Rok
2012. Aby zatrzymać przy sobie chłopaka, który właśnie wrócił
z Meksyku przesadnie dbająca o swój szkolny status licealistka Sara
Steinberg oddaje mu dziewictwo, a już nazajutrz doznaje wczesnych
objawów ciąży. Następnego dnia budzi się z wielkim brzuchem, a
wsparcia szuka u byłej przyjaciółki Hayley Chamberlain, prymuski,
którą Sara odepchnęła po wejściu do uczniowskiej śmietanki
towarzyskiej. Razem jadą do kliniki aborcyjnej, gdzie okazuje się,
że dziewczyna, która uprawiała seks przed kilkudziesięcioma
godzinami jest w dziewiątym miesiącu ciąży. I gdzie następuje
poród inwazyjnego organizmu faktycznie obcego. Dziewczynom udaje się
przeżyć pierwszy wściekły atak egzotycznego pasożyta, ale to nie
koniec nietypowych problemów nastoletniej matki. Obcy za nią
chodzi, zostawiając za sobą stosy trupów. Sara i Hayley nie mają
wyboru – muszą ratować świat!
|
Plakat filmu. „Snatchers” 2019, MAKE GOOD Content
|
Komediowy
horror science fiction o cudzie narodzin produkcji amerykańskiej. W
2015 roku Stephen Cedars, Benji Kleiman i Scott Yacyshyn, nakręcili
krótkometrażowy film o osobliwym stanie (nie)błogosławionym -
który wyrósł z pomysłu na historię czterdziestoletniej kobiety
przebywającej w bazie wojskowej, gdzie miało dojść do
„kosmicznego zapłodnienia” - jako dowód koncepcji, wykonalności
scenariusza przedstawionego wcześniej ich niekryjącemu
niezrozumienia menadżerowi. Miniprodukcja przekonała agenta i
przyciągnęła wielką amerykańską firmę Warner Bros. - pierwszy
nabywca pomysłu o obcym wewnątrz niej, który następnie został
wykorzystany w serialu „Snatchers” (2017-2018), koniec końców
zrealizowanym pod szyldem MAKE GOOD Content Paula Younga (m.in.
współproducent „Klątwy Jessabelle” Kevina Greuterta). Film
pełnometrażowy, który swoją światową premierę miał w marcu
2019 roku na South by Southwest Film Festival, „Snatchers” w
reżyserii Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana – scenariusz
napisali ze Scottem Yacyshynem – to głównie ponowne wykorzystanie
scen z pierwszego sezonu ich zwariowanego serialu (w tym przypadku do
zespołu reżyserskiego dołączył Michael Lukk Litwak) o nastolatce
w niechcianej ciąży.
„Wredne
dziewczyny spotykają Obcego” (komedia Marka Watersa z 2004
roku i filmowa seria filmowa otwarta w 1979 roku horrorem science
fiction Ridleya Scotta) – tak pierwsze pełnometrażowe osiągnięcie
reżyserskie Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana podsumowały
odtwórczynie czołowych ról: Mary Nepi (jako Sarah Steinberg) i
Gabrielle Elyse (jako Hayley Chamberlain), które na casting do
shorta „Snatchers” zgłosiły się na końcu. Ostatnie
przesłuchiwane aktorki „gotowe na bliskie spotkanie trzeciego
stopnia”. Uczestniczenie w „historycznym” wydarzeniu, do
którego doszło w stanie Utah (główne lokalizacje: miasta Midvale,
Heber City i Salt Lake City). Właściwie dzień jak co dzień w
świecie horroru. Typowa przygoda przez „komentatorów”
porównywana choćby do kultowego obrazu Joe Dantego pt. „Gremliny
rozrabiają” - domniemana próba przywołania ducha familijnych
opowieści z dreszczykiem, czy jak kto woli opowieści fantastycznych
z lat 80. XX wieku. Ale mnie jakoś po głowie chodził „Niegrzeczny Milo” Jacoba Vaughana, horror komediowy uwolniony w 2013 roku; i
przypomniały się też „Zęby” Mitchella Lichtensteina, a nawet
genialne „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella. Stephen
Cedars zapewniał, że „Snatchers” nie miał być „filmem z
przesłaniem”, moralitetem skierowanym do młodych ludzi myślących
o rozpoczęciu współżycia seksualnego. To miała być opowieść
„pozytywnie nastawiona do seksu”, nieuderzająca w apokaliptyczne
tony najbardziej zaangażowanych, żeby nie powiedzieć fanatycznych
propagatorów abstynencji seksualnej. Kult dziewictwa i zawoalowana
polemika autorów „Snatchers”. Przedmałżeńska inicjacja
seksualna – w dodatku przed osiągnięciem pełnoletności –
prowadząca do... apokalipsy. W każdym razie „nieprzystojne
zachowanie” piętnastoletniej protagonistki „Snatchers”
Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana narazi całą ludzkość.
Inwazja porywaczy ciał przypadkiem spowodowana przez amerykańską
licealistkę, bo przecież nie przez jej chłopaka, zarozumiałego
Skylera Cole'a (zabawna, ciekawie przerysowana kreacja Austina
Frybergera). Seks można uprawiać wyłącznie dla przyjemności?
Taki pogląd Sara Steinberg wygłasza na forum klasy, a nauczyciel
nie raczy jej poprawić! Demoralizacja nieletnich! Haniebne wmawianie
dziewczynkom, że celem stosunków seksualnych nie musi być
prokreacja. Ale dla Sary jest jeszcze nadzieja – tylko połowicznie
skażona „przebrzydłą lewacką propagandą”, nieobarczająca
odpowiedzialnością chłopaka. Przyjemność jego, konsekwencje jej.
Mogła nie rozkładać nóg, prawda? Hayley ma czelność się z nią
nie zgadzać – wyglądała na porządną (nigdy nikomu do łóżka
nie wskoczyła), ale kiedy trzeba wypić piwo, którego jej koleżanka
sobie nawarzyła, opowiada typowe bajeczki wściekłych macic (bo
chyba tak kulturalni ludzie tytułują niektóre kobiety...?).
Rzekoma sojuszniczka próbuje zawrócić główną bohaterkę
„Snatchers” Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana ze słusznej
drogi. Zbłąkana owieczka zmierza ku cnotom niewieścim (cokolwiek
to jest), a jej tak zwana przyjaciółka robi wszystko, co w jej
mocy, by w grzechu pozostała.
|
Kadr z filmu. „Snatchers” 2019, MAKE GOOD Content |
Patriarchalna
rzeczywistość urojona seryjnych morderczyń dzieci nienarodzonych.
Antykoncepcja awaryjna na śniadanie, obiad i kolację (w sumie
jakieś trzy kilogramy piguł dziennie), a kiedy to zawiedzie
opychają się tabletkami poronnymi – czytanie ze zrozumieniem
ulotek dołączonych do opakowań wyrobów farmaceutycznych opanowali
tylko panowie, dlatego przed domami rozwiązłych pań widuje się
ciężarówki wypełnione podstawą ich niezdrowej diety. Niestety,
piętnastoletnia bohaterka „Snatchers” Stephena Cedarsa i
Benjiego Kleimana, zorientowała się, że jest w ciąży najwyżej
parę godzin przed porodem. Zostaje więc klinika aborcyjna, przed
którą stoi dżentelmen z transparentem i mówi: „Boże, ulituj
się nad dziwkami, albowiem nie wiedzą, co czynią”, czy coś w
tym rodzaju. Jedna „nierządnica” straciła dziewictwo
przedwczoraj, a druga inicjacji seksualnej jeszcze nie przeszła. Po
powrocie z Meksyku (program wymiany uczniowskiej) Skyler Cole
przeprowadził poważną rozmowę z dziewczyną, której
najwidoczniej wydawało się, że nadal są parą. W każdym razie
Sara Steinberg miała nadzieje, że „najlepsza partia w szkole”
zmieni zdanie, ale nie – Skyler ewidentnie zmęczył się czekaniem
na skonsumowanie ich związku. Tak to widzi Sara, dziewczyna, która
w końcu ulegnie. Odwiedzi niezaopatrzonego w prezerwatywy
aroganckiego młodzieńca, któremu w ogniu rozkoszy zapomni się, że
to miał być stosunek przerywany. Ale to nic, Sara nie będzie robić
mu wymówek, bo mógłby poszukać pocieszenia u innej. Na przykład
Kiany, niby najlepszej przyjaciółki Sary, a już na pewno najmniej
dyskretnej członkini - liderki - popularnej paczki, dla której
główna bohaterka „Snatchers” poświęciła prawdziwą
przyjaźni, o czym zaświadczy już reakcja na nagłe pogorszenie
samopoczucia Sary: poranne mdłości, incydent na szkolnym korytarzu.
Zaniepokoi się jedynie wzorowa uczennica Hayley Chamberlain.
Ulubienica rodzicielki Sary, samotnej matki tęskniącej za swoją
małą córeczką. Niepotrafiącej przebić się przez mur, jakim
otoczyła się dorastająca latorośl. Naburmuszona dziewczyna
niedopuszczająca kochającej mamy do swoich sekretów. Zdaniem Sary
kobiety przewrażliwionej, może nawet histeryzującej i z pewnością
nietaktownie narzucającej się ze swoim towarzystwem.
Nadopiekuńczej, nieszanującej prywatności Sary, wścibskiej i
drażniąco szczebioczącej fanki Hayley. Można by pomyśleć, że
chętnie zamieniłaby się z państwem Chamberlain córkami i to
jeszcze przed masakrą bękartów Sary. Nielegalnych obcych. Czy to
aby nie brzmi ksenofobicznie? To nie one ukuły niepoprawny
politycznie termin „nielegalny imigrant”. Sara i Haley
przysięgają, że nie są wrogo nastawione do cudzoziemców, ani
nawet lekko uprzedzone, ale skoro w Stanach Zjednoczonych takie
rzeczy się nie zdarzają, a Skyler właśnie wrócił z Meksyku...
Tyle się mówi o pasożytach przywożonych z zagranicznych wakacji.
Takich wczepiających się w karki organizmów żywych i
przejmujących kontrolę nad ich funkcjami motorycznymi? Właściwie
przejęci ludzie wyglądaliby zupełnie jak zombie, gdyby nie
opuszczone głowy i „narośl z bystrymi oczkami”. Animatroniczny
słodziak. Porusza się jak pająk na dopalaczach – czyli nie
najprzyjemniejszy widok dla takiej arachnofobiczki jak ja – ale
jako „władca marionetek” rozbraja spojrzeniem. Mruga
porozumiewawczo, a niekiedy jakby z ogromnym zdziwieniem przygląda
się dwunożnym stworzeniom zabawnie ruszającym otworami gębowymi i
wskazującym na niego jakimś żelastwem. Obcy w obcym kraju. Mała
maszyna do zabijania teoretycznie podążająca za biologiczną
matką. Masakra w amerykańskiej miejscowości z wykorzystaniem
praktycznych efektów specjalnych – pokawałkowane ciała w „morzu”
różowawej krwi – która nikogo o mdłości przyprawić nie
powinna. Poza substancją imitującą krew makabryczne rekwizyty
prezentują się całkiem realistycznie, ale lekka tonacja i
humorystyczne dodatki (na przykład odcięte ramię policjanta z
palcami zaciśniętymi na pączku; na marginesie, akcja z blenderem
może przypomnieć „Następny jesteś ty” Adama Wingarda)
zamierzenie psują efekt szokujący. Można powiedzieć, że twórcy
dołożyli starań, by oswoić widza z potencjalnie niesmacznymi
widokami – figlarne krwawe ujęcia, gore z przymrużeniem
oka (też całkiem widowiskowe organiczne „budowle” obcych,
kokonowy show najeźdźców z nastoletniego łona), jak to zwykle w
komediowych siekaninach bywa. Reżyserzy „Snatchers” zdradzili,
że praca z animatroniką była niemałym wyzwaniem – wymagana
„nadludzka” cierpliwości, bo jak niechcący wychodzi ci uroczy
Pokemon, musisz zaczynać niemal od początku – ale najtrudniejszą
częścią zadania prawdopodobnie było połączenie efektów
praktycznych z komputerowymi: zabawnymi obrazami tandetnymi. Wszak
trochę sztuczności jeszcze nikogo nie zaszkodziło. „Snatchers”
Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana posiada cechy
pastiszu/karykatury, przy czym „na tapetę” nie wzięto tylko
mrocznych powieści o inwazji obcych, horrorów science fiction, ani
nawet familijnych monster movies z poprzedniego wieku –
pompatyczne amerykańskie superprodukcje, przeróżne opowieści o
dzielnych Amerykanach ratujących świat przypuszczalnie też
znalazły się w kręgu zainteresowania niegrubiańskich kawalarzy.
Obśmiewanie poprawne politycznie:) Uwaga: po napisach końcowych
jeszcze jedna scenka.
Bezpretensjonalna
rozrywka debiutujących w pełnym metrażu amerykańskich reżyserów,
w większości zmontowana z wypuszczonego dwa lata wcześniej
pierwszego sezonu ich serialu pod tym samym tytułem. „Snatchers”
Stephena Cedarsa i Benjiego Kleimana to standardowy teen horror
w sosie komediowym. Łatwo wchodzące stereotypowe dziełko,
komentujące współczesną rzeczywistość w odpowiednio
przejaskrawionym stylu. Sposób na rozluźnienie – kiedy pasożyty
rozrabiają.
Oglądałem X lat temu. Podobał mi się. Takie 6,5/10 :)
OdpowiedzUsuń