Stronki na blogu

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Clive Barker „Wąwóz Kamiennego Serca”


Lata 20-te XX wieku. Popularna aktorka, Katya Lupi, wraz ze swoim agentem Willemem Zefferem przyjeżdża z Los Angeles do swojej rodzimej Rumunii, aby zobaczyć się z matką. Na miejscu zwiedzają średniowieczny zamek przekształcony w klasztor, stojący nieopodal rodzinnej wioski Katyi. Kiedy Zeffer odwiedza to miejsce ponownie jeden z zakonników pokazuje mu pomieszczenie wyklejone płytkami ozdobionymi obscenicznym, wielowątkowym malowidłem. Agent kupuje to dzieło w darze dla Katyi i przez następne miesiące przetransportowuje do posiadłości w Hollywood.
Siedemdziesiąt lat później sławny aktor, Todd Pickett, boryka się z zastojem w karierze. Niegdyś komplementowany za role bohaterów w widowiskowych filmach obecnie kreujący miałkie postacie w słabych produkcjach, mężczyzna nadal nie może narzekać na brak fanów, ale czuje, że jego kariera przeżywa poważny kryzys. Pragnąc wymusić na szefie wytwórni Paramount sfinansowanie wysokobudżetowego filmu z nim w roli głównej przystaje na jego propozycję poddania się operacji plastycznej. Jednak komplikacje w trakcie zabiegu wymuszają na Toddzie konieczność ukrycia się przed opinią publiczną. Jego agentka, Maxine Frizelle, wynajmuje cichy, przez nikogo nieodwiedzany dom w wąwozie, w którym aktor może w spokoju dochodzić do zdrowia. Do czasu odkrycia na zewnątrz przerażających, wyuzdanych stworzeń i poznania oszałamiającej właścicielki tego przybytku, Katyi Lupi, która zapoznaje go z cudownymi właściwościami malowidła pokrywającego ściany komnaty w piwnicy. Tymczasem przewodnicząca fanklubu Todda Picketta, Tammy Lauper, zaniepokojona jego przedłużającą się nieobecnością przybywa do Los Angeles, aby upewnić się, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Traf chce, że trafia do wąwozu, w którym mają miejsce niecodzienne wydarzenia.

Clive’a Barkera, wszechstronnego artystę, trudniącego się reżyserią, produkcją filmów oraz pisaniem scenariuszy, powieści i opowiadań, żadnemu wielbicielowi grozy szeroko przedstawiać nie trzeba. Dość powiedzieć, że gdyby nie on takie kultowe dzieła, jak na przykład „Wysłannik piekieł”, czy „Candyman” nigdy by nie powstały. Niepojęte wizje Barkera tak ochoczo przelewane na karty jego powieści i opowiadań oraz wizualizowane w licznych adaptacjach jego dzieł przyniosły mu ogromną popularność nie tylko wśród wielbicieli mocnej prozy i kinematografii grozy, ale również zaskarbiły sobie przychylność mniej obytych z szokerami widzów i czytelników. Nad maestrią Clive’a Barkera długo można by się rozwodzić, a i tak zawsze pozostanie jeszcze wiele do dodania, bo artysta podchodzi do swojego fachu z taką różnorodnością, że aż człowiek zaczyna się zastanawiać, czy gdzieś leży granica jego kuriozalnej wyobraźni. „Wąwóz Kamiennego Serca” po raz pierwszy wydano w 2001 roku, a że Barker debiutował już w latach 80-tych podczas pisania omawianej powieści miał już spore doświadczenie w fachu i wprawę w snuciu wielowątkowych, długich historii, pełnych takich okropieństw, że ludzka wyobraźnia nie jest w stanie kompleksowo objąć ich rozumem. W tym przypadku przez długi czas wydaje się, że Barker postawił na zgoła inną formę wyrazu (co jest oczywiście jedynie pozorem) przez długi czas snując błyskotliwą opowieść o zepsutym Hollywoodzie, będącą swoistym ciętym, cynicznym moralitetem. W przedmowie autor zaznacza, że „Wąwóz Kamiennego Serca” pierwotnie miał być krotką satyrą na zdeprawowany amerykański światek filmowy, z którym z racji swojego zawodu zapoznał się od podszewki, ale w trakcie pisania jego wizja wyewoluowała w pokaźny tomik, pełen wszystkiego, co w twórczości Barkera najlepsze.

„Obecność szatana wydawała się jej całkiem na miejscu; czyż nie nazywa się go Ojcem Kłamstw? Jeśli diabeł miał znaleźć sobie ziemską siedzibę, Hollywood chyba najlepiej się na nią nadawało.”

Powieść rozpoczyna zagadkowe spotkanie łowcy aktorskich talentów, Willema Zeffera, z tajemnicą średniowiecznego rumuńskiego zamku, którą mniej lub bardziej świadomie strzeże paru zakonników. Otóż, ściany jednego z pomieszczeń pokrywają kafelki ozdobione fascynującym malowidłem, obfitującym w sceny perwersyjnego seksu, postacie dziwnych, hybrydowych stworzeń i okrutne historyjki z Polowaniem żyjącego niegdyś księcia i jego ludzi na czele. Już ten długi wstęp daje do zrozumienia, że malowidło posiada jakieś nadnaturalne właściwości, ale jedynie w podtekście, nie dosłownie. Na manifestację jego mocy przyjdzie czytelnikowi jeszcze długo poczekać. Bo zaraz po sfinalizowaniu tego wątku Barker skacze z akcją o siedemdziesiąt lat do przodu i na dłużej zatrzymuje się przy egzystencji znanego aktora, Todda Picketta. Niecierpliwi, spragnieni barkerowskich maszkar czytelnicy zapewne nie będą zadowoleni z owego skrętu w zwyczajność, nawet zdając sobie sprawę, że historia z czasem przekształci się w orgię przemocy, ale mnie w równym stopniu zadowoliła krytyka wymierzona w światek filmowy, co późniejszy spektakl gore, oddany w stylistyce dark fantasy. Bardzo szczegółowe portretowanie Todda Picketta autor potraktował również, jako punkt wyjściowy do szerszych wywodów o otaczającym go świecie. Hollywood przedstawia w kategoriach Wielkiego Kłamstwa, na zewnątrz obsypanego brokatem, ociekającego bogactwem miejsca, w środku toczonego przez zgniliznę. W pojmowaniu Barkera (moim zresztą też) Hollywood to miejsce, w którym nic nie jest prawdziwe, w którym sprzedaje się ludziom kłamstwa o ich idolach i cynicznie zbija kapitał na ich uwielbieniu. Uwielbieniu osób, których szeroka opinia publiczna nawet nie zna, miłości żywionej do wyobrażeń o danej „gwieździe”, a nie jej samej. Barker mówi wprost, że społeczeństwo, nawet zdając sobie sprawę z całego tego fałszu, podtrzymuje go tylko po to, żeby urozmaicić swoją szarą, bezbarwną egzystencję przekonaniem, że nie wszystko jawi się tak ponuro, że istnieją na świecie ludzie, których życie mieni się tysiącami barw, i którzy toczą o wiele ciekawszy żywot od nas. Tyle, że popularni aktorzy, królowie i królowe z pobłażliwością spoglądający na swoich poddanych / fanów, złaknieni ich uwielbienia nie zdzierają masek z twarzy po opuszczeniu planu. Grają nadal na użytek nas, maluczkich, karmiąc się naszą naiwnością, bo w gruncie rzeczy ich życie, jak powiada jedna z bohaterek książki „jest gówno warte”. Powiem tak: nareszcie ktoś to napisał, kumulując w jednym dziele wszystkie moje poglądy na życie prywatne sławnych jednostek i niesłabnące, niezrozumiałe dla mnie zainteresowanie opinii publicznej ich codziennością. Kiczowata parada samochwałów, makabryczny pokaz nerwowych uśmiechów, chybione żarty, kwieciste przemowy, bezkrytyczne samouwielbienie, niepewne spojrzenia, wyreżyserowany sentymentalizm – to nie moje słowa, to barkerowskie podsumowanie uroczystości rozdania Oscarów, błyskotliwe spojrzenie na pokaz, który angażuje miliony widzów, a który w rzeczywistości jest kolejną cegiełką w budowli Wielkiego Hollywoodzkiego Kłamstwa. Bzdurne usprawiedliwienia naruszania cudzej prywatności typu „Ameryka ma prawo znać prawdę”, zwierzęcy pęd fotoreporterów i dziennikarzy za sensacją, choćby wyimaginowaną to codzienność „królów i królowych tego świata”. Codzienność ludzi od początku do końca wykreowanych przez agentów, ludzi, którzy już nie wiedzą kim tak naprawdę są. Właśnie tak Clive Barker widzi światek filmowy w „Wąwozie Kamiennego Serca”, w typowy dla siebie sposób sprowadzając owe realia do ekstremum, w dalszej części powieści.

„Wygarnęła z czaszki garść mózgu. Cisnęła białawą galaretę na posadzkę. Ktoś inny zaczął przez otwór w brzuchu wywlekać wnętrzności, tak jak iluzjonista wyciąga z zaciśniętej pięści powiązane kolorowe chusteczki; ciągnęły się żółte, fioletowe, czerwone, brunatne jelita, wątroba, żołądek i cała reszta, opleciona chrząstkami i oblepiona tłuszczem.”

Po szczegółowym sportretowaniu sztucznego, mamiącego nas zmyślonymi historyjkami z życia aktorów Hollywoodu przychodzi pora na zaakcentowanie tego fałszu. Wydarzenia mające miejsce w Wąwozie Kamiennego Serca to już czysty wymysł autora, w dodatku porażająco odważny, bo wykorzystujący postacie prawdziwych, żyjących niegdyś aktorów i aktorek. Może i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby takie persony jak na przykład Theda Bara, Rudolf Valentino, czy Douglas Fairbanks swego czasu nie przybywali do wąwozu koleżanki po fachu, Rumunki Katyi Lupescu (która w Stanach Zjednoczonych przyjęła nazwisko Lupi), aby oddawać się perwersyjnym orgiom. Stosunkom we wszelkich możliwych pozycjach, również z więcej niż jednym partnerem oraz najbardziej odrażającym i bolesnym fetyszom (pissing, chłosta, zoofilia, żądlenie piersi itd.). Teraz, siedemdziesiąt lat później, dawne „gwiazdy” bytują w wąwozie w postaciach materialnych duchów, nadal chętnie poddając się zezwierzęceniu, ale zakłócanym usilnym pragnieniem przekroczenia progu domu i wejścia do Kraju Diabła, malowanego świata, stworzonego przez małżonkę Szatana, pierwszą partnerkę biblijnego Adama, Lilith, który przez długi czas za życia był źródłem ich młodości. Kuriozalny pomysł, ale przedstawiony z takim rozmachem i pomysłowością, że wprost nie można wyjść z podziwu nad wyobraźnią Clive’a Barkera. Z czasem makabryczną, często odstręczającą, ale też fascynującą drobiazgowym przemieszaniem szarej rzeczywistości z fantastycznym światem przedstawionym, pełnym żywo sportretowanych hybryd ludzi i zwierząt oraz inspirowanych demonologią koszmarnych jednostek. Właśnie w takim wprost kipiącym wyuzdanym seksem i śmiałą makabrą świecie protagonistom przyjdzie się zmierzyć z prawdziwym koszmarem, uosabianym nie tylko przez stwory różnego sortu, ale również własne, wewnętrzne słabości. I choć Barker naprawdę przyłożył się do charakterystyki pozytywnych bohaterów (szczególnie mistrzyni ciętej riposty Tammy) to wątki, w których pojawia się femme fatale (również przez moje osobiste preferencje), jak dla mnie każdorazowo były dominowane jej osobą. Egoistyczna, okrutna niegdysiejsza gwiazda kina, zachowująca wieczną młodość i zdemoralizowana do granic możliwości, Katya Lupi, oficjalnie stała się jedną z moich ulubionych bohaterek literackich. Dawno już nie spotkałam się, ani w filmie, ani w powieści z tak magnetyzująco oddaną postacią femme fatale, z takim wprawiającym w dyskomfort, fascynującym i hipnotyzującym kobiecym czarnym charakterem, który przyćmił nawet tak uwielbiany przeze mnie spektakl gore.

Poza paroma niedociągnięciami fabularnymi, będącymi zapewne wynikiem niedoczytania autora wcześniej spisanych wątków nie zauważyłam w „Wąwozie Kamiennego Serca” żadnych mankamentów. Zresztą nawet te wspomniane wyżej są mało istotne. Ot, gapiostwo Barkera na przykład w chwili rejestracji Todda u chirurga plastycznego (najpierw zapisuje się na wizytę, a po przerywniku w postaci wzruszających perypetii z umierającym psem zdobywa numer do sekretarki lekarza). Albo później już w domu Katyi, kiedy to jeden z bohaterów najpierw widzi Todda śpiącego w pokoju na piętrze po rozmowie z szefem Paramountu, po czym ten drugi idzie do piwnicy. Następnie chłopak się budzi, słyszy ich konwersację i późniejszą wędrówkę jednego z nich do komnaty w piwnicy (błędne wyliczenia w czasie, opuszczające w wątku skupiającym się na Toddzie odwiedziny w sypialni). Słowem nic, czego nie można by autorowi wybaczyć, nic co choćby o milimetr obniżyłoby niebotycznie wysoki poziom tej powieści. Dzieła, które jestem o tym przekonana zdobędzie serca wielbicieli mocnej, pomysłowej prozy z pogranicza horroru i fantasy, uatrakcyjnionej inteligentnym spojrzeniem na błyszczący, kłamliwy światek filmu.

6 komentarzy:

  1. O, to wygląda ciekawie. Chyba się skuszę

    OdpowiedzUsuń
  2. A teraz ,, Galilee'' . Gore znacznie mniej , ale piękna opowieść.
    Ps. Barker, to ostatni romantyk, on cały czas pisze o uczuciach ( tylko nie mów nikomu )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, będę mieć na uwadze "Galilee". Ale najbardziej autorstwa Barkera chciałabym "Księgi krwi" przeczytać.

      Usuń
  3. Mam wszystkie sześć tomików. Niektóre przekłady pozostawiają do życzenia ( głównie w tych pierwszych ) , ale same opowiadanka - w większości miazga! Ze wszech miar warto wyhaczyć całość , zwłaszcza, że pojawiają się na allegro i w antykwariatach za psie pieniądze.
    Szczególnie trójkę lubię ( z ,, Synem Celuloidu'' ,, Królem Trupiogłowym'' i ,, Cieniem Człowieka'' ) . Ale trzeba mieć wszystkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam na Allegro i masz rację tanio. Tyle, że różne osoby różne tomy wystawiają, więc więcej by mnie kurierzy kosztowali niż te książki;) Poczekam jeszcze jakiś czas może ktoś wszystkie razem wystawi, albo ewentualnie pojawi się jakieś nowe zbiorcze wydanie (jak stracę cierpliwość to pewnie pojedynczo zacznę jednak skupować). Nadzieja na tę drugą możliwość raczej płonna jest - przez jakiś czas zanosiło się, że MAG wypuści takowe wydanie, ale chyba nic z tego nie będzie.

      Usuń
  4. Lepiej bierz sukcesywnie, co jest - nawet z kurierem aż tak znowu drogo nie wyjdzie ( a zawartość kusi ). Ja kupowałem na bieżąco, jak się ukazywały w księgarniach i też miodu nie było: te sześć tomików wychodziło przez cztery lata , 1991-94 .

    OdpowiedzUsuń