W
wigilię Królewskiego Przypływu Bobby Bentham, członek
hermetycznej wyspiarskiej społeczności, w rozbitej łodzi znajduje
niemowlę płci żeńskiej. Adoptowana przez swego wybawcę i jego
żonę Grace dziewczynka imieniem Isla z czasem staje się centralną
postacią w odizolowanej wspólnocie ze względu na swoje
nadzwyczajne zdolności. Mieszkańcy niewielkiej wyspy bez umiaru
korzystają z mocy uzdrawiania dziesięcioletniej córki burmistrza,
która ponadto zapewnia wszystkim bezpieczeństwo żywnościowe. W
obawie przed przechwyceniem niezwykłej dobrodziejki przez obcych,
swego czasu wprowadzono bezwzględny zakaz wyprawiania się na
kontynent, który na pozór zyskał powszechną akceptację, ludzie
mieli bowiem pewność, że Isla bez trudu zaspokoi wszystkie ich
potrzeby. Przez lata mieszkańcy odciętej od świata wioski
rybackiej trwali w błogim przekonaniu o samowystarczalności, o
maksymalnym uniezależnieniu od kontynentu. Tymczasem stali się
całkowicie zależni od dziecka, zawsze chętnie wykonującego
obowiązki narzucone przez zdecydowaną większość dorosłych
mieszkańców uznających przywództwo babci Isli, teściowej
burmistrza, który zaczyna kwestionować działania swego plemienia.
Egoistyczne podejście do jego ukochanej córki - hipotetycznego daru
niebios bez opamiętania używanego przez rozleniwionych wyspiarzy.
|
Plakat filmu. „The King Tide” 2023, Woods Entertainment, Sara Fost Pictures, Tip-Top Productions
|
Drugi
pełnometrażowy obraz - po „Młocie” (oryg. „Hammer”),
dramacie kryminalnym uwolnionym w 2019 roku – wychowanego w Nowej
Fundlandii Christiana Sparkesa, zrealizowany za około dziewięć
milionów dolarów folk thriller oparty na scenariuszu Alberta
Shina i Williama Woodsa (pomysłodawcami historii byli Ryan Grassby i
KC Coughlin). Spełnienie marzenia Sparkesa o nakręceniu filmu w
swoich rodzinnych stronach, surowym środowisku „wymagającym od
człowieka szczególnego rodzaju odwagi”. Główne zdjęcia do
„Królewskiego przypływu” (oryg. „The King Tide”) odbyły
się jesienią 2022 roku w Nowej Fundlandii i Labradorze –
większość materiału pozyskano w niegęsto zaludnionym Keels
(około trzydziestu stałych mieszkańców, z których część
wzięło udział w tym filmowym przedsięwzięciu: drugoplanowe
kreacje aktorskie). Sparkes chciał uchwycił na ekranie przede
wszystkim mroczną stronę życia na odizolowanej prowincji, ale
zależało mu też na pokazaniu wyjątkowo silnych, bo wynikających
ze wzajemnej zależności, więzi międzyludzkich. Honor, godność,
solidarność w rybackiej osadzie „na krańcu świata”.
Dokumentnie zdeptane przez strach i egoizm? Premierowy pokaz „The
King Tide” zorganizowano w ramach Międzynarodowego Festiwalu
Filmowego w Toronto we wrześniu 2023. W tym samym miesiącu obraz
został nagrodzony na Atlantic International Film Festival w Halifax
w Nowej Szkocji – laureat Gordon Parsons Award (Best Atlantic
Canadian Feature). W kwietniu 2024 roku „The King Tide”
Christiana Sparkesa trafił do wybranych kanadyjskich i amerykańskich
kin.
Slow
burn thriller kręcony pod natchnieniem artystycznych prac
nieżyjącego już Davida Lloyda Blackwooda oraz twórczości poety i
prozaika Michaela Crummeya - reżyser „Królewskiego przypływu”
szczególną uwagę zwracał na dzieła tchnące atmosferą gotycką,
która wydawała mu się najbardziej odpowiednia dla historii
cudotwórczyni zazdrośnie strzeżonej przez grzeszących
nieumiarkowaniem wyspiarzy. Bezbłędnie wykreowana przez Alix West
Lefler dziesięcioletnia Isla została znaleziona niedługo po
poronieniu Grace Bentham (przyzwoity występ Lary Jean Chorostecki;
m.in. „Zaułek koszmarów” Guillermo del Toro na podstawie
powieści Williama Lindsaya Greshama, serial „Chucky” Dona
Manciniego), dorosłej córki charyzmatycznej Faye (intrygujący
pokaz aktorski Frances Fisher), mającej największy posłuch w
potencjalnie (albo akcja rozgrywa się w czasach dawno minionych)
„zacofanym technologicznie” (neoluddyzm) wyspiarskim
społeczeństwie starszej kobiety, która od jakiegoś czasu pilnuje,
by w demokratycznych(?) wyborach największym wygranym był jej zięć
Bobby (przekonująca kreacja Clayne'a Crawforda) i nadzoruje
leczniczą działalność cudownej dziewczynki. Kochana babunia
małoletniej uzdrawiaczki... Matriarchini panicznie bojąca się
powrotu ciągłego bólu – choroba przewlekła nie tyle
definitywnie pokonana, ile odganiana przez Islę: nikt nie ma
wątpliwości, że zmora Faye wróci przy ewentualnym odcięciu od
magicznego źródełka, jakim jest dziewczynka przed laty znaleziona
przez Bobby'ego Benthama, podobno niestarzejącego się - takie samo
wrażenie współmieszkańcy niegościnnej wyspy odnoszą patrząc na
jego żonę Grace, która na pierwszym miejscu zwykła stawiać swoją
rodzicielkę (dobro Faye ważniejsze nawet od dobra Isli, jedynego
dziecka państwa Bentham) - niby szanowanego człowieka, który
pewnie znacznie zyskałby w oczach ludzi, gdyby przestał zadawać
się z wywrotowcem Beau (skromny popis Adena Younga), jedynym
rodzicem uroczego Juniora (piękne wczucie w postać Camerona
Nicolli, którego fani kina grozy mogli widzieć choćby w
„Obserwowanym” Johna McPhaila), zdetronizowanym lekarzem
bynajmniej niechowającym urazy do swojej następczyni. Wręcz
przeciwnie: nieświadoma małoletnia ofiara wyzysku przez długi czas
prawdziwego sojusznika miała właśnie w tym potencjalnym
niszczycielu ładu społecznego, pierwszym kontestatorze ustroju
wprowadzonego po odkryciu supermocy Isli. Nietypowe podejście do
motywu kultu jednostki, odwrócenie konwencji mrocznym opowieści o
fundamentalistycznych wspólnotach oddających człowiekowi to, co
boskie. Indoktrynacja obiektu kultu, pranie mózgu dobrej pasterki
przez straszliwie roszczeniowe owieczki. Niby okazujące wdzięczność
swej wesołej dobrodziejce („Dzięki Ci, Isla”), ale to tylko
puste słowa rzekomych wyznawców małej uzdrowicielki. Faktycznych
wyznawców Faye? Tak czy inaczej, nie mogłam oprzeć się wrażeniu,
że dziesięcioletnia bohaterka „Królewskiego przypływu” przez
znakomitą większość wyspiarskiej wspólnoty jest traktowana
bardziej jak przedmiot niż podmiot. Bezrozumni użytkownicy produktu
– ignorujący fakt (ot, drobny szczegół...), że ów „produkt”
jest żywą istotą. Wyzysk totalny.
|
Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=OzMcMNgWHig
|
Powolne
przebudzenie Bobby'ego Benthama. Po dziesięciu latach użyczania
nierodzonej córki sąsiadkom i sąsiadom, niemający autorytetu
burmistrz UWAGA SPOILER niepostępowej miejscowości – jakby
czas zatrzymał się najdalej w XIX wieku; pomijając zakazane
ustrojstwo KONIEC SPOILERA w jednej z rustykalnych
nieruchomości rzadko rozsianych po przeklętej wyspie Christiana
Sparkesa – zaczyna dostrzegać ciemne strony wygodnickiego systemu
wprowadzonego (zapewne stopniowo) po odkryciu niezwykłych zdolności
Isli. Nie można wykluczyć, że wcześniej też nachodziły go
wątpliwości, ale najwidoczniej dotąd skutecznie je tłumił. Do
nieprzewidzianych następstw przegranego zakładu. Kupczenie własną
córką na tradycyjnym wieczornym zlocie dorosłych dzieciaków.
Fight Club pijaków, którym kac niestraszny. Tylko te kolejki...
Wszyscy zazdroszczą Benthamom naturalnego przywileju pierwszeństwa
- w końcu uzdrawiaczka mieszka pod ich dachem; z drugiej strony są
i tacy, którzy uważają to za skrajną niesprawiedliwość, bo
przecież Isla mogłaby kursować od domu do domu (równy podział
opieki nad dzieckiem) - nie muszą jednak się pilnować, jak zwykli
śmiertelnicy (nieobdarowani nieziemską łaską; bezcenny prezent w
wigilię Królewskiego Przypływu) spoza wyspy. Mogą się bawić na
całego, jak rozwydrzone nastolatki albo ich latorośle - mężczyźni
mają klub walki, a chłopcy i dziewczynki zabawę z trującymi
owocami. Hulaj dusza - piekła nie ma, bo jest Isla, zachłannie
eksploatowana istota ludzka. Personifikacja planety Ziemia? Bezmyślne
czerpanie z bogactwa (nie)naturalnego altruistycznie usposobionej
(tak wychowanej?) dziewczynki. Wspaniałość buńczucznie uważana
za własność społeczną. Łapczywe picie z życiodajnego źródełka,
przez większość traktowanego jak coś danego na wieki wieków –
naiwna wiara w niewyczerpywalność zasobów. Daj Homo sapiens
palec, a weźmie całą rękę. I będzie narzekał, że nie dałeś
drugiej. Maleńki światek Christiana Sparkesa będący odbiciem
większego, makrokosmos w mikrokosmosie. Zimne zdjęcia Mike'a
McLaughlina można odbierać symbolicznie - zwierciadła ludzkich
dusz? - trzeba jednak zaznaczyć, że architekci tego klinicznego
świata przedstawionego (z okresowo wzburzającym się morzem; zły
omen) nie narzucali się z metaforycznymi środkami przekazu i innymi
„awangardowymi ozdobnikami”, ani nawet własną interpretacją
utworu, czy jak kto woli (już bez doszukiwania się drugiego dna)
oceną poszczególnych postaci, która wcale nie jest taka prosta,
jak mogłoby się wydawać. Weźmy choćby Faye – na pierwszy rzut
oka klasyczna burzycielka naginająca bliźnich do swej woli,
wyrachowana diablica, jakich wiele w popkulturze, ale jeśli
przyjrzeć się bliżej, zobaczymy racjonalny strach. Nie twierdzę,
że to ją usprawiedliwia, niemniej w jakimś stopniu można
zrozumieć niekwestionowaną (no niezupełnie) liderkę poważnymi
grzechami splamionej antyglobalistycznej(?) wspólnoty, niestety
obdarowanej najprawdziwszym cudem. Można zrozumieć strach przed
bolesną chorobą. Jest jeszcze wyrażana obawa (faktyczne pragnienie
samowystarczalności) przed głodem, która przed pojawianiem się
Isli nikomu nie doskwierała – rybacy bardziej przykładali się do
pracy, a niezbędną resztę nabywano na kontynencie. Poza tym można
się zastanawiać, czy teraz wyspiarze biorą tyle, ile im potrzeba?
Czy nic się nie marnuje z ogromnych łupów pozyskiwanych przez
wyjątkowo utalentowaną dziewczynkę? A najbardziej efektywnym
zabiegiem może być obalenie mitu rodzinnego, czy raczej
niestereotypowe obrazy ojca i matki. Sprytne wzbogacenie
emocjonalnego wymiaru utworu filmowego – owocne wykorzystanie mocno
zakorzenionych w świadomości społecznej uproszczonych i
zabarwionych wartościująco portretów rodziców. Nie powinni się
też zrażać do „Królewskiego przypływu” Christiana Sparkesa
osoby nieprzepadające za „powolnym spalaniem”, bo wydaje mi się,
że „nie przeciągnięto struny”. Powiedziałabym, że filmowcy
doskonale zrównoważyli „dzieje się” z czymś, co pozwolę
sobie nazwać warstwą atmosferyczno-emocjonalną. Niezawrotne, ale
też nieślamazarne tempo eskalacji egoizmu społecznego w
klaustrofobicznej scenerii posępnej.
Zajmująca
analiza ludzkich zachowań w sytuacjach nieekstremalnych. Zmierzch
altruizmu, rozrost egoizmu. Kameralna produkcja kanadyjska –
minimum środków, maksimum emocji – która pod płaszczykiem
fantastycznym snuje boleśnie prawdziwą opowieść o świecie,
ludziach i mitach. Niewesoły realizm magiczny, zamierzenie przykra
opowieść w czarownym opakowaniu. O trwonieniu bogactwa, wyzysku
nieletnich, kulcie nieróbstwa i kulcie jednostki. Klimatyczny
dreszczowiec z niebanalną fabułą (przetasowanie sprawdzonych
motywów, trochę inne podejście) - według mnie jak najbardziej
godny polecenia „Królewski przypływ” Christiana Sparkesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz