Tekla
Berg, lekarka z oddziału ratunkowego szpitala im. Alfreda Nobla w
Sztokholmie, ukrywa przed kolegami z pracy, że ma fotograficzną
pamięć, która z jednej strony bardzo pomaga jej w niesieniu pomocy
pacjentom, a z drugiej znacznie utrudnia funkcjonowanie. Kontrolować
to może jedynie dzięki amfetaminie, po którą ostatnio sięga
częściej. Gdy wybucha pożar w jednym ze sztokholmskim wieżowców
Tekla dociera na miejsce jako jedna z pierwszych. Pomaga między
innymi potwornie poparzonemu mężczyźnie, który jak się później
okazuje może mieć coś wspólnego z pożarem, z którego ledwo
wyszedł z życiem. Policja bierze bowiem pod uwagę zamach
terrorystyczny, ale stan niezidentyfikowanego pacjenta nie pozwala go
przesłuchać. Jego lekarką prowadzącą zostaje Tekla Berg, więc
to ona zdaje raporty na jego temat policjantom zajmującym się
sprawą tajemniczego pożaru. Jednocześnie stara się znaleźć
sposób na zweryfikowanie swoich własnych podejrzeń względem tego
człowieka. Bo Tekla ma powody przypuszczać, że to jej młodszy
brat, Simon, z którym od dłuższego czasu nie ma kontaktu. A to
mogłoby oznaczać, że najbliższa jej osoba jest zamieszana w jakąś
grubszą sprawę kryminalną.
Christian
Unge jest szwedzkim lekarzem, badaczem, podcasterem i pisarzem. W
swojej bibliografii ma między innymi trylogię thrillerów
funkcjonującą pod nazwą „Afrikatrilogin”oraz autobiografię
„Jeśli będę miał zły dzień, ktoś dziś umrze”. Pierwotnie
wydana w 2019 roku powieść „Går genom vatten, går genom eld”
(pol. „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień”) otwiera
zaplanowaną trylogię z Teklą Berg, fikcyjną lekarką z
fotograficzną pamięcią, która zostaje uwikłana w gangsterskie
porachunki i polityczne intrygi, związane z jej miejscem pracy.
Thriller medyczny spotyka się tutaj z powieścią sensacyjną.
Przestępczość zorganizowana, skorumpowani gliniarze, knowania w
światku lekarskim, a w tle tego wszystkiego domniemany zamach
terrorystyczny. A to tylko niektóre z motywów poruszonych przez
Christiana Unge w „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień”.
Obcując
z pierwszą odsłoną literackiej trylogii z Teklą Berg nie mogłam
oprzeć się wrażeniu, że jej autor starał się zderzyć tutaj
„świat Robina Cooka” ze „światem Stiega Larssona”. Do
pewnego stopnia, bo „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień”
nie jest utworem zupełnie pozbawionym indywidualności. Christian
Unge kumuluje wątki, które kojarzą mi się przede wszystkim z
twórczością Cooka i Larssona oraz dostawia inne, niezbyt wyszukane
motywy, mające zagęścić atmosferę i dodatkowo skomplikować już
skomplikowane. Problem w tym, że tak naprawdę komplikacje w moich
oczach w mniejszym stopniu były powodowane mnogością wątków, niż
niełatwo przyswajalną formą przekazu. Styl jest mocno nierówny –
starannie wykreślone, wiarygodne portrety psychologiczne egzystują
obok papierowych sylwetek, denerwujące zbiegi okoliczności i naiwne
zachowania niektórych postaci mieszają się z przemyślanymi,
należycie umotywowanymi ciągami zdarzeń przeróżnego rodzaju.
Może zabrzmi to dziwnie, ale czasami dręczyło mnie przekonanie, że
jest aż za bardzo zagadkowo. Żeby intryga mogła ciekawić, trzeba
na początku poznać przynajmniej jej ogólny zarys. A w „Przejdź
przez wodę, krocz przez ogień” takie szkielety bardzo opornie się
krystalizują. Bo jest ich kilka – możliwe, że wszystkie intrygi
wzniesione na kartach tej książki w końcu się ze sobą połączą,
ale równie dobrze możemy mieć do czynienia z niezazębiającymi
się interesami różnymi osobowości. Tym co moim zdaniem
Christianowi Unge wyszło w tym dziełku najlepiej, tym co
praktycznie niesie tę wielowątkową historię, to pierwiastki
żeńskie. Tekla Berg, Monica Carlsson i Nina Umarow. Kobiety z
różnych światów, które łączy gotowość do podejmowania
wszelkiego ryzyka w uporczywym, nieprzejednanym dążeniu do
osiągnięcia swoich celów. Każda z nich na swój sposób jest
osobą bezwzględną. Ich motywacje jednak się różnią. Nie każda
realizuje jakiś bezsprzecznie niecny plan, nie każda działa z
myślą o własnym interesie, choćby nawet za cenę zdrowia i życia
innych. Nina na pewno, Monica tylko być może, ale już Tekla
niewątpliwie kieruje się altruistycznymi pobudkami. Główna
bohaterka „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień” ma na uwadze
przede wszystkim dobro swojego o niespełna rok młodszego brata,
Simona Berga, ale szczerze troszczy się też o pacjentów
sztokholmskiego szpitala im. Alfreda Nobla, w których pracuje.
Nierzadko uciekając się do niekonwencjonalnych metod. Czasami tego
rodzaju, które stwarzają ogromne zagrożenie dla jej kariery. Bo
Tekla jest typem osoby, która woli działać, zamiast ważyć
ryzyko. Nie zastanawia się nad ewentualnymi konsekwencjami swoich
ryzykownych posunięć. Myśli tylko o tym, by wygrać ze śmiercią:
ratować ludzi za wszelką cenę. Bo gdy ma przed sobą umierającego
człowieka, nie potrafi i nawet nie chce myśleć o przyszłości.
Jest tylko tu i teraz. A teraz należy ratować pacjenta, a nie
zastanawiać się nad tym, jak wdrażane przez nią odważne metody
zostaną odebrane przez jej przełożonych. Dyrektorką szpitala im.
Alfreda Nobla jest Monica Carlsson. Tajemnicza kobieta, która ma
denerwującą manierę skakania z tematu na temat, ale i jakiś
ukryty plan względem między innymi Tekli. Ludzie, którzy lepiej
poznali Monicę twierdzą, że jest ona typem osoby, która ma cel w
dosłownie wszystkim, co robi. Każdy jej krok i każde jej słowo
czemuś służą, niczego nie pozostawia przypadkowi, więc więcej
niż pewne jest to, że i jej spotkania z Teklą to część
większego planu. Czy złego, czy dobrego, to się okaże. I to nie
szybko.
Silne,
ambitne, cwane, inteligentne i diablo zdeterminowane trzy kobiety, w
„Przejdź przez wodę, krocz przez ogień” obracają się w
brutalnych światkach zdominowanych przez mężczyzn. Monica Carlsson
wyspecjalizowała się w działalności politycznej i to tak mocno,
że bez trudu owija sobie wokół małego palca tak czynnych
polityków, jak biznesmenów. Na celowniku Moniki znajduje się i
sektor prywatny, i sektor państwowy, ale choć w ogólnym zarysie
znamy cel jej sprytnych działań na tym poletku, to trudno nie
założyć, że stara się też upiec inne pieczenie na tym ogniu.
Ugrać coś dla siebie. Tymczasem Nina Umarow, pierworodna córka
pochodzącego z Uzbekistanu Wiktora Umarowa, człowieka, który
kontroluje przestępczość zorganizowaną w Sztokholmie, tak
naprawdę działa wbrew woli swojego rodziciela. Wiktor chce by jego
rodzina zerwała z przestępczą działalnością, by córka, którą
jak myśli udało mu się utrzymać z dala od gangsterskiego światka,
w pewnym sensie wprowadziła Umarowów na praworządną ścieżkę.
Brat Niny, Sardor bynajmniej nie reaguje entuzjastycznie na ten
ambitny plan Wiktora, bo już dawno temu rozsmakował się w
nielegalnej działalności. Wiktor nie wie jednak, że Nina zdążyła
już zboczyć z praworządnej ścieżki, na której tak bardzo starał
się ją utrzymać. I co więcej: okazuje się, że pod wieloma
względami lepiej radzi sobie w tej okrutnej rzeczywistości od
swojego brata. A to tylko utwierdza ją w przekonaniu, że jej ojciec
umyślił dla niej niewłaściwą ścieżkę życiową. Tekla Berg
jest w centrum tego wszystkiego. Zostaje uwikłana zarówno w
ambitnym plan Moniki Carlsson, jak i w sprawy mafijne oraz
potencjalny zamach terrorystyczny. Na dodatek wchodzi w kontakty z
policjantami, którzy ewidentnie ukrywają coś, co stawia ich w złym
świetle. A na pewno jednego z nich – człowieka współpracującego
z Umarowami, skorumpowanego gliniarza, który jest zarazem
najbliższym przyjacielem najcenniejszego sojusznika Tekli. Tak się
jej wydaje, ale czytelnicy najpewniej tej jej ufności nie będą
podzielali. Tym co daje przewagę głównej bohaterce „Przejdź
przez wodę, krocz przez ogień” w pracy jest jej zdumiewająca
pamięć fotograficzna (zapożyczenie od Lisbeth Salander?), którą
jednakowoż coraz trudniej jej kontrolować. Pomaga jej w tym
amfetamina, od której już zdążyła się uzależnić i na domiar
złego niewielkie dawki dzienne już jej nie wystarczają. Coraz
częściej musi wspomagać się powoli wyniszczającym jej organizm
narkotykiem. Zwłaszcza teraz, gdy życie jej ukochanego brata
najwyraźniej wisi na włosku. To znaczy takie przeczucie ma Tekla,
ale może być w błędzie. Najpierw musi znaleźć sposób na
odkrycie tożsamości jednego z jej pacjentów, podejrzewanego przez
policję o przeprowadzenie zamachu terrorystycznego na wieżowiec, w
którym to ów niezidentyfikowany mężczyzna doznał rozległych
oparzeń. Unge przeprowadza nas przez to amatorskie dochodzenie Tekli
w sposób nie do końca konsekwentny, co najlepiej widać w akcji z
uchem. Wiemy, że Tekla ma imponującą pamięć do nawet
najdrobniejszych detali, ale jakoś wyparowuje jej z głowy myśl o
sprawdzeniu ucha swojego poparzonego pacjenta. Można to oczywiście
zrzucić na karb stresu, przemęczenia i narkotyków, które zażywa
w coraz większych ilościach, ale jako że prawie nieustannie
zastanawia się, jak zweryfikować swoje przeczucia względem
poparzonego pacjenta, te nasuwające się wyjaśnienia jej „chwilowej
amnezji” dla mnie są niewystarczające. Bardziej wyglądało mi to
tak, jakby to autor zapomniał o tym szczególe. Nie na zawsze, ale
taka zwłoka wystarczyła by nieco osłabić wiarygodność. Nie
inaczej działały na mnie cudowne zbiegi okoliczności, jak na
przykład drugie spotkanie Tekli z Magnusem. Z drugiej strony każdy
z wątków rozsnutych w „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień”
z czasem może się pochwalić przekonującym zarysem i w sumie w
każdym z nich znalazłam sporo umiarkowanie emocjonujących
momentów. Dopracowanych, zgrabnie poprowadzonych, całkiem zmyślnie
dostawianych elementów do przez dość długi czas nadmiernie
niejasnych szkieletów fabularnych. Myślę, że gdyby Unge nieco
powściągnął apetyt na różnej maści intrygi, gdyby ograniczył
ich ilość, to historia między innymi Tekli Berg tylko by na tym
zyskała. Nie byłaby aż tak chaotyczna, tak drażniąco
porozpraszana. A gdyby jeszcze autor znalazł w sobie większą
cierpliwość, gdyby częściej przedkładał sferę psychologiczną
nad wzmożoną akcję, to już w ogóle byłabym kontenta. Z drugiej
strony nie wykluczam, że taki sam efekt mógłby osiągnąć przez
zwiększenie objętości tej publikacji. Gdyby po prostu silniej
skupił się na rozbudowywaniu wszystkich tych wątków, przy okazji
poszerzając przynajmniej te co bardziej zaniedbane, a przecież
pełniące ważne role w tej historii postacie. Wiktor, Magnus,
Hakan, Tariq, a nawet Simon obiektywnie najbardziej ucierpieli, ale
szczerze mówiąc mnie najdotkliwiej paliła potrzeba częstszego
towarzystwa Niny Umarow. Gdyby Unge dał jej dużo więcej miejsca,
to pewnie aż tak nie przeszkadzałoby mi zaniedbywanie tamtych
jednostek. W każdym razie życzyłabym sobie, żeby autor „Przejdź
przez wodę, krocz przez ogień” trochę zwolnił. Więcej detali,
mniej akcji. Ale nie okłamujmy się: i w tym dynamicznym ciągu
wydarzeń nie brakowało silnie przykuwających moją uwagę
momentów, tym ciekawszych, że skutecznie intensyfikujących
emocjonalne napięcie, które praktycznie od początku przebija z tej
wielowarstwowej opowieści. Co nie znaczy, że tak było przez cały
czas. Niestety, beznamiętnych, męczących chwil też podczas
lektury pierwszej części trylogii z Teklą Berg zaznałam.
„Przejdź
przez wodę, krocz przez ogień” pióra szwedzkiego pisarza i
praktykującego lekarza Christiana Unge, to w mojej ocenie thriller
medyczny zmiksowany z powieścią sensacyjną (polityczną,
gangsterską, policyjną), ukierunkowany głównie na sympatyków
dynamicznie rozwijających się, a przy tym dość skomplikowanych
opowieści o brutalnych światkach i bezwzględnych ludziach, którzy
nie zawsze kierują się wyłącznie własnym interesem. Myślę, że
generalnie rzecz biorąc, osoby mające zamiłowanie do szczegółowych
opisów miejsc i wydarzeń, do wolniejszego i przy tym bardziej
klimatycznego rozwoju akcji, mają nieporównanie mniejszą szansę
czerpać maksimum przyjemności z ciężkich przeżyć między innymi
Tekli Berg. Ale myślę, że nawet oni docenią główne żeńskie
pierwiastki napędzające tę wielowątkową powieść. Pierwszą
część zaplanowanej trylogii, która najprawdopodobniej zawojuje
dość szerokie grono czytelnicze. Dla mnie średniak, ale dla fana
szybkich powieści, „Przejdź przez wodę, krocz przez ogień”
pewnie okaże się zdecydowanie bardziej pasjonującą przygodą i
zarazem siewcą apetytu na więcej. Więcej Tekli Berg.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Megafotograficzną pamięć ma bohater serii Davida Baldacciego Amos Decker. Ciekawe czy autor sam wpadł na pomysł tej cechy swojej bohaterki. A Amosa bardzo polecam. Świetny.
OdpowiedzUsuń