Stronki na blogu

poniedziałek, 21 listopada 2022

Lisa Unger „Mroczne wyznania”

 

Na pierwszy rzut oka Selena Murphy ma wszystko: kochającego męża Grahama, urocze dzieci, pięcioletniego Stephena i siedmioletniego Olivera, przestronny dom w bezpiecznej dzielnicy i satysfakcjonującą pracę w agencji literackiej należącej do jej najlepszej przyjaciółki. Ale to tylko pozory, konsekwentnie podtrzymywane przez nią również w mediach społecznościowych. Pod wpływem chwili Selena robi wyjątek dla nieznajomej z pociągu, która przedstawia jej się jako Martha i również dzieli swoim sekretem. Selena mówi jej o swoich podejrzeniach odnośnie niewierności męża, choć tak naprawdę ma pewność, że Graham sypia z nianią ich dzieci, Genevą Markson. Zgodnie uznają, że byłoby wspaniale, gdyby problemy rozwiązywały się same, ale niektóre uwagi Marthy zasiewają ziarno niepokoju w jej przelotnej znajomej. Choćby na poły żartobliwe spostrzeżenie, że najlepszym wyjściem z kłopotliwej sytuacji Murphych byłoby nagłe zniknięcie Genevy. Te złowieszcze słowa w najbliższej przyszłości wielokrotnie będą odzywać się w coraz bardziej skołowanej głowie Seleny. Kobiety przechodzącej być może ostatni kryzys małżeński, ale starającej się to ukryć przed policjantami zajmującymi się sprawą zaginięcia Genevy Markson.

Lisa Unger, z domu Miscione, urodziła się w New Haven w stanie Connecticut, ale okres dorastania spędziła w Anglii, Holandii i New Jersey. Po ukończeniu szkoły średniej przeprowadziła się do Nowego Jorku, gdzie ukończyła New School for Social Research. Potem dziesięć lat pracowała w jednym z nowojorskich wydawnictw, skąd odeszła po ślubie z mężczyzną poznanym podczas wakacji na Florydzie. Przeniosła się do tego stanu, gdzie skoncentrowała się na pisarstwie. Szybko znalazła agenta, a niedługo potem podpisała swój pierwszy kontrakt z wydawnictwem: na cztery powieści kryminalne. W swojej energicznie rozbudowywanej bibliografii ma między innymi takie wydane także w Polsce pozycje, jak „Wyspa nieprawdy” (oryg. „Heartbroken”) oraz wchodzącej skład cyklu „The Hollows”, „Kruche więzi” (oryg. „Fragile”) i „Mój przyjaciel mrok” (oryg. „Darkness, My Old Friend”). W 2019 roku Lisa Unger otrzymała dwie nominacje do prestiżowej Edgar Award, a to tylko jedno z licznych wyróżnień jej literackiej twórczości. Poza nagrodami i nominacjami gościła w zestawieniach topowych książek między innymi „Entertainment Weekly”, „Today Show”, „Good Morning America”, „People”, „Amazon”, „The Boston Globe”, „Los Angeles Times” czy „Goodreads”. Lisa Unger jest jedną z przewodniczących organizacji International Thriller Writers, a obecnie, wraz z rodziną, mieszka na Florydzie.

Thriller psychologiczny bestsellerowej amerykańskiej autorki, który swoją światową premierę miał w roku 2020, a w Polsce nakładem wydawnictwa Muza ukazał się w roku 2022 (w miękkiej okładce zaprojektowanej przez Tomasza Majewskiego i w tłumaczeniu Ewy Skórskiej), pt. „Mroczne wyznania” (oryg. „Confessions on the 7:45”). Firma Netflix pracuje nad serialem opartym na niniejszej powieści z Jessicą Albą w roli głównej. Można powiedzieć, że to owoc prywatnych, przeprowadzonych na własną rękę studiów Lisy Unger w zakresie psychologii oszustów. Lektury obowiązkowe: „Summary of The Confidence Game” Marii Konnikovej oraz „Liespotting: Proven Techniques to Detect Deception” Pameli Meyer. Główny patron filmowy: „Nieznajomi z pociągu” Alfreda Hitchcocka. Niektórym odbiorcom „Mroczne wyznania” silniej jednak skojarzyły się z „Dziewczyną z pociągu” Pauli Hawkins, głośnym powieściowym thrillerem psychologicznym pierwotnie opublikowanym w 2015 roku i przeniesionym na ekran już w roku 2016 przez Tate'a Taylora. Ja tam żadnych większych podobieństw nie dostrzegam. A pociąg? A pociąg w świecie przedstawionym przez Lisę Unger, zgodnie z jej zapowiedziami, przywiódł mi na myśl wyłącznie kultowy film noir w reżyserii niekwestionowanego mistrza suspensu. Nieznajome w pociągu. Wieczorne zwierzenia dwóch kobiet, które jak wszystko na to wskazuje nigdy wcześniej się nie spotkały i, przynajmniej wedle przypuszczeń jednej z nich, nigdy więcej się nie zobaczą. Podobno najłatwiej otworzyć się przed osobą, z którą nic nas nie łączy. Kimś obcym. Główna bohaterka omawianej powieści, Selena Murphy, wsiadając do nieszczęsnego pociągu była zupełnie sama ze swoim problemem. Z nikim nie podzieliła się raczej nieszokującymi wynikami swojego małego śledztwa. Nie była pewna, czy nie lepiej zamieść problemu pod dywan. Przymknąć oczy na ordynarną zdradę męża. Żyć dalej jak gdyby nigdy nic. Uparcie utrzymywać iluzję perfekcyjnie poukładanego żywota. „Teraz każdy żył w trybie ciągłej prezentacji siebie, wrzucał w sieć wykadrowane, przefiltrowane wersje własnej osoby, gotowe do publicznej konsumpcji. Całodobowy show online, z tobą w roli głównej. Dopiero gdy ludzie zostawali sami, gdy schodzili z widoku, maska spadała”. W tych słowach zawiera się cała gorzka prawda o Selenie, która niestety nie jest jedyna w swoim rodzaju. Internetowe cukierkowe kreacje to już bardziej norma niż odstępstwo od reguł przyjętych w tak zwanych cywilizowanych społeczeństwach. Prawda to przeżytek, teraz w cenie są kłamstwa. Autorka „Mrocznych wyznań” z wyczuwalnym zdumieniem, może nawet lekkim rozczarowaniem, przygląda się temu zjawisku. Odniosłam wrażenie, że łatwiej zrozumieć jej tych, którzy, jak Selena, poświęcają mnóstwo energii na budowanie przekłamanego portretu rodzinnego w przestrzeni wirtualnej (i nie tylko), aniżeli tych, którzy chcą to oglądać. Czyżby nie domyślali się, że to jeden wielki teatr? A może w głębi ducha chcemy, by wciskano nam pachnące kity? Lepsze piękne kłamstwo niż brzydka prawda? Myślę, że komentarze pani Unger pod adresem social mediów nieprzypadkowo wybrzmiewały w tej konkretnej intrydze. Proceder przedstawiony na kartach „Mrocznych wyznań” na jakimś głębszym, mniej dostrzegalnym poziomie może spotykać się z akceptowalną społecznie, legalną wyżej wspomnianą działalnością internetową. Interesujące – i odważne, zważywszy na ogromną popularność portali, na których swobodnie, w burzy oklasków, można chwalić się swoim odpowiednio zmontowanym, wyidealizowanym życiem – spojrzenie na oszukujących i oszukiwanych. Selena Murphy to „podwójna agentka”:) Tyle że jej kłamstwa w całym tym bałaganie wydają się najmniej szkodliwe. Ot, niewinne opowiastki o spełnionym American Dream. Przecież wszyscy (hmm) tak robią! To żaden grzech w dzisiejszych czasach. Raczej powód do dumy. To Graham powinien się wstydzić. Nie dość, że Selena musiała zatrudnić nianię, bo jej bezrobotny mąż nie potrafił należycie zaopiekować się własnymi dziećmi, to jeszcze znalazł sobie inne źródło rozkoszy. A tak się zarzekał, że to już się nie powtórzy. Gdyby chodziło tylko o nich, Selena pewnie nie potrzebowałaby tyle czasu na ustosunkowanie się do tej sprawy. Jak na kochającą matkę przystało dobro dzieci przedkłada ponad własne. Pytanie, czy w takiej sytuacji rozwód rodziców to najgorsza z możliwych opcji dla ich małoletnich pociech?

W dzisiejszych czasach oczy są wszędzie – te małe obiektywy w dzwonkach do drzwi, w salonach, w telefonach. Wszędzie. Prywatność już nie istnieje. Nikt jej nie zabrał, oddaliśmy ją sami.”

W „Mrocznych wyznaniach” Lisa Unger postawiła na narrację trzecioosobową w nierównomiernej przeplatance postaci prowadzących. Najczęściej towarzyszymy Selenie Murphy, Pearl Behr i niejakiej Anne (w sumie łatwo się domyślić, kto zacz), a później po piętach zacznie im deptać prywatny detektyw Hunter Ross. Przystępnie napisany – prosty, acz treściwy język – dreszczowiec budowany głównie na postaciach. Ani bezdennie czarnych, ani oślepiająco białych. Niejednoznacznych, wielokrotnie złożonych, naładowanych wszelkimi odcieniami szarości. Wprawdzie autorka nie ujęła tego w ten sposób, ale opowiadając w przestrzeni publicznej o „Mrocznych wyznaniach” Unger dała mi do zrozumienia, że doczesne życie każdej istoty ludzkiej to coś w rodzaju balu maskowego. Nagie, prawdziwe oblicza zwykle pokazujemy, gdy jesteśmy sami. Podczas szaleńczego biegu przez życie niektórym od czasu do czasu może błyśnie w głowie niepokojąca konstatacja, że do ich ciał niepostrzeżenie zakradła się jakaś obca istota. Jak utrzymywać stały kontakt ze swoim „ja” w cywilizacyjnej dżungli, w której naturalność jest passé? Nie grasz, nie żyjesz. Ewentualnie lądujesz na samym dole ludzkiego łańcucha pokarmowego. Czarna owca, na którą zapewne nie spojrzy nawet najmniej wybredny drapieżnik. Urodzony aktor. Pewny siebie, charyzmatyczny zbieracz masek. Albo zbieraczka. Trochę jak w „Wielkim podrywie” Davida Mirkina. Wytrawna oszustka, bezduszna(?) wyzyskiwaczka, wyrachowana manipulantka, która według mnie mogłaby zawojować scenę polityczną, gdyby na jej drodze nie stanął pewien dżentelmen. Rogaty archanioł. Mentor, opiekun, tatko. Każdy musi grać takimi kartami, jakie zsyła mu ślepy los. Anne zawsze była ambitna, mimo że przeważnie sprawiała zgoła inne wrażenie. Wiecznie nienasycona żółwica. Tęgi umysł niby schowany w twardej, nieprzepuszczalnej skorupie. Architektka rozwiązań. Mistrzyni gry. Prestidigitatorka, której popisowym numerem jest niedostrzegalne gołym okiem strzyżenie owiec. Najpierw rozpali ogień w tobie, a potem podpali twoje życie. Rozumny żywioł od lat niemal niezauważenie przetaczający się przez Stany Zjednoczone. Cicha woda na trasie wyścigu szczurów. Gdy inni biegną z klapkami na oczach, ona gra w szachy z wybranymi zawodnikami. Od jakiegoś czasu „pracuje na więcej niż jeden etat” i wszystko wskazuje na to, że wśród jej aktualnych celów jest Selena Murphy. Albo Geneva Markson, z którą stanie się dokładnie to, o czym mówiła nieznajoma z pociągu. Słowa rzucone niby mimochodem okazują się czymś w rodzaju proroctwa. Wygląda na to, że kobieta, która pracodawczyni Genevy przedstawiła się jako Martha, uczciwie poinformowała tę pierwszą o swoich zamiarach względem młodej kobiety, która „skosztowała zakazanego owocu”. Sprawa od początku wydaje się aż nazbyt jasna. Podejrzanie oczywista. Mamy winną, więc co tu jeszcze robimy? Zaglądamy pod błyszczącą fasadę wspólnego pożycia państwa Murphych. Bacznie przyglądamy się nastoletniej, chowającej się za książkami dziewczynie imieniem Pearl, która musiała przyzwyczaić się do rozwiązłego trybu życia nieokazującej jej należytego zainteresowania rodzicielki (właścicielki małej księgarni będącej na skraju bankructwa – z ciężkim sercem o niebłaganie zanikającym czytelnictwie słów kilka). I wreszcie szukamy powiązań między głównymi uczestniczkami tej dość zawiłej intrygi. Rodzinnego błędnego koła. Błędy „przekazywane” z pokolenia na pokolenie. Jak jakaś potworna klątwa, którą przypuszczalnie sprytnie zarządza epizodyczna współpasażerka, władczyni marionetek działająca z ukrytych pobudek. O czarujących bestiach i podejrzanych sojusznikach. Dobrych uczynkach kryminalistów i brudnych sekretach „praworządnych”, ale niezupełnie poza wszelkim podejrzeniem...

Zajmująca opowieść o profesjonalistach i amatorach w niechlubnej dziedzinie oszustw wszelakich. W lepkiej sieci kłamstw, gdzie nie tak łatwo odróżnić muchy od pająków. „Mroczne wyznania” amerykańskiej poczytnej autorki, która szczególnie upodobała sobie thrillery/kryminały, to historia wzniesiona na żywym fundamencie. Czynnik ludzki kołem zamachowym wszechrzeczy. Nieprzesadnie skomplikowanej machiny, którą pewnie nie zaszkodziłoby od czasu do czasu pchnąć w mroczniejszy klimacik, ale autorka na tyle zręcznie manipuluje umownie żywymi stworzeniami, żeby dało się przejść do porządku dziennego nad tym zaniedbaniem. Chyba że kogoś akurat dopadł ogromny głód na intensywne doznania atmosferyczne. W takim wypadku lepiej wstrzymać się z lekturą „Mrocznych wyznań”. A chętnych na popływanie w sferze wewnętrznej niejednego człowieka (niepapierowe, pełnokrwiste postacie beletrystyczne) zachęcam do odwiedzenia tego „aquaparku”. O ile tabliczka z napisem „thriller psychologiczny” przytwierdzona do skromnej bramy wjazdowej nie działa odstraszająco;)

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz