Podczas suto zakrapianej alkoholem imprezy Laura Barns zostaje sfilmowana w
uwłaczającej sytuacji. Filmik zostaje opublikowany na różnego rodzaju portalach
internetowych, co skutkuje niewybrednymi komentarzami internautów pod adresem
Laury i złośliwościami w szkole. Przygnębiona dziewczyna w końcu popełnia
samobójstwo, ale powraca w rocznicę swojej śmierci. Dawna przyjaciółka Laury,
Blaire i kilkoro jej znajomych podczas wieczornej wideokonferencji zaczynają
dostawać wiadomości wysyłane z profilu zmarłej koleżanki. Początkowo są
przekonani, że ktoś podszywa się pod Laurę, ale kiedy ich prześladowczyni
przechodzi do bardziej zdecydowanych ataków uświadamiają sobie, że dziewczyna
wróciła, aby pomścić swoją śmierć.
Niezależny, zrealizowany za zaledwie milion dolarów horror gruzińskiego
reżysera Levana Gabriadze. Scenariusz autorstwa Nelsona Greavesa zainspirowała
głośna w Stanach Zjednoczonych sprawa piętnastoletniej Audrie Pott, która
została wykorzystana seksualnie przez trzech nastolatków. Zdjęcia z gwałtu
zamieszczono w Internecie, co popchnęło dziewczynę do samobójstwa przez
powieszenie oraz tragedia Amandy Todd, która popełniła samobójstwo po
opublikowaniu w Internecie jej roznegliżowanych zdjęć. „Cybernatural” (funkcjonujący
też pod tytułem „Unfriended”) nie jest sfabularyzowanym zapisem rzeczywistych wydarzeń
– ze spraw Pott i Todd czerpie jedynie ogólny koncept, który okazał się tak
wyrazisty, że przekonał sporą rzeszę widzów i krytyków przynosząc blisko 60-milionowe
zyski.
Modna ostatnimi czasy realizacja za pośrednictwem kamerek internetowych i
skumulowania akcji filmu w ekranie komputera moim zdaniem miała być alternatywą
dla tak zwanego kręcenia z ręki. Swego rodzaju kompromisem dla osób, których
drażni rozchwiany obraz w filmach verite,
ale posiadającym swoje własne przywary. Obrazując wszystkie wydarzenia za
pośrednictwem komputera głównej bohaterki, Blaire, przyzwoicie wykreowanej
przez Shelley Henning twórcy „Cybernatural” znacząco zwężyli miejsce akcji. Dziewczyna
jest połączona na wideoczacie ze swoimi przyjaciółmi, co wymagało podzielenia
obrazu. Kilka małych kwadracików, na których widzimy głowy zarówno głównej
bohaterki, jak i jej znajomych oraz fragmenty ich pokoi istotnie obniżyły
poziom narracji. Irytowały ograniczoną perspektywą i co ważniejsze przyprawiały
o prawdziwy ból oczu koniecznością ciągłego przenoszenia wzroku z jednej osoby
na drugą oraz usilnym wpatrywaniem się w któryś z malutkich okienek, celem
dojrzenia jakichś szczegółów. Co więcej, Blaire często przykrywała podobizny
swoich znajomych mnóstwem stron internetowych, z których czerpała informacje o
Laurze Barnes, profili na Facebooku, filmików na YouTube oraz oknem
komunikatora, za pośrednictwem, którego kontaktowała się ze swoim chłopakiem,
Mitchem, również podłączonym do wideoczata. Taka aktywność głównej bohaterki nie
dość, że wprowadzała niepotrzebne zamieszanie to na dodatek niszczyła napięcie,
które momentami generowała oś fabularna. Scenariusz, co prawda odkrywczy nie
jest, ale i tak wybija się ponad mierny poziom męczącej realizacji. Inspirując
się sprawami Audrie Pott i Amandy Todd, Greaves zawiązuje akcję sceną
samobójstwa Laury Barns, wymuszonego niesławą, jaką zyskała po publikacji w
Internecie kompromitującego nagrania. W rocznicę swojej śmierci ktoś rozsyła z
jej konta wiadomości do naszych bohaterów, z których jasno wynika, że chce
ukarać młodych ludzi za cyberprzemoc. Z czasem zdolności prześladowcy (przechwytywanie
telefonów na policję, blokowanie różnego rodzaju funkcji w przeglądarkach
nastolatków, podłączanie się pod ich profile, czy wreszcie pojawianie w ich
mieszkaniach) uświadamiają bohaterom, że nie mają do czynienia z uzurpatorem
tylko duchem Laury Barns, pragnącej ukarać swoich oprawców. Przesłanie jest
jasne i w gruncie rzeczy to największy atut „Cybernatural”. W czasach, w których
stalking w dużej mierze przeniósł się do Internetu, w czasach, w których ludzie
dowartościowują się atakowaniem innych pod płaszczykiem pozornej anonimowości i
wreszcie w czasach, w których coraz częściej słyszy się o samobójstwach młodych
ludzi na skutek takich okrutnych prześladowań, wydźwięk scenariusza jest aż
nadto aktualny. I dający do myślenia (choć zapewne nie internetowym trollom, bo
ich nawet rzeczywiste tragedie nie przekonują…). Widać, że Gabriadze chciał
nakręcić film, o czymś ważnym, coś co konfrontowałoby niektórych bezmyślnych
młodych ludzi z ewentualnymi skutkami ich czynów i zadawało pytania odnośnie
skuteczności walki organów ścigania z przemocą w Internecie, która notabene
rozprzestrzenia się, jak jakaś zaraza.
Moralizatorskiemu aspektowi scenariusza nie jestem w stanie niczego
zarzucić, ale „Cybernatural” miał również egzystować w ramach filmowego
horroru, co szczerze mówiąc niezbyt mu się udało. Choć szkielet fabuły
nawiązuje do konwencji ghost story, nieśmiertelnego
motywu mściwego ducha, to stylistyka zauważalnie próbowała otrzeć się o gore. Ataki Laury na poszczególnych
bohaterów filmu są całkowicie wyjałowione z napięcie, a i efekt jej działań
przedstawiono tak chaotycznie, że doprawdy trzeba się mocno wysilić, żeby
cokolwiek zobaczyć. Szybkie, wątpliwej jakości migawki eliminowania nastolatków
zapewne nikogo nie zniesmaczą, ale przynajmniej jedna sekwencja (mielenie
chłopaka) była całkiem pomysłowa – szkoda, że podana tak amatorsko. Zresztą podobnie,
jak pozostałe stricte horrorowe wydarzenia, sukcesywnie przerywane
młodzieńczymi rozterkami bohaterów, ich nieistotnymi problemami i niesnaskami. W
końcu „Cybernatural” kierowano głównie do młodych odbiorców, to do nich przede
wszystkim miało dotrzeć przesłanie filmu, a więc nie dziwi wtłoczenie we
właściwą akcję rozwlekłych konwersacji bohaterów o realiach, w jakich żyją. One
również (wespół z realizacją) podkopują napięcie, które miejscami wypływa ze
scenariusza, tak jakby twórcy nie mogli się zdecydować, czy kręcą horror, czy
raczej moralitet, skierowany do młodych ludzi. Jeśli postawiliby na tę drugą
ewentualność „Cybernatural” wypadłby o wiele lepiej – o ile, popracowaliby
dłużej nad formą, ale w kategoriach kina grozy nie dostrzegam tutaj nic
charakterystycznego. Gdyby zabrać przesłanie, zmuszające widzów do zastanowienia,
kto tak naprawdę był tutaj prześladowcą, pozostałaby zwykła wydmuszka,
produkcja próbująca dostosować się do prawideł, jakimi rządzi się filmowy
horror, ale z niezadowalającym skutkiem. Bo raczej wątpię, żeby wówczas fani
gatunku odnaleźli w tym obrazie coś na tyle wyrazistego, żeby przykuć ich
uwagę. Ale na szczęście jest moralizatorski aspekt scenariusza, który wręcz
niesie tę produkcję przez większą część seansu. Produkcji Gabriadze oczywiście
nie udało się uniknąć monotonii, ale gdyby nie główna tematyka, jaką obrał
Greaves film zapewne prezentowałby się o wiele gorzej.
Jeśli kogoś nie zniechęca narracja za pośrednictwem komputera jednej z
bohaterek filmu i jeśli nie poszukuje mocnego, odznaczającego się większą oryginalnością
horroru to może śmiało ryzykować projekcję „Cybernatural”. Dla przesłania, które
zainspirowały prawdziwe wydarzenia, bo jakoś innych plusów w tej produkcji dostrzec
nie potrafię. Lekko irytujący realizacją, pozbawiony napięcia i klimatu grozy „zapychacz
wolnego czasu”, którego siłą jest wydźwięk scenariusza. Ale nie na tyle
charakterystyczną, żeby wybić ten obraz ponad przeciętność.
Bardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuń