Stronki na blogu

niedziela, 29 października 2023

„Obserwowany” (2023)

 
Rok 2017. Adam Ellis, rysownik pracujący w amerykańskiej firmie ukierunkowanej na media cyfrowe, przeprowadza kontratak w swoich mediach społecznościowych, reaguje na zawistne komentarze internetowego trolla, czym zwraca uwagę tajemniczego użytkownika posługującego się nickiem Dear David. Wkrótce potem Adam zaczyna doświadczać paraliżu sennego, podczas którego objawia mu się przerażająca postać. Młody mężczyzna nabiera przekonania, że prześladuje go internetowy duch małego Davida, któremu pod żadnym pozorem nie może zadać więcej niż dwóch pytań. Spanikowany rysownik donosi o swoich niezwykłych przeżyciach w mediach społecznościowych, w nadziei na otrzymanie cennych rad od znawców tematów paranormalnych. Podczas gdy jego popularność w przestrzeni wirtualnej rośnie w zatrważającym tempie, życie w realu równie szybko się rozpada.

Plakat filmu. „Dear David” 2023, BuzzFeed Motion Pictures, Buzzfeed Studios, CR8IV DNA

Horror nadprzyrodzony oparty na podobno autentycznej viralowej historii Adama Ellisa, ówczesnego członka zespołu BuzzFeed, który w 2017 roku na ich stronie i w swoich mediach społecznościowych opisywał zmagania z nadnaturalnym nieprzyjacielem. Opinia publiczna o rozpoczęciu prac nad filmem dowiedziała się w czerwcu 2019 roku od przedstawicieli BuzzFeed Studios, którzy ponadto ujawnili, że autorem scenariusza jest Mike Van Waes. Warto dodać, że w obmyślaniu historii, a raczej przystosowywaniu doniesień Adama Ellisa do rzeczywistości filmowej, pomagał mu Evan Turner, późniejszy współscenarzysta komedii kryminalnej „Teściowie poszukiwani” (2023). W lipcu 2020 roku obwieszczono, że BuzzFeed Studios połączyło producenckie siły z markową firmą Lionsgate Films na pokładzie „Dear David” (pol. „Obserwowany”), a w listopadzie 2021 roku poinformowano o wykupie praw drugiej z wymienionych firm przez pierwszą – ostatecznie firma Lionsgate Films zajęła się dystrybucją – i zaangażowaniu, w roli reżysera, twórcy między innymi horroru muzyczno-komediowego „Anna and the Apocalypse”, Johna McPhaila. Główne zdjęcia odbyły się w Toronto w Kanadzie - trwały do grudnia 2021 roku, a premierę zaplanowano na kolejny rok, wydarzenie jednak przesunięto na październik 2023. Polskim dystrybutorem filmu jest Monolith Films.

Reżyser „Obserwowanego”, John McPhail, pracując nad tym obrazem, czerpał między innymi z takich produkcji, jak „The Ring - Krąg” Hideo Nakaty (ewentualnie jego amerykańskiego wydania w reżyserii Gore Verbinskiego), na podstawie powieści Kôji'ego Suzuki, „Ukryty wymiar” Paula W.S. Andersona, „Mulholland Drive” Davida Lyncha, „Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów” Chucka Russella (nietypowa gra komputerowa) i wreszcie „martwa trylogia” Sama Raimiego: legendarny Ash Williams wykreowany przez Bruce'a Campbella użyczył co nieco głównemu bohaterowi ghost story z etykietką „oparte na faktach”. McPhailowi zależało na tym, by publiczność śmiała się z młodym rysownikiem, współczuła mu, ale też trochę się go bała. Wiadomo, nie tak jak nocnej zmory: internetowego ducha (mnie najczęściej nawiedzały skojarzenia z „Końcem przyjaźni” Levana Gabriadze), który poniekąd przedstawia się jeszcze przed czołówką, w prologu. Podłe wiadomości wysyłane w 1996 roku do mieszkającego w Nowym Jorku chłopca – alarmująca dyskusja przez internet, której ciąg dalszy pewnie poznamy w dalszych partiach „Obserwowanego”. Właściwa akcja filmu toczy się w roku 2017, a naszym przewodnikiem jest oczywiście Adam Ellis (należycie zaangażowany, moim zdaniem w niedostatecznie rozwiniętą postać, Augustus Prew), autor krótkich opowieści obrazkowych, komiksów internetowych tworzonych dla amerykańskiego koncernu medialnego BuzzFeed. Adam pracuje w zespole przygotowującym treści na ich stronę o profilu informacyjno-rozrywkowym – główna witryna internetowa, której redaktorem naczelnym tutaj jest dobrze znany miłośnikom kina grozy (m.in. „Smakosz” i epizodycznie „Smakosz 2” Victora Salvy, „Wrota piekieł” Sama Raimiego, „Kieł” Kevina Smitha, „Dom mroku” Neila LaBute'a i „Barbarzyńcy” Zacha Creggera) Justin Long jako kipiący energią Bryce. Na pierwszy rzut oka w redakcji panuje bardzo swobodna atmosfera – koleżeńskie stosunki z szefem – ale to tylko pozory, o czym najdobitniej zaświadczy nieciekawa sytuacja młodego Ellisa. Ewidentna żółta kartka dla rysownika, który zdaniem „sędziego opuścił się w grze”. Jeśli Adam szybko nie znajdzie tematu, który podniesie jego klikalność, to pewnikiem zostanie wydziedziczony (gadki Bryce'a pt. „Jesteśmy jak rodzina”). Żyje więc Adam w dużym stresie, który bynajmniej nie zostanie rozładowany, gdy szef zwróci uwagę na jego prywatną działalność w Sieci. Obiecujący materiał wyraźnie nieprzekonanego młodego artysty. Bryce chce to, a Adam marzy o definitywnym uwolnieniu się od tego przeklętego tematu. O powrocie do normalności. John McPhail zapowiadał jeden z tych horrorów, który każe się zastanawiać nad naturą zagrożenia. Zabójcza istota z zaświatów czy załamanie nerwowe protagonisty? Przesadna reakcja na przypadłość z dzieciństwa: nawrót paraliżu sennego, który według jego koleżanki z pracy, a wręcz najlepszej przyjaciółki Evelyn (przekonująca kreacja Andrei Bang) może mieć ścisły związek z niepowodzeniami na polu zawodowym. Stres i wybujała wyobraźnia, ot co! Jakkolwiek rozwiąże się ta zagadka, ja ani przez chwilę nie wątpiłam w świadectwo zmysłów człowieka, który uwierzył w ducha. Wbrew zapowiedziom reżysera, „Obserwowany” od samego początku – ale niekoniecznie do samego końca:) - był oczywistą opowieścią o duchu z monitora. Tylko jednym? Tak czy inaczej, twórcy omawianego obrazu pochylają się nad zjawiskiem internetowych nawiedzeń; rzekomi nienaturalni użytkownicy zarzucający mordercze sieci na, czy to zupełnie przypadkowych, czy starannie wybranych śmiertelników surfujących po wirtualnych falach. Ten motyw w sumie zdążył już zadomowić się w gatunku horroru. Motyw internetowych duchów, demonów i innych straszydeł, który w „Obserwowanym” przedstawiono w sposób praktycznie nieodróżnialny od innych tego typu tworów. Widać usilne starania... i w tym problem. Horror, w moim odczuciu, przesiłowany.

Plakat filmu. „Dear David” 2023, BuzzFeed Motion Pictures, Buzzfeed Studios, CR8IV DNA

Adam Ellis z „Obserwowanego” Johna McPhaila zajmuje dość przestronne, nowocześnie urządzone mieszkanie, które dzieli z dwoma kotami. Ostatnio towarzystwa dotrzymuje mu też Kyle Sanchez (taki sobie występ René Escobara Jr.), który jeszcze nie doczekał się upragnionej odpowiedzi na swoją deklarację miłości. Lęk przed zaangażowaniem, bliskością i pewnie odrzuceniem (już filofobia czy o krok od niej?) - bariera, którą bezskutecznie stara się przekroczyć aktualny partner Adama. To samo zresztą można powiedzieć o Evelyn, drugiej w kolejności, której najbardziej zależy na podtrzymaniu relacji z głównym bohaterem standardowego straszaka XXI wieku. Amerykańskiej rozprawy o zjawiskach paranormalnych. I ryzykownym odszczekiwaniu się trollom internetowym. Zamiast zignorować zaczepki jednego z nich, Adam odpowiada ogniem. Upokarza hejtera i tym sposobem zyskuje kolejnego obserwatora: enigmę Dear David. Kuszący zapach nienawiści – wstrętne rady (tym razem DIAF) przyciągające zabójcze stworzenie, które niebawem przywłaszczy sobie fotel bujany Adama Ellisa. Pierwszy widok intruza, skulona sylwetka spoglądająca na sparaliżowanego gospodarza, może robić wrażenie, ale potem... No cóż, wyróżnić mogę jeszcze migawkowe ujęcie upiornego oblicza „kobiety ze snu” i dość makabryczną scenkę z chłopcem, który przesiadywał przed komputerem. Największym hitem, albo kitem, może się okazać ostateczna konfrontacja, zabawna akcja – groteskowy popis Augustusa Prewa – otwierająca decydującą bitwę, żeby nie spoilerować, czy to z duchem, czy z samym sobą. Natchniony twórczością Davida Lyncha reżyser „Obserwowanego” postawił na przenikanie się światów. Niezagadkowa mieszanka jawy i snu, z wypróbowanym w gatunku (np. „Dead Awake” Phillipa Guzmana, „Slumber” Jonathana Hopkinsa, „Mara” Clive'a Tonge'a) dodatkiem. Paraliż senny, zmora (znana też jako mara) ze słowiańskich wierzeń. Po przeprowadzce piętro niżej, pupile Adama obejmą wartę przy drzwiach do piwnicy, co w połączeniu z innymi obserwacjami najemcy lokalu, sugeruje przeniesienie mrocznego prześladowcy z bujanego fotela (nie ulega wątpliwości, że bohater się go boi, ale widać nie aż tak żeby czym prędzej się go pozbyć) do tego „strasznego” pomieszczenia. Znalazł sobie Dear David własny kącik w mieszkaniu swojej najnowszej ofiary. Tak to widzi Adam, który na własnej skórze przekonuje się, że jeden prawdziwy przyjaciel jest wart więcej niż setki tysięcy (właściwie przeszło milion) wirtualnych znajomych. Popularny w Sieci, samotny w realu. Spełniło się jego marzenie, podbił internet... i zatęsknił za dawnym życiem. No tak, już wcześniej oddałby wiele, by jego największym zmartwieniem, jak do niedawna, były wymagania szefa, ale wtedy mógł liczyć na pomoc przyjaciół, a teraz nawet koty się od niego odsunęły. Współczesna postać tragiczna – zawiedziony skuteczną działalnością w social mediach. Jest jeszcze korelacja internetowego trollingu z nawiedzeniem. John McPhail przekonuje, że negatywne komentarze w przestrzeni wirtualnej, a już zwłaszcza uporczywi prześladowcy, zwykle anonimowi (przynajmniej w swoim mniemaniu), mają dużo wspólnego z nadprzyrodzonymi istotami (poltergeisty, demony i inne upiory) nękającymi zwykłych śmiertelników w opowieściach z dreszczykiem. Twój telefon wibruje i wibruje, a myśli nieustannie krążą wokół nienawistnych opinii ludzi, którzy nic o tobie nie wiedzą. Żywiących się twoim cierpieniem, dowartościowujących poprzez gnębienie bliźnich. Rozkoszne męki innych istot ludzkich – rozkosz, która jak by nie patrzeć ogarnia też głównego bohatera „Obserwowanego”. Sadystyczna przyjemność płynąca ze skompromitowania, ośmieszenia obcego człowieka, który wklepał parę przykrych słów pod jego adresem. Myślę, że z takich tematów spokojnie można było ulepić horror z charakterem, rozproszyć gęste opary nijakości lepiej usystematyzowanym systemem narracyjnym. Pozwolić porządnie wybrzmieć poszczególnym wątkom, nawet jeśli wiązałoby się to z koniecznością wycięcia jakiegoś motywu, zamiast tak bez sensu skakać po tematach. Nie pogardziłabym też intensywniejszą atmosferą nadnaturalnego zaszczucia, najlepiej z większą dawką klasycznej paranoi i ciasnoty, poczucia klaustrofobii w mieszkaniu, w którym wisi plakat kultowego „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka, a w telewizji pewnego wieczora leci „Ty będziesz następna” Stewarta Hendlera (uwaga, „Obserwowany” spoileruje), luźny remake „Domu pani Slater”, smakowitego slashera Marka Rosmana z 1983 roku. A dla niedowiarków przygotowano uroczy epilog:)

Filmowa interpretacja relacji ofiary nadnaturalnego terroryzmu. Nawiedzenie – historia prawdziwa. Nie ja tak twierdzę, tylko twórcy „Obserwowanego”, sfabularyzowanej wersji viralowej historii amerykańskiego rysownika. Horroru nadnaturalnego (psychologicznego?) w reżyserii Johna McPhaila wyprodukowanego między innymi przez dawnych pracodawców autora materiału źródłowego, internetowego kronikarza ponoć przeżyć własnych. Straszak jakich wiele. Podręcznikowa XXI-wieczna opowiastka niesamowita. Skoczna (robi buu! - inna sprawa, czy to działa), plastikowa, banalna. Ale jakoś tak nieszczególnie męcząca. Kwestia przyzwyczajenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz