Stronki na blogu

środa, 27 marca 2024

„Dark Windows” (2023)

 
Nastoletnia Ali ginie w wypadku samochodowym, w którym uczestniczą też jej przyjaciele: Tilly, Peter i Monica. Podczas uroczystości pogrzebowej, mocno przeżywająca stratę Tilly, umacnia się w poczuciu winy za sprawą postawy niektórych żałobników. Utwierdza w przekonaniu, że to ona powinna znaleźć się na miejscu Ali. Martwiąca się o przyjaciółkę Monica wychodzi z propozycją spędzenia weekendu w wiejskim domu wcześniej należącym do jej nieżyjących już dziadków. Młodzi ludzie, którzy przeżyli wypadek drogowy i różnie przeżywają żałobę, mają być sami w rzadko odwiedzanej, przestronnej nieruchomości na pustkowiu, a przynajmniej tak to zostaje przedstawione Tilly przed przyjazdem do nawiedzonego domu. Nawiedzonego przez zamaskowanego obserwatora.

Plakat filmu. „Dark Windows” 2023, Element Film, David Kang Productions

Zrealizowany za około milion dolarów amerykańsko-norweski thriller z nurtu home invasion twórcy między innymi „Odejdź!” z 2022 roku. Alex Herron długo nosił się z pomysłem na wykorzystanie motywu żalu w środowisku młodzieżowym. W końcu napisał scenariusz i przekazał go Ulvrikowi Kraftowi (w czołówce „Dark Windows” jako Wolf Kraft), członkowi zespołu producenckiego „Odejdź!”, z prośbą o ponowne opracowanie. Kraft zaproponował inny punkt widzenia, swego rodzaju odwrócenie historii Herrona – fabuła niby identyczna, ale efekt końcowy bardziej zadowolił przyszłego reżysera i jednego z głównych producentów „Dark Windows”, twórcy mającego słabość do nieśpiesznie budujących się historii filmowych, deklarującego miłość do wolno składających się konstrukcji fabularnych. Weekendowy wypad nastoletnich przyjaciół miał być dowodem tego uwielbiania filmowca urodzonego w norweskim miasteczku Drøbak i przez większość życia kursującego między Oslo i Los Angeles. Dystrybucja „Dark Windows” ruszyła w sierpniu 2023 roku głównie w usłudze VOD - po drodze (październik 2023) film zaliczył Ramaskrik Film Festival w Norwegii - a do Polski dotarł w marcu 2024 roku: wprowadzony na platformy streamingowe przez Best Film.

Dreszczowiec, który powstał podczas strajków WGA i SAG-AFTRA. W akcję była zaangażowana część ekipy pracująca nad „Dark Windows” w reżyserii człowieka, który zdążył zadomowić się w kinie grozy. Alex Herron zdradził, że w nieodległych planach ma kolejną dłuższą (pełny metraż) opowieść z dreszczykiem, a tymczasem proponuje klasyczny wypad na odludzie. Konwencjonalną „sztukę w trzech aktach”. Zabójczy weekend, jakich wiele w kinie grozy. Młodzi ludzie kontra zamaskowany osobnik z premedytacją karmiący wewnętrzne demony głównej bohaterki. Dziewczyny, która miała sprowadzić śmierć na rówieśniczkę. Tilly (przeciętna kreacja Anny Bullard) po raz pierwszy spotykamy przed czołówką „Dark Windows”, w najkrótszym „akcie” skromnego „spektaklu” o bezsensownej stracie, nieutulonym żalu, rozdzierającej tęsknocie i potencjalnie morderczym poczuciu winy. W domu rodzinnym opłakiwanej Ali. Jedynej ofiary śmiertelnej wieczornej przejażdżki czwórki młodych ludzi. Tragicznego zdarzenia zaklasyfikowanego jako zwykły wypadek – bez niczyjej winy – utratę panowania nad kierownicą przez nastoletnią Tilly, która w przeciwieństwie do siedzącej obok Ali i tak samo jak siedzący z tyłu Peter i Monica (niezgorsze występy Rory'ego Alexandra i Annie Hamilton), miała zapięty pas. Zdaniem policji to zaniedbanie przesądziło o śmierci dziewczyny. Zaniedbanie Tilly, według przynajmniej jednego z żałobników. Życzenie śmierci na stypie – przykra przemowa zrozpaczonego krewnego bezpowrotnie utraconej przyjaciółki. I interwencja pozostałych uczestników wypadku: wstawiennictwo za niebroniącą się koleżanką. Bo poczuwającą się do winy. Serce Tilly najżarliwszym oskarżycielem. Monica uznaje, że najwyższy czas pomóc koleżance w walce z niszczącymi emocjami, a jedyny sposób jaki przychodzi jej do głowy to wypad za miasto. Weekend w odizolowanym domu, spuściźnie dziadków Moniki. Dziewczyny, która nie rozumie. Co innego Peter, uzbrojony w żarty i procenty. Nieprzyznający się do nałogu młody człowiek, jak się wydaje, idący śladami swego znienawidzonego ojca, denerwujący się na każdą sugestię niepanowania nad pociągiem do butelki, który potworny żal próbuje ugasić także humorem. W najgorszym położeniu może być jednak gospodyni – organizatorka weekendu niedopuszczająca do siebie myśli, że może być osobą bardziej potrzebującą wsparcia od Tilly. Zaprzeczenie Moniki. Ryzykowne odwlekanie konfrontacji z wewnętrznymi demonami. W najdłuższą partię filmu wchodzimy tradycyjnie... W stylu „Lśnienia” Stanleya Kubricka. U celu podróży zastajemy nieruchomość bardziej jak z opowieści gotyckich niż „Martwego zła” Sama Raimiego. Tilly spodziewała się kameralnego domku letniskowego, a „wylądowała” w letniskowym domiszczu. Przepastny budynek samotnie stojący pośród zielonych wzniesień. Monica nie obiecywała luksusów, a wręcz dawała do zrozumienia, że to zaniedbana nieruchomość, po odejściu dziadków sporadycznie odwiedzana tylko przez jej szukającego weny ojca. Podekscytowani metrażem przyjaciele w tej kwestii nie zamierzają się z nią spierać – aż dziw, że w tak obskurnej siedzibie elektryczność się uchowała. Ja tam nawet kurzu nie widziałam, ale widać młodzi przywykli do wysokiego standardu;)

Plakat filmu. „Dark Windows” 2023, Element Film, David Kang Productions

Thriller naturalistyczny? Niezupełnie, ale moim zdaniem „Dark Windows” Alexa Herrona na tle współczesnych thrillerów wyróżnia się klimatem. Brudnawy, surowy, bynajmniej plastikowy, niektóre zdjęcia przydałoby się jednak odrobinkę rozjaśnić: miejscami niemal nieprzeniknione ciemności, przesadne zagęszczenia mroku najpewniej zamierzone. Bo Alexowi Herronowi zależało na zachowaniu możliwie najwyższego stopnia realizmu, na maksymalnym ograniczeniu „wpływów zewnętrznych”. Minimalna ingerencja człowieka w środowisko naturalne, która miała korespondować z nieprzekombinowaną opowieścią o żałobie. Odżegnywanie się od popularnych ozdobników, niegonienie za aktualnymi trendami, nienastawianie się na spektakularne widowisko. „Życiowa opowieść o żałobie”. Życiowych wyborach i ich konsekwencjach. Depresja, negacja i delirium tremens. Odpowiedzialna dziewczyna czująca, że wszystkich zawiodła, a najbardziej najbliższą przyjaciółkę. Tilly i Ali zawsze były tymi rozsądnymi, poukładanymi, grzecznymi. Monica i Peter pełnymi garściami czerpali ze studni młodości, a pozostałe członkinie ich paczki pilnowały, by w poważne tarapaty się nie wpakowali. Eskorta pijanych nastolatków, która sprawdzała się do tego feralnego wieczora, kiedy i Tilly dostała małpiego rozumu. Jeden jedyny raz naprawdę się zabawiła... i będzie tego żałować do końca życia. Tak czy inaczej, przyszłość rysuje się jej w tak ciemnych barwach, że rozważa drastyczne skrócenie egzystencjalnej podróży. A przynajmniej chwilami nachodzi ją przemożne pragnienie odebrania sobie życia. I nie kryje oburzenia postawą Moniki. Jakby śmierć Ali w ogóle jej nie obeszła. Do Petera centralna postać „Dark Windows” też ma poważne zastrzeżenia, ale musi mu przyznać, że nie potraktował tej tragedii tak lekko jak Monica. Uchylająca się od odpowiedzialności. Monica nie rozumie Tilly, a Tilly nie rozumie Moniki. To miały być istoty jak gdyby z innych planet; duet nie tyle zantagonizowany, ile najzwyczajniej w świecie niedobrany. Lubią się, ale nadają na innych falach. A Peter nie wnika. Trzyma się z boku, nikogo nie osądza i chciałby żeby inni brali z niego przykład. Zwłaszcza Tilly, coraz śmielej sobie poczynająca. Insynuująca, że jest podobny do znienawidzonego rodziciela. Zachowująca się niemal zupełnie jak jego matka. Tilly co prawda nie patrzy na niego z taką pogardą, ale wystarczy, że ma go za nałogowca. Ze wszystkich problemów tego świata poruszonych w scenariuszu „Dark Windows” alkoholizm wśród młodzieży najbardziej rozpalił moją ciekawość. Prawdziwa rzadkość w kinie grozy, w każdym razie reszta trochę mi się już przejadła. Bohaterowie prześladowani przez wewnętrzne demony, przepracowywanie traum, zmagania z ogromnymi wyrzutami sumienia, natrętne wspomnienia, wszechogarniający żal za prawdziwe bądź wyimaginowane grzechy, bezdennie otchłanie rozpaczy – w tak pospolitym towarzystwie nastoletni alkoholik ma prawo uchodzić za istną znakomitość. Wybaczacie niefortunne sformułowanie, stanowczo się zagalopowałam, także w optymistycznych zapatrywaniach na ten wątek. Ledwie zarysowany. Rozczarowująco powierzchowna, żeby nie powiedzieć płytka, analiza młodego nałogowca, który gdzieś głęboko w sobie może chować przekonanie, że spadła na niego rodzinna klątwa. „Zarażony alkoholizmem”, a ujmując rzecz dosłownie: nieodpowiednie wzorce przekazane przez uzależnionego ojca. Dramat skąpo podlany thrillerem niezobowiązująco flirtujący z horrorem o nawiedzonym domu. – zamazana sylwetka człowieka w masce, alarmujące nocne odgłosy, niepodejrzanie pootwierane okna, wymowne „przemeblowanie” ołtarzyka dla Ali i wreszcie głos zmarłej. Konkretny dreszczowiec dopiero w trzecim „akcie”. W zasadzie standardowe starcie z niedługo już zamaskowanym intruzem. Motywy zdradził dużo wcześniej, a tożsamość ujawni (też mi niespodzianka) tuż przed jedynym pomysłowym akcentem w ostatnim rozdziale „Dark Windows” Alexa Herrona. Człowieka, któremu marzył się intensywny slow burn horror, budujący się i budujący, i budujący mrożący krew w żyłach film głębi niepozbawiony. A spłodził (nie)typowego przedstawiciela podgatunku home invasion; niegroźny dreszczowiec z niebezpiecznie przeciągniętą środkową częścią, czy jak kto woli mieszankę dramatu i tradycyjnej opowieści o nieproszonym gościu z morderczymi zamiarami. Według mnie niezbyty smaczna mikstura – banalny smak w ładnym opakowaniu. Obiecująca atmosfera i zawodny scenariusz. Zmęczył mnie ten seans, jeśli mam być całkowicie szczera.

Grupka przyjaciół tym razem wyjeżdża do domu na odludziu. I ktoś ich obserwuje. Ktoś za nimi chodzi. Ktoś się skrada. Nic nowego na mrocznym terytorium gatunkowym. „Dark Windows” Alexa Herrona to oferta przede wszystkim dla fanów thrillerów z nurtu home invasion (której nie polecam), ale może się tak zdarzyć, że więcej zwolenników znajdzie wśród preferujących dramaty obyczajowe. Wszystko jest możliwe, zdziwiłabym się jednak niepomiernie, gdyby film „wdarł się na listy przebojów”. Swoich amatorów znajdzie, ale naprawdę nie sadzę, by było ich wielu.

3 komentarze:

  1. Słaby film, a końcówka już całkowicie psuje klimat całości, ta scena jak złapał tą dziewczynę za nogi i zaczął ciągnąć a tamci się patrzyli i zamknęli drzwi to nawet w parodii by czegoś tak żałosnego nie dodali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Bardzo dobrze się czyta ten wpis :) Masz rękę! Pozdrawiam i zapraszam na Czarne Złoto

    OdpowiedzUsuń
  3. Filmu nie oglądałem bo z reguły jak film trwa 1g 20minut to często są to gnioty i jak widać nie pomyliłem się.

    OdpowiedzUsuń