Stronki na blogu

czwartek, 6 kwietnia 2023

„Najdroższa Alice” (2022)

 
Trzydziestoletnia Alice na pozór jest w szczęśliwym związku z odnoszącym sukcesy artystą Simonem. Jej długoletnie przyjaciółki, Sophie i Tess, nie mają powodów do zmartwień, wygląda bowiem na to, że Alice znalazła prawdziwego księcia z bajki, dbającego o wszystkie jej potrzeby. Sytuacja zmienia się podczas wspólnego wypadu do domu nad jeziorem należącego do rodziców Sophie. Kilkudniowego pobytu w niewielkiej miejscowości w wąskim żeńskim gronie, zorganizowanego z okazji urodzin Tess. Do przyjaciółek Alice powoli dociera, że kobieta w rzeczywistości tkwi w toksycznym związku, że jest zapatrzona w człowieka z obsesją na punkcie kontroli. Narcystycznego perfekcjonistę stosującego przemoc psychiczną wobec swojej najdroższej Alice.

Plakat filmu. „Alice, Darling" 2022, Babe Nation Films, Elevation Pictures, Ontario Creates

Amerykańsko-kanadyjski kameralny thriller/dramat psychologiczny w reżyserii debiutującej w pełnym metrażu Mary Nighy i na podstawie scenariusza Alanny Francis, autorki skryptu „The Rest of Us”, dramatu wyreżyserowanego przez Aisling Chin-Yee, który swoją światową premierę miał w roku 2019. Głównym źródłem inspiracji dla Francis były jej osobiste doświadczenia, po przygotowaniu roboczej wersji scenariusza, zaczęła jednak rozważać mniej subtelne podejście do problematyki toksycznego związku. Bała się, że publiczność nie zrozumie, że film nie jest najlepszym nośnikiem dla takich opowieści. Przekonali ją inni członkowie ekipy, przy czym na etapie montażu zapadła decyzja o wprowadzeniu jednej niedrobnej zmiany w jej wersji wydarzeń. „Najdroższa Alice” (oryg. „Alice, Darling”) dotąd traktowała o zaplanowanej interwencji zaniepokojonych przyjaciółek tytułowej bohaterki, ale podczas montowania materiału dla wszystkich, a na pewno dla Mary Nighy, stało się jasne, że lepiej będzie, jeśli problemy Alice wyjdą na jaw dopiero podczas pobytu w domu nad jeziorem. Film kręcono w Toronto – pierwszy klaps padł 21 czerwca, a ostatni 20 lipca. Pierwszy pokaz odbył się 11 września 2022 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. W styczniu 2023 pokazał się w wybranych amerykańskich kinach i między innymi brytyjskiej strefie VOD. Szeroko zakrojoną dystrybucję internetową (na arenie międzynarodowej) otwarto na początku lutego 2023 roku, a dwa miesiące później film dotarł do Polski (tj. usługa wideo na żądanie).

Aktorski popis Anny Kendrick - gwiazdy między innymi komedii muzycznej „Pitch Perfect” Jasona Moore'a i jej kontynuacji oraz „Zwyczajnej przysługi” Paula Feiga, komedii kryminalnej opartej na powieści Darcey Bell - która tym razem konfrontowała się z dobrze znanym jej problemem. Mary Nighy proponując Kendrick pierwszoplanową rolę w „Najdroższa Alice” nie miała pojęcia, że aktorka w prywatnym życiu miała do czynienia z nadużyciami w związku, że sprawa w jakimś stopniu dotyczy jej osobiście. Podobnie jak autorkę scenariusza Alannę Francis, która nie ma wątpliwości, że te przykre doświadczenia Anny Kendrick uczyniły ją jak najbardziej właściwą osobą do odegrania postaci Alice. Właściwie dla samej tej kreacji warto zaryzykować seans pierwszego długometrażowego filmu Mary Nighy. W sumie mógłby być dłuższy, bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te niecałe półtorej godziny nie pozwoliło na rozwinięcie przynajmniej jednego wątku: zagadkowej sprawy zaginięcia dziewczyny z małego miasteczka, w którą zaangażuje się nasza biedna Alice, przypuszczalnie widząc w niej siebie. Wcześniej jednak okłamie swoje chłopaka Simona (przekonujący występ Charliego Carricka, którego długość może zaskoczyć), artystę, we wszystkich sferach życia dążącego do perfekcji. I tego samego oczekującego od swojej partnerki. Alice i Simon mieszkają w nowocześnie urządzonym apartamencie w dużym mieście (w domyśle w stolicy Kanady), gdzie najwyraźniej zakotwiczyły się też jej najlepsze przyjaciółki, Sophie i Tess (też bezbłędne kreacje odpowiednio Wunmi Mosaku i Kaniehtiio Horn). A przynajmniej tak było zanim pojawił się Simon, przystojny czterdziestolatek, który zawrócił w głowie o dziesięć lat młodszej kobiecie. I tak poluzowała się wieloletnia więź Alice z zaufanymi kobietami. Główna bohaterka tego intymnego „spektaklu”, zaczęła oddalać się od Sophie i Tess. Zwłaszcza tej drugiej, która to mniej przychylnym okiem patrzyła na boskiego Simona. Boga Alice, który w jej przekonaniu nigdy jej nie zranił. To jej własne słowa – spostrzeżenie ofiary niefizycznej przemocy. Faktycznie, nic nie wskazuje na to, by Simon kiedykolwiek podniósł rękę na swoją najdroższą Alice, ale to jeszcze nie oznacza, że nie jest przemocowcem. Nie dziwię się, że Alanna Francis w pewnym momencie zwątpiła w ten projekt. Śmiem twierdzić, że kino przyzwyczaiło nas do mniej zawoalowanych, mniej podstępnych przejawów agresji. Bo tak jest łatwiej? Tak podejrzewam, ponieważ zaraza, która dotknęła czołową postać tej całkiem intensywnej (uważam jednak, że spokojnie można było to podkręcić) opowieści, nie jest czymś egzotycznym. Przemoc psychiczna to zjawisko, które zdaje się jeszcze swobodniej rozprzestrzeniać po świecie od przemocy fizycznej. Bo trudniej doszukać się oprawcy w kimś takim jak Simon? Upominający, nakazujący, nalegający, chorobliwie kontrolujący, ale nie za pomocą pięści. Mówi się, że słowa ranią bardziej niż czyny. Nie wierzycie? Spójrzcie na Alice, kobietę, która zdążyła urządzić się w złotej klatce. Myśli, że odnalazła swojej miejsce na ziemi, że Opatrzność w swojej łaskawości zesłała jej prawdziwie kochającego, opiekuńczego mężczyznę, bezcennego przewodnika życiowego, kierunkowskaz, którego Alice, wbrew usilnym staraniom, nie jest jeszcze w stanie nieustannie się trzymać. Simon w swojej wspaniałomyślności „rozrysował dla niej mapę bajecznego życia”, a ona raz po raz go rozczarowuje. Alice nie widzi problemu w nim, tylko w sobie. To ona uparcie komplikuje sobie życie, bo nie angażuje się w wystarczającym stopniu w walkę z jej przekorną, krnąbrną naturą. Uważa, że zasługuje na karę? Dlatego regularnie wyrywa sobie włosy? Nie zaszkodziłoby zaznaczyć tego w scenariuszu, ale zakładam, że te autodestrukcyjnej skłonności to jeden ze zgniłych owoców związku z Simonem. Zakładam, że wcześniej nie miała w zwyczaju kierować agresji do wewnątrz (ani na zewnątrz, skoro już przy tym jesteśmy). Ataków paniki najpewniej też nie miewała... Szkoda, że nie poświecono choćby pięciu minut na zobrazowanie dawnej Alice. Tej prawdziwej, tej której jeszcze nikt nie wyprał mózgu.

Plakat filmu. „Alice, Darling" 2022, Babe Nation Films, Elevation Pictures, Ontario Creates

Nigdy nie wątpiłam w aktorskie zdolności Anny Kendrick, ale to... To może być jej życiowa rola. Jedna z lepszych filmowych kreacji jakie w życiu widziałam. Naprawdę coś fenomenalnego, a przynajmniej w mojej osobistej hierarchii wyższa półka sztuki aktorskiej. Kompletne stopienie z postacią. Nie tyle gra, ile bycie Alice. Kobietą, której zabrano osobowość. Wydzierano unikalne ja kawałek po kawałku, aby w jego miejsce wstawić inne. „Najdroższa Alice” Mary Nighy nie jest opowieścią o nienawiści tylko miłości. Chorej, ale miłości. Simon pewnie byłby bardzo zadziwiony, wręcz zaszokowany, gdyby ktoś zarzucił mu działanie na niekorzyść jego wątpliwej (delikatnie mówiąc) drugiej połówki. Tak jak Alice nie dopuszcza do siebie myśli, że jest krzywdzona, tak on nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest krzywdzicielem. W końcu traktuje ją tak samo jak siebie. Wymaga od niej nie więcej niż od siebie – poprzeczkę dla niej zawiesił dokładnie na tej samej wysokości, na jakiej wiele lat wcześniej osadził swoją. Możliwe, że już w dzieciństwie włożono mu do głowy, że we wszystkim musi być najlepszy. Najlepszy syn, najlepszy uczeń, najlepszy pracownik, to znaczy artysta, najlepszy przyjaciel i partner najlepszej kobiety. Simon jest surowy wobec siebie i najwyraźniej nie ma najmniejszego zamiaru przykładać innej miarki do swojej ukochanej. Podwójne standardy w związku? Po co, skoro można ramię w ramię dążyć do perfekcji. W tej wspinaczce na szczyt zakochana para może się wzajemnie asekurować. Nie wolno zatrzymywać się w pół kroku, zadowalać byle czym – Simon nie ma wątpliwości, że trzeba pracować nad sobą tak długo, dopóki nie osiągnie się wielkości w absolutnie wszystkich dziedzinach życia. A żeby jego Alice - dosłownie jego - mogła pójść dalej, koniecznie musi odciąć się od przyjaciółek. Simon mówi, że one je hamują, a nawet więcej, zawzięcie ciągną w dół, na ten sam żałosny poziom, na którym niewątpliwie i Alice by się zatrzymała, gdyby ten ideał łaskawie nie wziął jej pod swoje skrzydła. Zaborcze skrzydła. Główna bohaterka „Najdroższa Alice” dobrze więc wie, że Simonowi nie spodoba się najnowszy plan Sophie i Tess, że jej rzekomy dobrodziej nie pozwoli jej spędzić paru dni z tymi, jego zdaniem, toksycznymi kobietami. W przytulnym domku nad niemałym malowniczym jeziorem, w zacisznym zakątku gdzieś na obrzeżach małego miasteczka, które obecnie żyje głównie sprawą tajemniczego zaginięcia dziewczyny imieniem Andrea, która była (wciąż jest?) częścią ich malej wspólnoty. Mieszkanka tej normalnie sennej mieściny, teraz jednak postawionej w stan najwyższej gotowości. Przyjaciółki nalegają na wspólne świętowanie trzydziestych urodzin jednej z nich w tym miejscu, nie wiedząc w jak niewygodnej sytuacji stawiają Alice. Kobieta musi bowiem okłamać poczciwego Simona, zawieść zaufanie człowieka, który tyle dla niej zrobił. To znaczy sprzedając mu bajeczkę o wyjeździe służbowym, Alice ma nadzieję, że jej „haniebne” oszustwo nigdy nie wyjdzie na jaw, że Simon się nie dowie... Wystarczy, że ona wie, mężczyzna nie musi czynić jej wymówek, żeby zżerały ją wyrzuty sumienia, by czuła się winna za to, że okłamała swojego chłopaka w tak błahej sprawie. W zdrowym związku błahej, ale chyba nikt nie powie, że związek Alice i Simona jest zdrowy. W znacznie gorszym położeniu jest oczywiście kobieta, która czuje, że nie ma już nic swojego. W jej chłopaku można dopatrzeć się cech osobowości narcystycznej, ale moim zdaniem nie jest sadystą, ani tym bardziej psychopatą. Bardziej wyglądał mi na takiego, który łączy się z Alice w bólu, który wolałaby, żeby nie dawała mu powodów do niezadowolenia. Tak, nie miałam wątpliwości, że Simon też z utęsknieniem wypatruje końca jego gniewnych wykładów pod adresem ukochanej. Kiedy Alice nareszcie będzie taka, jaka być powinna. To nie była przyjemna wycieczka, nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, ale nie ukrywam, że z żalem rozstawałam się z Alice. Chętnie przydłużyłabym ten przygnębiający spacer po niemal unicestwionej duszy szaleńczo zakochanej kobiety. Współczesnej niewolnicy, która na naszych oczach toczy heroiczną walkę z samą sobą. Jakby ścierały się w niej dwie osobowość – ta oryginalna, prawdziwa, która w najlepszym wypadku zaczęła się regenerować z dala sprawcy tego całego nieszczęścia z tą wdrukowaną przez cichego przemocowca. Łamacza charakterów, nie tyle pasterza, ile niby dobrotliwego tresera jego zdaniem karygodnie błądzącego stworzenia. Kamera jest bardzo, wręcz nieprzyzwoicie blisko Alice czy tam Anny Kendrick, trudno odróżnić;) Można więc powiedzieć, że wchodzimy w toksyczną mgłę szczelnie otulającą tę stłamszoną jednostkę. Oddychamy tym skisłym powietrzem, odorem duszy, którą toczy istna gangrena. A zatrzymać ten potworny proces – ba, może nawet odwrócić – może już tylko z pomocą przyjaciółek, których jednak nie ma najmniejszej ochoty wpuszczać do swojej udręczonej głowy. Wstydzi się - nie powinna, ale tak jest. Zwykle tak to działa. Tak jak w tym klaustrofobicznym, stosownie niewygodnym, autentycznie bolesnym, inwazyjnym, depresyjnym światku przedstawionym. W tym mrocznym tunelu, na końcu którego twardo czekają dwie życzliwe dusze. Wołają i czekają, nie mając przy tym pewności, czy ta, którą z całego serca dopingują w tych okropnych zmaganiach koniec końców nie podąży w przeciwnym kierunku. Zamiast w stronę światła, w nieprzeniknioną, atramentową, gęstą ciemność. W nicość, niebyt – definitywne pożegnanie ze sobą.

Coś na niepokrzepienie serc. Empatyczna rozprawa na temat przemocy psychicznej. Emocjonująca opowieść, z którą moim zdaniem można było bardziej pokombinować. Wejść jeszcze głębiej pod skórę tytułowej protagonistki, nie wspominając już o rozwinięciu drugiego wątku, który w tym kształcie jawił mi się bardziej jako klasyczny zapychacz wolnego czasu – niewiele wnoszący, może nawet zbędny dodatek do wewnętrznych katuszy głównej bohaterki. „Najdroższa Alice” debiutującej w pełnym metrażu Mary Nighy to slow burn thriller/dramat psychologiczny, który z pewnością dokonał jakiegoś gwałtu na moim umyśle, ale ubolewam, że nie poużywał sobie bardziej. Nie zakrzyknął: cała naprzód! Dobry, potrzebny, arcyważny, ale mógł być lepszy: tak ten elaborat sobie (subiektywnie) spuentuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz