Nastoletnia
Ali ginie w wypadku samochodowym, w którym uczestniczą też jej
przyjaciele: Tilly, Peter i Monica. Podczas uroczystości
pogrzebowej, mocno przeżywająca stratę Tilly, umacnia się w
poczuciu winy za sprawą postawy niektórych żałobników. Utwierdza
w przekonaniu, że to ona powinna znaleźć się na miejscu Ali.
Martwiąca się o przyjaciółkę Monica wychodzi z propozycją
spędzenia weekendu w wiejskim domu wcześniej należącym do jej
nieżyjących już dziadków. Młodzi ludzie, którzy przeżyli
wypadek drogowy i różnie przeżywają żałobę, mają być sami w
rzadko odwiedzanej, przestronnej nieruchomości na pustkowiu, a
przynajmniej tak to zostaje przedstawione Tilly przed przyjazdem do
nawiedzonego domu. Nawiedzonego przez zamaskowanego obserwatora.
|
Plakat filmu. „Dark Windows” 2023, Element Film, David Kang Productions
|
Zrealizowany
za około milion dolarów amerykańsko-norweski thriller z nurtu home
invasion twórcy między innymi „Odejdź!” z 2022 roku. Alex
Herron długo nosił się z pomysłem na wykorzystanie motywu żalu w
środowisku młodzieżowym. W końcu napisał scenariusz i przekazał
go Ulvrikowi Kraftowi (w czołówce „Dark Windows” jako Wolf
Kraft), członkowi zespołu producenckiego „Odejdź!”, z prośbą
o ponowne opracowanie. Kraft zaproponował inny punkt widzenia, swego
rodzaju odwrócenie historii Herrona – fabuła niby identyczna, ale
efekt końcowy bardziej zadowolił przyszłego reżysera i jednego z
głównych producentów „Dark Windows”, twórcy mającego słabość
do nieśpiesznie budujących się historii filmowych, deklarującego
miłość do wolno składających się konstrukcji fabularnych.
Weekendowy wypad nastoletnich przyjaciół miał być dowodem tego
uwielbiania filmowca urodzonego w norweskim miasteczku Drøbak i
przez większość życia kursującego między Oslo i Los Angeles.
Dystrybucja „Dark Windows” ruszyła w sierpniu 2023 roku głównie
w usłudze VOD - po drodze (październik 2023) film zaliczył
Ramaskrik Film Festival w Norwegii - a do Polski dotarł w marcu 2024
roku: wprowadzony na platformy streamingowe przez Best Film.
Dreszczowiec,
który powstał podczas strajków WGA i SAG-AFTRA. W akcję była
zaangażowana część ekipy pracująca nad „Dark Windows” w
reżyserii człowieka, który zdążył zadomowić się w kinie
grozy. Alex Herron zdradził, że w nieodległych planach ma kolejną
dłuższą (pełny metraż) opowieść z dreszczykiem, a tymczasem
proponuje klasyczny wypad na odludzie. Konwencjonalną „sztukę w
trzech aktach”. Zabójczy weekend, jakich wiele w kinie grozy.
Młodzi ludzie kontra zamaskowany osobnik z premedytacją karmiący
wewnętrzne demony głównej bohaterki. Dziewczyny, która miała
sprowadzić śmierć na rówieśniczkę. Tilly (przeciętna kreacja
Anny Bullard) po raz pierwszy spotykamy przed czołówką „Dark
Windows”, w najkrótszym „akcie” skromnego „spektaklu” o
bezsensownej stracie, nieutulonym żalu, rozdzierającej tęsknocie i
potencjalnie morderczym poczuciu winy. W domu rodzinnym opłakiwanej
Ali. Jedynej ofiary śmiertelnej wieczornej przejażdżki czwórki
młodych ludzi. Tragicznego zdarzenia zaklasyfikowanego jako zwykły
wypadek – bez niczyjej winy – utratę panowania nad kierownicą
przez nastoletnią Tilly, która w przeciwieństwie do siedzącej
obok Ali i tak samo jak siedzący z tyłu Peter i Monica (niezgorsze
występy Rory'ego Alexandra i Annie Hamilton), miała zapięty pas.
Zdaniem policji to zaniedbanie przesądziło o śmierci dziewczyny.
Zaniedbanie Tilly, według przynajmniej jednego z żałobników.
Życzenie śmierci na stypie – przykra przemowa zrozpaczonego
krewnego bezpowrotnie utraconej przyjaciółki. I interwencja
pozostałych uczestników wypadku: wstawiennictwo za niebroniącą
się koleżanką. Bo poczuwającą się do winy. Serce Tilly
najżarliwszym oskarżycielem. Monica uznaje, że najwyższy czas
pomóc koleżance w walce z niszczącymi emocjami, a jedyny sposób
jaki przychodzi jej do głowy to wypad za miasto. Weekend w
odizolowanym domu, spuściźnie dziadków Moniki. Dziewczyny, która
nie rozumie. Co innego Peter, uzbrojony w żarty i procenty.
Nieprzyznający się do nałogu młody człowiek, jak się wydaje,
idący śladami swego znienawidzonego ojca, denerwujący się na
każdą sugestię niepanowania nad pociągiem do butelki, który
potworny żal próbuje ugasić także humorem. W najgorszym położeniu
może być jednak gospodyni – organizatorka weekendu
niedopuszczająca do siebie myśli, że może być osobą bardziej
potrzebującą wsparcia od Tilly. Zaprzeczenie Moniki. Ryzykowne
odwlekanie konfrontacji z wewnętrznymi demonami. W najdłuższą
partię filmu wchodzimy tradycyjnie... W stylu „Lśnienia”
Stanleya Kubricka. U celu podróży zastajemy nieruchomość bardziej
jak z opowieści gotyckich niż „Martwego zła” Sama Raimiego.
Tilly spodziewała się kameralnego domku letniskowego, a
„wylądowała” w letniskowym domiszczu. Przepastny budynek
samotnie stojący pośród zielonych wzniesień. Monica nie
obiecywała luksusów, a wręcz dawała do zrozumienia, że to
zaniedbana nieruchomość, po odejściu dziadków sporadycznie
odwiedzana tylko przez jej szukającego weny ojca. Podekscytowani
metrażem przyjaciele w tej kwestii nie zamierzają się z nią
spierać – aż dziw, że w tak obskurnej siedzibie elektryczność
się uchowała. Ja tam nawet kurzu nie widziałam, ale widać młodzi
przywykli do wysokiego standardu;)
|
Plakat filmu. „Dark Windows” 2023, Element Film, David Kang Productions |
Thriller
naturalistyczny? Niezupełnie, ale moim zdaniem „Dark Windows”
Alexa Herrona na tle współczesnych thrillerów wyróżnia się
klimatem. Brudnawy, surowy, bynajmniej plastikowy, niektóre zdjęcia
przydałoby się jednak odrobinkę rozjaśnić: miejscami niemal
nieprzeniknione ciemności, przesadne zagęszczenia mroku najpewniej
zamierzone. Bo Alexowi Herronowi zależało na zachowaniu możliwie
najwyższego stopnia realizmu, na maksymalnym ograniczeniu „wpływów
zewnętrznych”. Minimalna ingerencja człowieka w środowisko
naturalne, która miała korespondować z nieprzekombinowaną
opowieścią o żałobie. Odżegnywanie się od popularnych
ozdobników, niegonienie za aktualnymi trendami, nienastawianie się
na spektakularne widowisko. „Życiowa opowieść o żałobie”.
Życiowych wyborach i ich konsekwencjach. Depresja, negacja i
delirium tremens. Odpowiedzialna dziewczyna czująca, że wszystkich
zawiodła, a najbardziej najbliższą przyjaciółkę. Tilly i Ali
zawsze były tymi rozsądnymi, poukładanymi, grzecznymi. Monica i
Peter pełnymi garściami czerpali ze studni młodości, a pozostałe
członkinie ich paczki pilnowały, by w poważne tarapaty się nie
wpakowali. Eskorta pijanych nastolatków, która sprawdzała się do
tego feralnego wieczora, kiedy i Tilly dostała małpiego rozumu.
Jeden jedyny raz naprawdę się zabawiła... i będzie tego żałować
do końca życia. Tak czy inaczej, przyszłość rysuje się jej w
tak ciemnych barwach, że rozważa drastyczne skrócenie
egzystencjalnej podróży. A przynajmniej chwilami nachodzi ją
przemożne pragnienie odebrania sobie życia. I nie kryje oburzenia
postawą Moniki. Jakby śmierć Ali w ogóle jej nie obeszła. Do
Petera centralna postać „Dark Windows” też ma poważne
zastrzeżenia, ale musi mu przyznać, że nie potraktował tej
tragedii tak lekko jak Monica. Uchylająca się od odpowiedzialności.
Monica nie rozumie Tilly, a Tilly nie rozumie Moniki. To miały być
istoty jak gdyby z innych planet; duet nie tyle zantagonizowany, ile
najzwyczajniej w świecie niedobrany. Lubią się, ale nadają na
innych falach. A Peter nie wnika. Trzyma się z boku, nikogo nie
osądza i chciałby żeby inni brali z niego przykład. Zwłaszcza
Tilly, coraz śmielej sobie poczynająca. Insynuująca, że jest
podobny do znienawidzonego rodziciela. Zachowująca się niemal
zupełnie jak jego matka. Tilly co prawda nie patrzy na niego z taką
pogardą, ale wystarczy, że ma go za nałogowca. Ze wszystkich
problemów tego świata poruszonych w scenariuszu „Dark Windows”
alkoholizm wśród młodzieży najbardziej rozpalił moją ciekawość.
Prawdziwa rzadkość w kinie grozy, w każdym razie reszta trochę mi
się już przejadła. Bohaterowie prześladowani przez wewnętrzne
demony, przepracowywanie traum, zmagania z ogromnymi wyrzutami
sumienia, natrętne wspomnienia, wszechogarniający żal za prawdziwe
bądź wyimaginowane grzechy, bezdennie otchłanie rozpaczy – w tak
pospolitym towarzystwie nastoletni alkoholik ma prawo uchodzić za
istną znakomitość. Wybaczacie niefortunne sformułowanie,
stanowczo się zagalopowałam, także w optymistycznych
zapatrywaniach na ten wątek. Ledwie zarysowany. Rozczarowująco
powierzchowna, żeby nie powiedzieć płytka, analiza młodego
nałogowca, który gdzieś głęboko w sobie może chować
przekonanie, że spadła na niego rodzinna klątwa. „Zarażony
alkoholizmem”, a ujmując rzecz dosłownie: nieodpowiednie wzorce
przekazane przez uzależnionego ojca. Dramat skąpo podlany
thrillerem niezobowiązująco flirtujący z horrorem o nawiedzonym
domu. – zamazana sylwetka człowieka w masce, alarmujące nocne
odgłosy, niepodejrzanie pootwierane okna, wymowne „przemeblowanie”
ołtarzyka dla Ali i wreszcie głos zmarłej. Konkretny dreszczowiec
dopiero w trzecim „akcie”. W zasadzie standardowe starcie z
niedługo już zamaskowanym intruzem. Motywy zdradził dużo
wcześniej, a tożsamość ujawni (też mi niespodzianka) tuż przed
jedynym pomysłowym akcentem w ostatnim rozdziale „Dark Windows”
Alexa Herrona. Człowieka, któremu marzył się intensywny slow
burn horror, budujący się i budujący, i budujący mrożący
krew w żyłach film głębi niepozbawiony. A spłodził
(nie)typowego przedstawiciela podgatunku home invasion;
niegroźny dreszczowiec z niebezpiecznie przeciągniętą środkową
częścią, czy jak kto woli mieszankę dramatu i tradycyjnej
opowieści o nieproszonym gościu z morderczymi zamiarami. Według
mnie niezbyty smaczna mikstura – banalny smak w ładnym opakowaniu.
Obiecująca atmosfera i zawodny scenariusz. Zmęczył mnie ten seans,
jeśli mam być całkowicie szczera.
Grupka
przyjaciół tym razem wyjeżdża do domu na odludziu. I ktoś ich
obserwuje. Ktoś za nimi chodzi. Ktoś się skrada. Nic nowego na
mrocznym terytorium gatunkowym. „Dark Windows” Alexa Herrona to
oferta przede wszystkim dla fanów thrillerów z nurtu home
invasion (której nie polecam), ale może się tak zdarzyć, że
więcej zwolenników znajdzie wśród preferujących dramaty
obyczajowe. Wszystko jest możliwe, zdziwiłabym się jednak
niepomiernie, gdyby film „wdarł się na listy przebojów”.
Swoich amatorów znajdzie, ale naprawdę nie sadzę, by było ich
wielu.
Słaby film, a końcówka już całkowicie psuje klimat całości, ta scena jak złapał tą dziewczynę za nogi i zaczął ciągnąć a tamci się patrzyli i zamknęli drzwi to nawet w parodii by czegoś tak żałosnego nie dodali.
OdpowiedzUsuńCześć! Bardzo dobrze się czyta ten wpis :) Masz rękę! Pozdrawiam i zapraszam na Czarne Złoto
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałem bo z reguły jak film trwa 1g 20minut to często są to gnioty i jak widać nie pomyliłem się.
OdpowiedzUsuń