#wakacjezthrillerem
W
1998 roku na irlandzkiej wsi zaginęła siedemnastoletnia Maryanne
Doyle. Osiemnaście lat później młoda detektyw z londyńskiego
wydziału zabójstw, Catrina 'Cat' Kinsella, nadal myśli o tej
sprawie, ponieważ zawsze podejrzewała, że jest w nią zamieszany
jej ojciec, Michael McBride. Sytuacja dodatkowo się komplikuje po
morderstwie niejakiej Alice Lapaine. Cat jest w zespole zajmującym
się tą sprawą, ale ukrywa przed swoimi kolegami osobiste związki
z nią. Okazuje się bowiem, że aktualne dochodzenie łączy się ze
sprawą zaginięcia Maryanne Doyle, którą Cat pamięta ze swojego
dzieciństwa. Pamięta też, że jej ojciec okłamał policję
mówiąc, że nie miał z Doyle bliższych kontaktów. A teraz Cat
odkrywa, że jej rodziciel nie ma alibi na czas zabójstwa Alice
Lapaine. Podczas gdy reszta zespołu koncentruje się na innych
wątkach, Kinsella ukradkiem bada także powiązania swojego ojca z
zagadkowym zaginięciem Doyle i nie mniej tajemniczą śmiercią
Lapaine.
Caz
Frear dorastała w Coventry w Anglii, studiowała historię i nauki
polityczne, a zawodowo realizowała się w usługach finansowych jako
łowczyni głów. W międzyczasie napisała książkę dla kobiet,
która jednak nigdy nie została wydana. To trochę osłabiło jej
motywację, ale w końcu zdecydowała się na drugie podejście.
Frear powiedziała, że niezupełnie było tak, że od dzieciństwa
marzyła o zostaniu pisarką. Już raczej zakładała, że to zajęcie
dla kogoś innego, ale po latach, mimo wciąż dręczących ją
wątpliwości, postanowiła spróbować. A że zawsze lubiła
powieściowe kryminały, uznała, że na tym gatunku powinna się
skupić. Prace nad jej pierwszą wydaną książką zajęły około
dwóch lat, a wyszło z tego coś więcej niż typowy kryminał.
Powieść „Sweet Little Lies” (w Polsce, nakładem wydawnictwa
Czarna Owca, wypuszczony pod dwoma tytułami: „Słodkie kłamstwa”
i „Słodkie kłamstewka”, w doprawdy malowniczej okładce) swoją
światową premierę miała w 2017 roku i stanowi pierwszą część
literackiej serii z detektyw Cat Kinsellą. W 2019 roku pojawiła się
druga odsłona zatytułowana „Stone Cold Heart” - która w Polsce
ukaże się już niebawem pod nazwą „Z zimnym sercem” - a w roku
2020 swoją światową premierę miała kolejna część mrocznych
przygód Cat, „Shed No Tears”.
„Słodkie
kłamstwa” debiutującej na arenie literackiej Caz Frear to utwór,
w którym kryminał spotyka się z thrillerem psychologicznym.
Mozolne, często suche policyjne śledztwo ubarwiają wewnętrzne
rozterki głównej bohaterki, w dużej mierze dotyczące tajemnicy
sprzed lat, w którą jak myśli zamieszany jest jej własny ojciec.
Autorka stawia na drobiazgowe opisy właściwie w każdym aspekcie
tej dość złożonej opowieści. Bo rzecz dotyczy dwóch zagadkowych
spraw. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, aby poznać
odpowiedź na pytanie „kto zabił?” trzeba skrupulatnie
prześledzić obie. Frear szybko ujawnia co łączy sprawę
zaginięcia siedemnastoletniej Maryanne Doyle, do którego doszło w
irlandzkiej wiosce Mulderrin w 1998 roku (autorka wrzuca parę
krótkich retrospekcji z tego okresu) ze sprawą brutalnego zabójstwa
Alice Lapaine, której ciało znaleziono w Londynie w roku 2016,
czyli umownej teraźniejszości. I bynajmniej nie chodzi tylko o
związanego ze światem przestępczym, Michaela McBride'a, ojca
głównej bohaterki „Słodkich kłamstw”, Cat Kinselli. Teraz
dwudziestosześcioletniej detektyw z londyńskiego wydziału
zabójstw, biorącej czynny udział w policyjnych poszukiwaniach
mordercy Alice Lapaine. Pierwszoplanowej bohaterce i zarazem
narratorce „Słodkich kłamstw” Caz Frear dała zarówno
rozliczne zalety, jak drobne wady. A w każdym razie cechy, które
wielu uważa za negatywne. Nieufność, emocjonalny dystans również,
albo raczej przede wszystkim, w stosunku do swojej rodziny i trochę
cyniczny ogląd świata. Trochę, bo Cat (od siebie dodam: w swojej
naiwności) wierzy w sprawiedliwość. Wierzy, że każdy poważny
grzech prędzej czy później spotka dotkliwa kara. A każde kłamstwo
musi wyjść na jaw. Choćby dopiero po kilkunastu latach... „Jedyna
prawda to kłamstwo” - takim paradoksalnym zdaniem kusi okładka
polskojęzycznego wydania debiutanckiej powieści Caz Frear.
Historii, w której trudno odsiać fundamentalną prawdę od zalewu
kłamstw i półprawd. Trudno zgadnąć, która z zamieszanych w
wielowątkową sprawę śmierci Alice Lapaine osób, nie stara się
wywieść policji w pole. Pytanie „kto?”, jak to przeważnie bywa
w kryminałach, okazuje się równie palące, jak pytanie
„dlaczego?”. Dlaczego Alice Lapaine została zamordowana?
Dlaczego, ktoś uznał, że ta niekonfliktowa, cicha, zamknięta w
sobie, od lat bezskutecznie starająca się o dziecko ze swoim mężem,
kobieta, musiała zginąć? I dlaczego udała się do Londynu,
którego wedle słów jej małżonka, nigdy wcześniej nie
odwiedzała, bo miała prawdziwą awersję do tego miasta. Czy była
ona powodowana czymś konkretnym, czy może nie należy doszukiwać w
tym drugiego dna. Może po prostu nie czuła się tam dobrze. Albo
jej mąż kłamie. Tak samo, jak zdaje się prawie wszystkie osoby
przesłuchiwane w tej sprawie przez zespół, któremu przewodzi
podziwiana przez wielu, w tym Cat, nadkomisarz Kate Steele. Legenda
londyńskiej policji, bezpośrednia starsza kobieta, która stała
się kimś w rodzaju szorstkiej opiekunki swojej
dwudziestosześcioletniej podwładnej. Mowa oczywiście o Cat
Kinselli, walczącej z niejednym demonem posterunkowej, która też
nie jest zupełnie szczera ze swoimi kolegami i koleżankami z pracy.
W takim gąszczu kłamstw łatwo się pogubić, ale Frear jest od
tego jak najdalsza. „Słodkie kłamstwa” cechuje imponująca
celowość – nic nie jest pozostawione przypadkowi, każdy szczegół
w toczącym się śledztwie ma jakieś mniej czy bardziej ukryte
znaczenie, choć przez długi czas może się wydawać, że
niedoświadczona przecież pisarka popełnia tu, uważam, kardynalny
błąd autora kryminałów. Że w dużym stopniu opiera się na mało
prawdopodobnych zbiegach okoliczności. W jednym punkcie rzeczywiście
tak jest, ale jako że wszystko inne ostatecznie przybrało w pełni
wiarygodną, nienaciąganą formę, doszłam do wniosku, że rzeczony
wyjściowy zbieg okoliczności to niska cena za już dogłębnie
przemyślany rozwój wypadków.
Jakie
jest prawdopodobieństwo, że ośmioletnia dziewczynka podczas
wakacji w Irlandii poniekąd wmiesza się w sprawę, która po
osiemnastu latach wróci do niej w Anglii? W mojej ocenie raczej
znikome. Właściwie to Cat Kinsella myślała o zaginięciu Maryanne
Doyle przez wszystkie te lata, ponieważ pewne poszlaki wskazywały
na udział jej ojca w tej sprawie. Fakty, których nikomu nie
ujawniła. Nawet stawianej na piedestale matce, która zmarła przed
paroma laty. Jej ociec jednak wciąż żyje i wygląda na to, że
przeszłość właśnie go dopadła. A przy okazji jego najmłodszą
córkę, Cat. Jego oczko w głowie, które po zaginięciu Maryanne
Doyle zaczęło sprawiać kłopoty... Główna bohaterka „Słodkich
kłamstw” od dawna utrzymuje co najwyżej połowiczne kontakty z
ojcem. Stara się go unikać, a gdy już zdarzy jej się spotkać z
ojcem, to nawet nie próbuje ukrywać niechęci, jaką doń żywi.
Michael może tylko zgadywać skąd bierze się ta jej wrogość.
Albo nie. Albo doskonale wie, o co podejrzewa go najmłodsza latorośl
i możliwe, że nie ma jej tego za złe. Bo odpowiedzialność za to,
co spotkało siedemnastoletnią Maryanne Doyle w 1998 roku
rzeczywiście spoczywa na nim. Tak, dużym zbiegiem okoliczności
jest fakt, że Cat Kinsella po osiemnastu latach, już jako policyjna
detektyw ponownie styka się ze sprawą Doyle, która na dodatek
miała miejsce w innym kraju. Ale jak mówi jej mentor, detektyw
Luigi Parnell, zbiegi okoliczności się zdarzają. Trudno się z tym
nie zgodzić, ale w powieściach kryminalnych, niejako wbrew sobie,
zwykle odbieram tego rodzaju posunięcia, jako pójście przez autora
po linii najmniejszego oporu. Niemożność znalezienia lepszego
pomysłu na popchnięcie fabuły do przodu. Twórcy kryminałów
częściej posiłkują się zbiegami okoliczności w dalszych
partiach swoich utworów: czy to w środkowej, czy w finalnej części.
Caz Frear natomiast pozwala sobie wyjść od dość naciąganych
okoliczności. Ale potem... Cóż, potem często ogarniało mnie
przekonanie, że niedoświadczona autorka znowu sięga po to koło
ratunkowe, jakim jest mało prawdopodobny zbieg okoliczności. A były
to przekonania z gruntu błędne, bo choć przypadki w śledztwie w
sprawie śmierci Alice Lapaine i jednocześnie zaginięcia Maryanne
Doyle się zdarzają, to jeśli wziąć pod uwagę wszystkie odkryte
pod koniec powieści fakty, trudno odbierać je, jako pójście na
łatwiznę. Osoby oczekujące modelowego kryminału mogą mieć
trudności z odnalezieniem się w historii wymyślonej przez Caz
Frear. A już zwłaszcza ci, których męczą długie, szczegółowe
opisy i powolne dochodzenie do prawdy. Bardzo nieśpieszne, niektórzy
mogą nawet powiedzieć, że ślamazarne, poszukiwanie zabójcy Alice
Lapaine. Kobiety, która jak wiele na to wskazuje, miała swoje
mroczne tajemnice, które przynajmniej w przekonaniu Cat, w jakiś
sposób łączą się z sekretnym życiem jej ojca. A ściślej: z
kłamstwem, którym uraczył policję przepytującą go przed
kilkunastoma laty w związku z zagadkowych zniknięciem Maryanne
Doyle. Tak, akcja rozwija się bardzo wolno. I tak, dla Caz Frear
nawet najdrobniejsze detale świata przedstawionego w tej
emocjonującej powieści, w której kryminał idzie w parze z
thrillerem psychologicznym, są istotne. Dzięki temu w moich oczach
nabierał w pełni satysfakcjonującej plastyczności. Obrazy
kompletne, wyrastające w mojej wyobraźni niejako automatycznie. Nie
musiałam wkładać w ten magiczny proces żadnego wysiłku –
dojrzały warsztat początkującej przecież powieściopisarki zrobił
całą robotę. Skądinąd wiem, że tak wyczerpujące opisy i tak
wolno postępujące fabuły nie cieszą się jakimś ogromnym
powodzeniem czytelników. „Słodkie kłamstwa” trafiły wprawdzie
na całkiem szeroki podatny grunt, ale grono zawiedzionych też jakoś
szczególnie wąskie nie jest. Szczerze mówiąc to bardziej dziwi
mnie tak relatywnie duża liczba sympatyków „Słodkich kłamstw”
od tych krytycznych głosów. Bo wydawało mi się, że tak mało
spektakularne, tak drobiazgowo rozpisane kryminały generalnie
dostarczają pożądanych wrażeń mniej licznej grupie. Więc może
nie powinnam przestrzegać zwolenników szybkich, dynamicznych,
obfitujących w mocno zaskakujące, a jeszcze lepiej miażdżące
zwroty akcji, powieści z powierzchownie wykreślonymi postaciami?
Może nie, ale bezpieczniej będzie polecić tę powieść – i to
gorąco – osobom znajdującym przyjemność w przedzieraniu się
przez niezbyt wymyślne, powiedziałabym, że całkiem zwyczajne
sprawy kryminalne. Wraz z dogłębnie scharakteryzowanymi bohaterami.
Takimi jak Cat Kinsella, postać, której wiarygodności dodaje
prosty fakt, że nie jest idealna. Tak jak każdy człowiek ma swoje
słabości. Popełnia błędy i niewątpliwie nie jest
niezniszczalna. Ot, zwyczajna kobieta zadręczająca się nie tak
znowu zwyczajnymi rzeczami, która coraz bardziej utwierdza się w
przekonaniu, że już wkrótce będzie musiała dokonać
najtrudniejszego wyboru w całym swoim dotychczasowym życiu. Wydać
ojca i najprawdopodobniej przy okazji zniszczyć swoją karierę w
policji albo dochować tajemnicy i żyć w strachu przed odkryciem
jej wstydliwego, przestępczego posunięcia. Ona tak myśli, ale
prawda może okazać się zupełnie inna. Może nawet gorsza, niż
zakładała...
Już
ostrzę sobie zęby na drugą odsłonę mrocznych przygód młodej
detektyw z londyńskiego wydziału zabójstw, stworzonej przez
miłośniczkę literackich kryminałów Caz Frear. Brytyjską
autorkę, która swoją pisarską karierę zaczęła od tej tutaj
klimatycznej, emocjonującej i dość złożonej, ale
nieprzekombinowanej opowieści o morderstwie. I o zaginięciu sprzed
kilkunastu lat. I w pewnym sensie stojącej w centrum tych
zagadkowych wydarzeń, młodej policjantki, wykreślonej z imponującą
dokładnością i bez rażącej stronniczości. To samo zresztą
można powiedzieć o prawie wszystkich postaciach powołanych do
życia w „Słodkich kłamstwach” Caz Frear. Zręcznej mieszance
kryminału i thrillera psychologicznego, w której jednakowoż
prędzej rozsmakują się zwolennicy wolnych fabuł i
nieuproszczonych warsztatów, niż osoby celujące w szybsze i jak
najprościej spisane opowieści o policjantach rozpracowujących
groźnych przestępców.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Dopisuję do listy. :)
OdpowiedzUsuń