Emmett
przybywa wraz ze swoją narzeczoną Anyą do wiejskiej posiadłości
odziedziczonej po matce, celem przeprowadzenia prac porządkowych
przed zawiązaniem współpracy z agentką nieruchomości. Para od
jakiegoś czasu stara się o dziecko, Anya martwi się jednak o
motywację Emmetta. Boi się, że za pragnieniem wydania na świat
potomka w przypadku jej ukochanego stoi głęboki uraz psychiczny,
spowodowany porzuceniem przez rodzicielkę w dzieciństwie. Wbrew
usilnym staraniom narzeczonej, Emmett konsekwentnie tłumi w sobie
emocje. Zamiast stawić czoło traumatycznej przeszłości, zmierzyć
się z wewnętrznymi demonami, godzi się z ich negatywnym wpływem
na jego kondycję psychiczną. Ale niecodzienne zdarzenia zachodzące
w zaskakującej spuściźnie po wyrodnej matce, zmuszą mężczyznę
do wejrzenia w głąb siebie. Kiedy Anya zacznie zachowywać się jak
kobieta, która wydała go na ten straszny świat.
|
Plakat filmu. „Mother, May I?” 2023, Bad Grey, Cine Primo, Burn Later Productions
|
Drugie
pełnometrażowe osiągnięcie reżyserskie Laurence'a Vannicelliego
– po filmie-widmo pt.„Vera”, podobno wydanym w 2015 roku – na
podstawie jego własnego scenariusza, wykorzystującego pomysły jego
partnerki, byłej baletnicy Daisy Long, czołowej choreografki w
ekipie „Zapytaj matkę” (oryg. „Mother, May I?”). Dobrze
przyjętego przez krytyków amerykańskiego nadprzyrodzonego(?)
thrillera psychologicznego, ewentualnie arthouse horroru,
zrealizowanego w tak zwanym reżimie sanitarnym, tłumaczonym
pandemią COVID-19, co zważywszy na charakter niniejszej opowieści
(wymyślonej w „czasach zarazy” i poniekąd w tym depresyjnym
nastroju rozsnutej), ogromnym uniedogodnieniem nie było. Według
Dane'a Eckerle'a, jednego z głównych producentów filmu „wszyscy
mieszkali i pracowali na jednej posesji i byli ze sobą bliżej niż
na jakimkolwiek tradycyjnym planie”. Tym sposobem wytworzyły
się niesamowite więzi w zespole pod artystycznym kierownictwem
Laurence'a Vannicelliego, który postanowił porozmawiać o traumie.
Rezultat tych pracowitych wakacji w „pandemicznej kapsule”
najpierw zaprezentowano publiczności niemieckiego Fantasy Filmfest
Nights w kwietniu 2023 roku. W Polsce film zadebiutował na CDA
Premium w lipcu tego samego roku, parę dni przed zaplanowanym
wejściem do amerykańskich kin i na tamtejsze platformy VOD (akcja
Dark Sky Films).
Kyle
Gallner (m.in. „Red” Trygve'a Allistera Diesena i Lucky'ego
McKee, na podstawie powieści Jacka Ketchuma, „Udręczeni” Petera
Cornwella, „Koszmar z ulicy Wiązów” Samuela Bayera, „Krzyk”
Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta, „Uśmiechnij się”
Parkera Finna”) i Holland Roden w nawiedzonym domu na wsi.
Widowiskowe popisy aktorskie w ciężkiej atmosferze psychicznej
matni. Nietypowe podejście do motywu opętania – przewietrzenie
konwencjonalnej budowli osobliwym związkiem tajemniczych postaci.
Naturalne potrzeby istoty ludzkiej zapędzane w kozi róg kompleksu
Edypa? Emmetta poznajemy tuż po śmierci jego biologicznej matki, w
młodości sławnej tancerki, która z jakiegoś nieznanego mu powodu
porzuciła go w dzieciństwie. Nie spodziewał się więc, że ta w
gruncie rzeczy obca mu kobieta uczyni go jedynym spadkobiercą
swojego majątku, w skład którego wchodzi dom na prowincji, w
którym Emmett spędził pierwsze lata swojego nieszczęśliwego
życia. Właściwie zdążył już odnaleźć swoje szczęście, a
przynajmniej tak mu się wydaje. W jego przekonaniu Anya to pierwsza
kobieta, która obdarzyła go miłością i nawet jeśli mężczyzna
nie jest pewien swoich uczuć, jeśli w głębi ducha uważa, że nie
nie są połówkami tego samego jabłka, woli niedopasowanie od
dozgonnej samotności. Wystudiowana pogoda ducha młodego mężczyzny
z potężnym bagażem doświadczeń. Syndrom odrzucenia,
przypuszczalnie będący największym zmartwieniem jego narzeczonej.
Niespełnionej poetki, niepretendującej do miana Perfekcyjnej Pani
Domu. Roztrzepana jednostka, która paradoksalnie może pomóc
Emmettowi w osiągnięciu wewnętrznego spokoju. Z pomocą swojej
matki, psychoterapeutki, o której życiowy wybranek Anyi
zdecydowanie nie ma najlepszego zdania. Wtrąca się do cudzego
życia, a nawet nie nauczyła swojej córki pływać! Taka to
ekspertka od ogniska domowego. Można więc śmiało założyć, że
napięcie między Emmettem i Anyą nie zaczęło się gromadzić w
osobliwym domu pani Tracy, kobiety, która miała pozbyć się
swojego jedynego dziecka. Emmett jak zwykle robi dobrą minę do złej
gry i pewnie spokojnie można by było nazwać go mistrzem w sztuce
kamuflażu, gdyby udało mu się oszukać przyszłą żonę;
przekonać ją, że rany zadane przez jego rodzicielkę już się
zasklepiły. Ale jak to zrobić w miejscu, które prawdopodobnie
ożywia mnóstwo wcześniej głęboko zakopanych wspomnień?
Obmierzłe trupy nieubłaganie wychodzące na powierzchnię w
przestronnym domu, który w wyniku działań filmowców wydaje się
zbyt ciasny dla jednej osoby, a przypomnijmy, że sukcesor tego
przeklętego przybytku rezyduje w nim ze swoją narzeczoną. Albo
matką, trudno powiedzieć. Ulubionym sposobem Anyi na radzenie sobie
z różnymi problemami w związku jest zamiana ról, którą
najpewniej doradziła jej matka. Swego rodzaju wchodzenie w skórę
partnerki/partnera, odgrywanie postaci przez sześćdziesiąt sekund,
wczuwanie się w osobę siedzącą naprzeciwko... które
zainspirowało duszę łaknącą kontaktu ze swoim jedynym synem?
Diaboliczna istota już nieprzynależąca do jego świata, wreszcie
znalazła sposób na zbliżenie się do Emmetta. Swojego dzikuska,
któremu być może chce wynagrodzić krzywdy – w skradzionej
skórze być taką matką, jaką nigdy nie była we własnej. Emmett
skłania się jednak ku bardziej przyziemnemu wyjaśnieniu
drastycznych zmian w zachowaniu i wyglądzie zewnętrznym Anyi. Myli
się, sądząc, że wątpliwa wybranka jego udręczonego serca,
odstawia niesmaczną szopkę, w nadziei na uśmiercenie wewnętrznych
bestii Emmetta, które siłą rzeczy stoją na drodze także do jej
szczęścia? Innymi słowy pomagając jemu, Anya pomoże też sobie.
O ile podejrzenia Emmetta są słuszne i oczywiście zakładając, że
nader śmiały plan zmartwionej narzeczonej się powiedzie.
Hipotetyczny plan, bo jakiś głosik niekoniecznie tylko w głowie
odbiorcy „Zapytaj matkę” Laurence'a Vannicelliego uparcie będzie
rozprawiał o opętaniu. Upiorny szept porywaczki ciała.
|
Plakat filmu. „Mother, May I?” 2023, Bad Grey, Cine Primo, Burn Later Productions |
W
krętych korytarzach ludzkiego umysłu. W intymnej strefie, gdzie nic
nie jest takie, jak się wydaje albo wszystko jest dokładnie takie,
jak się wydaje. „Zapytaj matkę” Laurence'a Vannicelliego to
historia kipiąca niedopowiedzeniami. Zdająca się na domysły
widza, polegająca na jego wyobraźni i umiejętności łączenia
kropek. Gotowości do wyciągania własnych wniosków z
zaobserwowanych wydarzeń i zasłyszanych historii. Sekretna saga
rodzinna, podejrzana sprawa z zapadłej prowincji. „Zapytaj matkę”
bazuje głównie na klimacie – alienacja, klaustrofobia, paranoja,
psychopatologia w posępnym naturalnym krajobrazie; zgniłozielone
tło dookoła przeklętego domu (i sąsiedniej posesji) odmalowane
przez Matkę Naturę – i kreacjach aktorskich. Na spektakularnych
występach Kyle'a Gallnera i Holland Roden, wypada jednak wspomnieć,
że nie są to jedyni obywatele tego nieprzyjaznego świata
przedstawionego. Mauzoleum okropnych wspomnień? Na pewno arena
niecodziennych wydarzeń. Gwałtowny zwrot w życiu „kameleona”.
Nieprognozowane anomalie niepogodowe. Niezwykle cicha burza
bynajmniej w szklance wody. Emmett i Anya planowali przygotować
niespodziewany spadek tego pierwszego na pierwsze oględziny
pośredniczki w obrocie nieruchomościami i niezwłocznie wrócić do
miasta, ale każde dziecko wie:), że do nawiedzonego zamczyska
łatwiej wejść, niż zeń wyjść. Niemarny substytut matki. Dusza
narzeczonej spętana przez duszę rodzicielki. Osobowość Anyi
połknięta przez faktyczną bądź tylko domniemaną osobowość
Tracy. Nieklasyczne opętanie; intrygująca koncepcja, której moim
zdaniem przydałoby się jakieś doborowe towarzystwo. Mistyczny
taniec (choreografia Daisy Long) w środku nocy przed stosownie
niekomfortowym domem, widmowa sylwetka Anyi przytulona do
nieprzeniknionych ciemności w tym momencie królujących w salonie
(przypomniał mi się „Czarny łabędź” Darrena Aronofsky'ego:
buu! Mój Ty cukiereczku) i cudnie rozgorączkowana sekwencja
makabrycznych zdjęć z dalszej partii „Zapytaj matkę” (tutaj z
kolej przypomniał się „The Ring” Gore'a Verbinskiego:
legendarna kaseta wideo), to według mnie największe ustępstwa -
nie licząc soczystego klimatu i ewentualnie syndromu Anyi-Tracy,
przyjmując, że mamy tutaj do czynienia z opętaniem à la
„Egzorcysta” Williama Friedkina - na rzecz horroru. Mało? Mnie
tam by wystarczyło, gdyby środkową część filmu wspomóc jakimś
dodatkowym wątkiem lub po prostu przedstawić tę toksyczną albo
zbawienną relację z większym pazurem. Za bardzo to zachowawcze,
jak dla mnie. Monotonia dnia codziennego z mamusią w skórze
narzeczonej. „Zakręcony piątek” Laurence'a Vannicelliego, który
chyba za dużo mi obiecał. Pompowanie balonika, który owszem pękł
ze stosownym hukiem, ale „czasami […] Zielona Mila jest taka
długa”, że pozwolę sobie zacytować Stephena Kinga. Wszystko
(począwszy od planszy tytułowej) wskazuje na starą szkołę
straszenia – niegłupia rozprawa pod tytułem „Najbardziej boimy
się tego, czego nie widzimy. Wyobrażone potwory zawsze
potworniejsze od najwymyślniejszych efektów specjalnych” - co
potraktowałam jako największą zachętę, nie mogłam jednak oprzeć
się wrażeniu, że komuś tutaj zamarzyło się prześcignięcie
najwybitniejszych wykładowców na tej szacownej uczelni. Konkretnie,
ekspertów od slow burning aka nic się nie dzieje. Śmiem
przypuszczać, że mniej preferowanej w dzisiejszych czasach
narracji, z którą osobiście mocno sympatyzuję – ta formuła z
reguły dobitniej do mnie przemawia od rozpędzonym filmowych kolejek
– ale czy to aby nie jest lekka przesada? A może jaskółka, która
wiosnę czyni? Może idzie nowe, może nawet spodoba mi się bardziej
od poprzedniego? Ten eksperyment uznaję jednak za w połowie udany.
Raz na wozie, raz pod wozem; wzloty i upadki w niemal hermetycznym
świecie Emmetta i Anyi-Tracy; niepożądane wahania nastroju
zgotowane przez bądź co bądź całkiem obiecującego reżysera.
Marazm i napięcie, napięcie i marazm, i tak aż do pysznie
nieapatycznego finału.
Inwazja
porywaczki ciała w Stefie Mroku. Siłowanie się z wiecznie
nienażartą traumą na krańcu świata. W wytęsknionych objęciach
matki. W koszmarnych objęciach rzeczonej. Ależ ta historia miała
potencjał! Mógł być młot pneumatyczny, a dostałam zaledwie
toporek. Cóż, dobre i to. W każdym razie „Zapytaj matkę”
Laurence'a Vannicelliego to historia o opętaniu, której raczej nie
poleciłabym fanom standardowych opowieści o opętaniu. Opętaniu
przez demony przeszłości, a i niewykluczone, że przez szalenie
zdeterminowaną nieboszczkę. Nadnaturalną obecność w
klaustrofobicznej krainie niespełnionych marzeń. (Nie)zawodny
środek na wywołanie depresji. Spożywasz na własne ryzyko, ale
jeśli wolno mi coś wtrącić, zwróć uwagę na
ostrzeżenie/obietnicę „na etykiecie”: pooowolne spalanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz