Od
śmierci matki Brynn Adams mieszka samotnie na obrzeżach urokliwego
amerykańskiego miasteczka. Rzadko opuszcza swoją posesję w obawie
przed potępiającymi spojrzeniami pełnoprawnych członków
wspólnoty, która przed laty wykluczyła Brynn ze swojego szacownego
grona. Nikt nie chce mieć nic wspólnego z młodą kobietą skrycie
piszącą listy do przyjaciółki z dzieciństwa w przytulnym domku
na wrogim terytorium. Niezawodnym schronieniu przed ludźmi, ale
żadnym przed inwazyjnym gatunkiem Obcym. Najeźdźcami z kosmosu ze
zdolnościami telekinetycznymi, z którymi bezpardonowo wyłączona z
życia społecznego jednostka stoczy niekoniecznie najzacieklejszą
walkę w swojej tragicznej podróży egzystencjalnej.
|
Plakat filmu © Hulu. „No One Will Save You” 2023, 20th Century Studios, Star Thrower Entertainment
|
Thriller
science fiction człowieka, któremu we współczesnej kinematografii
brakuje opowieści o Szarych, zwanych też Szarakami. Drugie
pełnometrażowe dokonanie reżyserskie Briana Duffielda, twórcy
„Spontanicznych” (2020) oraz autora/współautora scenariuszy
między innymi „Opiekunki” McG i „Głębi strachu” Williama
Eubanka. Z pomysłem, jak to zresztą ma w zwyczaju, Duffield nosił
się długo, nikomu nie zdradzając swoich zamiarów. Po nader
dokładnym przemyśleniu sprawy, pod koniec 2019 roku, przygotował
tekst, a już wiosną 2020 zaczęły się przymiarki do wejścia w
kolejną fazę projektu. Rozpoczęły się poważne rozmowy o
zrealizowaniu fantastycznej historii Duffiela, ale plany filmowców
pokrzyżowała pandemia COVID-19. W kwietniu 2021 roku poinformowano
opinię publiczną o nabyciu scenariusza „No One Will Save You”
(pol. „Nie ocali cię nikt”) przez firmę 20th Century Studios, a
prace na planie ruszyły w kwietniu 2022 roku (zakończyły się w
czerwcu). Flm kręcono w Nowym Orleanie, a budżet oszacowano na
niespełna dwadzieścia trzy miliony dolarów. Obraz został
uwolniony we wrześniu 2023 roku – od wybranych kin w Nowym Jorku i
Los Angeles na platformę Hulu.
„Bliskie
spotkania trzeciego stopnia” Stevena Spielberga, „Znaki” M.
Nighta Shyamalana, „Wspólnota” Philippe'a Mory czy takie kultowe
seriale jak „Z Archiwum X” (1993-2018) i „Strefa mroku”
(1959-1964) spokojnie mogły wtrącać swoje trzy grosze do
zwariowanego dreszczowca „Nie ocali cię nikt”, ale jego reżyser
i scenarzysta pilnował, by do głosu nie dochodziło „Uprowadzenie”
Roberta Liebermana. Brian Duffield poprzysiągł sobie, że będzie
się trzymał z dala od tamtego trudnego, potencjalnie nużącego,
świata, a już zwłaszcza od pamiętnego, przerażającego porwania.
Marzyło mu się coś bardziej żywiołowego, utrzymanego w lżejszej
tonacji, ale też potrafiącego potrzymać w napięciu. „Nie ocali
cię nikt” to film prawie niemy – słowa wypowiedziane w tym
świecie przedstawionym można policzyć na palcach obu rąk –
podążający za pustelniczką z małego amerykańskiego miasteczka,
w którą w doskonałym stylu wcieliła się Kaitlyn Dever (m.in.
„Wężowe wzgórza” Britt Poulton i Dana Madisona Savage'a).
Kraina niby żywcem wyjęta z lat 50. lub 60. XX wieku. Miejscowość,
w której czas jakby się zatrzymał, a jej ledwo bijącym sercem
„chatka z piernika”. Staroświecko urządzony dom na uboczu, w
którym wychowała się obywatelka wyklęta. Wyjątkiem telewizor
plazmowy – genialny w swojej prostocie sposób na wprowadzenie mnie
w jakże pożądane poczucie swoistego oderwania od rzeczywistości.
Zagubienia poza czasem i przestrzenią. Witamy w Strefie Mroku Brynn
Adams, noszącej się jak przykładna gospodyni domowa sprzed
rewolucji seksualnej w Stanach Zjednoczonych. Żona ze Stepford, bez
męża. Tak naprawdę od śmierci ukochanej matki nasza przewodniczka
po stylowej nie-rzeczywistości Briana Duffielda, nie ma do kogo się
odezwać. Samotność w niewielkim mieście, którą znosi dzięki
listom. Korespondencyjna przyjaciółka odepchniętej przez
społeczeństwo istoty ludzkiej, która pewnie z trudem znosi własne
towarzystwo. Przyjaciółka z dzieciństwa niewiasty uwięzionej w
otchłani rozpaczy. Porozmawiajmy o wykluczeniu społecznym na
niecodziennym zlocie „Porwanych przez obcych” Deana Alioto, „Znaków” M. Nighta Shyamalana, „Inwazji
łowców ciał” Philipa Kaufmana (adaptacja ponadczasowej powieści
Jacka Finneya), „Dark Skies” Scotta Stewarta oraz... „E.T.”
Stevena Spielberga. Spotkanie w stylowym przybytku nieśmiertelnego
Roda Serlinga („Strefa mroku”). A przynajmniej mnie po głowie
wspaniale tłukły się te tytuły podczas zaskakująco emocjonującej
przejażdżki Szarą Koleją Górską Briana Duffielda. W tak
rozpędzonych wagonikach często dopada mnie obojętność, tak
zawrotne prędkości w moim odbiorze często zjadają własne ogony
fabularne, ale tym razem jak zaklęta wpatrywałam się w ekran.
Zaczarowana niewiarygodnymi wypadkami w czarodziejskim miasteczku.
Czar sentymentalizmu. Stara baśń o Istotach Szarych w nowym
wydaniu. Rozczulający uścisk przeszłości i teraźniejszości w
depresyjnych realiach panny Adams. Hermetycznym światku marzycielki
z apetycznie polukrowanej koszmarnej miejscowości. Męczeństwo w
idyllicznym zakątku Stanów Zjednoczonych. Żal, tęsknota, wstręt,
wstyd i gniew. W miejscach publicznych Brynn zachowuje się jak
niewykwalifikowana włamywaczka. Trzęsąca się jak przysłowiowa
osika na wietrze, która najchętniej zapadłaby się pod ziemię.
Zalękniona i zawstydzona. Kobieta, która pragnie być niewidzialna.
Nie chce kłuć w oczy porządnych ludzi z miasteczka, w którym
dorastała, prowokować ich samą swoją obecnością, a już nade
wszystko nie chce nikomu dokładać cierpień. Lepiej trzymać się z
boku, niż ranić bliźnich. Pokornie przyjąć karę, jaką
społeczeństwo nań nałożyło.
|
Plakat filmu © Hulu. „No One Will Save You” 2023, 20th Century Studios, Star Thrower Entertainment |
Klimatyczna
bajeczka dla dużych dzieci. Orzeźwiające przetworzenie
sprawdzonych motywów, przekonujące wyznanie miłości Briana
Duffielda do opowieści o Szarakach. Ufoludkach z wyłupiastymi
oczami, archetypowych inteligentnych stworzeniach pozaziemskich,
fikcyjnej rasie, która w „Nie ocali cię nikt” może zaskoczyć
swoją fizjonomią nawet najwytrwalszych badaczy tego kosmicznie
egzotycznego szarego tłumu. Chodzący na palcach przybysze z
dopracowanym do perfekcji talentem (i przekleństwem) Carrie White –
paskudne jajka niespodzianki różnej wielkości, wydajające z
siebie stosownie nieprzyjemne odgłosy (język Obcych), a niekiedy
przybierające przezabawne pozy: balet Szarych:) Małe gadziny, nieco
wyżsi myśliciele i monstrualne pająki. Całkiem solidne efekty
komputerowe, aczkolwiek były momenty, w których aż się prosiło
odwołać do oślizgłych rekwizytów, namacalnych obrzydliwości.
Inwazja Obcych oglądana z mikrokosmosu człowieka wykluczonego.
Nietrudno się domyślić, dlaczego lokalna społeczność tak
uwzięła się na biedną Brynn Adams, ale na szczegółowe
wyjaśnienia będziemy musieli trochę poczekać. Nieodważnie
zakładając, że przedwcześnie odkryjemy w zasadzie jedyną
tajemnicę „Nie ocali cię nikt”. No dobrze, pozostaje jeszcze
wynik tego „kosmicznego meczu”. Filigranowa kobieta kontra
drużyna z niezwykłymi mocami. Oczywiście dla nich to nic
nadzwyczajnego, ale dumni zdobywcy Ziemi nie przywykli do takich
atrakcji. Zdolności psychokinetyczne załogi swojskich statków
kosmicznych, złożone właściwości wyśmienicie kiczowatych
„lampek spodkowych” i jak dla mnie najupiorniejsze UWAGA
SPOILER zabawy z pasożytami. Przejęcia organizmów ludzkich,
które może i mają więcej wspólnego z „Władcami marionetek”
Stuarta Orme'a, na podstawie kultowej powieści Roberta A. Heinleina
niż ze wzmiankowaną już „Inwazją łowców ciał” Philipa
Kaufmana, ale wyniki tych wstrętnych eksperymentów - właściwie
strategii międzyplanetarnych żołnierzy – widoki tych wszystkich
nienaturalnie zachowujących się niby ludzi, te autentycznie
niepokojące ujęcia w moim umyśle niezmiennie nakładały się na
przepiękne wspomnienia z miasta kokonów KONIEC SPOILERA.
Szaraki w konwencji home invasion. Niedawno temu dziewczynkę
z małej mieściny obudził hałas. Przekonana, że jakieś dzikie
zwierzątka dobrały się do pojemników na śmieci ustawionych pod
oknem jej wygodnej sypialni, stwierdziła, że najlepiej od razu
przepędzić intruzów. W pół drogi stanęła jak wryta, nie
wierząc własnym oczom. Na szczęście w porę się z szoku
otrząsnęła i wreszcie poszukała jakiejś kryjówki. Kiepskiej,
ale czy istnieje dobra kryjówka przez takimi nieproszonymi gośćmi?
Czy nie lepiej chwycić za mop i rozprawić się z cudacznym
towarzystwem? Plan Briana Duffielda zakładał „spłodzenie”
supermądrej rasy, która jak wszystko na to wskazuje, postanowiła
podbić planetę Ziemia. Lęk o przyszłość może niekoniecznie
całego gatunku ludzkiego, ale niewątpliwie postaci prowadzącej,
miało wzmagać przekonanie, że Szarzy znacznie przewyższają Brynn
inteligencją. Ciekawe, bo odniosłam zgoła odwrotne wrażenie.
Abstrahując od bajkowego aromatu wychwyconego już w pierwszych
ujęciach „Nie ocali cię nikt,” wysoko oceniałam szanse
protagonistki w tej zażartej bitwie gatunków przede wszystkim
dlatego, że pozaziemskie istoty Duffielda uznałam za mniej
rozgarnięte od przeciętnego człowieka. Tak czy inaczej, młoda
domatorka z małego miasteczka zdawała się dalece przewyższać ich
sprytem. Odbiorcom filmu raczej nie zaimponuje pomysłowością i
refleksem, ale wyobrażałam sobie, że przeciwnicy w duchu
zazdroszczą jej tych dla nich tak nadzwyczajnych zdolności, jak dla
Brynn ich telekineza. Ubzdurałam sobie, że Ziemię zaatakowała
armia głupoli, która jakimś kosmicznym zbiegiem okoliczności w
domyśle (na co wskazują ich bajeranckie pojazdy) zbudowała sobie
zaawansowaną technologicznie cywilizację. Nie wiadomo gdzie, ale
wiadomo, że postanowili poszerzyć strefę wpływów o sponiewieraną
Błękitną Planetę. Błyskawiczna kolonizacja nieprymitywnej rasy,
przed którą nie ugnie się dziewczyna od dawna żyjąca w piekle.
Zahartowana dziewczyna z amerykańskiej prowincji. Swoja drogą
Duffield zaserwował mi iście slasherowe przebudzenie mocy –
przemianę zahukanego dziewczątka w kobietę walczącą. Szara
myszka staje do walki z Szarymi. Chowający się pod mopem rzekomy
„szkodnik społeczny” przeobraża się w Amazonkę dzierżącą
mop. Prawda, że zafiksowałam się na punkcie tego pozornie
niegroźnego przedmiotu? Przydatnego sprzętu między innymi w
gospodarstwach domowych i na ubitej ziemi. Pomocne mogą okazać się
też garnki i zapalniczka, natomiast o urządzaniach elektrycznych
tym razem trzeba zapomnieć. Brynn nie sama w domu. Oblężona
twierdza oszczędnej w słowach (bardziej z konieczności niż z
wyboru w normalnych czasach zdająca się na słowo pisane),
podwójnie zaszczutej niestarej panny z niezapominającej mieściny.
Mroczna
(najbardziej ujęły mnie nocne zdjęcia na zewnątrz, ale w mizernej
fortecy Brynn też czułam się jak ryba w czarnej wodzie: pięknie
zagęszczone ciemności) i na swój sposób zabawna opowieść o
żywym bastionie ludzkości, który nie może liczyć na wsparcie.
Kobiecie wzgardzonej przez swoich i sterroryzowanej przez nieswoich.
Spektakularny i jednocześnie bardzo intymny dreszczowiec science
fiction o cudach niewidach. Szalona jazda w klaustrofobicznym tunelu
sympatycznej przedstawicielki osób brutalnie odepchniętych. Rock
and roll z Szarymi. Hipnotyczna tęskna melodia Briana Duffielda.
„Nie ocali cię nikt” dołącza do moich ufoludkowych ulubieńców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz