Młoda
kobieta, Rowan Caine, natrafia na obiecujące ogłoszenie. Niejacy
Sandra i Bill Elincourtowie mieszkający w zacisznym rejonie
Highlands poszukują opiekunki dla swoich dzieci. Rowan odpowiada na
ofertę i wkrótce potem zostaje zaproszona na rozmowę
kwalifikacyjną. Heatherbrae House, wiktoriański smart dom położony
w szkockich górach, z dala od innych ludzkich siedzib, fascynuje,
ale i trochę niepokoi młodą opiekunkę. Bynajmniej nie dlatego, że
na jego temat krążą upiorne historie, bo choć wszystko wskazuje
na to, że poprzednie nianie nie zabawiły tutaj długo właśnie z
tego powodu, Rowan zakłada, że zawiniła ich przesądna natura. Ona
z całego serca pragnie tej pracy i jej marzenie szybko się spełnia.
Na prośbę Elincourtów, kobieta bez zbędnej zwłoki przeprowadza
się do ich domu, by czuwać nad ich trzema córkami: ośmioletnią
Maddie, pięcioletnią Ellie i półtoraroczną Petrą. Gospodarze
mają jeszcze jedną córkę, czternastoletnią Rhiannon, która
jednak większość czasu spędza w szkole z internatem. Po wyjeździe
Elincourtów Rowan uświadamia sobie, że praca, której się podjęła
jest zdecydowanie trudniejsze, niż jej się wydawało. Nie dość,
że znajduje się na odludziu i przynajmniej jedna z jej
podopiecznych jest do niej wrogo nastawiona, to na dodatek w domu
zachodzą tajemnicze, niepokojące zjawiska, które mogą mieć
podłoże nadnaturalne. Rowan nie chce w to wierzyć, stara się więc
znaleźć dla nich jakieś racjonalne wytłumaczenie. Coraz częściej
jednak ogarnia ją przekonanie, że w Heatherbrae House gnieździ się
jakaś siła nieczysta.
Ruth
Ware to pseudonim artystyczny, brytyjskiej pisarki Ruth Warburton.
Pod własnym nazwiskiem pisze młodzieżowe powieści fantasy, a
książki wydawane pod pseudonimem to zwykle thrillery i kryminały.
Porównywana do Agathy Christie, autorka między innymi
bestsellerowych powieści „In a Dark, Dark Wood” (pol. „W
ciemnym, mrocznych lesie”) i „The Woman in Cabin 10” (pol.
„Dziewczyna z kabiny nr 10”), prawa do sfilmowania których już
zostały sprzedane, wcześniej była kelnerką, publicystką i
księgarką, a jeszcze wcześniej studiowała anglistykę na The
University of Manchester. W 2019 roku swoją światową premierę
miała powieść będąca wyrazem miłości Ruth Ware do literatury
gotyckiej. Zainspirowana między innymi „W kleszczach lęku”
(oryg. „The Turn of the Screw”!) Henry'ego Jamesa i „Draculą”
Brama Stokera. Książka opublikowana pod wiele mówiącym tytułem
„The Turn of the Key”, ukierunkowana zarówno na fanów
thrillerów, jak horrorów nastrojowych. Pierwsze polskie wydanie (z
sugestywną okładką), zatytułowane „Pod kluczem”, wyszło w
2020 roku nakładem wydawnictwa Czwarta Strona.
Gotycka
powieść grozy. I więcej na zachętę mi nie trzeba było. A teraz
wprost nie posiadam się z radości, że weszłam do Heatherbrae
House, położonego w szkockich górach wiktoriańskiego domostwa, o
którym w okolicy krążą niesamowite opowieści. Domostwa z
tragiczną i podejrzaną historią, które od kilku lat znajduje się
w posiadaniu pary architektów. Sandry i Billa Elincourtów,
małżeństwa na stałe mieszkającego w nim wraz z czwórką swoich
dzieci (a właściwie to obecnie z trójką, bo ich pierworodna jakiś
czas temu rozpoczęła naukę w szkole z internatem, a do rodzinnego
domu zagląda jedynie w dniach wolnych od zajęć). Wiktoriańska
architektura domu została zachowana (widok z zewnątrz), ale wnętrza
stanowią, według Rowan, gryzącą się mieszankę nowoczesności z
archaicznością. Największym ukłonem w stronę tej pierwszej jest
podpięcie prawie wszystkiego pod aplikację. Heatherbrae House to
tak zwany inteligentny dom, czyli supernowoczesny bajer, który może
budzić emocjonalny dyskomfort. W autorce „Pod kluczem” z całą
pewnością budzi, tym bardziej, że wznosząc ową nieruchomość na
kartach omawianego utworu, miała w pamięci przynajmniej jeden
oburzający autentyczny przypadek związany ze smart domem. Chodziło
o jedno z małżonków, które wykorzystywało tę nowoczesną
technologię do kontrolowania innego domownika. I można domniemywać,
że w „Pod kluczem” spotkamy się z podobną sytuacją. Główna
bohaterka powieści, Rowan Caine, w każdym razie nie ma powodów by
wątpić w to, że jest obserwowana przez swoich nader hojnych
pracodawców. Może i nie nieustannie, ale z całą pewnością
znajdujący się wiele kilometrów dalej Elincourtowie w dowolnej
chwili mogą ją podejrzeć. Poza tym mogą też nagrywać. A potem
obejrzeć sobie to wszytko, co praktycznie nieznana im kobieta robiła
im ukochanym dzieciom. Ale czy rzeczywiście ta obecnie czekająca w
szkockim zakładzie karnym na proces, kobieta, krzywdziła swoich
podopiecznych? Czy dopuściła się dzieciobójstwa, o które została
oskarżona? „Pod kluczem” to powieść epistolarna, co jak
przyznaje jej autorka zostało częściowo zainspirowane „Draculą”
Brama Stokera. Podejrzewała, że w czasach, w których listy w
ogromnym stopniu zostały zastąpione przez e-maile - w epoce, w
której nie pisze się już tylu listów, co w czasach Stokera - taki
eksperyment może okazać się ciekawym doświadczeniem, tak dla
niej, jak dla współczesnych czytelników. Dla Ware było to jakieś
pobudzające wyzwanie – taka narracja wymagała od niej większej
niż zwykle finezyjności, czujności. Prawie cała powieść to
jeden długi list umownie spisany przez przebywającą w więzieniu
(jeszcze przed wyrokiem) młodą kobietę do prawnika, niejakiego
pana Wrexhama, którego nadawczyni ma nadzieję nakłonić do
bronienia jej przed sądem, gdzie już wkrótce ma stanąć pod
zarzutem dzieciobójstwa. Przyznaję, że nie byłam entuzjastycznie
nastawiona do takiej formy. Z powodu licznych zwrotów w stronę
adresata. Panie Wrexham to, Panie Wrexham tamto – wiedziałam, że
na dłuższą metę to okaże się bardzo męczące, ale najwyraźniej
Ware również była tego świadoma, bo po krótkim wstępie Rowan
przestała już tak często zwracać się do człowieka, na użytek
którego w świecie przedstawionym przez Ruth Ware, spisuje swoją
mrożącą krew w żyłach historię. Historię, która ośmielę się
wysnuć przypuszczenie, podbije serca miłośników literatury
gotyckiej. Myślę, że włącznie z osobami wprost przepadającymi
za najsłynniejszą historią Henry'ego Jamesa, czyli oczywiście „W
kleszczach lęku”, bo czytając „Pod kluczem” trudno nie odczuć
miłości i ogromnego szacunku Ware do tego ponadczasowego
literackiego osiągnięcia. A i trzeba podkreślić, że to zupełnie
nowa historia wzbogacona jedynie o elementy zapożyczonego od Jamesa.
Powiedzmy: nowa budowla na starym fundamencie. No dobrze, nie taka
znowu nowa, bo jednak w swojej własnej opowieści o niani
przechodzącej przez istne piekło w rozległej, odizolowanej
posiadłości, Ruth Ware chętnie wykorzystuje sprawdzone motywy
historii z dreszczykiem.
Już
teraz wiem, że „Pod kluczem” Ruth Ware (właściwie: Ruth
Warburton) to będzie jedno z największych tegorocznych wydarzeń
literackich. To na pewno będzie jedna z najlepszych powieści
wydanych w Polsce w 2020 roku w moim osobistym rankingu. Gotycka
powieść grozy w nowoczesnym przebraniu, horror nastrojowy
zmiksowany z thrillerem psychologicznym, rzekoma bądź faktyczna
opowieść o nawiedzonym domostwie i potencjalnie popadającej w
szaleństwo opiekunki do dzieci, osadzona w chwytliwej scenerii
Highlands i osnuta doprawdy mrocznym, klaustrofobicznym klimatem
niezdefiniowanej grozy. Z przynajmniej jedną miażdżącą
niespodzianką. Historia prosta, wykorzystująca sprawdzone i przez
wielu lubiane (przeze mnie na pewno) motywy, ale tchnącą też pewną
hipnotyzującą świeżością. Nowe spotyka stare na kartach „Pod
kluczem”, a mnie pozostaje jedynie przyklasnąć tej koncepcji. I
czym prędzej nadrobić zaległości, bo co przyznaję ze wstydem, to
było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej... mistrzyni
literatury gotyckiej. W każdym razie lektura „Pod kluczem” każe
mi sądzić, że jeśli Ruth Ware odbije w tę stronę, takie
zaszczytne miano do niej przylgnie. Idźże więc, kobieto, tą
drogą!
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz