Stronki na blogu

wtorek, 21 listopada 2023

„Nie jesteś moją matką” (2021)

 
Zamknięta w sobie nastoletnia Charlotte 'Char' Delaney mieszka z babcią i pogrążoną w depresji rodzicielką w niewielkiej miejscowości, w której nie brakuje ludzi nieufnie nastawionych do jej rodu. Dziewczyna nie ma przyjaciół, ale jej największym marzeniem jest odzyskanie radosnej, zaangażowanej matki z dzieciństwa. Char niczego tak nie pragnie, jak powrotu do zdrowia kobiety, która sprowadziła ją na ten nieczuły świat. Osamotniona nastolatka pewnego dnia przekonuje się jednak, że zawsze może być gorzej - kiedy jej mama nie wraca do domu. Przeszukanie okolicy przeprowadzone z wujkiem Aaronem nie przynosi rezultatów, ale w środku nocy Charlotte zastaje swoją matkę w kuchni. A kiedy dziewczyna już zaczyna myśleć, że odzyskała przyjaciółkę ze skromnego zbioru dobrych wspomnień, nawiedzają ją przerażające myśli, podejrzenia, że istota, która wróciła nie jest jej matką.

Plakat filmu. „You Are Not My Mother” 2021, Bankside Films, Fantastic Films, Fís Éireann / Screen Ireland

Pierwsze pełnometrażowe osiągnięcie reżyserskie urodzonej i wychowanej w magicznej Irlandii wieloletniej miłośniczki kina grozy Kate Dolan. Kameralny nadprzyrodzony horror psychologiczny oparty na jej własnym scenariuszu zrodzonym z zamiłowania do rodzimego folkloru; do mitologii irlandzkiej, upiornych baśni, mrocznych opowieści wysłuchiwanych od najmłodszych lat. Ponadto Nolan chciała opowiedzieć o traumie międzypokoleniowej, wydarzeniach z przeszłości prześladujących następne pokolenia, „kiedyś” bezwzględnie rzutujących na „teraz”. „Nie jesteś moją matką” (oryg. „You Are Not My Mother”) powstawał w trakcie pandemii COVID-19, w okresie lockdownowym, co mogło mieć decydujący wpływ na przekonanie wymarzonej czołowej obsady do wejścia na ten niszowy pokład (choćby przez chwilowy brak innych zobowiązań). Pierwszy pokaz filmu odbył się we wrześniu 2021 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, gdzie zajął drugie miejsce w konkursie People's Choice Award: Midnight Madness. Szeroka dystrybucja ruszyła dopiero w marcu 2022 – między innymi w Irlandii i Stanach Zjednoczonych film był pokazywany w kinach, przy czym w tym drugim przypadku w ograniczonym zakresie. W Polsce rozgościł się w listopadzie 2023, korzystając z zaproszenia CDA Premium.

Porównywany do „Babadooka” Jennifer Kent slow burn horror twórczyni między innymi nagrodzonego filmu krótkometrażowego z 2017 roku pt. „Catcalls”. Pierwsza dłuższa opowieść Kate Dolan, której branżowych rad udzielał Peter Strickland, twórca choćby takich specyficznych produkcji jak „Berberian Sound Studio” (2012) i „Krwawa sukienka” (2018). Postacią przewodnią irlandzka reżyserka i scenarzystka w tym (bez)dusznym świecie przedstawionym uczyniła wyobcowaną, małomówną dziewczynę z małego miasteczka. Bohaterka wyrażająca uczucia niewerbalnie, utrudniła więc sobie autorka „Nie jesteś moją matką” zadanie pozyskania sympatii, obficie doprawionej współczuciem, dla Charlotte 'Char' Delaney. Szczęśliwie dla Dolan udało się zaangażować aktorkę, która zachwyciła ją swoim występem w „Ciúnas (Silence)”, kilkunastominutowym obrazie Tristana Heanue z 2019 roku. Hazel Doupe jako najmłodsza członkini przeklętego rodu Delaney według mnie sprawdziła się znakomicie. Popisowa kreacja introwertyczna, widomy dowód na to, że milczenie jest złotem. W poruszającym dramacie rodzinnym utrzymanym w poetyce horroru. Pełzająca groza w kinematografii. Osaczająca. Kate Dolan dokładnie przeanalizowała techniczne strategie straszenia widzów. Oczywiście nie zawsze skuteczne. Co sprawia, że to działa, a tamto nie? Oglądając horrory zwykle niejako na bieżąco stara się rozpracowywać te mechanizmy, rozkładać na czynniki pierwsze, demontować plastikowe i szwajcarskie zegarki z najmroczniejszej szufladki gatunkowej. Łączy przyjemne z pożytecznym – rozrywka, która przydaje się w pracy. Bo twórczyni „Nie jesteś moją matką” nie miałaby nic przeciwko, gdyby kojarzono ją wyłącznie z horrorem. Tutaj czuje się najbezpieczniej, tutaj może spokojnie popuszczać cugle swojej wybujałej wyobraźni. Może tworzyć potwory. Takie jak Angela Delaney (intensywna, diabolicznie sugestywna kreacja Carolyn Bracken), finneyowska rodzicielka głównej bohaterki? Jak w kultowej „Inwazji porywaczy ciał”, nastoletniej Charlotte coraz trudniej zagłuszyć wewnętrzny głosik podpowiadający, że jej matka nie jest jej matką. A babcia dawno, dawno temu próbowała ją podpalić? Nocna wyprawa do lasu ujawniona w prologu – słodkie niemowlę w ogniu wznieconym przez najprawdziwszą wiedźmę? To jeden z nielicznych obszarów „Nie jesteś moją matką”, w którym posiłkowano się obrazem wygenerowanym komputerowo. Dolan jest zdecydowaną zwolenniczką praktycznych efektów specjalnych, czemu zresztą daje wyraz w omawianej produkcji, ale ważniejsze jest dla niej bezpieczeństwo na planie, tym bardziej, gdy w projekcie bierze udział tak maleńkie dziecko. Dlatego reżyserka nie upierała się przy zabawie z prawdziwym ogniem - pomijając maleńkie „ogniska” Rity Delaney (bezbłędny występ Ingrid Craigie), potencjalnej czarownicy z niespokojnego irlandzkiego zakątka. Klaustrofobicznej mieściny, w której utknęła spadkobierczyni faktycznych bądź wyimaginowanych grzechów przodków. Uznana za winną nieznanych jej czynów podobno popełnionych przynajmniej przez jej nadal żyjące krewne. Współlokatorki Char zazdrośnie strzegące swojej prywatności. Na pewno nie prawdziwa rodzina, bo ani trochę niepodobna do szczęśliwej gromadki z jej ulubionego serialu telewizyjnego. Smutny domek na brzydkiej prerii. Apatyczne gospodarstwo domowe pod obstrzałem nienawistnych spojrzeń. Kto wiatr sieje... inny zbiera burzę.

Plakat filmu. „You Are Not My Mother” 2021, Bankside Films, Fantastic Films, Fís Éireann / Screen Ireland

Lęk skrada się w milczeniu i ma twarz nie-matki. Zdeformowane oblicze, zamazane rysy, oczy jak dwie najczarniejsze studnie. Nieprofesjonalna maskarada obcego, nieudana replika kochającej mamusi. Robal niepostrzeżenie wchodzący pod skórę. Niepokój konsekwentnie torujący sobie drogę w organizmie patrzącego. Uwikłanego w teorię spiskową faktycznej nosicielki obcego? Bezsilnie wypatrującego wroga na zewnątrz, kiedy ten przyczaił się wewnątrz? Przebiegła bestia opętała bezbronną dziewczynę. Złe myśli zakradły się do jej biednej głowy, wciągając postronnych obserwatorów w genetyczne szaleństwo. Jaka matka, taka córka; niedaleko pada jabłko od jabłoni; resortowe dzieci – spostrzeżenia ludzi światłych, złote myśli tęgich umysłów. Charlotte 'Char' Delaney to jedna z niezliczonych ofiar takiego – moim bynajmniej eksperckim okiem – stereotypowego myślenia. Odpowiedzialność zbiorowa, społeczny ostracyzm rozciągający się na kolejne pokolenia, karani za czyny krewnych. I nie mówimy tutaj o starożytności, tylko czasach nam współczesnych. Dziewczyna, która prędzej czy później powie „Nie jesteś moją matką”, czołowa postać gęstego horroru Kate Dolan, prawdopodobnie wie mniej o swojej rodzinie od oburzonych sąsiadów. Oni pamiętają, ona nie, ale płacić musi. Jej walutą samotność, a najsmutniejsze, że ta niesłusznie skazana dziewczyna byłaby zadowolona, gdyby wszyscy, poza rodziną, uszanowali wyrok „sądu ludowego”. Marzy już tylko o tym, by zostawiono ją w spokoju. Marzy o niewidzialności – nie o przyjaciołach, ten etap ma już za sobą. Wyzbądź się wszelkiej nadziei, to unikniesz bolesnych rozczarowań. Charlotte prawie się to udało, ale został jeszcze ten najtrudniejszy krok dotyczący jej ukochanej matki. Pogodzenie się z tym, że Angela nigdy nie wyzdrowieje. Właściwie miewa lepsza i gorsze dni, ale jej jedyna córka nie ma wątpliwości, że między nimi nie ma tej więzi, która zachowała się w jej pamięci. Zbliża się Halloween, zatem nasza może i niegodna zaufania, ale na pewno godna współczucia, przewodniczka po jej szorstkim światku, chcąc nie chcąc przypomina sobie, jak to święto wyglądało kiedyś. Rozdrapuje rany słodkimi wspomnieniami, mimowolnie podsyca tęsknotę za mamą. Kate Dolan starała się pokazać – i moim zdaniem to jej się udało – jaką traumą dla dziecka często jest choroba rodzica. Nieznajomi wykuci w ogniu cierpienia. Przed tajemniczym zaginięciem Angela nigdy jej nie przerażała. Bała się o nią, ale nie jej. Mogłaby przysiąc, że ani razu przez myśl jej nie przeszło, że ta wyprana z emocji (z wyjątkiem oczu: okien do bezdennego smutku) może nie być twarzą jej matki. Urzeczywistnia się koszmar nastolatki – sen o czerwonej komnacie, czyli nowa jakość zabawy w „buu!”. Jeśli wcześniej miałam jakieś wątpliwości – a szczerze mówiąc nie przypominam sobie – to ta scenka, ta genialna żonglerka ciszą i dźwiękiem, to raptowne cięcie (imponujące wyczucie czasu!) i wreszcie ten przelotny widok, przekonały mnie, że stwórczyni tego cudeńka wyciągnęła właściwe wnioski z innych opowieści z dreszczykiem. Myślę, że głównie z jumperowych porażek, bezowocnych prób przestraszenia, czy jak kto woli, zaskoczenia entuzjastów gatunku, śmiem podejrzewać zazwyczaj przez nich spodziewanym, uderzeniem dźwiękiem i/lub obrazem. Kate Dolan pokazała mi wyższy poziom prymitywnego niby straszenia, którego echa przepięknie wybrzmiewają też w późniejszej akcji z lustrem: (nie)ludzka twarz w stanie ciekłym. A jeśli szukasz większej makabry, to bierz ujęcie z rąsią. Muszę też pochwalić stosownie szkaradny makijaż protetyczny z partii, która mnie nasunęła mile widziane skojarzenia z „Candymanem” Bernarda Rose'a, wyśmienitą filmową adaptacją opowiadania „Zakazany” Clive'a Barkera. Przedtem do głosu najczęściej dochodził „Relikt” Natalie Eriki James, w tej soczyście tajemniczej opowieści o matce, babce i córce. Nie zapominajmy o dobrym wujku, który pomaga jak umie. Nie wysłucha, nie doradzi, nie porozmawia od serca, ale zawsze może coś naprawić, zrobić zakupy i zająć się milionem innych spraw niezwiązanych z trudną sztuką konwersacji. Historia co prawda nieszczególnie wyszukana, wręcz złożona ze sprawdzonych motywów, wielokrotnie wałkowanych w kinie tematów, ale z uczuciem opowiedziana. Starannie, niechaotycznie, poprowadzona niepłytka kronika rodzinna. Opowieść o wyrzutkach społecznych, o prześladowaniach, o jawnym okrucieństwie młodych i nie mniej przykrej, ukradkowej działalności starszych. Martwiły mnie jedynie wskazówki zostawione przez twórców, czytelne sugestie odnośnie punktu, do którego podobno zmierzamy. UWAGA SPOILER Wszystko przemawia za opowieścią o czarownicach, ale filmowcy jakimś cudem tego nie dostrzegają? Robią nieprzeniknioną minę do oczywistej gry? Nie, zastawiają sidła, żeby taka gapa jak ja mogła w nie wpaść:) Zaskoczenie tym przyjemniejsze, że Kate Dolan przetworzyła jedną/jeden z moich ulubionych baśni/mitów/legend KONIEC SPOILERA.

Klękajcie blockbustery przed tą niewystawną produkcją. Horrorem skazanym na zapomnienie? Może nie aż tak, ale „Nie jesteś moją matką” debiutującej w pełnym metrażu irlandzkiej reżyserki i scenarzystki Kate Dolan przebojem zapewne nigdy nie będzie. Tym bardziej więc zasługuje na uwagę oddanych fanów gatunku:) A przynajmniej tych nieprzejedzonych starą szkołą straszenia. Nastrojowymi balladami o walczących z wewnętrznymi i zewnętrznymi potworami. Mitologia irlandzka w przepysznym wydaniu; empatyczna opowieść upiorna. Mój niemal ideał horroru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz