W
zamarzniętym zalewie w Chicago zostają znalezione zwłoki
piętnastoletniej Elli Reynolds. Dziewczyna zaginęła przed trzema
tygodniami, ale woda zamarzła parę miesięcy wcześniej. Sprawę
prowadzi detektyw Sam Porter, o którym zrobiło się głośno w
związku z seryjnym mordercą zwanym Zabójcą Czwartej Małpy (4MK).
On i jego zespół szybko odkrywają, że zamordowana nastolatka ma
na sobie ubrania należące do siedemnastoletniej Lili Davies, której
zaginięcie zgłoszono przed dwoma dniami. Wszystko wskazuje na to,
że w Chicago grasuje niezwykle skrupulatny seryjny morderca,
obierający sobie za cel kilkunastoletnie dziewczęta. Media
spekulują, że może nim być Zabójca Czwartej Małpy. Śledztwo w
tej sprawie przejęło FBI po tym, jak sprawca wymknął się
Porterowi. Detektyw nie sądzi, żeby za śmierć Elli i Lili
odpowiadał wielokrotny zabójca, na punkcie którego ma
obsesję. Sam w tajemnicy przed wszystkimi zajmuje się sprawą 4MK,
narażając tym swoją policyjną karierę. Detektyw ma powody by
przypuszczać, że w odnalezieniu Zabójcy Czwartej Małpy może
dopomóc matka tego drugiego. Porterowi w końcu udaje się ją
odnaleźć. W czasie, gdy on podąża tym tropem jego zespół
koncentruje się na sprawie mężczyzny porywającego, torturującego
i zabijającego młode dziewczęta, który coraz śmielej sobie
poczyna.
Po
raz pierwszy wydana w 2018 roku „The Fifth to Die” („Piąta
ofiara”) to środkowa część literackiej trylogii autorstwa
amerykańskiego pisarza J.D. Barkera, zapoczątkowanej w 2017 roku
bestsellerową powieścią pt. „The Fourth Monkey” („Czwarta małpa”). Ostatni tom, „The Sixth Wicked Child”, swoją
światową premierę będzie miał pod koniec sierpnia 2019 roku.
Przypuszczalnie ostatni, bo istnieje możliwość, że w przyszłości
Barker poszerzy rzeczony projekt. Prawa do filmowej wersji „Czwartej
małpy” zostały sprzedane CBS Films, a „Piąta ofiara” była
jednym z najbardziej oczekiwanych thrillerów 2018 roku w iBooks.
Rekomendowana
między innymi przez nieodżałowanego Jacka Ketchuma, Josha
Malermana („Nie otwieraj oczu”) i Jamesa Pattersona, z którym to
J.D. Barker pracuje obecnie nad innym książkowym projektem,
„Czwarta małpa” doczekała się godnej kontynuacji w postaci
„Piątej ofiary”. Wielowątkowego, spisanego z poszanowaniem
najdrobniejszych szczegółów, thrillera policyjnego, którego
głównym bohaterem jest znany odbiorcom poprzedniego tomu, detektyw
z chicagowskiego wydziału zabójstw Sam Porter. Czołowy antybohater
tej dosyć długiej powieści (560 stron) też nie jest postacią
nową, to jego bowiem Porter i jego zespół śledczych starali się
schwytać w książce otwierającej ową trylogię. Seryjny morderca
zwany Zabójcą Czwartej Małpy (w skrócie 4MK) niekoniecznie ma
jakiś związek ze sprawą, którą J.D. Barker otwiera (pomijając
krótki wstęp) już na początku „Piątej ofiary”. Sposób
działania zabójcy piętnastoletniej Elli Reynolds znacznie różni
się od modus operandi człowieka, na punkcie którego Porter ma
istną obsesję. Zaginięcie w podobnych okolicznościach kolejnej
nastolatki, każe śledczym sądzić, że na terenie Chicago grasuje
kolejny seryjny morderca, który według nich prawdopodobnie nie ma
żadnych związków z Zabójcą Czwartej Małpy. Media mają inne
zdanie na ten temat, a w związku z tym i mieszkańcy miasta
nabierają przekonania, że 4MK wznowił swoją morderczą
działalność. Podejrzewam, że miłośnicy gatunku niejako
automatycznie, wbrew przypuszczeniom policjantów zajmujących się
sprawą między innymi Elli Reynolds, założą, że obie te sprawy
się ze sobą łączą. Bo w tego typu opowieściach tak zwykle bywa.
Barker nie zniechęca nas do podjęcia poszukiwań punktów wspólnych
dwóch spraw kryminalnych skonstruowanych na kartach „Piątej
ofiary”. Można wręcz odczuć, że zaprasza nas do podjęcia tego,
wierzcie mi, arcytrudnego wyzwania. Gdzieś między słowami
ostrzegając jednak, że może (ale nie musi) doprowadzić nas to do
ślepej uliczki. Tajemniczy oprawca, który nam, ale nie bohaterom
tej powieści, zostaje przedstawiony, jako mężczyzna w czarnej
wełnianej czapce porywa nastoletnie dziewczęta, których ciała po
jakimś czasie zostawia w niezbyt ukrytych miejscach. Właściwie to
wszystko wskazuje na to, że sprawca chce, by zwłoki jego ofiar
zostały szybko odnalezione. Być może dlatego, że chce się
pochwalić efektami swojej odrażającej, ale i niezwykle
skrupulatnej pracy. Morderca nie zostawia tak po prostu zwłok
nastoletnich dziewcząt w wybranych miejscach. Nie, on poświęca
dużo czasu i niemało energii na przygotowanie czegoś w rodzaju
inscenizacji. Haniebnej, ale i zagadkowej – rodzącej sporo pytań.
I dającej śledczym pewność, że mają do czynienia z człowiekiem,
który nie boi się podejmować, najwidoczniej, niepotrzebnego
ryzyka. Sprawie tej Barker pozwoli nam przyglądać się z kilku
perspektyw – z punktu widzenia niektórych detektywów starających
się ją rozpracować, człowieka, którego próbują schwytać oraz
części jego ofiar. Nastoletnich dziewcząt przetrzymywanych przez
mężczyznę w czarnej wełnianej czapce w zimnej piwnicy i
poddawanych potwornym torturom. Ich męka służy czemuś, powiedzmy,
większemu od zaspokajania sadystycznych skłonności porywacza.
Barker w tej kwestii pozwoli nam wyprzedzić śledczych – motywację
mężczyzny w czarnej wełnianej czapce poznamy długo przez nimi,
ale na odkrycie jego tożsamości przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Niemniej swoje podejrzenia pewnie każdy odbiorca „Piątej ofiary”
będzie miał. A pierwszym podejrzanym bez wątpienia będzie Zabójca
Czwartej Małpy. Pierwszym, ale czy jedynym? Sami się przekonacie,
gdy już wejdziecie w ten mroczny i mroźny świat przedstawiony. W
tę praktycznie nieustannie trzymającą w niemałym napięciu,
niebywale angażującą historię, tak ściśle związaną z „Czwartą
małpą”, że lepiej nie ryzykować lektury „Piątej ofiary”
bez znajomości jej poprzedniczki.
W
„Piątej ofierze” J.D. Barker konstruuje w sumie trzy śledztwa,
przy czym dwa z nich ponad wszelką wątpliwość koncentrują się
na jednej osobie. Może okazać się, że mężczyzna w czarnej
wełnianej czapce to tzw. Zabójca Czwartej Małpy, ale co do tego
przez jakiś czas pewności mieć nie możemy. Detektyw Sam Porter
początkowo będzie prowadził śledztwo w sprawie między innymi
Elli Reynolds, piętnastolatki, której ciało znaleziono w
zamarzniętym zalewie. Potem jednak całkowicie poświęci się
sprawie, w którą od lat jest zaangażowany, przy czym od niedawna
zajmuje się nią w tajemnicy nie tylko przed swoimi przełożonymi,
ale również przyjaciółmi z pracy, członkami zespołu, którym
Porter kieruje. I przed agentami FBI, którzy przejęli sprawę 4MK
po porażce Sama. Niektórzy są zdania, że Porter pozwolił mu
uciec – tak też myśli agent specjalny dowodzący zespołem
oficjalnie zajmującym się Zabójcą Czwartej Małpy, ale jeden z
jego podwładnych, Frank Poole, nie podziela jego podejrzeń względem
Portera. Detektywa, który wbrew rozkazom swoich przełożonych
prowadzi własne śledztwo tropem człowieka, który zawładnął
jego myślami i snami. Czytelnik będzie prowadzony przez oba,
jednocześnie wraz z zespołem Portera (z którego on sam szybko
zostanie wykluczony) podążając tropem człowieka w czarnej
wełnianej czapce. W życie i psychikę którego też dostanie
niewielki wgląd. To samo zresztą tyczy się niektórych jego
nastoletnich ofiar. A na dodatek znajdziemy tutaj fragmenty z
pamiętnika Zabójcy Czwartej Małpy. Nielicha konstrukcja, prawda?
Kilka śledztw, wiele perspektyw, przeogromna liczba tropów. Pytania
mnożące się w zastraszającym tempie, nawarstwiające się
komplikacje, zagadki, które najprawdopodobniej nawet dla najbardziej
domyślnych odbiorców, osób uważających się za mistrzów
dedukcji, będą niemałym wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu nawet oni
mogą nie podołać. J.D. Barker z imponującym rozmachem kreśli
przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach historię, która może
i nie wynosi literackiego thrillera na dotychczas niespotykany poziom
(choćby Jeffery Deaver, notabene z twórczością którego tak
„Piąta ofiara”, jak „Czwarta małpa” mogą się kojarzyć,
moim zdaniem już dawno osiągnął taki stopień), ale z całą
pewnością jest to wyższa półka beletrystyki skoncentrowanej na
śledztwach. Dojrzały, bardzo wyczerpujący, pobudzający wyobraźnię
styl Barkera (uznanie należy się również Agacie Ostrowskiej,
która przełożyła powieść na język polski: wydanie Czarnej Owcy
z 2019 roku), jego zamiłowanie do detali, do niosących mnóstwo
treści, zadowalająco rozbudowanych zdań oraz oczywiście
opanowanie sztuki manipulacji czytelnikiem, to wszystko sprawia, że
od „Piątej ofiary” trudno się oderwać. Tym bardziej, że
pragnie się poznać odpowiedzi na wszystkie nieprzerwanie dręczące
pytania wprowadzone przez autora. Wprost nie mogłam się tego
doczekać, głównie dlatego, że choć bardzo się starałam nie
potrafiłam zgadnąć, jakim sposobem wszystkie pozyskane przez
śledczych strzępy informacji, dowody i poszlaki miałyby się ze
sobą połączyć. Oczywiście obawiałam się, że Barker ponagina
fakty, wspomoże się naciąganymi zbiegami okoliczności albo po
prostu pominie te wcześniej poruszone motywy, dla których nie zdoła
znaleźć miejsca w finale. Trochę się tego bałam, ale to
bynajmniej nie osłabiało ciekawości, która z czasem tak się we
mnie rozrosła, że musiałam walczyć ze straszną pokusą
przedwczesnego zajrzenia na ostatnie stronice... Z tej zaciekłej
walki udało mi się wyjść zwycięsko. Na szczęście, bo gdybym
wtedy poległa, to moja reakcja na zakończenie „Piątej ofiary”
nie byłaby tak silna. Na jedno uderzenie od dłuższego czasu byłam
już przygotowana – pierwszy z trzech zwrotów akcji podanych w
finalnej partii książki przewidziałam, ale dwa pozostałe były
dla mnie zaskoczeniem. A ten ostatni, największy, wręcz mnie
zaszokował. Normalnie mnie sparaliżowało. A potem przyszła złość.
Do białej gorączki doprowadziła mnie myśl, że muszę poczekać
na trzeci tom, żeby się dowiedzieć jak to wszystko się rozwinie.
Bo bomby, które J.D. Barker zdetonował na koniec „Piątej ofiary”
stanowią zawiązanie wątków, które obiecują więcej dramaturgii
niż w „Czwartej małpie” i „Piątej ofierze” razem wziętych.
Kontynuacja
bestsellerowej powieści amerykańskiego pisarza J.D. Barkera,
thriller „Piąta ofiara”, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu,
że autor ten ma sporo do zaoferowania miłośnikom gatunku, że jest
to jeden z tych współczesnych prozaików, których twórczość
sympatycy literackich dreszczowców (i być może nie tylko) powinni
w miarę możliwości śledzić. Druga odsłona trylogii 4MK w mojej
ocenie niczym nie ustępuje swojej głośnej poprzedniczce. Właściwie
to uważam, że pod paroma względami, a przede wszystkim stopniem
skomplikowania i zakończeniem, wręcz ją przewyższa. Nie mam
wątpliwości, że ta pozycja porwie fanów fikcyjnych opowieści o
policyjnych śledztwach tropem seryjnego mordercy. W tym przypadku
może nawet nie jednego. I co nie mniej ważne pozostawi ich z palącą
potrzebą poznania dalszego ciągu tej historii, który oczywiście
nastąpi. Czytajcie więc – ale dopiero po „Czwartej małpie”,
bo to jeden z tych przypadków, w których zaburzenie chronologii
może znacznie utrudnić przyswajanie fabuły.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Poprzednia książka autora bardzo mi się podobała, i totalnie przegapiłam moment premiery kolejnej części :o muszę to w takim razie szybko nadrobić!
OdpowiedzUsuń