Warszawę
ogarnia śnieżyca, a komisarz Robert Foks zostaje wezwany na miejsce
przerażającej zbrodni. W centrum nieznany sprawca, niczym
obsceniczną rzeźbę, wystawił na widok publiczny wypatroszone
zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny. Niedługo potem bezdomny
znajduje torbę z ludzkimi wnętrznościami, a komisarz Foks zostaje
wtajemniczony w prywatną działalność znienawidzonej prokurator
Elizy Kowalczyk. Kobieta od dłuższego czasu w pojedynkę stara się
rozpracować sekretną sektę napadającą na przechodniów, których
na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Prokurator ma powody
przypuszczać, że ta sprawa łączy się z aktualnym śledztwem
Foksa, przedstawia mu więc zgromadzone materiały przechowywane we
własnym mieszkaniu i proponuje ścisłą współpracę, tym samym
mocno zaskakując wiecznie przez nią krytykowanego, doświadczonego
śledczego. Opryskliwa pani prokurator i niepozostający jej dłużny
pan komisarz ogłoszą rozejm przynajmniej na czas podążania tropem
nadzwyczaj okrutnego seryjnego mordercy i nietypowej zorganizowanej
grupy przestępczej.
|
Okładka książki. „Skowyt”, Muza 2023 |
Drugi
tom kryminalnego cyklu literackiego z fikcyjnym komisarzem Robertem
Foksem z Komendy Stołecznej Policji. Literackie przedsięwzięcie
Macieja Kaźmierczaka, jednego z najpoczytniejszych polskich autorów
w 2022 roku (pierwsza trzydziestka listy Biblioteki Narodowej), które
swoje oficjalne otwarcie miało w roku 2023: powieść „Pomsta”
wydana przez wydawnictwo Muza. Ta sama oficyna parę miesięcy
później wypuściła „Skowyt”; w czarownym miękkim „opakowaniu”
zaprojektowanym przez Mariusza Banachowicza, tego samego pana, który
zagospodarował okładkę „Pomsty” (spójna szata graficzna).
Mroczna przygoda w krainie lodu zgotowana przez młodego
powieściopisarza, na którego największy wpływ miała twórczość
Stiega Larssona (zwłaszcza „Mężczyźni, którzy nienawidzą
kobiet”, pierwsza odsłona mega głośnego cyklu „Millennium”),
Witolda Gombrowicza (zwłaszcza jego „Dzienniki”), Stanleya
Kubricka, Davida Finchera, Quentina Tarantino i Luca Bessona
(zwłaszcza „Leon zawodowiec” z 1994 roku) oraz wielce pouczające
rozmowy z jego mentorem, pisarzem Witoldem Jabłońskim. Premierową
edycję części trzeciej w zamiarze dłuższej serii kryminalnej
Macieja Kaźmierczaka z komisarzem Robertem Foksem, zaplanowano na
pierwszy kwartał 2024 roku.
Proś,
a będzie ci dane. Spełniło się moje marzenie o elektryzującym
duecie Foks-Kowalczyk. Wrażliwa dusza w szorstkiej skorupce i
wyniosła królowa lodu schodzą z ubitej ziemi, by należycie
przyjrzeć się przypuszczalnie powiązanej działalności seryjnego
mordercy i egzotycznej szajki działającej w Warszawie i okolicach.
Komisarz Robert Foks i prokurator Eliza Kowalczyk na tropie
Kolekcjonera Ciał i zrzeszenia zombie. W mieście widmo – pustawe
ulice przykryte grubą i ciągle rosnącą warstwą śniegu –
pracownica sklepu z odzieżą dokonuje makabrycznego znaleziska. Tak
rozpoczyna się oficjalne śledztwo w sprawie złodzieja ludzkich
organów. Właściwie śledczy wychodzą z założenia, że sprawca
(bądź sprawcy) starał się utrudnić im identyfikację ofiary, że
wypatroszenie człowieka miało na celu ukrycie jego znaków
szczególnych. Może tatuaży? Tak czy inaczej, niebawem w innej
części miasta w ręce głodnego bezdomnego wpadnie torba z ludzkimi
wnętrznościami, którą, z wiadomych przyczyn, zainteresuje się
zespół Roberta Foksa. Niepełny zestaw organów prawdopodobnie
wyjętych z ciała wyeksponowanego – albo z konieczności, w
pośpiechu, porzuconego – w centrum Warszawy. Jak z gabinetu
woskowych, tj. lodowych, ciał. To mogła być tradycyjna opowieść
o seryjnym mordercy, kolejna pogoń dzielnych policjantów za
zwyrodniałą jednostką taplającą się w ludzkich flakach, gdyby
nie prywatne dochodzenie prokurator Elizy Kowalczyk. Grupa ludzi,
roboczo nazwana sektą, zmienia wszystko. Innymi słowy, to nie jest
kolejna opowieść o perwersyjnych zabawach przebiegłego maniaka. A
w każdym razie nie tylko o tym. Domniemany psychopata sadystyczny to
tylko jedno ogniwo upiornego łańcucha, który zwiąże dwie dotąd
nieprzyjaźnie do siebie nastawione postaci. Apodyktyczną panią
prokurator i najzacieklej przez nią atakowanego komisarza policji.
Relacja, która robi największą różnicę. Połączenie, które w
moich oczach wywindowało „Skowyt” nad „Pomstę”. W czym
niemałą rolę odegrał, powiedzmy, dyskusyjny charakter Kowalczyk.
Złożona osobowość, która tak naprawdę dopiero teraz odkrywa się
– ufam, że nie w całości, że to początek dłuższej współpracy
pięknie dobranej pary – przed czytelnikami Kaźmierczaka, wiernymi
towarzyszami Brudnego Roberta. Nierzadko działającego na granicy
prawa, a wręcz stosującego chwyty zabronione, nietrzymającego się
ściśle regulaminu, „kolekcjonującego” surowe reprymendy
naczelnika, a i gotowego kłaść na szali własną karierę, jeśli
już nie wolność, w imię bezpieczeństwa ogółu. Foks myślał,
że jest jedyny w swoim rodzaju, a w każdym razie trwał w
przekonaniu, że prokurator Eliza Kowalczyk nie pochwala takich metod
pracy. W końcu nie przepuszczała żadnej okazji do skrytykowania
tego czy owego; od lat aż nazbyt jasno dawała mu do zrozumienia, że
ma go za największego szkodnika, wrzód na czterech literach
warszawskich organów ścigania. Wyimaginowana formalistka –
wyobrażenie Foksa o Kowalczyk dalece rozmija się ze stanem
faktycznym. Jeśli on jest brudny, to ona brudniejsza... Femme
fatale polskiej prokuratury, która rzuciła rękawicę własnemu
sumieniu. Być człowiekiem pozbawionym skrupułów: taki cel sobie
postawiła i trzeba jej przyznać, że przyłożyła się do
realizacji tego życiowego planu. To samo zresztą trzeba powiedzieć
o nieoficjalnym śledztwie obsesyjnej krytykantki komisarza Roberta
Foksa. O długiej samotnej pogoni za sekretną organizacją zajmującą
się ciężkimi pobiciami. I zabójstwami?
|
źródło, oficjalny fanpage autora: https://www.facebook.com/maciejkazmierczakpisze/
|
Fikcyjni
bohaterowie po raz kolejny zmierzą się z bardzo realnym problemem
współczesnego świata. Podobnie jak w „Pomście”, konstrukcja
fabularna wzniesiona przez zdolnego Macieja Kaźmierczaka na kartach
„Skowytu” ma twardą podstawę w rzeczywistości. Jeden z
procederów pt. „o tym się nie mówi”, jeden z tematów
niepopularnych, skrzętnie omijanych w debacie publicznej, a
przynajmniej nieporuszanych tak często, jak by wypadało. Zważywszy
na ogrom ludzkich cierpień. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam
więc, że pan Kaźmierczak okazuje należne zainteresowanie tym,
których gadające głowy nietaktownie zwykły pomijać. Lepiej
zajmować się urojonymi problemami niż autentycznymi. A jeszcze
lepiej samemu je stwarzać, a potem „bohatersko” rozwiązywać:
domena polskiej sceny politycznej. Tymczasem młody powieściopisarz
zwraca uwagę swoich czytelników na realne katusze szarego tłumu.
Na pewną haniebną działalność... prowadzoną przez sektę?
Prokurator Eliza Kowalczyk fatalnym zrządzeniem losu swego czasu
wpadła na trop diabolicznego paktu. Skrajnie niebezpiecznych
wróżbitów atakujących zupełnie przypadkowych lub starannie
wybranych przechodniów podczas „katastrof naturalnych”. W
zasadzie zwykłych perturbacji pogodowych, jak na przykład gwałtowne
ulewy czy gigantyczne śnieżyce. Ludzie-cienie atakujący bliźnich
w dniach gniewu Matki Natury. Samozwańczy Jeźdźcy Apokalipsy? Tak
czy inaczej, agresywne istoty, które najczęściej poprzestają na
ciężkich pobiciach, ale prokurator Kowalczyk ma podejrzenie
graniczące z pewnością, że dopuścili się już przynajmniej paru
jeszcze większych zbrodni. Możliwe, że to oni zamordowali chwilowo
bezimiennego mężczyznę „udającego zamrożonego manekina”. Oni
czyli zombie – pożeracze mięsa. Kanibale... raczej nie. Komisarz
Robert Foks i prokurator Eliza Kowalczyk w końcu może i będą
musieli wziąć pod uwagę tę wstrętną opcję, ale póki co
uznają, że nie ma powodu posądzać hipotetycznie obłąkanych
istot zasadzających się na przechodniów o takie gusta kulinarne.
Poza tym nie mają pewności, że ta zorganizowana grupa przestępcza
odpowiada za „rzeź niewiniątek”, która trafiła na biurko
Foksa. Są podobieństwa, ale nie aż takie żeby zaalarmować
zwykłych śmiertelników. Ludzi pozbawionych niezawodnego instynktu
prawdopodobnie najskuteczniejszego śledczego w województwie
mazowieckim. Dla jego bezpośredniego przełożonego liczą się
tylko twarde dowody, ale Foks z doświadczenia wie, że przeczucia to
bezcenny oręż w poszukiwaniach sprawców przeróżnych nieszczęść.
A co dwa przeczucia, to nie jedno. Nie żeby polegał na zdaniu kogoś
takiego, jak Eliza Kowalczyk. Nie tak od razu, ale łatwo się
domyślić, że współpraca ułoży im się niezgodnie z
przewidywaniami komisarza. Zmora okazuje się całkiem niezłą
partnerką. Więcej niż niezłą. Mógłby przysiąc, że nic już
go na tym świecie nie zaskoczy, ale już samo zaproszenie w
nieskromne progi „modliszki Kowalczyk” wprawia go w niepomierne
zdumienie. A to dopiero początek niespodzianek. Zima cudów. Nie
dość, że Kowalczyk powstrzymuje się od torpedowania jego
pomysłów, nie obrzuca go zwyczajowymi złośliwościami i nie żali
się na jego działania naczelnikowi - wręcz przeciwnie! - to
jeszcze swoimi czynami przekonuje go, że też wyznaje zasadę, iż
cel uświęca niektóre środki. Nadużywa swojej pozycji bez
zmrużenia oka – kłamie, zastrasza, dręczy i wydaje się
kompletnie nieporuszona spustoszeniem, jakie sieje w głowach osób
przesłuchiwanych. Wykorzystuje znajomości i wrodzone wdzięki.
Wirujący seks, monstrualna determinacja... i deficyt empatii? Robert
Foks nie jest AŻ taki, ale kiedy już wyjdzie z ciężkiego szoku,
może stwierdzić, że wreszcie znalazł bratnią duszę, idealną
partnerkę (nie tylko?) na polu zawodowym. Gdzie Robert nie może,
tam diablicę pośle. Odważnie, żeby nie powiedzieć niemądrze,
zakładając, że Eliza pozwoli się posyłać. Ona nie wykonuje
rozkazów, tylko je wydaje. Z reguły, ale skoro już zaprosiła do
współpracy tak silną osobowość, to nie pozostaje jej nic innego,
jak trochę powściągnąć swoją niezależną naturę. Według mnie
prokurator Eliza Kowalczyk skradła tę powieść, jednakże nie
przewiduję chóralnego głosu zawodu ze strony sympatyków komisarza
Roberta Foksa. Maciej Kaźmierczak, obiektywnie patrząc, w
„Skowycie” wydzielił taką samą przestrzeń – a nawet trochę
większą – dla głównego bohatera „Pomsty” i pilnował, by
miał nie mniejszy wkład we frapujące śledztwo w sprawie
tajemniczej sekty i jeszcze bardziej zagadkowego seryjnego mordercy,
od buńczucznej prokurator, niemniej... Może zadziałał efekt
świeżości, ale bardziej prawdopodobne, że odezwała się moja
słabość do fikcyjnych postaci z tak ostrymi pazurkami, jakimi
pochwaliła się królowa lodu Poważnego Postczłowieka.
Uwaga:
można czytać bez znajomości „Pomsty” Macieja Kaźmierczaka,
pierwszej odsłony zaplanowanej powieściowej serii kryminalnej z
gburowatym śledczym o gołębim sercu. Zimowa opowieść o
zbrodniach i karach. Dynamiczna historia z dostatecznym podłożem
psychologicznym i społeczno-obyczajowym. Charakterny duet na tropie
seryjnego mordercy i nieformalnego zrzeszenia nieumarłych wróżbitów.
Podmiejskie legendy natrętnie w pamięci przywoływane przez
przeraźliwy „Skowyt”. Niezłośliwie radzę się wsłuchać.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz