Ceniona
psycholog Susanne Hartmann przyjmuje nowego pacjenta Marka Zideniusa.
Po zapoznaniu się z jego problemami, uznaje, że mężczyzna
kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego. Po tej sugestii Mark
daje jej pierwszy powód do niepokoju, a kiedy na chwilę wychodzi z
gabinetu, Susanne znajduje w kieszeni jego wierzchniego okrycia coś,
co wprowadza ją w stan najwyższej gotowości. Niezwłocznie
konfrontuje się z młodym nieznajomym, który tymczasem przechodzi
do kolejnego punktu swojego sekretnego planu. Przyznaje, że to on
jest poszukiwanym przez policję Zabójcą Płodów i nie pozostawia
wątpliwości, że chce w pełni wykorzystać wszystkie wykupione
minuty w gabinecie Susanne Hartmann.
|
Plakat filmu. „Klienten” 2022, Deluca Film
|
Anders
Rønnow Klarlund i Jacob Weinreich: zgrany duński duet występujący
zarówno na scenie filmowej, jak i literackiej. Ich debiutancka
powieść - tak jak pozostałe opublikowana pod pseudonimem A.J.
Kazinski - , „Den sidste gode mand” (pol. „Ostatni dobry
człowiek”), otwarcie cyklu z negocjatorem policyjnym Nielsem
Bentzonem, swoją światową premierę miała w roku 2010, a w branży
filmowej panowie działają od lat 90. XX wieku (m.in. autorzy
scenariusza filmowej wersji „Miłości dla dorosłych” Anny
Ekberg, obrazu Barbary Topsøe-Rothenborg z 2022 roku). Thriller
psychologiczny „Ostatni klient” (oryg. „Klienten”,
międzynarodowy: „The Last Client”) nigdy nie był rozważany pod
kątem powieści. Co więcej, Klarlund i Weinreich konstruowali tę
opowieść z myślą o produkcji niezależnej (reżyserował tylko
pierwszy z wymienionych). Byli gotowi sami sfinansować całe
przedsięwzięcie, byle tylko uniknąć denerwujących przestojów,
nie wspominając już o potencjalnie mozolnych poszukiwaniach ludzi
skłonnych zainwestować w ten projekt. Wyszli z założenia, że
byłoby ich stać na dwuosobową obsadę, a kręcić mogliby we
własnym biurze. Taki był pierwotny plan dla „Ostatniego klienta”,
potem jednak bestyjka trochę się rozrosła. Inspirację Klarlund i
Weinreich zaczerpnęli z tragedii greckiej (roboczy tytuł
scenariusza: „En dansk tragedie”). Film został uwolniony w marcu
2022 roku. W Danii, ale na arenę międzynarodową „przedarł się”
już w drugiej połowie tego samego roku.
Kameralny
duński thriller psychologiczny wymyślony przez A.J. Kazinskiego.
Teatr na ekranie. Forma, z którą kinomaniacy nieraz mogli się już
spotkać – czy to w kontakcie ze „Śmiercią i dziewczyną”
oraz „Wenus w futrze” Romana Polańskiego, czy przy okazji
„Rozmowy z gwiazdą” Steve'a Buscemiego, czy jakiejś innej,
mniej lub bardziej zajmującej filmowej konwersacji – ale jeśli
chodzi o opowieści o seryjnych mordercach... Nasuwają mi się na
myśl „Milczenie owiec” Jonathana Demme'a, na podstawie
bestsellerowej powieści Thomasa Harrisa i mniej znane „Zło wcielone” Amber Sealey, powstałe w oparciu o transkrypcje z rozmów
z autentycznym seryjnym mordercą Tedem Bundym oraz wspomnienia
agenta specjalnego Billa Hagmaiera. Świat przedstawiony w „Ostatnim
kliencie” Andersa Rønnowa Klarlunda jest jakby mniej dostępny dla
osób postronnych. Szczelniej zamknięty, hermetyczny, ale w związku
z tym niegwarantujący silniejszego poczucia klaustrofobii. Powietrze
w gabinecie psycholog Susanne Hartmann gęstnieje praktycznie z
minuty na minutę – konsekwentne naciąganie cięciwy emocjonalnego
napięcia – ani razu jednak nie wydało mi się tak ciężkie jak w
obskurnym „parku rozrywki” doktora Fredericka Chiltona. Szykując
tego rodzaju „spektakle” szczególną wagę warto przywiązać do
castingu, a to, co zobaczyłam w „Ostatnim kliencie” każe mi
sądzić, że organizatorzy rzeczonego wydarzenia doskonale zdawali
sobie z tego sprawę. Nie tylko nie mam żadnych zastrzeżeń do gry
zajmujących centralne miejsce na „deskach tego teatru” Signe
Egholm Olsen i Antona Hjejle'a, ale i mam podejrzenie graniczącej z
pewnością, że „ich datki” na rzecz „Ostatniego klienta”
były najhojniejsze. Owocna współpraca kreatorów zantagonizowanych
postaci. Szorstkie zdjęcia powstałe pod kierownictwem Madsa
Thomsena i tym bardziej ścieżka dźwiękowa Sanne Graulund, nie
tyle budują, ile podkreślają, wzmacniają intensywną aurę, która
rozgości się w eleganckim gabinecie Susanne Hartmann za sprawą
tytułowego klienta. Niczym niewyróżniający się dzień pracy tej
drogiej terapeutki ma zakończyć jeszcze jedna
czterdziestopięciominutowa sesja. A raczej wstępna rozmowa z młodym
człowiekiem nazwiskiem Mark Zidenius, którego chyba nie stać na
usługi Susanne. Tak czy inaczej, przekonuje ją, że nie ma takiego
zaplecza finansowego, jak jej zwyczajowi klienci. Nie zajmuje
kierowniczego stanowiska w korporacji, tylko pracuje dorywczo,
aktualnie na budowie. Dlatego Susanne decyduje się skierować go pod
inny adres? Mark najwyraźniej żywi takie podejrzenia, ale Susanne
upiera się, że najzwyczajniej nie jest osobą kompetentną do
poprowadzenia jego przypadku. Jej specjalizacją są mediacje
biznesowe – tak, przyjmuje też inne zlecenia, ale nie tak poważne.
Przynajmniej tak mi wynikało z jej słów skierowanych do udręczonej
duszy, mającej za sobą niejedną próbę samobójczą i
fantazjującej o nieistnieniu. To znaczy największym marzeniem Marka
jest nigdy, przenigdy się nie urodzić. W takiej sytuacji poszukanie
dobrego psychiatry nie wydaje się złym pomysłem, niemniej jakiś
natrętny - wietrzący spiski:) - głosik w głowach przynajmniej co
poniektórych odbiorców może podpowiadać kierowanie się przez
Susanne głównie interesem własnym (widmo niewypłacalności
Marka). Zresztą te wątpliwości niechybnie zejdą na drugi plan, a
może nawet zupełnie stracą na znaczeniu. Anders Rønnow Klarlund i
Jacob Weinreich zaproponują bowiem inny materiał do głębokich
przemyśleń. Bardziej wymagający i zdecydowanie istotniejszy dla
obu stron tego niecodziennego konfliktu. Właściwie uwięzienia
kobiety w jej własnym biurze. Nader stanowczego dopominania się o
uwagę od rozchwytywanej pani psycholog.
|
Plakat filmu. „Klienten” 2022, Deluca Film |
„Ostatni
klient” w reżyserii Andersa Rønnowa Klarlunda co prawda w
warstwie tekstowej nie wykazuje się aż taką skromnością, jak w
formie, ale nie nazwałabym tego opowieścią wielowątkową.
Brzemienne w skutkach spotkanie, nietypowa sesja, przebiegająca w
coraz bardziej nieprzyjaznej atmosferze (a może zmiennej?) wizyta w
gabinecie duńskiej terapeutki, która jest swego rodzaju pretekstem
do dokonania psychicznej wiwisekcji nie tylko pacjenta. Koszmarna
teraźniejszość, w którą nieubłaganie wdzierają się stare
demony. Wyznania młodego Marka, czyli scenki retrospektywne
przytomnie stylizowane na „widziane jego oczami”. Subiektywizacja
mglistych scenek w tym świecie odmalowywanym dla unieruchomionej
Susanne. W zasadzie jakieś pole manewru udaje jej się
wygospodarować – sprytny ruch w niestandardowych szachach albo
pogranie zgodnie z oczekiwaniami przeciwnika. Mark Zidenius nie
wygląda na takiego, który najpierw działa, a dopiero potem myśli.
Zorganizowany seryjny morderca z misją. Celuje w ciężarne kobiety,
aby uratować ich nienarodzone dzieci. Nazwali go Zabójcą Płodów,
ale ma się za ich ratownika. Mówią, że życie to bezcenny dar, a
Mark to ekstremalny przykład zdania odrębnego. Nie zna gorszego
przekleństwa od ziemskiej egzystencji, a jego czyny mają świadczyć
o zaangażowaniu w tę „niepopularną działalność publiczną”.
Nietrudno się domyślić, że życie Marka nie było usłane różami.
Niektórzy mogą nawet uznać, że przegrał już na starcie, że to
inni zadecydowali o jego losie. Brutalnie wepchnęli go na zbrodniczą
ścieżkę, ukształtowali niezupełnie na swój obraz i
podobieństwo. W „Ostatnim kliencie” toczy się odwieczna
dyskusja o wpływie wychowania na osobowość człowieka. Zaburzenie
nabyte czy wrodzone? Socjopatia czy psychopatia? Tak czy inaczej, w
tym potwornym równaniu twórcy każą nam uwzględnić jeszcze jeden
czynnik. UWAGA SPOILER Syndrom odrzucenia. Odrzucenia przez
biologicznych rodziców, a przynajmniej matkę KONIEC SPOILERA.
Niby brzmiało mi to tak, jakby Anders Rønnow Klarlund i Jacob
Weinreich starali się usprawiedliwić antybohatera swojego
scenariusza, ale... no właśnie, niby. Jeśli wsłuchać się
uważniej w ową duńską tragedię, można dojść do wniosku, że
jej autorzy nie zajmują żadnego stanowiska w tej sprawie. Jakby
gabinet Susanne nagle przeistoczył się w sale sądową, a sprawcy
tego angażującego zamieszania przyjęli role permanentnie
bezstronnych sędziów, oczekujących na werdykt ławy przysięgłych,
czyli odbiorców „Ostatniego klienta”. W sumie to nie tylko
niezawiśli arbitrzy, ale też obiektywni sprawozdawcy bieżących
wydarzeń, niepoddający w wątpliwość uzupełnień Marka. A
Susanne, czy ona też będzie mogła się wypowiedzieć? Wypowiedzieć
tak, ale czy opowiedzieć o sobie? Na to nie liczyłam, bo
psycholodzy raczej nie mają w zwyczaju uzewnętrzniać się przed
swoimi klientami. Na kozetce jest seryjny morderca, który w gruncie
rzeczy musiał sobie wywalczyć tę jedną sesję. Dał jej szansę –
zapłacił z góry i grzecznie odpowiedział na wszystkie pytania.
Związał ją, bo tylko tak mógł zmusić Susanne do wysłuchania
jego historii? I dlaczego tak mu zależy na tej rozmowie? Szuka
pomocy? Jeśli tak, to trudno się dziwić, że ze wszystkich
psychologów działających w mieście wybrał właśnie Susanne.
Najdroższa, więc pewnie najlepsza – mniej więcej tymi słowy
zaspokaja ciekawość kobiety, która może nie dożyć najbliższego
wschodu słońca. Kochającej matki, która może już nigdy nie
ujrzeć swojej córeczki. Podstępna historia, unikająca nadmiernych
komplikacji. Prawdę mówiąc, nie miałabym nic przeciwko dołożeniu
jeszcze jakiejś cegiełki do tej może i niespecjalnie wyszukanej,
ale przykuwającej uwagę fabularnej budowli. Solidnie wykonany
obiekt minimalistyczny. Nieobliczalna i rozbrajająco skromna,
niewesoła opowieść psychologiczna.
Teatralny
serial killer thriller. Duńska oferta dla spragnionych
kameralnych klimatów. Spacer po mrocznych korytarzach ludzkiego
umysłu „ukartowany” przez Andersa Rønnowa Klarlunda i Jacoba
Weinreicha alias A.J. Kazinskiego. Nieśpieszne zanurzenie. Sprawne
budowanie dramaturgii w pozornie nieprzepuszczalnym światku. Intymny
„Ostatni klient”, czyli bezpośredni kontakt ze śmiertelnie
niebezpieczną jednostką. Bliskie spotkanie z seryjnym mordercą.
Jak dla mnie całkiem emocjonująca opowieść w dość gęstym
psychologicznym sosie. Chore popędy i naturalne pragnienia w
toksycznych oparach beznadziei, dotkliwego poczucia bezsensu
istnienia - filozofia jednej z postaci odbijająca się w klimacie
tego przebiegłego dreszczowca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz