Louise
Wilson przyjechała do Nowego Jorku, by otworzyć sobie drzwi do
kariery pisarskiej, ale jej życie w tym ogromnym mieście ułożyło
się zupełnie inaczej. Większość jej czasu pochłaniały nisko
płatne prace. Dręczyła ją samotność i ledwo wiązała koniec z
końcem. Aż poznała Lavinię Williams, młodą kobietę wywodzącą
się z bogatej rodziny, która prowadziła rozrywkowy tryb życia.
Przyjaźń z nią nie jest łatwa, ale Louise bardzo ją sobie ceni.
Właściwie to trudno jej już wyobrazić sobie życie bez Lavinii.
Przy niej Louise staje się zupełnie inną kobietą. Lavinia
wprowadza ją do swojego towarzystwa i pokazuje jak wygląda nocne
życie Nowego Jorku. Suto zakrapiane alkoholem imprezy i spełnianie
wszystkich zachcianek Lavinii to nowa rzeczywistość Louise. Ma ona
swoje wady, ale Louise i tak nie zamieniłaby jej na żadną inną. A
już na pewno nie chciałaby wrócić do dawnego trybu życia.
Pytanie, jakie granice jest gotowa przekroczyć, aby utrzymać się w
tym nowym dla niej świecie?
„Obsesja”
to debiutancka powieść Amerykanki Tary Isabelli Burton, która
wcześniej zajmowała się pisarstwem podróżniczym. Jej prace na
temat religii i kultur z różnych rejonów świata publikowano
między innymi w „National Geographic”, „The Wall Street
Journal” i „The Telegraph”, a obecnie pracuje dla kanału
informacyjnego Vox. Jej pierwsza powieść została przetłumaczona
na wiele języków i doceniona przez krytykę. Znalazła się między
innymi na listach polecanych książek sporządzonych przez Barnes
and Noble, „The New York Times” i „New York Post”. Na 2019
rok zaplanowano wydanie jej książki non-fiction, zatytułowanej
„Strange Rites: cults and Subcultures After the Death of God”.
Nie
od dziś wiadomo, że imprezowy styl życia ma właściwości
uzależniające. Bardzo łatwo się w nim zatracić, trudniej go
porzucić. Louise Wilson przekona się o tym na własnej skórze. Ta
dobiegająca trzydziestki kobieta wkrótce pozna uroki nocnego życia
w Nowym Jorku, gdzie wszystko wydaje się być możliwe, zwłaszcza
jeśli przy swoim boku ma się charyzmatyczną osobowość, która
nie musi przejmować się pieniędzmi. Lavinia Williams nie musi
pracować, bo rodzice dbają by niczego jej nie brakowało. Ta
dwudziestotrzyletnia kobieta może szastać pieniędzmi, zaspokajać
wszystkie swoje zachcianki, ale i zapewniać wygodne życie kobiecie,
która nigdy nie mogła sobie pozwolić na nieprzemyślane zakupy.
Przyjaźń z Lavinią poniekąd daje Louise swobodę finansową.
„Poniekąd”, bo stosunkowo szybko okazuje się, że tryb życia
niejako narzucony jej przez Lavinię mimo wszystko naraża Louise na
spore wydatki. Tara Isabella Burton na kartach „Obsesji” tworzy
obraz toksycznej przyjaźni dwóch młodych kobiet, które
przynajmniej na początku znacznie się od siebie różnią. Louise
Wilson jest rozważną, odpowiedzialną, ciężko pracującą osobą,
która marzy o zostaniu pisarką, ale kiepska sytuacja materialna już
jakiś czas temu mocno osłabiła jej determinację. Chroniczny brak
czasu i nieustanne zmęczenie natchnęły ją poczuciem beznadziei,
odebrały chęci do realizowania planu, z którym przybyła do Nowego
Jorku. Louise bynajmniej nie jest pierwszą i na pewno nie ostatnią
ambitną młodą osobą, którą po przyjeździe do tej wiele
obiecującej metropolii spotkało okrutne rozczarowanie. Można
powiedzieć, że Nowy Jork ją przeżuł i wypluł... A potem na
drodze Louise pojawiła się kilka lat młodsza od niej Lavinia
Williams, która w krótkim czasie odmieniła jej życie. Tylko czy
aby na pewno na lepsze? Ta szastająca pieniędzmi rodziców, robiąca
wszystko na co ma ochotę i przyciągająca do siebie ludzi jak
magnes, młoda kobieta, wciąga Louise do swojego świata i
bynajmniej nie musi do tego używać siły. Louise bowiem wydawała
się tylko czekać na taką szansę, tęsknić za swobodą, której
tak naprawdę nigdy nie miała. Co innego Lavinia – ona z kolei
nigdy nie musiała zmagać się z problemami dnia codziennego dobrze
znanymi tzw. zwykłym śmiertelnikom. Lavinia tak na dobrą sprawę
nigdy nie dorosła, bo i nie musiała. Krótko mówiąc Burton
przedstawia nam rozpieszczonego dzieciaka w ciele
dwudziestokilkuletniej kobiety, która wprost uwielbia być w centrum
uwagi i jest przyzwyczajona do tego, że inni są gotowi zrobić
wszystko, o co ich poprosi. Autorka „Obsesji” czyni trochę
starań, by ocieplić wizerunek Lavinii – daje do zrozumienia, że
jej osobowość jest bardziej złożona, że nosi ona w sobie cechy
postaci tragicznej, że nie jest tak zepsuta, jak może się wydawać
na początku książki. Początkowo Lavinia jawi się niczym zwykła
egoistka, wyrachowana manipulantka, bezlitośnie wykorzystująca
ludzi, którym na niej zależy, po czym bez mrugnięcia okiem
wyrzucająca ich ze swojego życia. Jeśli jednak wejrzeć w nią
głębiej, można dostrzec w niej cechy, które do pewnego stopnia
przeczą temu pierwszemu wrażeniu. Trudno jednak przedrzeć się
przez tę zewnętrzną skorupę, wniknąć w jej umysł w stopniu,
który można by uznać za w pełni satysfakcjonujący. Obraz Louise
jest bardziej szczegółowy, tę postać Burton pozwoliła mi lepiej
poznać, ale to nie znaczy, że jej portret choćby zbliżył się do
doskonałości. W sensie, że on również nie był kompletny, a i
przedzieranie się przez te warstwy jej osobowości, które autorka
„Obsesji” zechciała omówić, nie było dla mnie łatwe. Męczył
mnie styl obrany przez Tarę Isabellę Burton – nazbyt uproszczony
język oraz niewygodna konstrukcja tj. mnóstwo zbędnych akapitów i
budowanie fabuły przede wszystkim za pośrednictwem dialogów
(fragmentów opisowych dla mnie było tutaj zdecydowanie za mało).
Dialogów, które nie obfitują w detale i co jeszcze gorsza część
z nich wydawała mi się niedopasowana do sytuacji. Wpychanie w to
cytatów z ponadczasowych dzieł różnych poetów także nie
ułatwiało mi przechodzenia przez kolejne etapy historii wymyślonej
przez Burton, głównie dlatego, że mocno gryzło mi się to z
prostackimi odzywkami poszczególnych postaci, z tym ich zwyczajowym
językiem.
Nie
potrafię jednoznacznie ocenić debiutanckiej powieści Tary Isabelli
Burton. Mam do niej ambiwalentny stosunek, bo na jednej szali jest
styl, który nielicho mnie wymęczył, a na drugiej interesujące
ramy fabularne, wzbudzający ciekawość zarys opowieści, który w
dodatku zawiera czytelny i trafny komentarz społeczny oraz w w miarę
makabryczny zwrot akcji. Chociaż chyba bardziej pasuje tutaj słowo
„makabreska”, ponieważ nawet z tak tragicznej serii wydarzeń
wypływa trochę czarnego humoru. „Nawet”, bo Burton często
pozwala sobie na ironiczne, całkiem zabawne komentarze, które
pomijając wszystko inne podkreślały groteskowość niektórych
sytuacji. Szkoda, że autorka „Obsesji” nie poszła dalej, że
nie pchnęła akcji w kierunku UWAGA SPOILER obranym chociażby
w „Mrocznym instynkcie” w reżyserii Joego D'Amato, bo nadzieję
na coś w ten deseń we mnie wzbudziła (pomyślałam też o
przechowywaniu jakiejś części ciała w mieszkaniu, jak w pewnym
filmie Lamberto Bavy, tytułu którego nie podam na wypadek, gdyby
czytał to ktoś, kto jeszcze tego filmu nie widział) KONIEC
SPOILERA. Ale i taki (łagodniejszy) przebieg wydarzeń przyniósł
mi trochę emocji, które jednak byłyby zdecydowanie silniejsze,
gdyby spisano to w bardziej wyczerpujący sposób. I gdyby akcja nie
była tak boleśnie porwana – według mnie wkradł się w to
niemały chaos, wyglądało mi to trochę tak, jakby autorka nie
mogła się zdecydować, czy chce mówić przede wszystkim o
imprezowym stylu życia w Nowym Jorku, czy snuć klasyczną opowieść
o niszczącej obsesji, uzależnieniu od drugiej osoby i od
bezproduktywnego stylu życia. Są w „Obsesji” wątki osadzone w
konwencji thrillera, wyrastające z tradycji tego gatunku, ale i
doprawione odrobiną inwencji autorki, jednakże historia ta nader
często i nazbyt gwałtownie zbacza na doprawdy nużące tory,
którymi są suto zakrapiane alkoholem imprezy w gronie
niewzbudzających sympatii ludzi, którzy zwykli zachowywać się tak
jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Romanse, pijackie wynurzenia,
huczne balangi, wspólne wypady na miasto nieustannie nęcące
fałszywymi obietnicami i kupowanie wszystkiego, czego tylko dusza
zapragnie – o takim życiu rozpisuje się tutaj Tara Isabella
Burton, i samo w sobie nie byłoby to takie złe, gdyby tak często
nie pozwalała, by te wątki przykrywały wszystko inne. Nawet motyw
przewodni nierzadko jest tutaj spychany poza margines – zamiast
bardziej skoncentrować się na budowaniu napięcia w związku ze
stopniowym grzęźnięciem jednej z postaci „Obsesji” w istnym
bagnie, Burton miota się w tym odmóżdżającym imprezowym życiu,
które (i to ma być jeden z morałów) zawsze ma identyczny
przebieg. Z drugiej jednak strony pozwala by wspomniany wyżej trafny
komentarz społeczny wybrzmiał nader głośno. To całkiem ciekawa,
i mam nadzieję, że co poniektórym da ona trochę do myślenia,
podwalina pod tę opowieść o niszczącym uzależnieniu, o
niespodziewanym wkroczeniu na zbrodniczą ścieżkę i uporczywych
staraniach w kierunku uniknięcia, jak pewnie będzie się wydawać
czytelnikom, nieuchronnej kary. UWAGA SPOILER Co w tych naszych skomputeryzowanych
czasach nie jest znowu takie trudne – zwłaszcza jeśli mówimy o
osobach, które prowadzą tak intensywne wirtualne życie, że wielu
ludziom może się ono wydawać bardziej prawdziwe od życia w realu.
A więc wychodzi na to, że powołać do życia można dowolnie
wybraną wymyśloną, czy niegdyś faktycznie żyjącą osobę.
Wystarczy założyć jej profile na portach społecznościowych i
voila: człowiek jak żywy. Nawet sam Frankenstein nie powstydziłby
się takiego dzieła KONIEC SPOILERA.
Myślę,
że „Obsesją” Tary Isabelli Burton powinni zainteresować się
przede wszystkim ci miłośnicy literackich thrillerów
psychologicznych, do których przemawia maksymalnie uproszczony styl,
którzy nie mają nic przeciwko budowaniu akcji w większym stopniu
za pośrednictwem dialogów niż przy pomocy dłuższych fragmentów
opisowych. Ale i ci fani wspomnianego gatunku, którzy potrafią
przymknąć oko na te, z ich punktu widzenia, mankamenty, według
mnie mogą zaryzykować lekturę debiutanckiej powieści Burton,
choćby dla niektórych składników fabularnych, tj. tych wątków,
które egzystują w ramach klasycznego thrillera, bo niestety
przewijają się też tutaj wydarzenia, które jeśli nawet mają w
sobie jakieś znamiona dreszczowca, to są one mało
dostrzegalne/odczuwalne. Ja znalazłam tutaj co nieco dla siebie.
Chociaż tyle, bym nie musiała jakoś mocno przymuszać się do
lektury, ale do dosyć szerokiego grona sympatyków „Obsesji”
Tary Isabelli Burton dopisać się nie mogę. Jakoś się to czytało,
ale nie aż tak dobrze, żeby dołączyć do chóru tych wszystkich
zachwytów płynących z różnych stron świata, nie tylko z
rodzimych autorce Stanów Zjednoczonych.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz