Stronki na blogu

środa, 1 lipca 2020

Ruth Ware „Pod kluczem”


Młoda kobieta, Rowan Caine, natrafia na obiecujące ogłoszenie. Niejacy Sandra i Bill Elincourtowie mieszkający w zacisznym rejonie Highlands poszukują opiekunki dla swoich dzieci. Rowan odpowiada na ofertę i wkrótce potem zostaje zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną. Heatherbrae House, wiktoriański smart dom położony w szkockich górach, z dala od innych ludzkich siedzib, fascynuje, ale i trochę niepokoi młodą opiekunkę. Bynajmniej nie dlatego, że na jego temat krążą upiorne historie, bo choć wszystko wskazuje na to, że poprzednie nianie nie zabawiły tutaj długo właśnie z tego powodu, Rowan zakłada, że zawiniła ich przesądna natura. Ona z całego serca pragnie tej pracy i jej marzenie szybko się spełnia. Na prośbę Elincourtów, kobieta bez zbędnej zwłoki przeprowadza się do ich domu, by czuwać nad ich trzema córkami: ośmioletnią Maddie, pięcioletnią Ellie i półtoraroczną Petrą. Gospodarze mają jeszcze jedną córkę, czternastoletnią Rhiannon, która jednak większość czasu spędza w szkole z internatem. Po wyjeździe Elincourtów Rowan uświadamia sobie, że praca, której się podjęła jest zdecydowanie trudniejsze, niż jej się wydawało. Nie dość, że znajduje się na odludziu i przynajmniej jedna z jej podopiecznych jest do niej wrogo nastawiona, to na dodatek w domu zachodzą tajemnicze, niepokojące zjawiska, które mogą mieć podłoże nadnaturalne. Rowan nie chce w to wierzyć, stara się więc znaleźć dla nich jakieś racjonalne wytłumaczenie. Coraz częściej jednak ogarnia ją przekonanie, że w Heatherbrae House gnieździ się jakaś siła nieczysta.

Ruth Ware to pseudonim artystyczny, brytyjskiej pisarki Ruth Warburton. Pod własnym nazwiskiem pisze młodzieżowe powieści fantasy, a książki wydawane pod pseudonimem to zwykle thrillery i kryminały. Porównywana do Agathy Christie, autorka między innymi bestsellerowych powieści „In a Dark, Dark Wood” (pol. „W ciemnym, mrocznych lesie”) i „The Woman in Cabin 10” (pol. „Dziewczyna z kabiny nr 10”), prawa do sfilmowania których już zostały sprzedane, wcześniej była kelnerką, publicystką i księgarką, a jeszcze wcześniej studiowała anglistykę na The University of Manchester. W 2019 roku swoją światową premierę miała powieść będąca wyrazem miłości Ruth Ware do literatury gotyckiej. Zainspirowana między innymi „W kleszczach lęku” (oryg. „The Turn of the Screw”!) Henry'ego Jamesa i „Draculą” Brama Stokera. Książka opublikowana pod wiele mówiącym tytułem „The Turn of the Key”, ukierunkowana zarówno na fanów thrillerów, jak horrorów nastrojowych. Pierwsze polskie wydanie (z sugestywną okładką), zatytułowane „Pod kluczem”, wyszło w 2020 roku nakładem wydawnictwa Czwarta Strona.

Gotycka powieść grozy. I więcej na zachętę mi nie trzeba było. A teraz wprost nie posiadam się z radości, że weszłam do Heatherbrae House, położonego w szkockich górach wiktoriańskiego domostwa, o którym w okolicy krążą niesamowite opowieści. Domostwa z tragiczną i podejrzaną historią, które od kilku lat znajduje się w posiadaniu pary architektów. Sandry i Billa Elincourtów, małżeństwa na stałe mieszkającego w nim wraz z czwórką swoich dzieci (a właściwie to obecnie z trójką, bo ich pierworodna jakiś czas temu rozpoczęła naukę w szkole z internatem, a do rodzinnego domu zagląda jedynie w dniach wolnych od zajęć). Wiktoriańska architektura domu została zachowana (widok z zewnątrz), ale wnętrza stanowią, według Rowan, gryzącą się mieszankę nowoczesności z archaicznością. Największym ukłonem w stronę tej pierwszej jest podpięcie prawie wszystkiego pod aplikację. Heatherbrae House to tak zwany inteligentny dom, czyli supernowoczesny bajer, który może budzić emocjonalny dyskomfort. W autorce „Pod kluczem” z całą pewnością budzi, tym bardziej, że wznosząc ową nieruchomość na kartach omawianego utworu, miała w pamięci przynajmniej jeden oburzający autentyczny przypadek związany ze smart domem. Chodziło o jedno z małżonków, które wykorzystywało tę nowoczesną technologię do kontrolowania innego domownika. I można domniemywać, że w „Pod kluczem” spotkamy się z podobną sytuacją. Główna bohaterka powieści, Rowan Caine, w każdym razie nie ma powodów by wątpić w to, że jest obserwowana przez swoich nader hojnych pracodawców. Może i nie nieustannie, ale z całą pewnością znajdujący się wiele kilometrów dalej Elincourtowie w dowolnej chwili mogą ją podejrzeć. Poza tym mogą też nagrywać. A potem obejrzeć sobie to wszytko, co praktycznie nieznana im kobieta robiła im ukochanym dzieciom. Ale czy rzeczywiście ta obecnie czekająca w szkockim zakładzie karnym na proces, kobieta, krzywdziła swoich podopiecznych? Czy dopuściła się dzieciobójstwa, o które została oskarżona? „Pod kluczem” to powieść epistolarna, co jak przyznaje jej autorka zostało częściowo zainspirowane „Draculą” Brama Stokera. Podejrzewała, że w czasach, w których listy w ogromnym stopniu zostały zastąpione przez e-maile - w epoce, w której nie pisze się już tylu listów, co w czasach Stokera - taki eksperyment może okazać się ciekawym doświadczeniem, tak dla niej, jak dla współczesnych czytelników. Dla Ware było to jakieś pobudzające wyzwanie – taka narracja wymagała od niej większej niż zwykle finezyjności, czujności. Prawie cała powieść to jeden długi list umownie spisany przez przebywającą w więzieniu (jeszcze przed wyrokiem) młodą kobietę do prawnika, niejakiego pana Wrexhama, którego nadawczyni ma nadzieję nakłonić do bronienia jej przed sądem, gdzie już wkrótce ma stanąć pod zarzutem dzieciobójstwa. Przyznaję, że nie byłam entuzjastycznie nastawiona do takiej formy. Z powodu licznych zwrotów w stronę adresata. Panie Wrexham to, Panie Wrexham tamto – wiedziałam, że na dłuższą metę to okaże się bardzo męczące, ale najwyraźniej Ware również była tego świadoma, bo po krótkim wstępie Rowan przestała już tak często zwracać się do człowieka, na użytek którego w świecie przedstawionym przez Ruth Ware, spisuje swoją mrożącą krew w żyłach historię. Historię, która ośmielę się wysnuć przypuszczenie, podbije serca miłośników literatury gotyckiej. Myślę, że włącznie z osobami wprost przepadającymi za najsłynniejszą historią Henry'ego Jamesa, czyli oczywiście „W kleszczach lęku”, bo czytając „Pod kluczem” trudno nie odczuć miłości i ogromnego szacunku Ware do tego ponadczasowego literackiego osiągnięcia. A i trzeba podkreślić, że to zupełnie nowa historia wzbogacona jedynie o elementy zapożyczonego od Jamesa. Powiedzmy: nowa budowla na starym fundamencie. No dobrze, nie taka znowu nowa, bo jednak w swojej własnej opowieści o niani przechodzącej przez istne piekło w rozległej, odizolowanej posiadłości, Ruth Ware chętnie wykorzystuje sprawdzone motywy historii z dreszczykiem.

Czy „Pod kluczem” tylko udaje ghost story, czy w Heatherbrae House rzeczywiście straszy, tego zdradzić nie mogę. Ale jakiekolwiek wyjaśnienie dla zjawisk zachodzących w tym ekstremalnie zacisznym miejscu autorka dla nas wybierze (jeśli w ogóle na jakieś się zdecyduje...), bezsprzecznie podpina się pod konwencję horrorów o nawiedzonym domach. Domach, w których zagnieździło się coś nie z tego świata, coś złego, nieczystego, mrocznego. Jakaś nadnaturalna siła pragnąca skrzywdzić śmiertelników niejako uwięzionych w czterech ścianach Heatherbrae House, nieruchomości, która w gatunku horroru jeszcze pospolitości nie nabrała. Jeszcze, bo podejrzewam, że tylko kwestią czasu jest, aż nam miłośnikom gatunku, przejedzą się smart domy. Ale póki co pomysł ów tchnie sporą świeżością. Z drugiej strony, w „Pod kluczem” odnajdujemy takie, zdaje się nieśmiertelne, zabiegi jak tajemnicze nocne odgłosy, znikające przedmioty i przedmioty pojawiające się w nieoczekiwanych miejscach, potencjalnie samoistnie otwierające się i zamykające na klucz drzwi, jakiś niezidentyfikowany cień przemykający przed domem i wreszcie nocny intruz, którego... nie ma. Jest jeszcze (a jakże!) tajemniczy pokój i zrzędliwa, niechętnie nastawiona do nowej niani gospodyni przypominająca panią Danvers z „Rebeki” Daphne du Maurier. I podejrzanie dobroduszny, zawsze pomocny kierowca robiący też za złotą rączkę Elincourtów, a pod ich nieobecność także opiekuna ich dwóch dużych psów. Człowiek nazwiskiem Jack Grant, który zajmuje domek dla służby, rzecz jasna, stojący nieopodal głównej posiadłości. Gdzie z kolei zamieszkała nasza Rowan Caine, postać niezbyt kojarząca się ze stereotypem czołowej bohaterki powieści gotyckiej. Absolutnie nie jest to bezbronna niewiasta, zdająca się tęsknić za silnym męskim oparciem, aczkolwiek nie da się ukryć, że wzorem niektórych swoich poprzedniczek może być typem osoby mającej trudności z oddzieleniem fantazji od rzeczywistości. W każdym razie teraz, podczas pobytu w Heatherbrae House. Podobnie jak to miało miejsce u Eleanor z
Nawiedzonego" aka „Nawiedzonego domu na wzgórzu” Shirley Jackson (której jednak w przeciwieństwie do Rowan jeszcze przed przybyciem do tytułowego domostwa zdarzało uciekać w świat wyobraźni), można podejrzewać, że w tym odizolowanym, okrytym złą sławą miejscu główna bohaterka „Pod kluczem” po prostu coraz bardziej zatraca kontakt z rzeczywistością. Za dużo sobie wyobraża, ulega sile sugestii, tj. jej podświadomość zbyt dużą wagę przywiązuje do plotek krążących na temat Heatherbrae House w najbliższym miasteczku oraz informacji znalezionych w Internecie. Do tragicznej historii tej posiadłości. Terenu z aż dwoma miejscami zdającymi się kumulować negatywną energię. Punkty wprost promieniujące jakąś nadnaturalnością, niezwykłością i co tu dużo mówić, upiornością. Wspomniany sekretny pokój i pewien obszar na zewnątrz. Genialny w swojej prostocie. Niepospolity i nawet jeśli zabrać mu całą tę nadzwyczajną otoczkę, mylącą czy faktyczną atmosferę nadnaturalności, którą Ware moim zdaniem ze smakiem oddała (zresztą klimat całej opowieści wprost mnie oczarował), to nie uczyni go niegroźnym. Tak czy owak to miejsce pozostanie niebezpieczne, zwłaszcza dla dziewczynek, którymi z niemałym poświęceniem opiekuje się pierwszoplanowa postać i zarazem narratorka „Pod kluczem”. Rowan robi wszystko, co w jej mocy, by zapewnić bezpieczeństwo i komfort emocjonalny swoim podopiecznym, ale z dość miernym skutkiem. Z winy duchów? Może. Ale na pewno pracę znacznie utrudnia jej postawa jednej z dziewczynek, która na domiar złego ma duży wpływ na jedną ze swoich sióstr. Mamy więc zapowiedź motywu diabolicznego dziecka, które (no oczywiście!) zdaje się być w kontakcie z bezcielesnymi istotami bądź istotą gnieżdżącymi się w Heatherbrae House, które podobno przepędziły wszystkie poprzednie nianie małych Elincourtów. Podobno. W „Pod kluczem” właściwie nic nie jest absolutnie pewne. Nie może takie być, skoro nawet narratorce trudno w zupełności ufać. Nie dlatego że nie jest bezstronną obserwatorką, a główną uczestniczką zagadkowych, często wielce niebezpiecznych wydarzeń w posiadłości Elincourtów, ale przez to, że jej zdrowie psychiczne właściwie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Ruth Ware zdaje się zachęcać nas do kwestionowania wszystkiego. Mnoży pytania, wątpliwości, dręczy łamigłówkami, których przynajmniej na pierwszy rzut oka nie sposób rozwiązać. Nie da się ich wytłumaczyć, znaleźć dla nich racjonalne wytłumaczenie. Może takowe nie istnieje... Tak czy inaczej niespodzianki są. A jedna, przyznaję, uroniłam łezkę. Naprawdę potężny ciężar emocjonalny. Druzgocące uderzenie, które... zmienia wszystko? Zobaczycie, jak przeczytacie. Bo musicie to przeczytać!

Już teraz wiem, że „Pod kluczem” Ruth Ware (właściwie: Ruth Warburton) to będzie jedno z największych tegorocznych wydarzeń literackich. To na pewno będzie jedna z najlepszych powieści wydanych w Polsce w 2020 roku w moim osobistym rankingu. Gotycka powieść grozy w nowoczesnym przebraniu, horror nastrojowy zmiksowany z thrillerem psychologicznym, rzekoma bądź faktyczna opowieść o nawiedzonym domostwie i potencjalnie popadającej w szaleństwo opiekunki do dzieci, osadzona w chwytliwej scenerii Highlands i osnuta doprawdy mrocznym, klaustrofobicznym klimatem niezdefiniowanej grozy. Z przynajmniej jedną miażdżącą niespodzianką. Historia prosta, wykorzystująca sprawdzone i przez wielu lubiane (przeze mnie na pewno) motywy, ale tchnącą też pewną hipnotyzującą świeżością. Nowe spotyka stare na kartach „Pod kluczem”, a mnie pozostaje jedynie przyklasnąć tej koncepcji. I czym prędzej nadrobić zaległości, bo co przyznaję ze wstydem, to było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej... mistrzyni literatury gotyckiej. W każdym razie lektura „Pod kluczem” każe mi sądzić, że jeśli Ruth Ware odbije w tę stronę, takie zaszczytne miano do niej przylgnie. Idźże więc, kobieto, tą drogą!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz