Stronki na blogu

środa, 8 kwietnia 2020

Fiona Barton „Podejrzany”


Brytyjską opinię publiczną obiega wiadomość o zaginięciu osiemnastoletnich Alex O'Connor i Rosie Shaw, które spędzały wakacje w Tajlandii. Sprawą zajmuje się między innymi reporterka „Daily Post” Kate Waters, której udaje się zjednać sobie bliskich zaginionych dziewcząt. W sprawę angażuje się też policyjny detektyw, komisarz Bob Sparkes, który przeżywa psychiczne katusze powodowane świadomością zbliżającej się śmierci swojej chorującej na raka żony. Kate tymczasem martwi się o swojego pierworodnego syna, Jake'a, który przed dwoma laty rzucił studia i wybrał się w podróż po świecie.

Była dziennikarka „Daily Mail”, redaktorka wiadomości w „Daily Telegraph” i główna reporterka „The Mail”, Brytyjka Fiona Barton, międzynarodową sławę zyskała dzięki swojej debiutanckiej powieści, „The Widow” (pol. „Wdowa”), która swoją premierę miała w 2016 roku. Oszałamiający sukces książki utwierdził Barton w słuszności wyboru kariery powieściopisarskiej. Rok później pojawiło się pierwsze wydanie jej kolejnej powieści „The Child” (pol. „Dziecko”), drugiej odsłony cyklu z reporterką Kate Waters i detektywem policyjnym Bobem Sparkesem. „Podejrzany” (oryg. „The Suspect”, światowa premiera: 2019) to następna cegiełka tej poczytnej serii, która została zainspirowana głośną sprawą brytyjskich dziennikarzy, którzy w interesie publicznym łamali prawo. Fiona Barton zaczęła zastanawiać się nad tym, jak czują się ci konkretni przedstawiciele mediów i szerzej nad coraz częstszymi atakami wymierzanymi w dziennikarzy. W ten sposób powstał najcięższy z dotychczasowych etapów w życiu stworzonej przez nią bohaterki, Kate Waters.

Thriller „Podejrzany” pióra Fiony Barton to tylko po części opowieść o zaginięciu dwóch młodych turystek. Z tego wątku autorka wychodzi, ale jak można się spodziewać sytuacja szybko się skomplikuje. Jej zasięg znacznie się poszerzy. Autorka poruszy niektóre problemy współczesnego świata na fundamencie wyświechtanego motywu, który jednakowoż kryje parę niespodzianek. W „Podejrzanym” spotykanym się ze swoistym odwróceniem ról. Z reporterki w obiekt wzmożonego zainteresowania mediów – w takim położeniu znajdzie się znana czytelnikom Fiony Barton, reporterka „Daily Post”, Kate Waters. Kobieta przekona się, jak czują się osoby, które znalazły się na celowniku dziennikarzy. Od bohatera do zbrodniarza – i tak bywa z ludźmi, którzy stają się przedmiotem takiego, czy innego medialnego cyrku. Barton sercem jest z dziennikarzami, ale z „Podejrzanego” wnioskuję, że nie jest bezkrytycznie nastawiona do tego środowiska, że dostrzega też złe strony dziennikarstwa. Albo raczej ułomności niektórych jego przedstawicieli. W „Podejrzanym” pisze i o rzetelnym, wyważonym dziennikarstwie oraz potrzebie dochodzenia do prawdy, i o niebezpiecznym pędzie za tanią sensacją. Niebezpiecznym, bo niszczącym reputację niewinnych jednostek. Kate Waters ewidentnie nie zasłużyła sobie na nagonkę, jaką jej zgotowano. UWAGA SPOILER Oczywiście, inne zdanie na ten temat pewnie będą mieć wyznawcy teorii „jaki rodzic, takie dziecko” KONIEC SPOILERA. Inna sprawa, czy to przekonanie się w nich utrzyma. W każdym razie Barton porusza na kartach swojej trzeciej powieści problem zabawiania się w sędziów. Przez głowę detektywa Boba Sparkesa w pewnym momencie przemyka tak oto myśl: „Na szczęście to nie oni (dziennikarze i internauci) wydadzą wyrok. Strach pomyśleć, co by było, gdyby oficjalnie założyli peruki i togi”. Oficjalnie nie, ale kiepskie to pocieszenie dla osób sądzonych na łamach gazet, w telewizji i oczywiście na portalach społecznościowych. Domniemanie niewinności? A cóż to takiego? Ano jedno z tych praw obywatelskich, które w obecnych czasach praktycznie bezkarnie i porażająco notorycznie się łamie. I jakoś mało która osoba z taką lubością na prawo i lewo ferująca wyroki, zakłada, że ona może być następna. Nie, nas to nie dotyczy. Sądzić to my, a nie nas. Kate Waters wprawdzie nie jest typem reporterki parającej się „medialnymi linczami”, ale goniąc za sensacyjnymi sprawami niejednej osobie życie już trochę uprzykrzyła. Bo przecież nie każdy ceni sobie towarzystwo natrętnych dziennikarzy. Nie każdy czuje się komfortowo, gdy przedstawiciele mediów wszelkimi sposobami starają się skłonić go do rozmowy, której prywatną nazwać nie można. Kate co prawda wyspecjalizowała się w pozyskiwaniu zaufania ludzi w taki czy inny sposób zamieszanych w kryminalne sprawy, którymi zwykle się zajmuje. I robi wszystko, co w jej mocy, by ich nie zawieść. To znaczy ofiary i świadków, ale i osób, które okazują się winne nawet najcięższych zbrodni nie zwykła nie przebierając w słowach dokumentnie mieszać z błotem. Kate w swojej pracy zawsze starała się być maksymalnie rzetelna. Przekazywać tylko sprawdzone informacje i uparcie dążyć do prawdy, zamiast wzorem niektórych swoich kolegów zadowalać się soczystymi plotkami, które wprawdzie przyciągają czytelników i widzów, ale ze stanem faktycznym wiele wspólnego nie mają. Niemniej sytuacja, w jakiej niespodziewanie (dla niej samej, ale już raczej nie dla odbiorców książki, bo szczerze mówiąc już ze skrótowego opisu fabuły można ten zwrot akcji wywnioskować) się znalazła, zmusza ją do zrobienia swego rodzaju rachunku sumienia. Dostrzeżenia nie tyle własny wad, ile skutków ubocznych swojej pracy. Wad niejako wpisanych w zawód reportera śledczego. Bo pisząc o sprawach kryminalnych, choćby nie wiem, jak się starało by tego uniknąć, zawsze (a przynajmniej często) ktoś jest poszkodowany. Niekoniecznie bezpośrednio przez Kate, ale wystarczy, że nagłośni jakąś sprawę... i już zbiega się cała masa dziennikarzy zgoła inaczej podchodzących do tej pracy. Mających zupełnie inny stosunek do owej profesji od Kate Waters.

Do rozbudowy głównego wątku „Podejrzanego”, w pewnym sensie wchodząc na wyższy poziom tej kryminalnej sprawy wymyślonej na użytek tej powieści, Fiona Barton stosuje duży zbieg okoliczności. Co prawda nie nieprawdopodobny, ale to nie zmienia faktu, że w tego typu utworach wszelkie zbiegi okoliczności są przeze mnie niemile widziane. Ot, pójście po linii najmniejszego oporu. Znaczne ułatwienie sobie zadania przez pisarza/pisarkę. Tak to zazwyczaj odbieram i nie inaczej przyjęłam to tutaj. Co więcej już od zapoznania się z zarysem sprawy zaginięcia dwóch nastoletnich Brytyjek w Tajlandii, byłam właściwie pewna takiego rozwoju akcji. Aczkolwiek po cichu liczyłam na inną ścieżkę fabularną. W tej kwestii spotkał mnie więc lekki zawód, ale gdy już to nieprzyjemne odczucie przeminęło, zaczęłam dostrzegać korzyści płynące z tego, bądź co bądź, prymitywnego zagrania. Otóż, dzięki niemu mogłam bardziej zagłębić się w dużo ciekawsze aspekty tej nie tak znowu złożonej sprawy kryminalnej. Ciekawsze od zwyczajowych szczegółów na temat śledztwa prowadzonego tak przez policjantów, jak dziennikarzy. Działalność detektywa Boba Sparkesa i jego podwładnych, z sierżant Zarą Salmond na czele, w sprawie Alex O'Connor i Rosie Shaw przeplatają się z adekwatnym dochodzeniem Kate Waters i jej protegowanego Joego Jacksona, którym po piętach depczą koledzy po fachu. Motywacje Kate jednak tylko na początku pokrywają się z motywacjami pozostałych osób goniących za prawdą. Kobieta nadal chce wiedzieć co stało się w Bangkoku z Alex i Rosie, ale można powiedzieć, że interes ich rodzin nie jest już dla niej priorytetem. Główna bohaterka „Podejrzanego” zostaje zmuszona do nie tyle zmiany frontu, ile przeformułowania swoich celów. Nadal chce odkryć prawdę, ale... Chwilami nie można oprzeć się wrażeniu, że Kate kieruje się myśleniem życzeniowym, że zamiast starać się poznać prawdę, robi wszystko, co w jej mocy, by dopasować dowody i poszlaki do bardziej litościwej dla siebie wersji wydarzeń. Czy w „Podejrzanym” Fiona Barton obnaża przed fanami swojej twórczości taką stronę Kate Waters, jakiej jeszcze nie znają? Czy ta dzielna reporterka zderzy się tutaj ze sprawą, która nie tylko nam, ale również jej pokaże, że nosi w sobie cechy, o które dotychczas się nie podejrzewała? Czy Kate Waters odkryje tutaj nową, gorszą siebie? Czy może jako jedyna podąża właściwą ścieżką? Może jej uparte, acz w pełni zrozumiałe niedopuszczanie do siebie jednej z czołowych teorii śledczych i innych dziennikarzy, przysłuży się rozwiązaniu kryminalnej zagadki roztoczonej w „Podejrzanym”? Może to jeden z tych przypadków, w którym dowody i/lub poszlaki należy traktować tak swobodnie, jak z przyczyn osobistych traktuje je Kate? Tego zdradzić nie mogę, ale muszę zaznaczyć, że przewidziane przez Fionę Barton niespodzianki w tej „tajlandzkiej sprawie” spodziewanego efektu na mnie nie wywarły. Przewidywalna rzecz. Ale zdecydowanie więcej niedogodności rodził u mnie język, jakim ową rzecz spisano. Maksymalnie uproszczony i, czy to bardziej z inicjatywy tłumaczki, Agaty Ostrowskiej, czy samej autorki, poprzetykany potocznymi słowami, których ogromu wprawdzie nie odnotowałam, ale to wespół z niedbałymi opisami miejsc, wydarzeń i sytuacji wystarczyło bym musiała porządnie się postarać, aby należycie wejść w tę opowieść. Tak zupełnie wsiąknąć w „Podejrzanego” szczerze mówiąc mi się nie udało (najlepiej przyswajało mi się retrospektywne fragmenty z pobytu nastoletnich Alex O'Connor i Rosie Shaw w Bangkoku). Fiona Barton w swojej pisarskiej twórczości celuje w tematy bliskie zwykłym ludziom. Stara się i można powiedzieć, że osiąga na tym polu sukcesy, budować intrygi nieomal zwyczajne. Takie, które niekoniecznie wbiją kogoś w fotel, które raczej trudno uznać za mocno wyróżniające się w zalewie współczesnych literackich thrillerów. Nie jeśli idzie o ogólną koncepcję i narracyjne zabiegi ukierunkowane na zaskakiwanie czytelników. Warstwa obyczajowa w „Podejrzanym” też wyszukana nie jest, bo nie miała taka być. Barton znowu pisze o zwyczajnych ludziach, o fikcyjnych postaciach, które niczym nadzwyczajnym się nie odznaczają i to stanowi o ich sile. Byłaby ona jednak dużo większa, gdyby autorka poszerzyła płaszczyznę psychologiczną, jednocześnie uszczuplając warstwę kryminalną, bo niektóre kawałki z pracy śledczych wydawały mi się niepotrzebne. Takie nudnawe krążenie wokół tematów. Może i istotnych wątków w śledztwie komisarza Boba Sparkesa i jego zespołu, ale sporo z tego moim zdaniem lepiej byłoby streścić w paru zdaniach, a „zaoszczędzoną energię” przeznaczyć na pogłębienie sylwetek pierwszo- i drugoplanowych postaci. Co nie znaczy, że Barton zupełnie je zaniedbała. Da się wczuć w dynamiczną sytuację przynajmniej większości z nich. Z niektórymi bez trudu będziecie sympatyzować, a może nawet się z nimi utożsamiać, ale obawiam się, że czytelnicy nastawiający się na wnikliwe, szerokie, obfitujące w detale portrety psychologiczne swoich apetytów tak do końca nie zaspokoją. Niemniej myślę, że nawet oni zdołają co nieco w „Podejrzanym” dla siebie znaleźć.

„Podejrzany” Fiony Barton w mojej ocenie nie dorównuje jej „Wdowie” i „Dziecku”, ale też rzeczona przygoda nie okazała się dla mnie szczególnie uciążliwa. Chociaż uważam, że pazur tej brytyjskiej powieściopisarki się stępił, to nie mogę powiedzieć, że musiałam się z tym utworem dosłownie mocować. Bywały nudnawe chwile, co nieco działało na mnie drażniąco, ale w ogólnym rozrachunku nie było tragicznie. Ot, takie czytadełko, wprawdzie niepozbawione głębszych treści, ale i niebędące jakąś szczególnie wnikliwą analizą niektórych problemów współczesnego świata oraz zachowań ludzi znajdujących się w niewygodnym położeniu. To wszystko znajdujemy w „Podejrzanym”, ale moim zdaniem autorka nie wyczerpujące potencjału drzemiącego w tych tematach. Taki zwyczajny dreszczowiec, który przeze mnie zapamiętany nie zostanie, ale jako taka przeciętna rozrywka na jeden raz w sumie się nadał. Ujdzie w tłoku.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz