Rok
1935, Londyn. Redaktorka działu porad praktycznych w „Daily
Chronicle” marząca o zostaniu dziennikarką śledczą Daphne King
przed Świętami Bożego Narodzenia nakłania swojego przełożonego
do powierzenia jej ambitniejszego zadania. Wprawdzie wolałaby jakąś
sprawę kryminalną, uważa bowiem, że ma naturalne predyspozycje do
rozwiązywania takich zagadek, nie ma jednak wątpliwości, że
artykuł w dziale kultury opublikowany pod jej własnym nazwiskiem to
wyższa liga od prowadzenia kolumny dla gospodyń domowych. Panna
King ma wejść za kulisy Theatre Royale, gdzie niedawno dotarła
objazdowa trupa teatralna pod dyrekcją artystyczną Chestera
Harrisona, aby uroczyście zakończyć kilkumiesięczne tournée pod
znakiem „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa. Podczas
ostatnich przygotowań do świątecznego spektaklu w stolicy Anglii
następuje nieoczekiwany obrót spraw: Robert Stirling, wcielający
się w postać Ebenezera Scrooge'a, żegna się z życiem na deskach
teatru. I pewnie sprawiedliwości nie stałoby się zadość, gdyby
nie determinacja bystrej dziennikarki świadkującej temu upiornemu
zdarzeniu.
|
Okładka książki. „Morderstwo w Theatre Royale”, Zysk i S-ka 2023
|
Urodzona
w Londynie absolwentka University of Cambridge – kierunek
anglistyka – doświadczenie zawodowe zbierająca w branży
teatralnej i wydawniczej, Aine Mulkeen podczas kariery
nauczycielskiej, w 2019 roku, zainteresowała się poszukiwaniami
znajomego redaktora ukierunkowanymi na świąteczną powieść
kryminalną. I doszła do wniosku, że mogłaby coś dla niego
przygotować, a w najgorszym wypadku upewnić, że pisarstwo nie jest
dla niej. Zainspirowana poprzednim zajęciem zarobkowym, cenną
przygodą w wydawnictwie, gdzie odpowiadała za utwory kryminalne z
lat 30. i 40. XX wieku, co zresztą korespondowało z jej osobistymi
preferencjami czytelniczymi, wybrała klasyczny scenariusz w
wiejskiej rezydencji. Retro kryminał z szufladki whodunit,
pierwotnie opublikowany już w 2020 roku pod tytułem „Murder Most
Festive” (pol. „Świąteczne morderstwo”; Zysk i S-ka 2021).
Debiutancki występ pani Mulkeen na scenie literackiej, pod
pseudonimem Ada Moncrieff i zarazem otwarcie luźnego cyklu
„Christmas Mystery”. Niepowiązane zagadki kryminalne
rozwiązywane przez różnych bohaterów w latach 30. XX wieku. W
każdym razie w tym okresie toczy się akcja dotychczas odkrytych
świątecznych kart marki Moncrieff. Drugą, „Murder at the Theatre
Royale”, zaprezentowano w 2022 roku – w Polsce w 2023; wydarzenie
pt. „Morderstwo w Theatre Royale” w szacie graficznej Pauliny
Radomskiej-Skierkowskiej i tłumaczeniu Jarosława Skowrońskiego,
trupa Zysk i S-ka – a trzecia ujawniła się rok później pod
nazwą „Murder at Maybridge Castle”.
Czar
przeszłości przywołany przez współczesną brytyjską
powieściopisarkę zakochaną w twórczości Agathy Christie,
Josephine Tey, Gladys Mitchell, Ngaio Marsh, Edmunda Crispina i
przede wszystkim Margery Allingham. Murder mystery retro od
Aine Mulkeen „grającej” Adę Moncrieff. Dramat sceniczny w 1935
roku. Minimalistyczna interpretacja ponadczasowej „Opowieści
wigilijnej” Charlesa Dickensa. Sztuka w reżyserii przygasłej
gwiazdy Chestera Harrisona, wspieranego przez ukochaną małżonkę,
sławną aktorkę teatralną Theodorę D'Arby. Właściwie wszystko
wskazuje na to, że dama ze sfinksowym wyrazem twarzy ten etap ma już
za sobą, że całkowicie skupiła się na wspieraniu utalentowanego
ukochanego. Bo nie wątpi w nadludzkie zdolności artysty, którego
niezmordowanie strzeże. Cerber reżysera teatralnego, serdecznie
witającego niespełnioną dziennikarkę w swoim świecie.
Trzydziestoparoletnia Daphne King jest ofiarą własnego sukcesu. Od
pięciu lat pracuje w „Daily Chronicle”, ale czytelnicy znają ją
jako Drogą Susan, enigmatyczną doradczynię gospodyń domowych.
Ludzie wyobrażają ją sobie jako nieprzesadnie wytworną, dojrzałą
kobietę z malowniczej prowincji, pozostającą w szczęśliwym i
najpewniej nie pierwszym związku małżeńskim. Perfekcyjną panią
domu i ogrodu z sympatyczną buzią. Tymczasem zażegnująca małe
kryzysy brytyjskich „żon ze Stepford” redaktorka poczytnej
kolumny, jest panną z Londynu z obgryzionymi paznokciami. Rzadko
umalowaną, często pokazującą się w znoszonych, nijakich
ubraniach aspirującą dziennikarką śledczą. Jej autorytetem jest
Nellie Bly (właściwie Elizabeth Cochran Seaman), a z postaci
fikcyjnych najdobitniej przemawia do niej Sherlock Holmes, wybitny
detektyw stworzony przez Arthura Conan Doyle'a; Daphne zainwestowała
nawet w jeden z nieodłącznych atrybutów tego „niedościgłego
mistrza dedukcji”. „Morderstwo w Theatre Royale” Ady Moncrieff
otwiera przełomowa rozmowa głównej bohaterki z redaktorem
naczelnym „Daily Chronicle” Martinem Hallidayem, faworyzującym
męską część zespołu. Dziecko swojej epoki, protekcjonalnie
traktujące przedstawicielki płci przeciwnej goniące za świetlaną
karierą. Nierealne cele niewdzięcznej Daphne. Ubzdurała sobie, że
może wykonywać pracę należną mężczyznom - zamiast gryź rękę
swego łaskawcy, który przecież powierzył jej kolumnę w poważnej
gazecie, powinna codziennie ją całować – że niczym nie ustępuje
Jamiemu Jenkinsowi, czołowemu dziennikarzowi śledczemu „Chronicle”.
Mało tego, panna King najwyraźniej ma się za lepszą od jego
ulubieńca. Naprawdę próbuje mu wmówić, że w dziale kryminalnym
z łatwością przyćmiłaby samego Jenkinsa? Śmiech na sali. Ale
skoro tak stawia sprawę, to trudno, trzeba rzucić jej jakiś
ochłap. Jeden tekst podpisany jej nazwiskiem powinien zaspokoić
apetyt na prawdziwą robotę dziennikarską, ale niech nie myśli, że
Droga Susan porad udzielać już nie będzie. Redaktor naczelny
oczekuje, że po świętach Daphne z nowym zapałem przystąpi do
zażegnywania drobnych katastrof w domach i ogrodach rodaków. Niech
sobie bujające w obłokach dziewczątko chwilkę poobcuje z kulturą
niekoniecznie wysoką. W sumie lepszego momentu wybrać nie mogła,
bo Martin Halliday akurat rozglądał się za zastępstwem dla
dziennikarza, który nagle podupadł na zdrowiu. Można zatem
powiedzieć, że Daphne King z nieba mu z tym swoim szantażykiem
spadła...
|
Okładka książki. „Murder at the Theatre
Royale”, Vintage 2022
|
Złoty
Wiek Kryminału według Ady Moncrieff. W czasach ekspansji powieści
kryminalnych z solidnym podłożem obyczajowym i społecznym,
wielowątkowych śledztw prowadzonych przez drobiazgowo przedstawione
postaci, pojawia się taki oto ryzykowny cykl, jak „Christmas
Mystery”. Ryzykowne, bo trąci myszką. Nieistotne, że robi to
specjalnie – grunt, że nie odpowiada na zapotrzebowanie. Zadowoli
mniejszość, „niepoprawnych zwolenników” naiwnych historyjek o
geniuszach dedukcji i Napoleonach zbrodni. Lupa, fajka i melonik.
Nada się też „stara” panna, która minęła się z powołaniem.
Można się spierać, czy Daphne King to urodzona sprzedawczyni, czy
dziennikarka śledcza, ale prowadzenie kolumny z poradami
praktycznymi można już wykluczyć. Zawodowy sukces, który jakoś
jej nie cieszy. Dobrze wie, czego chce, a Theodora D'Arby z tą
sprzedawczynią raczyła żartować. Tak czy owak, nie ma takiej
siły, która mogłaby zawrócić pannę King z dawno obranej drogi.
Dość już czasu zmarnowała na „Drogą Susan”. Pięć lat
czekania na wymarzony awans! Pora pokazać pazurki, przyprzeć do
muru szowinistę z sumiastym wąsem. Przybyła do Theatre Royale z
zamiarem zebrania materiału do artykułu o ostatnim przystanku trupy
teatralnej skompletowanej przez Chestera Harrisona. Adaptacja
„Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, z którą reżyser
wiązał ogromne nadzieje. Czy jego plan odzyskania wysokiej pozycji
w środowisku artystycznym zakładał zamordowanie przyjaciela w
razie frekwencyjnego fiaska i nieprzychylnych recenzji liczących się
krytyków? Szok przechodzący w rozpacz niby temu przeczą, ale może
podobnie jak Daphne minął się z powołaniem. Lepszy aktor niż
reżyser? Niewykluczone, ale w tym smutnym towarzystwie łebska
dziennikarka prędko wypatrzy ciekawsze okazy. Narcystyczny Donald
Hartforth, w poczwórnej roli Trzech Wigilijnych Duchów i Jakuba
Marleya albo twardo stojąca u jego boku Irene Juniper, rozgoryczona
odtwórczyni Maleńkiego Tima. Nie zapominajmy o wyniosłej Theodorze
D'Arby, królowej śniegu ze wzrokiem bazyliszka oraz zabójczo
przystojnym Cecilu, obiecującym aktorze złowionym przez
bezsprzecznie zamordowanego Richarda Stirlinga, słynącego z
przygodnych związków. Niewzruszony łamacz kobiecych serc albo
biedak pomawiany nawet po, jakkolwiek nietaktownie to zabrzmi,
spektakularnym zejściu z tego świata. A rodzeństwo Burfordów?
Życzliwy Alfred i charyzmatyczna Veronica, nowa przyjaciółka
Daphne King. Dramatopisarka z mgławicy dymu tytoniowego. Niegryząca
się w język, lubiąca prowokować, siać zgorszenie w śmietankach
towarzyskich, nienadążająca za błyskotliwą dziennikarką nie
tyle żeńska wersja doktora Watsona, ile jego żywiołowe alter ego.
Wspomnieć wypada też inspektora Marklowa, polegającego na
instynkcie panny King, w duchu może jednak przeklinać Opatrzność,
bo jędza tak to zorganizowała, by spadły na niego gromy z
małżeńskiego nieba. Trup w świątecznej gorączce nie wystarczył.
O nie, trzeba było rzucić większą kłodę pod nogi może i
niewzorowego policjanta, ale na pewno oddanego męża. Skromne
życzenie bożonarodzeniowe przepracowanego człowieka, w spełnieniu
którego przeszkodzić może najgorszy z możliwych świadków
zdarzenia w Theatre Royale. Inspektor Marklow lubi i szanuje Daphne
King, ale przez nią może mieć nieliche kłopoty w domu. Nie dość,
że posłała po niego, to jeszcze rozwiała nadzieje podejrzanie
zasiane przez Donalda Hartfortha. Atak serca odpada, gdy w garderobie
nieboszczyka znajdujesz... Zbrodnie zimową porą Ady Moncrieff. Duch
Wigilijnej Przeszłości zaklęty na kartach „Morderstwa w Theatre
Royale”. Przaśna opowieść kryminalna z barwnymi postaciami
najpewniej zamierzenie niepogłębionymi. W końcu w latach 30. XX
wieku nie przywiązywano takiej wagi do portretów psychologicznych
protagonistów i antagonistów literackich światów przedstawionych.
Opowieść, która u mnie dodatkowo zapunktowała lekko ironicznym
poczuciem humoru i niespodziewaną odpowiedzią na jedyne pytanie
postawione przez autorkę. „Kto zabił?” - majordomusa nie widać,
ale sprawca prawdopodobnie jest wśród nich.
Niemodny
kryminał z pieczątką „Christmas Mystery”. Część pierwszego
pisarskiego przedsięwzięcia belferki z Madrytu. Rodowitej Angielki
porządnie wyedukowanej na gatunkowej prozie z pierwszej połowy XX
wieku. „Morderstwo w Theatre Royala” Ady Moncrieff (właściwie
Aine Mulkeen) to bynajmniej bezpośrednia kontynuacja podroży w
czasie odnotowanej jako powieściowy debiut tej pani. Stara szkoła
rozwiązywania zagadek kryminalnych. Współczesny utwór starannie
wystylizowany. Polecam miłośnikom przygód Sherlocka Holmesa,
Herkulesa Poirot i Jane Marple.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Nie zrozum mnie zle, bo czytam Twojego bloga od kilku lat i cenie za polecajki, ale takiego bełkotu to tu chyba jeszcze nie widziałem😀
OdpowiedzUsuńWidziałeś. Zawsze bełkoczę:)
Usuń