Rok
2017. Adam Ellis, rysownik pracujący w amerykańskiej firmie
ukierunkowanej na media cyfrowe, przeprowadza kontratak w swoich
mediach społecznościowych, reaguje na zawistne komentarze
internetowego trolla, czym zwraca uwagę tajemniczego użytkownika
posługującego się nickiem Dear David. Wkrótce potem Adam
zaczyna doświadczać paraliżu sennego, podczas którego objawia mu
się przerażająca postać. Młody mężczyzna nabiera przekonania,
że prześladuje go internetowy duch małego Davida, któremu pod
żadnym pozorem nie może zadać więcej niż dwóch pytań.
Spanikowany rysownik donosi o swoich niezwykłych przeżyciach w
mediach społecznościowych, w nadziei na otrzymanie cennych rad od
znawców tematów paranormalnych. Podczas gdy jego popularność w
przestrzeni wirtualnej rośnie w zatrważającym tempie, życie w
realu równie szybko się rozpada.
|
Plakat filmu. „Dear David” 2023, BuzzFeed Motion Pictures, Buzzfeed Studios, CR8IV DNA
|
Horror
nadprzyrodzony oparty na podobno autentycznej viralowej historii
Adama Ellisa, ówczesnego członka zespołu BuzzFeed, który w 2017
roku na ich stronie i w swoich mediach społecznościowych opisywał
zmagania z nadnaturalnym nieprzyjacielem. Opinia publiczna o
rozpoczęciu prac nad filmem dowiedziała się w czerwcu 2019 roku od
przedstawicieli BuzzFeed Studios, którzy ponadto ujawnili, że
autorem scenariusza jest Mike Van Waes. Warto dodać, że w
obmyślaniu historii, a raczej przystosowywaniu doniesień Adama
Ellisa do rzeczywistości filmowej, pomagał mu Evan Turner,
późniejszy współscenarzysta komedii kryminalnej „Teściowie
poszukiwani” (2023). W lipcu 2020 roku obwieszczono, że BuzzFeed
Studios połączyło producenckie siły z markową firmą Lionsgate
Films na pokładzie „Dear David” (pol. „Obserwowany”), a w
listopadzie 2021 roku poinformowano o wykupie praw drugiej z
wymienionych firm przez pierwszą – ostatecznie firma Lionsgate
Films zajęła się dystrybucją – i zaangażowaniu, w roli
reżysera, twórcy między innymi horroru muzyczno-komediowego „Anna
and the Apocalypse”, Johna McPhaila. Główne zdjęcia odbyły się
w Toronto w Kanadzie - trwały do grudnia 2021 roku, a premierę
zaplanowano na kolejny rok, wydarzenie jednak przesunięto na
październik 2023. Polskim dystrybutorem filmu jest Monolith Films.
Reżyser
„Obserwowanego”, John McPhail, pracując nad tym obrazem, czerpał
między innymi z takich produkcji, jak „The Ring - Krąg” Hideo
Nakaty (ewentualnie jego amerykańskiego wydania w reżyserii Gore
Verbinskiego), na podstawie powieści Kôji'ego Suzuki, „Ukryty
wymiar” Paula W.S. Andersona, „Mulholland Drive” Davida Lyncha,
„Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów” Chucka Russella
(nietypowa gra komputerowa) i wreszcie „martwa trylogia” Sama
Raimiego: legendarny Ash Williams wykreowany przez Bruce'a Campbella
użyczył co nieco głównemu bohaterowi ghost story z
etykietką „oparte na faktach”. McPhailowi zależało na tym, by
publiczność śmiała się z młodym rysownikiem, współczuła mu,
ale też trochę się go bała. Wiadomo, nie tak jak nocnej zmory:
internetowego ducha (mnie najczęściej nawiedzały skojarzenia z
„Końcem przyjaźni” Levana Gabriadze), który poniekąd
przedstawia się jeszcze przed czołówką, w prologu. Podłe
wiadomości wysyłane w 1996 roku do mieszkającego w Nowym Jorku
chłopca – alarmująca dyskusja przez internet, której ciąg
dalszy pewnie poznamy w dalszych partiach „Obserwowanego”.
Właściwa akcja filmu toczy się w roku 2017, a naszym przewodnikiem
jest oczywiście Adam Ellis (należycie zaangażowany, moim zdaniem w
niedostatecznie rozwiniętą postać, Augustus Prew), autor krótkich
opowieści obrazkowych, komiksów internetowych tworzonych dla
amerykańskiego koncernu medialnego BuzzFeed. Adam pracuje w zespole
przygotowującym treści na ich stronę o profilu
informacyjno-rozrywkowym – główna witryna internetowa, której
redaktorem naczelnym tutaj jest dobrze znany miłośnikom kina grozy
(m.in. „Smakosz” i epizodycznie „Smakosz 2” Victora Salvy,
„Wrota piekieł” Sama Raimiego, „Kieł” Kevina Smitha, „Dom mroku” Neila LaBute'a i „Barbarzyńcy” Zacha Creggera) Justin
Long jako kipiący energią Bryce. Na pierwszy rzut oka w redakcji
panuje bardzo swobodna atmosfera – koleżeńskie stosunki z szefem
– ale to tylko pozory, o czym najdobitniej zaświadczy nieciekawa
sytuacja młodego Ellisa. Ewidentna żółta kartka dla rysownika,
który zdaniem „sędziego opuścił się w grze”. Jeśli Adam
szybko nie znajdzie tematu, który podniesie jego klikalność, to
pewnikiem zostanie wydziedziczony (gadki Bryce'a pt. „Jesteśmy jak
rodzina”). Żyje więc Adam w dużym stresie, który bynajmniej nie
zostanie rozładowany, gdy szef zwróci uwagę na jego prywatną
działalność w Sieci. Obiecujący materiał wyraźnie
nieprzekonanego młodego artysty. Bryce chce to, a Adam marzy o
definitywnym uwolnieniu się od tego przeklętego tematu. O powrocie
do normalności. John McPhail zapowiadał jeden z tych horrorów,
który każe się zastanawiać nad naturą zagrożenia. Zabójcza
istota z zaświatów czy załamanie nerwowe protagonisty? Przesadna
reakcja na przypadłość z dzieciństwa: nawrót paraliżu sennego,
który według jego koleżanki z pracy, a wręcz najlepszej
przyjaciółki Evelyn (przekonująca kreacja Andrei Bang) może mieć
ścisły związek z niepowodzeniami na polu zawodowym. Stres i
wybujała wyobraźnia, ot co! Jakkolwiek rozwiąże się ta zagadka,
ja ani przez chwilę nie wątpiłam w świadectwo zmysłów
człowieka, który uwierzył w ducha. Wbrew zapowiedziom reżysera,
„Obserwowany” od samego początku – ale niekoniecznie do samego
końca:) - był oczywistą opowieścią o duchu z monitora. Tylko
jednym? Tak czy inaczej, twórcy omawianego obrazu pochylają się
nad zjawiskiem internetowych nawiedzeń; rzekomi nienaturalni
użytkownicy zarzucający mordercze sieci na, czy to zupełnie
przypadkowych, czy starannie wybranych śmiertelników surfujących
po wirtualnych falach. Ten motyw w sumie zdążył już zadomowić
się w gatunku horroru. Motyw internetowych duchów, demonów i
innych straszydeł, który w „Obserwowanym” przedstawiono w
sposób praktycznie nieodróżnialny od innych tego typu tworów.
Widać usilne starania... i w tym problem. Horror, w moim odczuciu,
przesiłowany.
|
Plakat filmu. „Dear David” 2023, BuzzFeed Motion Pictures, Buzzfeed Studios, CR8IV DNA |
Adam
Ellis z „Obserwowanego” Johna McPhaila zajmuje dość
przestronne, nowocześnie urządzone mieszkanie, które dzieli z
dwoma kotami. Ostatnio towarzystwa dotrzymuje mu też Kyle Sanchez
(taki sobie występ René Escobara Jr.), który jeszcze nie doczekał
się upragnionej odpowiedzi na swoją deklarację miłości. Lęk
przed zaangażowaniem, bliskością i pewnie odrzuceniem (już
filofobia czy o krok od niej?) - bariera, którą bezskutecznie stara
się przekroczyć aktualny partner Adama. To samo zresztą można
powiedzieć o Evelyn, drugiej w kolejności, której najbardziej
zależy na podtrzymaniu relacji z głównym bohaterem standardowego
straszaka XXI wieku. Amerykańskiej rozprawy o zjawiskach
paranormalnych. I ryzykownym odszczekiwaniu się trollom
internetowym. Zamiast zignorować zaczepki jednego z nich, Adam
odpowiada ogniem. Upokarza hejtera i tym sposobem zyskuje kolejnego
obserwatora: enigmę Dear David. Kuszący zapach nienawiści –
wstrętne rady (tym razem DIAF) przyciągające zabójcze stworzenie,
które niebawem przywłaszczy sobie fotel bujany Adama Ellisa.
Pierwszy widok intruza, skulona sylwetka spoglądająca na
sparaliżowanego gospodarza, może robić wrażenie, ale potem... No
cóż, wyróżnić mogę jeszcze migawkowe ujęcie upiornego oblicza
„kobiety ze snu” i dość makabryczną scenkę z chłopcem, który
przesiadywał przed komputerem. Największym hitem, albo kitem, może
się okazać ostateczna konfrontacja, zabawna akcja – groteskowy
popis Augustusa Prewa – otwierająca decydującą bitwę, żeby nie
spoilerować, czy to z duchem, czy z samym sobą. Natchniony
twórczością Davida Lyncha reżyser „Obserwowanego” postawił
na przenikanie się światów. Niezagadkowa mieszanka jawy i snu, z
wypróbowanym w gatunku (np. „Dead Awake” Phillipa Guzmana,
„Slumber” Jonathana Hopkinsa, „Mara” Clive'a Tonge'a)
dodatkiem. Paraliż senny, zmora (znana też jako mara) ze
słowiańskich wierzeń. Po przeprowadzce piętro niżej, pupile
Adama obejmą wartę przy drzwiach do piwnicy, co w połączeniu z
innymi obserwacjami najemcy lokalu, sugeruje przeniesienie mrocznego
prześladowcy z bujanego fotela (nie ulega wątpliwości, że bohater
się go boi, ale widać nie aż tak żeby czym prędzej się go
pozbyć) do tego „strasznego” pomieszczenia. Znalazł sobie Dear
David własny kącik w mieszkaniu swojej najnowszej ofiary. Tak
to widzi Adam, który na własnej skórze przekonuje się, że jeden
prawdziwy przyjaciel jest wart więcej niż setki tysięcy (właściwie
przeszło milion) wirtualnych znajomych. Popularny w Sieci, samotny w
realu. Spełniło się jego marzenie, podbił internet... i zatęsknił
za dawnym życiem. No tak, już wcześniej oddałby wiele, by jego
największym zmartwieniem, jak do niedawna, były wymagania szefa,
ale wtedy mógł liczyć na pomoc przyjaciół, a teraz nawet koty
się od niego odsunęły. Współczesna postać tragiczna –
zawiedziony skuteczną działalnością w social mediach. Jest
jeszcze korelacja internetowego trollingu z nawiedzeniem. John
McPhail przekonuje, że negatywne komentarze w przestrzeni
wirtualnej, a już zwłaszcza uporczywi prześladowcy, zwykle
anonimowi (przynajmniej w swoim mniemaniu), mają dużo wspólnego z
nadprzyrodzonymi istotami (poltergeisty, demony i inne upiory)
nękającymi zwykłych śmiertelników w opowieściach z
dreszczykiem. Twój telefon wibruje i wibruje, a myśli nieustannie
krążą wokół nienawistnych opinii ludzi, którzy nic o tobie nie
wiedzą. Żywiących się twoim cierpieniem, dowartościowujących
poprzez gnębienie bliźnich. Rozkoszne męki innych istot ludzkich –
rozkosz, która jak by nie patrzeć ogarnia też głównego bohatera
„Obserwowanego”. Sadystyczna przyjemność płynąca ze
skompromitowania, ośmieszenia obcego człowieka, który wklepał
parę przykrych słów pod jego adresem. Myślę, że z takich
tematów spokojnie można było ulepić horror z charakterem,
rozproszyć gęste opary nijakości lepiej usystematyzowanym systemem
narracyjnym. Pozwolić porządnie wybrzmieć poszczególnym wątkom,
nawet jeśli wiązałoby się to z koniecznością wycięcia jakiegoś
motywu, zamiast tak bez sensu skakać po tematach. Nie pogardziłabym
też intensywniejszą atmosferą nadnaturalnego zaszczucia, najlepiej
z większą dawką klasycznej paranoi i ciasnoty, poczucia
klaustrofobii w mieszkaniu, w którym wisi plakat kultowego „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka, a w telewizji
pewnego wieczora leci „Ty będziesz następna” Stewarta Hendlera
(uwaga, „Obserwowany” spoileruje), luźny remake „Domu pani Slater”, smakowitego slashera Marka Rosmana z 1983 roku. A
dla niedowiarków przygotowano uroczy epilog:)
Filmowa
interpretacja relacji ofiary nadnaturalnego terroryzmu. Nawiedzenie –
historia prawdziwa. Nie ja tak twierdzę, tylko twórcy
„Obserwowanego”, sfabularyzowanej wersji viralowej historii
amerykańskiego rysownika. Horroru nadnaturalnego (psychologicznego?)
w reżyserii Johna McPhaila wyprodukowanego między innymi przez
dawnych pracodawców autora materiału źródłowego, internetowego
kronikarza ponoć przeżyć własnych. Straszak jakich wiele.
Podręcznikowa XXI-wieczna opowiastka niesamowita. Skoczna (robi buu!
- inna sprawa, czy to działa), plastikowa, banalna. Ale jakoś tak
nieszczególnie męcząca. Kwestia przyzwyczajenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz