Trzydziestoletnia
Alice na pozór jest w szczęśliwym związku z odnoszącym sukcesy
artystą Simonem. Jej długoletnie przyjaciółki, Sophie i Tess, nie
mają powodów do zmartwień, wygląda bowiem na to, że Alice
znalazła prawdziwego księcia z bajki, dbającego o wszystkie jej
potrzeby. Sytuacja zmienia się podczas wspólnego wypadu do domu nad
jeziorem należącego do rodziców Sophie. Kilkudniowego pobytu w
niewielkiej miejscowości w wąskim żeńskim gronie, zorganizowanego
z okazji urodzin Tess. Do przyjaciółek Alice powoli dociera, że
kobieta w rzeczywistości tkwi w toksycznym związku, że jest
zapatrzona w człowieka z obsesją na punkcie kontroli.
Narcystycznego perfekcjonistę stosującego przemoc psychiczną wobec
swojej najdroższej Alice.
|
Plakat filmu. „Alice, Darling" 2022, Babe Nation Films, Elevation Pictures, Ontario Creates
|
Amerykańsko-kanadyjski
kameralny thriller/dramat psychologiczny w reżyserii debiutującej w
pełnym metrażu Mary Nighy i na podstawie scenariusza Alanny
Francis, autorki skryptu „The Rest of Us”, dramatu
wyreżyserowanego przez Aisling Chin-Yee, który swoją światową
premierę miał w roku 2019. Głównym źródłem inspiracji dla
Francis były jej osobiste doświadczenia, po przygotowaniu roboczej
wersji scenariusza, zaczęła jednak rozważać mniej subtelne
podejście do problematyki toksycznego związku. Bała się, że
publiczność nie zrozumie, że film nie jest najlepszym nośnikiem
dla takich opowieści. Przekonali ją inni członkowie ekipy, przy
czym na etapie montażu zapadła decyzja o wprowadzeniu jednej
niedrobnej zmiany w jej wersji wydarzeń. „Najdroższa Alice”
(oryg. „Alice, Darling”) dotąd traktowała o zaplanowanej
interwencji zaniepokojonych przyjaciółek tytułowej bohaterki, ale
podczas montowania materiału dla wszystkich, a na pewno dla Mary
Nighy, stało się jasne, że lepiej będzie, jeśli problemy Alice
wyjdą na jaw dopiero podczas pobytu w domu nad jeziorem. Film
kręcono w Toronto – pierwszy klaps padł 21 czerwca, a ostatni 20
lipca. Pierwszy pokaz odbył się 11 września 2022 roku na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. W styczniu 2023
pokazał się w wybranych amerykańskich kinach i między innymi
brytyjskiej strefie VOD. Szeroko zakrojoną dystrybucję internetową
(na arenie międzynarodowej) otwarto na początku lutego 2023 roku, a
dwa miesiące później film dotarł do Polski (tj. usługa wideo na
żądanie).
Aktorski
popis Anny Kendrick - gwiazdy między innymi komedii muzycznej „Pitch
Perfect” Jasona Moore'a i jej kontynuacji oraz „Zwyczajnej
przysługi” Paula Feiga, komedii kryminalnej opartej na powieści
Darcey Bell - która tym razem konfrontowała się z dobrze znanym
jej problemem. Mary Nighy proponując Kendrick pierwszoplanową rolę
w „Najdroższa Alice” nie miała pojęcia, że aktorka w
prywatnym życiu miała do czynienia z nadużyciami w związku, że
sprawa w jakimś stopniu dotyczy jej osobiście. Podobnie jak autorkę
scenariusza Alannę Francis, która nie ma wątpliwości, że te
przykre doświadczenia Anny Kendrick uczyniły ją jak najbardziej
właściwą osobą do odegrania postaci Alice. Właściwie dla samej
tej kreacji warto zaryzykować seans pierwszego długometrażowego
filmu Mary Nighy. W sumie mógłby być dłuższy, bo nie mogę
oprzeć się wrażeniu, że te niecałe półtorej godziny nie
pozwoliło na rozwinięcie przynajmniej jednego wątku: zagadkowej
sprawy zaginięcia dziewczyny z małego miasteczka, w którą
zaangażuje się nasza biedna Alice, przypuszczalnie widząc w niej
siebie. Wcześniej jednak okłamie swoje chłopaka Simona
(przekonujący występ Charliego Carricka, którego długość może
zaskoczyć), artystę, we wszystkich sferach życia dążącego do
perfekcji. I tego samego oczekującego od swojej partnerki. Alice i
Simon mieszkają w nowocześnie urządzonym apartamencie w dużym
mieście (w domyśle w stolicy Kanady), gdzie najwyraźniej
zakotwiczyły się też jej najlepsze przyjaciółki, Sophie i Tess
(też bezbłędne kreacje odpowiednio Wunmi Mosaku i Kaniehtiio
Horn). A przynajmniej tak było zanim pojawił się Simon, przystojny
czterdziestolatek, który zawrócił w głowie o dziesięć lat
młodszej kobiecie. I tak poluzowała się wieloletnia więź Alice z
zaufanymi kobietami. Główna bohaterka tego intymnego „spektaklu”,
zaczęła oddalać się od Sophie i Tess. Zwłaszcza tej drugiej,
która to mniej przychylnym okiem patrzyła na boskiego Simona. Boga
Alice, który w jej przekonaniu nigdy jej nie zranił. To jej własne
słowa – spostrzeżenie ofiary niefizycznej przemocy. Faktycznie,
nic nie wskazuje na to, by Simon kiedykolwiek podniósł rękę na
swoją najdroższą Alice, ale to jeszcze nie oznacza, że nie jest
przemocowcem. Nie dziwię się, że Alanna Francis w pewnym momencie
zwątpiła w ten projekt. Śmiem twierdzić, że kino przyzwyczaiło
nas do mniej zawoalowanych, mniej podstępnych przejawów agresji. Bo
tak jest łatwiej? Tak podejrzewam, ponieważ zaraza, która dotknęła
czołową postać tej całkiem intensywnej (uważam jednak, że
spokojnie można było to podkręcić) opowieści, nie jest czymś
egzotycznym. Przemoc psychiczna to zjawisko, które zdaje się
jeszcze swobodniej rozprzestrzeniać po świecie od przemocy
fizycznej. Bo trudniej doszukać się oprawcy w kimś takim jak
Simon? Upominający, nakazujący, nalegający, chorobliwie
kontrolujący, ale nie za pomocą pięści. Mówi się, że słowa
ranią bardziej niż czyny. Nie wierzycie? Spójrzcie na Alice,
kobietę, która zdążyła urządzić się w złotej klatce. Myśli,
że odnalazła swojej miejsce na ziemi, że Opatrzność w swojej
łaskawości zesłała jej prawdziwie kochającego, opiekuńczego
mężczyznę, bezcennego przewodnika życiowego, kierunkowskaz,
którego Alice, wbrew usilnym staraniom, nie jest jeszcze w stanie
nieustannie się trzymać. Simon w swojej wspaniałomyślności
„rozrysował dla niej mapę bajecznego życia”, a ona raz po raz
go rozczarowuje. Alice nie widzi problemu w nim, tylko w sobie. To
ona uparcie komplikuje sobie życie, bo nie angażuje się w
wystarczającym stopniu w walkę z jej przekorną, krnąbrną naturą.
Uważa, że zasługuje na karę? Dlatego regularnie wyrywa sobie
włosy? Nie zaszkodziłoby zaznaczyć tego w scenariuszu, ale
zakładam, że te autodestrukcyjnej skłonności to jeden ze zgniłych
owoców związku z Simonem. Zakładam, że wcześniej nie miała w
zwyczaju kierować agresji do wewnątrz (ani na zewnątrz, skoro już
przy tym jesteśmy). Ataków paniki najpewniej też nie miewała...
Szkoda, że nie poświecono choćby pięciu minut na zobrazowanie
dawnej Alice. Tej prawdziwej, tej której jeszcze nikt nie wyprał
mózgu.
|
Plakat filmu. „Alice, Darling" 2022, Babe Nation Films, Elevation Pictures, Ontario Creates
|
Nigdy
nie wątpiłam w aktorskie zdolności Anny Kendrick, ale to... To
może być jej życiowa rola. Jedna z lepszych filmowych kreacji
jakie w życiu widziałam. Naprawdę coś fenomenalnego, a
przynajmniej w mojej osobistej hierarchii wyższa półka sztuki
aktorskiej. Kompletne stopienie z postacią. Nie tyle gra, ile bycie
Alice. Kobietą, której zabrano osobowość. Wydzierano unikalne ja
kawałek po kawałku, aby w jego miejsce wstawić inne. „Najdroższa
Alice” Mary Nighy nie jest opowieścią o nienawiści tylko
miłości. Chorej, ale miłości. Simon pewnie byłby bardzo
zadziwiony, wręcz zaszokowany, gdyby ktoś zarzucił mu działanie
na niekorzyść jego wątpliwej (delikatnie mówiąc) drugiej
połówki. Tak jak Alice nie dopuszcza do siebie myśli, że jest
krzywdzona, tak on nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest
krzywdzicielem. W końcu traktuje ją tak samo jak siebie. Wymaga od
niej nie więcej niż od siebie – poprzeczkę dla niej zawiesił
dokładnie na tej samej wysokości, na jakiej wiele lat wcześniej
osadził swoją. Możliwe, że już w dzieciństwie włożono mu do
głowy, że we wszystkim musi być najlepszy. Najlepszy syn,
najlepszy uczeń, najlepszy pracownik, to znaczy artysta, najlepszy
przyjaciel i partner najlepszej kobiety. Simon jest surowy wobec
siebie i najwyraźniej nie ma najmniejszego zamiaru przykładać
innej miarki do swojej ukochanej. Podwójne standardy w związku? Po
co, skoro można ramię w ramię dążyć do perfekcji. W tej
wspinaczce na szczyt zakochana para może się wzajemnie asekurować.
Nie wolno zatrzymywać się w pół kroku, zadowalać byle czym –
Simon nie ma wątpliwości, że trzeba pracować nad sobą tak długo,
dopóki nie osiągnie się wielkości w absolutnie wszystkich
dziedzinach życia. A żeby jego Alice - dosłownie jego - mogła
pójść dalej, koniecznie musi odciąć się od przyjaciółek.
Simon mówi, że one je hamują, a nawet więcej, zawzięcie ciągną
w dół, na ten sam żałosny poziom, na którym niewątpliwie i
Alice by się zatrzymała, gdyby ten ideał łaskawie nie wziął jej
pod swoje skrzydła. Zaborcze skrzydła. Główna bohaterka
„Najdroższa Alice” dobrze więc wie, że Simonowi nie spodoba
się najnowszy plan Sophie i Tess, że jej rzekomy dobrodziej nie
pozwoli jej spędzić paru dni z tymi, jego zdaniem, toksycznymi
kobietami. W przytulnym domku nad niemałym malowniczym jeziorem, w
zacisznym zakątku gdzieś na obrzeżach małego miasteczka, które
obecnie żyje głównie sprawą tajemniczego zaginięcia dziewczyny
imieniem Andrea, która była (wciąż jest?) częścią ich malej
wspólnoty. Mieszkanka tej normalnie sennej mieściny, teraz jednak
postawionej w stan najwyższej gotowości. Przyjaciółki nalegają
na wspólne świętowanie trzydziestych urodzin jednej z nich w tym
miejscu, nie wiedząc w jak niewygodnej sytuacji stawiają Alice.
Kobieta musi bowiem okłamać poczciwego Simona, zawieść zaufanie
człowieka, który tyle dla niej zrobił. To znaczy sprzedając mu
bajeczkę o wyjeździe służbowym, Alice ma nadzieję, że jej
„haniebne” oszustwo nigdy nie wyjdzie na jaw, że Simon się nie
dowie... Wystarczy, że ona wie, mężczyzna nie musi czynić jej
wymówek, żeby zżerały ją wyrzuty sumienia, by czuła się winna
za to, że okłamała swojego chłopaka w tak błahej sprawie. W
zdrowym związku błahej, ale chyba nikt nie powie, że związek
Alice i Simona jest zdrowy. W znacznie gorszym położeniu jest
oczywiście kobieta, która czuje, że nie ma już nic swojego. W jej
chłopaku można dopatrzeć się cech osobowości narcystycznej, ale
moim zdaniem nie jest sadystą, ani tym bardziej psychopatą.
Bardziej wyglądał mi na takiego, który łączy się z Alice w
bólu, który wolałaby, żeby nie dawała mu powodów do
niezadowolenia. Tak, nie miałam wątpliwości, że Simon też z
utęsknieniem wypatruje końca jego gniewnych wykładów pod adresem
ukochanej. Kiedy Alice nareszcie będzie taka, jaka być powinna. To
nie była przyjemna wycieczka, nie w tradycyjnym rozumieniu tego
słowa, ale nie ukrywam, że z żalem rozstawałam się z Alice.
Chętnie przydłużyłabym ten przygnębiający spacer po niemal
unicestwionej duszy szaleńczo zakochanej kobiety. Współczesnej
niewolnicy, która na naszych oczach toczy heroiczną walkę z samą
sobą. Jakby ścierały się w niej dwie osobowość – ta
oryginalna, prawdziwa, która w najlepszym wypadku zaczęła się
regenerować z dala sprawcy tego całego nieszczęścia z tą
wdrukowaną przez cichego przemocowca. Łamacza charakterów, nie
tyle pasterza, ile niby dobrotliwego tresera jego zdaniem karygodnie
błądzącego stworzenia. Kamera jest bardzo, wręcz nieprzyzwoicie
blisko Alice czy tam Anny Kendrick, trudno odróżnić;) Można więc
powiedzieć, że wchodzimy w toksyczną mgłę szczelnie otulającą
tę stłamszoną jednostkę. Oddychamy tym skisłym powietrzem,
odorem duszy, którą toczy istna gangrena. A zatrzymać ten potworny
proces – ba, może nawet odwrócić – może już tylko z pomocą
przyjaciółek, których jednak nie ma najmniejszej ochoty wpuszczać
do swojej udręczonej głowy. Wstydzi się - nie powinna, ale tak
jest. Zwykle tak to działa. Tak jak w tym klaustrofobicznym,
stosownie niewygodnym, autentycznie bolesnym, inwazyjnym, depresyjnym
światku przedstawionym. W tym mrocznym tunelu, na końcu którego
twardo czekają dwie życzliwe dusze. Wołają i czekają, nie mając
przy tym pewności, czy ta, którą z całego serca dopingują w tych
okropnych zmaganiach koniec końców nie podąży w przeciwnym
kierunku. Zamiast w stronę światła, w nieprzeniknioną,
atramentową, gęstą ciemność. W nicość, niebyt – definitywne
pożegnanie ze sobą.
Coś
na niepokrzepienie serc. Empatyczna rozprawa na temat przemocy
psychicznej. Emocjonująca opowieść, z którą moim zdaniem można
było bardziej pokombinować. Wejść jeszcze głębiej pod skórę
tytułowej protagonistki, nie wspominając już o rozwinięciu
drugiego wątku, który w tym kształcie jawił mi się bardziej jako
klasyczny zapychacz wolnego czasu – niewiele wnoszący, może nawet
zbędny dodatek do wewnętrznych katuszy głównej bohaterki.
„Najdroższa Alice” debiutującej w pełnym metrażu Mary Nighy
to slow burn thriller/dramat psychologiczny, który z
pewnością dokonał jakiegoś gwałtu na moim umyśle, ale ubolewam,
że nie poużywał sobie bardziej. Nie zakrzyknął: cała naprzód!
Dobry, potrzebny, arcyważny, ale mógł być lepszy: tak ten
elaborat sobie (subiektywnie) spuentuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz