horroru religijnego. Ot, mamy małżeństwo po
przejściach, które przeprowadza się do małego miasteczka, aby zapomnieć o
utonięciu córeczki. Michael zatrudnia się w biurze szeryfa i próbuje rozwikłać
zagadkę zaginięcia nastolatki, która ostatnie chwile życia, jak wiemy po
prologu spędziła w ponoć nawiedzonym, opuszczonym domu. Tymczasem Rachel boryka
się ze wspomnieniami o córce i odwiedza miejscową terapeutkę, która ma jej
pomóc uporać się z poczuciem winy. Tak, więc amatorsko zrealizowana akcja przez
większą część seansu rozgrywa się dwutorowo, obnażając wszystkie przywary
twórców. Montaż, za który odpowiadał sam Gates jest tak nieumiejętny, że
podejrzewam, iż pierwszy lepszy internauta, parający się nagrywaniem filmików
na YouTube zrobiłby to lepiej. Szczególnie widać to w trakcie migawkowych
wspomnień Rachel o córce, które miały chyba za zadanie zaskoczyć widzów
pogłośnioną muzyką, ale mnie tylko zirytowały niedopracowanymi obrazami.
Kolejnym rzucającym się w oczy mankamentem jest niemalże całkowity brak
charakteryzacji duchów oraz opętanych. Niektórzy powiedzą, że to efekt niskiego
budżetu, ale znając tańsze filmy, bardziej przykładające się do efektów specjalnych
mnie ten argument nie przekonuje. Brak makijażu dotknął też protagonistów, ale
ich naturalistyczny wygląd w tym gatunku filmowym wręcz był wskazany. Szkoda tylko,
że w całej tej plejadzie, nazwijmy ich, aktorów nie znalazłam ani jednej osoby,
który potrafiłaby należycie wykreować swoją postać. Obsada jest równie
sztuczna, jak pozostałe elementy „The Appearing”.
Choć Gates nie dysponował dużym budżetem w swojej produkcji zawarł więcej
stricte horrorowych scen niż pierwszy z brzegu współczesny hollywoodzki
straszak. Ale brak klimatu grozy oraz nieumiejętność wyczucia chwil, w których
owe ujęcia najsilniej oddziaływałyby na widza sprawiły, że wszelkie jump scenki przyjmowałam z całkowitą
obojętnością. Zresztą ich konwencjonalny charakter również mocno odrzucał. Ot,
mamy samootwierające się drzwi, spadające z półek talerze, ducha
nieucharakteryzowanej dziewczynki biegającego po lasku, niepodłączone do prądu
radio, z którego rozlega się śpiewana przez dziecko piosenka oraz sobowtóra Rachel
pojawiającego się za oknem. Jako, że pierwsza połowa „The Appearing”
najbardziej przystaje do ghost story
twórcy szczególny nacisk położyli na tragiczną historię ponoć nawiedzonego domu
oraz manifestacje zjawy dziewczynki, która zginęła w jego murach. Z tych
drugich najbardziej charakterystyczny jest moment wkraczania nocą odzianej w
koszulę nocną Rachel do opuszczonego domostwa przy akompaniamencie szarpiącego
uszy brzdąkania na skrzypcach – jedyne ujęcie, które przypadło mi do gustu.
Później, w piwnicy Rachel dostrzega ducha dziewczynki, krwawiącego z piersi i
piszącego posoką niezrozumiałe wyrazy na ścianie. Po tym wydarzeniu fabuła
zaczyna skłaniać się w stronę horroru religijnego. Cytaty z Biblii, pojawiające
się również wcześniej, są o wiele częstsze (tak, jakby scenarzyści nie potrafili
sklecić kilku dialogów). Na jaw wychodzi historia opętania przez demona pewnej
kobiety, dla której przed laty skończyło się to śmiercią. Teraz upadły anioł
upatrzył sobie kolejną ofiarę, przez co możemy poobserwować mało spektakularne
oznaki opętania, zakończone beznadziejnymi egzorcyzmami, przeprowadzonymi przez
małomiasteczkowego księdza, ojca Callahana (czyżby personalia tej postaci
czerpały z „Miasteczka Salem”?). Do walki z demonem stanie również Mike, który
po śmierci córki pała wielką nienawiścią do Boga, o czym mogliśmy dowiedzieć
się nieco wcześniej, w trakcie jego rozwleczonych do granic możliwości, nudnych
rozmów o wierze z bogobojnym szeryfem Hendricksem.
Naprawdę, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ktoś dysponujący niskim
budżetem porywał się na taką mnogość stricte horrorowych scen, w dodatku zdając
sobie sprawę z własnego niedoświadczenia w tym gatunku filmowym. Choć
konwencjonalna, moim zdaniem fabuła „The Appearing” wypadłaby całkiem znośnie,
gdyby reżyser większość środków przeznaczył na przyzwoitych operatorów, którzy położyliby
nacisk na klimat, minimalizując wszelkie manifestacje koszmarnie stylizowanych
duchów i opętanych. Niestety, Gates postanowił porwać się z motyką na słońce,
przez co zapewnił mi półtoragodzinny seans zwykłego gniota, w którym
najbardziej rzucają się w oczy wszelkie niedostatki budżetowe i brak talentu
twórców. Szczerze odradzam seans każdemu, bo naprawdę szkoda czasu na takie
koszmarki.
Też to widziałam i potwierdzam, tragedia. Co prawda od pewnego momentu oglądałam już tylko jednym okiem, ale rzucił mi się w nie dobór obsady. Wszyscy rzekomi licealiści wyglądali jakby dobiegali czterdziestki, zauważyłaś?
OdpowiedzUsuńllsa
To już jest norma w amerykańskich filmach. Zachód chyba cierpi na niedobór nastoletnich aktorów, albo są za drodzy;)
UsuńUwielbiam horrory, a na ten od razu bym zwróciła uwagę, bo plakat jest naprawdę świetny! Mam nadzieję, że obejrzę ten film :)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Wiesz, co to jest dość często spotykanie, że 30 latki grają nastolatki w usa, ale nie po wszystkich tak dobitnie widać 'podeszły' wiek. Tu to było na tyle ewidentne, że aż śmieszne.
OdpowiedzUsuńilsa
W takich chwilach cieszę się, że - zanim sięgnę po tego typu wynalazek - przeczytam Twoją recenzję ;-) Ostatnio mam takie nerwy na nowe filmy grozy, zwłaszcza cały wysyp tych z "paranormal" w tytule, bo zanim jeszcze się zdecyduję w ogóle obejrzeć któryś z nich, dowiaduję się już na "dzień dobry", że nie ma sensu i że to totalne dno... Ja już nie wiem naprawdę, jak im się opłaca inwestować w coś, co nawet nie zwróci się w 80%...
OdpowiedzUsuńCAT
http://catinthewell.pl/
Pewnie i tak oglądnę, bo muszę, chociaż (póki co) ze wszystkimi Twoimi recenzjami się zgadzam. I dzięki Ci, że prowadzisz takiego bloga!
OdpowiedzUsuńnajnowsze horrory oglądać można za free na http://tvline.pl
OdpowiedzUsuń