Stronki na blogu

środa, 5 czerwca 2024

„Pandemonium” (2023)

 
Francuski artysta multidyscyplinarny (kino, fotografia, malarstwo) znany jako Quarxx składa hołd Lucio Fulciemu, jednemu z najbardziej zasłużonych dla gatunku horroru włoskich filmowców, z wyróżnieniem jego arcydzieła z 1981 roku pt. „The Beyond” (pol. „Hotel siedmiu bram”, „Siedem bram piekieł”), środkowej części Trilogia della morte (Lucio Fulci's Gates Of Hell Trilogy). Quarxx po raz pierwszy obejrzał „The Beyond” w siódmym roku życia i zapamiętał to wydarzenie jako jedno z tych, które w zasadniczym stopniu wpłynęło na wybór jednej ze ścieżek jego zawodowej kariery. Tej, która w 2018 roku zaowocowała dobrze przyjętym pełnometrażowym obrazem „Tous les dieux du ciel” (pol. „Wszyscy bogowie w niebie”). Potem utknął przy innym projekcie. Po dwóch latach prób doprowadzenia scenariusza do akceptowanego także przez producenta – z którym często debatował nad kształtem szykowanej filmowej historii – Quarxxa naszła ochota na „odpoczynek” przy niezależnym projekcie. Powrócił do starego pomysłu, zrodzonego z osobistych doświadczeń. Wypadku, do którego doszło przed dwudziestoma laty podczas wakacji na indonezyjskiej wyspie Bali. Surfing, który nieomal zakończył się śmiercią Quarxxa, dobrze pamiętającego przerażające przebudzenie (po trzech dniach śpiączki) w białym pokoju – kilkusekundowe przekonanie, że znajduje się Po Tamtej Stronie.

Plakat filmu. „Pandemonium” 2023, Transgressive Production

Scenariusz „Pandemonium”, zbioru trzech kreatywnie połączonych opowieści grozy, powstawał parę miesięcy, a niespełna półgodzinne otwarcie – fragment najsilniej inspirowany krótkim przeżyciem reżysera i scenarzysty w „tajemniczym białym pokoju” - kręcono w Saint-Paul-de-Salers, miejscowości w Owernii, regionie administracyjnym w centralnej Francji, gdzie temperatura nagle spadła z plus piętnastu do minus trzynastu stopni Celsjusza. Ekipę zaskoczyła burza śnieżna, jakiej nie pamiętali najstarsi mieszkańcy tego regionu – w pewnym momencie interweniowała straż pożarna, gdyż część zespołu została uwięziona na szczycie zaśnieżonej góry – ale mimo nieprzygotowania (nie byli nawet odpowiednio ubrani) pracy nie przerwali, w efekcie pozyskując dla „Pandemonium” klinicznie czyste, stylowe otoczenie. Wymarzona ziemia niczyja dla tryptyku o życiu po życiu, który swoją światową premierę miał w sierpniu 2023 roku na Fantasia International Film Festival w Kanadzie, a w Polsce po raz pierwszy pokazał się w październiku 2023 na Splat!FilmFest – International Fantastic Film Festival.

Zdezorientowany kierowca samochodu osobowego chwilowo zupełnie sam w cichym miejscu. Atmosfera z minuty na minutę coraz bardziej upodabnia się do alarmistycznej aury panującej w „Silent Hill” Christophe Gansa (filmowy horror na motywach popularnej serii gier komputerowych japońskiej firmy Konami), a tymczasem na górskiej drodze zawiązuje się nowa znajomość: kierowca skasowanego pojazdu, Nathan (egzaltowany występ Hugo Dillona), poznaje kierowcę zmiażdżonego motocykla, Daniela (niezgorsza kreacja Arbena Bajraktaraja), który zdążył nabrać przekonania, że żaden z nich nie przeżył wypadku. Obaj są martwi, ale wina podobno leży wyłącznie po stronie Nathana, który będzie potrzebował jeszcze trochę czasu – i twardych dowodów – aby zaakceptować okropną prawdę przekazywaną przez rzekomego szaleńca. Łagodna jesień na naszych oczach przechodzi w ostrą zimę, a przed duchami materializują się... Motyw Nieba i Piekła w kinematografii; bezkompromisowa interpretacja chrześcijańskich wierzeń dokonana przez sceptyka bynajmniej uczulonego na wizje Sądu Ostatecznego według Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, na koszmarne obrazy wiecznych mąk potępionych dusz i niekończącej się szczęśliwości dusz zbawionych. Dwie Bramy Między Światami. Klimatyczna klamra z jednym tandetnym wynalazkiem (wygenerowany komputerowo zaganiacz ociągających się grzeszników) i przynajmniej dwoma solidnymi dodatkami amerykańskiej firmy The Basement FX: upiornymi mieszkańcami czeluści piekielnych. Makabryczna charakteryzacja idealnie wpasowująca się w popisowy model Oliviera Afonso z CLSFX Atelier 69; zdeformowaną twarz z gliny wykorzystaną w historii o małej psychopatce.

Dziewięcioletnia Jeanne (zjawiskowy Manon Maindivide!) jest pierworodnym dzieckiem żyjącego w strachu zamożnego małżeństwa. Znęcającym się nad młodszą siostrą, leczącym psychiatrycznie diabełkiem z twarzą aniołka. Jeanne wie, że rodzice się jej boją, ale na pewno nie jest jej przykro z tego powodu. Prędzej rozpiera ją duma – zadowolona z siebie, pławiąca się w poczuciu perfekcyjnie wykonanego zadania. Rozkosz małoletniej sadystki, zakłócana nocnymi kłótniami zrezygnowanego tatusia i niepoddającej się, łudzącej mamusi. Dziewczyna ma serdecznie dość tych wrzasków, ale przed zaprowadzeniem ładu w wystawnej rezydencji powstrzymuje ją znajomość durnego ustroju, w jakim przyszło jej żyć. Marzy o podcięciu gardeł rozhisteryzowanym opiekunom, wie jednak, że musi odłożyć to przynajmniej do czasu osiągnięcia pełnoletności. Nie pozwolą jej samodzielnie prowadzić gospodarstwa domowego, tym bardziej opiekować się młodszą siostrą. Wprawdzie zna kogoś, kto mógłby pomóc, ale przecież nikt zdrowy na umyślę nie powierzyłby opieki nad dzieckiem niezaradnemu potworowi. Potworowi Tony'emu (bezbłędny Carl Laforêt), który złamał najważniejszą z zasad wprowadzony przez rezolutną dziewięciolatkę. Sekretny przyjaciel, czy raczej nieposiadający się z wdzięczności niewolnik samozwańczej księżniczki z makabrycznym poczuciem humory. Groteskowy psychohorror w zamknięciu. Domowy plac zabaw stworzenia bezdusznego, rzeźnia z perspektywy jednostki z poważnym zaburzeniem osobowości. Taniec Śmierci na deskach teatru małej despotki, pozornej właścicielki zdeformowanego głodomora. Porażająca makabreska, bezpardonowy realizm histeryczny, szokująca sztuka w domowych pieleszach. Pusty śmiech dziecka.

Plakat filmu. „Pandemonium” 2023, Transgressive Production

Inny dom, dom inna tragedia. Samobójstwo nastoletniej Chloé (udany występ Sidwell Weber), jedynego dziecka rozwiedzionej pracoholiczki Julii (widowiskowa kreacja Ophélii Kolb). Desperacka próba kochającej matki, mocno poniewczasie orientującej się, że nie poświęcała wystarczającej uwagi kruchej istocie, która z niej wyszła. Zabiegana prawniczka, w pełni zaangażowana w problemy obcych ludzi, wiecznie zajęta sprawami innych, podczas gdy pod jej własnym dachem prawie niezauważenie rozgrywał się dramat najważniejszej osoby w jej życiu. (Nie)świadomy mechanizm obronny, wymuszane zaprzeczenie, usilne odpychanie nieznośnych faktów, potencjalnie zabójczych wspomnień najwyżej sprzed paru godzin. Poranne odkrycie w łazience dokonane przez rodzicielkę jak zwykle śpieszącą się do pracy. Nieodwracalna tragedia, którą Julia mimo wszystko próbuje odwrócić. Nadrobić stracony czas, zrekompensować krzywdy nienaumyślnie zadane biednej latorośli. Wynagrodzić milczącej córce z trupimi oczami. Wyrzut w martwym spojrzeniu. Bezsensowna tragedia, do których „na tym wspaniałym świecie” dochodzi praktycznie bez przerwy. Nękanie w szkole, nękanie w mediach społecznościowych, doprowadzenie do ostateczności, zachęcanie do grzechu niewybaczalnego. Piekło na ziemi, Piekło po śmierci. Szalenie depresyjny horror psychologiczny – stosownie niewygodna intymność, klaustrofobiczna pułapka, nieprzepuszczalna toksyczna mgła, której, jak mniemam, nie przywiało ze świata przedstawionego w „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną” Tobe'ego Hoopera, ale nie ukrywam, że takie niesmaczne(?) skojarzenie nawiedziło mnie w tym smutnym domu.

Sepiowa rzeczywistość duszy skazanej na wieczne potępienie. Bezkresna pustynia pełna nieboszczyków (nie ciała, tylko coś w rodzaju powłok dla dusz, koniec końców przybierających formę czystej energii, skondensowanej rozpaczy) chętnie opowiadających swoje przeklęte historie. Chciałoby się poznać więcej, ale fantazyjny przedsionek Piekła pokonuje nowego „gościa” - niechętnego przybysza opuszcza ochota na kolejne żywoty potępionych. Trujące archiwum ludzkości podobno w bardziej obleganym Królestwie Umarłych. Wergiliusz zdezorientowanego przewodnika po fascynującym świecie postawionym w „Pandemonium” zdolnego Quarxxa uważa, że gatunek ludzki jest z natury zły, o czym według niego najdobitniej świadczą pustki za Tą Drugą Bramą. W każdym razie zdecydowana większość po zakończeniu swej egzystencjalnej wędrówki nie słyszy niebiańskiej muzyki (harfy?) tylko wrzaski torturowanych dusz. Frekwencja w Niebie nigdy nie dopisywała i nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości miało się to zmienić. Krytyczna recenzja jednego z największych dzieł Boga Wszechmogącego wystawiona przez szeregowego demona, który nie będzie się bawił w „Boską komedię” Dantego Alighieri, ani w „Dom, który zbudował Jack” Larsa von Triera, skoro już przy tym jesteśmy - podobne klimaty, ale wycieczki piekłoznawczej nie będzie. Pomijając Czerwoną Komnatę. Wyborne zdjęcia Didiera Daubeacha, Hugo Poissona i Colina Wandersman; głęboko poruszająca, pożądanie raniąca ścieżka dźwiękowa Benjamina Leraya; sprawny, przemyślany, miejscami pysznie deliryczny montaż (po głowie tłukła mi się fraza „sen opętańczy”) Rémiego Ortha i przede wszystkim niebanalny scenariusz Quarxxa.

A co jeśli obudzisz się i dowiesz, że nie żyjesz...?”. Z tego pytania zrodziło się „Pandemonium” wszechstronnie uzdolnionego francuskiego twórcy przedstawiającego się jako Quarxx. Paskudztwa jakby z życia wyjęte. Niepłytkie opowiadania drastyczne; teksty siadające na psychikę, podłe opowieści dość oszczędnie korzystające ze wsparcia realistycznie prezentujących się (poza jednym) mocnych dodatków specjalnych. Plugawa sztuka wysoka. Genialny horror na motywach biblijnych. Piekielna przejażdżka po najciemniejszych zakamarkach ludzkich umysłów. Klimaty dla odważnych;)

2 komentarze:

  1. Sredni film, mocno naciagane te historie, zwlaszcza ta ostatnia (matka z corka), popsula mi wrazenia calosci. 5/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie świetne 80% filmu. Intrygujący początek i dwie poruszające opowieści. Niezłe aktorstwo i depresyjny klimat. Jednak mega idiotyczny finał, który jest kompletnie oderwany od reszty filmu i pasuje do niego jak but do butonierki, powoduje, że ocena leci na łeb i nie potrafię ocenić go wyżej niż 5/10. Po seansie byłem mocno poirytowany, bo film zapowiadał się świetnie, oglądało mi się go bardzo dobrze i pokazał, że ma spory potencjał, a tu na koniec taka kicha:/

    OdpowiedzUsuń