Pomyłki roku 2010
7. "Pirania 3D" - wbrew temu, ze postanowiłam umieścić tę pozycję w najgorszych filmach 2010 roku nie jest to kompletny gniot (dlatego też znajduje się na ostatnim miejscu). Jednakże sukces może odnieść tylko i wyłącznie jako komedia, z horrorem ma niewiele wspólnego. Efekty specjalne także nie działają na plus tej produkcji - niestety, ale prawda jest taka, że odebrały one jej jakąkolwiek realistyczność, jeśli chodzi o sceny mordów, gdzie krew nawet nie była obecna fizycznie na ekranie, można ją było liczyć tylko w pikselach. O nastroju grozy także w tym przypadku nie może być mowy. Zwykły filmik dla młodych ludzi, bez jakiejkolwiek szansy na wybicie się w światku horrorów.
6. "30 dni mroku: Czas ciemności" - pamiętam, że bardzo przyjemnie oglądało mi się tę pozycję. Jednakże nagromadzenie głupot i nielogicznych rozwiązań fabularnych nie pozostawia wątpliwości, że miejscem tego filmu jest niestety to zestawienie. Gdyby twórcy chociaż postarali się o oryginalną fabułę to może coś by z tego wyszło. Jako sequel wypada jeszcze gorzej - w końcu wszyscy wiedzą, że pierwowzór tego filmu był wielką bombą i pamiętany jest do dziś. Niestety, mimo, że film zbytnio nie nudzi i całkiem bezboleśnie się go ogląda to i tak wypada bardzo blado na tle innych produkcji roku 2010.
5. "Straceni chłopcy 3" - ha, dwie poprzednie części były w moim mniemaniu bardzo udanymi produkcjami o tematyce wampirycznej. To co twórcy nam pokazali tutaj to zwykła komedia bez żadnego większego sensu. Sceny gore porażają mało realistyczną amatorką, a nastrój... no cóż nastroju nie ma wcale - w końcu w przypadku horrorów komediowych bardzo ciężko o ten element, a w tym przypadku widz, który poczuje jakiekolwiek napięcie musi chyba być zwykły laikiem. Nie ma tutaj absolutnie niczego godnego uwagi. Kompletna strata czasu.
4. "Legion" - efekty specjalne, efekty specjalne i jeszcze raz efekty specjalne. Dodajmy do tego kompletnie bezsensowną fabułę, która wręcz woła o pomstę do nieba. Pamiętam, że film być szumnie reklamowany, więc może dlatego okazał się takim fiaskiem - wiadomo przecież, że wartościowa produkcja broni się sama, nie potrzebuje szerokiej kampanii reklamowej. Tutaj jedynym plusem jest chyba oryginalna fabuła, w końcu nic dziwnego, że nie zobaczymy takiego scenariusza w innych filmach grozy, gdyż nie owijając w bawełnę jest on największym absurdem jaki kiedykolwiek widziałam.
3. "Opętani" - kolejny rozreklamowany gniot. Kolejne "wielkie dzieło" zbudowane wyłącznie na efektach specjalnych. Ten film w Polsce wywołał sporą furorę, ale podejrzewam, że dużą rolę w tym odegrały przyciągające oko okładki, które są jednym z nielicznych plusów tej produkcji. Cała akcja filmu opiera się na ucieczce bohaterów przez zarażonymi ludźmi, więc nie sposób jest tutaj uniknąć również nudy. Na uwagę zasługują jedynie sceny gore, bo atmosfery tutaj nie uświadczymy. Zresztą większego sensu także.
2. "Wilkołak" - pamiętam, że oglądając ten film miałam skojarzenia z nisławnym "Zmierzchem". W końcu jest to obraz z pięknymi zdjęciami, poruszającym romansem i efektami specjalnymi (ten element staje się już nierozerwalną częścią wszystkich współczesnych horrorów). Jednakże w tym wszystkim reżyser zapomniał chyba, że kręci remake horroru, a nie kolejne puste romansidło z jakże wzruszającym zakończeniem. Nie wiem, co to ma być, bo horrorem raczej nie można tego nazwać.
1. "Szkolny areszt" - i mamy zwycięzcę gniotów:) Niskobudżetowy filmik przeznaczony dla dzieciaków - już nawet nie dla nastolatków tylko ludzi nieco młodszych. Na fabułę składa się nieustanna bieganina dzieciaków po korytarzach szkolnych okraszona rzecz jasna amatorskimi, kiczowatymi efektami specjalnymi. Nie wiem, co to ma być, ale miejscem tej szmiry niewątpliwie jest czołówka największych pomyłek 2010 roku. Kto nie oglądał niech nie próbuje.
Perełki roku 2010
10. "Lustra 2" - mimo tego, ze film bardzo przypadł mi do gustu to niestety muszę umieścić go na ostatnim miejscu tego zestawienia. Sporo mu brakuje do wybitnej produkcji, ale w moim mniemaniu chociaż nie grzeszy oryginalnością fabularną to posiada całkiem sporo przykuwających wzrok scen gore, no i rzecz jasna całkiem przyjemnie mi się go oglądało. Jak na połączenie krwawego horroru z obrazem nastrojowym wypada całkiem przyzwoicie, jednakże atmosfera grozy została tutaj znacznie przyćmiona przez lejąca się krew.
9. "Dom z kości" - długo zastanawiałam się, czy umieścić tę pozycję w tym zestawieniu, gdyż jako horror nastrojowy całkowicie spełnia swoje zadanie, ale niestety bezczelnie kopiuje znane nam już motywy fabularne wałkowane niejednokrotnie w innych tego typu filmach. Myślę, ze horrory nastrojowe stają się już powoli wymierającym gatunkiem, dlatego mimo wszystko trzeba czasem sięgnąć po współczesne filmy tego typu, ot tak dla rozeznania. Atmosfery na pewno tutaj uświadczymy, ale fabułę można było odrobinę bardziej dopracować.
8. "And Soon the Darkness" - to był kolejny film o handlu żywym towarem. Chociaż do horroru nie można go zaliczyć to myślę, że posiada pewne elementy grozy i jako mocny thriller całkowicie spełnia swoje zadanie. Fabuła w ogóle mnie nie nudziła, reżyser zadbał o realistyczny wydźwięk, bez którego wszystko by się posypało. Myślę, że widz oglądając tę pozycję nie uniknie napięcia, które umiejętnie stopniowane przyciąga uwagę i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu, aż do końca seansu.
7. "Open House" - film przez wielu nie rozumiany, przez co zwyczajnie został niedoceniony wśród produkcji, które mieliśmy przyjemność zobaczyć w 2010 roku. A szkoda, bo konstrukcja fabularna daje sporo do myślenia. Nie jest to obraz, który ma zadanie epatować tylko i wyłącznie przemocą, gdyż w moim mniemaniu reżyser aspirował do czegoś większego. Przesłanie nie powinno być dla nikogo niezrozumiałe no i rzecz jasna powinno dawać widzom do myślenia. Moim zdaniem jest to niesamowita historia, która nie tylko przeraża, ale również porusza.
6. "Zbaw mnie ode złego" - nowoczesne "dziecko" Wesa Cravena, które zostało wręcz zmiażdżone przez fanów kina grozy. Ja jak zwykle będę inna i pierwsza podpiszę się pod twierdzeniem, że jest to całkiem udana produkcja, którą jeśli nie porównywać do starych, o niebo lepszych pozycji tego reżysera można całkiem dobrze strawić. Poza zakończeniem film jak najbardziej mnie zadowolił, choć spodziewałam się czegoś o niebo lepszego.
5. "Ostatni egzorcyzm" - pseudo dokument traktujący o jakże ostatnio popularnych egzorcyzmach. Mimo tego, że nienawidzę tzw. "kręcenia z ręki" ta produkcja skutecznie przyciągnęła moją uwagę. I nawet zakończenie, przez wielu krytykowane wynagrodziło mi nieliczne nudne momenty filmu z nawiązką. Na tle innych produkcji o tej tematyce ta wypada nadzwyczaj dobrze i na pewno zasługuje na naszą uwagę.
4. "The Final" - film swoją tematyką poruszający bardzo ważny problem przemocy w szkołach, który niestety ciągle jest obecny w rzeczywistości. Mimo tego, że było już wiele produkcji o podobnej fabule to i tak jest to temat uniwersalny, aktualny niezmiennie do dziś. Mocny obraz dla fanów kina torture-porn. Jednakże w sferze psychologicznej produkcja ta wypada równie dobrze, jeśli nie lepiej. Mimo tego, ze scen tortur jest sporo i są one niezwykle brutalne to gnębienie psychiczne jest tutaj o wiele bardziej wyczuwalne i to właśnie one daje widzowi tak bardzo do myślenia.
3. "13Hrs" - zaczynamy pierwszą trójkę. Ta pozycja jest jedną z najbardziej udanych horrorów o wilkołakach. Nie uświadczymy tutaj tylko i wyłącznie krwawych scen, choć jest ich sporo, ale również będziemy mieć okazję poczuć na własnej skórze duszącą wręcz klaustrofobiczną atmosferę. Jest to jeden z tych filmów, do których często będę wracać i mimo niepochlebnych recenzji pierwsza podpiszę się pod twierdzeniem, że to jeden z najlepszych horrorów tego, słabego niestety roku 2010.
2. "Koszmar z ulicy Wiązów" - produkcja, która podzieliła fanów kina grozy na dwie grupy - jedni twierdzą, że to jeden z najbardziej udanych remaków, a drudzy nie potrafiąc odciąć się od znakomitego oryginału mieszają nową wersję z błotem. Ja należę do tej pierwszej grupy, bo w tym obrazie nawet liczne efekty specjalne bardzo przypadły mi do gustu, parę razy podskoczyłam w fotelu, porwała mnie ciekawa atmosfera grozy no i rzecz jasna przypadły mi do gustu interesujące sceny mordów (choć oczywiście ilość krwi możemy tutaj liczyć w pikselach). Potrafiłam na tyle odciąć się od oryginału, żeby uniknąć porównań. Bo remake w konkurencji z ponadczasowym dziełem Wesa Cravena przegrywa na wszystkich płaszczyznach, ale traktowany jako odrębny film jest produkcją godną uwagi i zasługuje na swoje drugie miejsce wśród perełek 2010 roku.
1. "I Spit on Your Grave" - jeden z najlepszych horrorów torture-porn, jaki miałam przyjemność oglądać. W moim mniemaniu nie ma absolutnie żadnych minusów. Za to jest wspaniałym, dającym do myślenia widowiskiem. Nie tylko stawia widza w obliczu zbiorowego gwałtu, ale robi z niego również kibica oprawczyni. Współczuje biednej, skrzywdzonej dziewczynie i całkowicie pochwala krwawą zemstę na jej gwałcicielach. Ten film jest również remakiem, ale w przeciwieństwie do poprzedniego miejsca w tym zestawieniu przebił on oryginał na wszystkich płaszczyznach. I równocześnie stał się jednym z moich ulubionych horrorów torture-porn. Oby więcej było tego typu filmów, bo oglądanie tej pozycji było dla mnie nie lada przyjemnością i z chęcią sięgnę po nią ponownie.