Brytyjską
opinię publiczną obiega wiadomość o zaginięciu osiemnastoletnich
Alex O'Connor i Rosie Shaw, które spędzały wakacje w Tajlandii.
Sprawą zajmuje się między innymi reporterka „Daily Post” Kate
Waters, której udaje się zjednać sobie bliskich zaginionych
dziewcząt. W sprawę angażuje się też policyjny detektyw,
komisarz Bob Sparkes, który przeżywa psychiczne katusze powodowane
świadomością zbliżającej się śmierci swojej chorującej na
raka żony. Kate tymczasem martwi się o swojego pierworodnego syna,
Jake'a, który przed dwoma laty rzucił studia i wybrał się w
podróż po świecie.
Była
dziennikarka „Daily Mail”, redaktorka wiadomości w „Daily
Telegraph” i główna reporterka „The Mail”, Brytyjka Fiona
Barton, międzynarodową sławę zyskała dzięki swojej
debiutanckiej powieści, „The Widow” (pol. „Wdowa”), która
swoją premierę miała w 2016 roku. Oszałamiający sukces książki
utwierdził Barton w słuszności wyboru kariery powieściopisarskiej.
Rok później pojawiło się pierwsze wydanie jej kolejnej powieści
„The Child” (pol. „Dziecko”), drugiej odsłony cyklu z
reporterką Kate Waters i detektywem policyjnym Bobem Sparkesem.
„Podejrzany” (oryg. „The Suspect”, światowa premiera: 2019)
to następna cegiełka tej poczytnej serii, która została
zainspirowana głośną sprawą brytyjskich dziennikarzy, którzy w
interesie publicznym łamali prawo. Fiona Barton zaczęła
zastanawiać się nad tym, jak czują się ci konkretni
przedstawiciele mediów i szerzej nad coraz częstszymi atakami
wymierzanymi w dziennikarzy. W ten sposób powstał najcięższy z
dotychczasowych etapów w życiu stworzonej przez nią bohaterki,
Kate Waters.
Thriller
„Podejrzany” pióra Fiony Barton to tylko po części opowieść
o zaginięciu dwóch młodych turystek. Z tego wątku autorka
wychodzi, ale jak można się spodziewać sytuacja szybko się
skomplikuje. Jej zasięg znacznie się poszerzy. Autorka poruszy
niektóre problemy współczesnego świata na fundamencie
wyświechtanego motywu, który jednakowoż kryje parę niespodzianek.
W „Podejrzanym” spotykanym się ze swoistym odwróceniem ról. Z
reporterki w obiekt wzmożonego zainteresowania mediów – w takim
położeniu znajdzie się znana czytelnikom Fiony Barton, reporterka
„Daily Post”, Kate Waters. Kobieta przekona się, jak czują się
osoby, które znalazły się na celowniku dziennikarzy. Od bohatera
do zbrodniarza – i tak bywa z ludźmi, którzy stają się
przedmiotem takiego, czy innego medialnego cyrku. Barton sercem jest
z dziennikarzami, ale z „Podejrzanego” wnioskuję, że nie jest
bezkrytycznie nastawiona do tego środowiska, że dostrzega też złe
strony dziennikarstwa. Albo raczej ułomności niektórych jego
przedstawicieli. W „Podejrzanym” pisze i o rzetelnym, wyważonym
dziennikarstwie oraz potrzebie dochodzenia do prawdy, i o
niebezpiecznym pędzie za tanią sensacją. Niebezpiecznym, bo
niszczącym reputację niewinnych jednostek. Kate Waters ewidentnie
nie zasłużyła sobie na nagonkę, jaką jej zgotowano. UWAGA
SPOILER Oczywiście, inne zdanie na ten temat pewnie będą mieć
wyznawcy teorii „jaki rodzic, takie dziecko” KONIEC SPOILERA.
Inna sprawa, czy to przekonanie się w nich utrzyma. W każdym razie
Barton porusza na kartach swojej trzeciej powieści problem
zabawiania się w sędziów. Przez głowę detektywa Boba Sparkesa w
pewnym momencie przemyka tak oto myśl: „Na szczęście to nie
oni (dziennikarze i internauci) wydadzą wyrok. Strach pomyśleć, co
by było, gdyby oficjalnie założyli peruki i togi”.
Oficjalnie nie, ale kiepskie to pocieszenie dla osób sądzonych na
łamach gazet, w telewizji i oczywiście na portalach
społecznościowych. Domniemanie niewinności? A cóż to takiego?
Ano jedno z tych praw obywatelskich, które w obecnych czasach
praktycznie bezkarnie i porażająco notorycznie się łamie. I jakoś
mało która osoba z taką lubością na prawo i lewo ferująca
wyroki, zakłada, że ona może być następna. Nie, nas to nie
dotyczy. Sądzić to my, a nie nas. Kate Waters wprawdzie nie jest
typem reporterki parającej się „medialnymi linczami”, ale
goniąc za sensacyjnymi sprawami niejednej osobie życie już trochę
uprzykrzyła. Bo przecież nie każdy ceni sobie towarzystwo
natrętnych dziennikarzy. Nie każdy czuje się komfortowo, gdy
przedstawiciele mediów wszelkimi sposobami starają się skłonić
go do rozmowy, której prywatną nazwać nie można. Kate co prawda
wyspecjalizowała się w pozyskiwaniu zaufania ludzi w taki czy inny
sposób zamieszanych w kryminalne sprawy, którymi zwykle się
zajmuje. I robi wszystko, co w jej mocy, by ich nie zawieść. To
znaczy ofiary i świadków, ale i osób, które okazują się winne
nawet najcięższych zbrodni nie zwykła nie przebierając w słowach
dokumentnie mieszać z błotem. Kate w swojej pracy zawsze starała
się być maksymalnie rzetelna. Przekazywać tylko sprawdzone
informacje i uparcie dążyć do prawdy, zamiast wzorem niektórych
swoich kolegów zadowalać się soczystymi plotkami, które wprawdzie
przyciągają czytelników i widzów, ale ze stanem faktycznym wiele
wspólnego nie mają. Niemniej sytuacja, w jakiej niespodziewanie
(dla niej samej, ale już raczej nie dla odbiorców książki, bo
szczerze mówiąc już ze skrótowego opisu fabuły można ten zwrot
akcji wywnioskować) się znalazła, zmusza ją do zrobienia swego
rodzaju rachunku sumienia. Dostrzeżenia nie tyle własny wad, ile
skutków ubocznych swojej pracy. Wad niejako wpisanych w zawód
reportera śledczego. Bo pisząc o sprawach kryminalnych, choćby nie
wiem, jak się starało by tego uniknąć, zawsze (a przynajmniej
często) ktoś jest poszkodowany. Niekoniecznie bezpośrednio przez
Kate, ale wystarczy, że nagłośni jakąś sprawę... i już zbiega
się cała masa dziennikarzy zgoła inaczej podchodzących do tej
pracy. Mających zupełnie inny stosunek do owej profesji od Kate
Waters.
Do
rozbudowy głównego wątku „Podejrzanego”, w pewnym sensie
wchodząc na wyższy poziom tej kryminalnej sprawy wymyślonej na
użytek tej powieści, Fiona Barton stosuje duży zbieg okoliczności.
Co prawda nie nieprawdopodobny, ale to nie zmienia faktu, że w tego
typu utworach wszelkie zbiegi okoliczności są przeze mnie niemile
widziane. Ot, pójście po linii najmniejszego oporu. Znaczne
ułatwienie sobie zadania przez pisarza/pisarkę. Tak to zazwyczaj
odbieram i nie inaczej przyjęłam to tutaj. Co więcej już od
zapoznania się z zarysem sprawy zaginięcia dwóch nastoletnich
Brytyjek w Tajlandii, byłam właściwie pewna takiego rozwoju akcji.
Aczkolwiek po cichu liczyłam na inną ścieżkę fabularną. W tej
kwestii spotkał mnie więc lekki zawód, ale gdy już to
nieprzyjemne odczucie przeminęło, zaczęłam dostrzegać korzyści
płynące z tego, bądź co bądź, prymitywnego zagrania. Otóż,
dzięki niemu mogłam bardziej zagłębić się w dużo ciekawsze
aspekty tej nie tak znowu złożonej sprawy kryminalnej. Ciekawsze od
zwyczajowych szczegółów na temat śledztwa prowadzonego tak przez
policjantów, jak dziennikarzy. Działalność detektywa Boba
Sparkesa i jego podwładnych, z sierżant Zarą Salmond na czele, w
sprawie Alex O'Connor i Rosie Shaw przeplatają się z adekwatnym
dochodzeniem Kate Waters i jej protegowanego Joego Jacksona, którym
po piętach depczą koledzy po fachu. Motywacje Kate jednak tylko na
początku pokrywają się z motywacjami pozostałych osób goniących
za prawdą. Kobieta nadal chce wiedzieć co stało się w Bangkoku z
Alex i Rosie, ale można powiedzieć, że interes ich rodzin nie jest
już dla niej priorytetem. Główna bohaterka „Podejrzanego”
zostaje zmuszona do nie tyle zmiany frontu, ile przeformułowania
swoich celów. Nadal chce odkryć prawdę, ale... Chwilami nie można
oprzeć się wrażeniu, że Kate kieruje się myśleniem życzeniowym,
że zamiast starać się poznać prawdę, robi wszystko, co w jej
mocy, by dopasować dowody i poszlaki do bardziej litościwej dla
siebie wersji wydarzeń. Czy w „Podejrzanym” Fiona Barton obnaża
przed fanami swojej twórczości taką stronę Kate Waters, jakiej
jeszcze nie znają? Czy ta dzielna reporterka zderzy się tutaj ze
sprawą, która nie tylko nam, ale również jej pokaże, że nosi w
sobie cechy, o które dotychczas się nie podejrzewała? Czy Kate
Waters odkryje tutaj nową, gorszą siebie? Czy może jako jedyna
podąża właściwą ścieżką? Może jej uparte, acz w pełni
zrozumiałe niedopuszczanie do siebie jednej z czołowych teorii
śledczych i innych dziennikarzy, przysłuży się rozwiązaniu
kryminalnej zagadki roztoczonej w „Podejrzanym”? Może to jeden z
tych przypadków, w którym dowody i/lub poszlaki należy traktować
tak swobodnie, jak z przyczyn osobistych traktuje je Kate? Tego
zdradzić nie mogę, ale muszę zaznaczyć, że przewidziane przez
Fionę Barton niespodzianki w tej „tajlandzkiej sprawie”
spodziewanego efektu na mnie nie wywarły. Przewidywalna rzecz. Ale
zdecydowanie więcej niedogodności rodził u mnie język, jakim ową
rzecz spisano. Maksymalnie uproszczony i, czy to bardziej z
inicjatywy tłumaczki, Agaty Ostrowskiej, czy samej autorki,
poprzetykany potocznymi słowami, których ogromu wprawdzie nie
odnotowałam, ale to wespół z niedbałymi opisami miejsc, wydarzeń
i sytuacji wystarczyło bym musiała porządnie się postarać, aby
należycie wejść w tę opowieść. Tak zupełnie wsiąknąć w
„Podejrzanego” szczerze mówiąc mi się nie udało (najlepiej
przyswajało mi się retrospektywne fragmenty z pobytu nastoletnich
Alex O'Connor i Rosie Shaw w Bangkoku). Fiona Barton w swojej
pisarskiej twórczości celuje w tematy bliskie zwykłym ludziom.
Stara się i można powiedzieć, że osiąga na tym polu sukcesy,
budować intrygi nieomal zwyczajne. Takie, które niekoniecznie wbiją
kogoś w fotel, które raczej trudno uznać za mocno wyróżniające
się w zalewie współczesnych literackich thrillerów. Nie jeśli
idzie o ogólną koncepcję i narracyjne zabiegi ukierunkowane na
zaskakiwanie czytelników. Warstwa obyczajowa w „Podejrzanym” też
wyszukana nie jest, bo nie miała taka być. Barton znowu pisze o
zwyczajnych ludziach, o fikcyjnych postaciach, które niczym
nadzwyczajnym się nie odznaczają i to stanowi o ich sile. Byłaby
ona jednak dużo większa, gdyby autorka poszerzyła płaszczyznę
psychologiczną, jednocześnie uszczuplając warstwę kryminalną, bo
niektóre kawałki z pracy śledczych wydawały mi się niepotrzebne.
Takie nudnawe krążenie wokół tematów. Może i istotnych wątków
w śledztwie komisarza Boba Sparkesa i jego zespołu, ale sporo z
tego moim zdaniem lepiej byłoby streścić w paru zdaniach, a
„zaoszczędzoną energię” przeznaczyć na pogłębienie sylwetek
pierwszo- i drugoplanowych postaci. Co nie znaczy, że Barton
zupełnie je zaniedbała. Da się wczuć w dynamiczną sytuację
przynajmniej większości z nich. Z niektórymi bez trudu będziecie
sympatyzować, a może nawet się z nimi utożsamiać, ale obawiam
się, że czytelnicy nastawiający się na wnikliwe, szerokie,
obfitujące w detale portrety psychologiczne swoich apetytów tak do
końca nie zaspokoją. Niemniej myślę, że nawet oni zdołają co
nieco w „Podejrzanym” dla siebie znaleźć.
„Podejrzany”
Fiony Barton w mojej ocenie nie dorównuje jej „Wdowie” i
„Dziecku”, ale też rzeczona przygoda nie okazała się dla mnie
szczególnie uciążliwa. Chociaż uważam, że pazur tej brytyjskiej
powieściopisarki się stępił, to nie mogę powiedzieć, że
musiałam się z tym utworem dosłownie mocować. Bywały nudnawe
chwile, co nieco działało na mnie drażniąco, ale w ogólnym
rozrachunku nie było tragicznie. Ot, takie czytadełko, wprawdzie
niepozbawione głębszych treści, ale i niebędące jakąś
szczególnie wnikliwą analizą niektórych problemów współczesnego
świata oraz zachowań ludzi znajdujących się w niewygodnym
położeniu. To wszystko znajdujemy w „Podejrzanym”, ale moim
zdaniem autorka nie wyczerpujące potencjału drzemiącego w tych
tematach. Taki zwyczajny dreszczowiec, który przeze mnie zapamiętany
nie zostanie, ale jako taka przeciętna rozrywka na jeden raz w sumie
się nadał. Ujdzie w tłoku.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz