Stronki na blogu

czwartek, 18 lipca 2024

Wilhelm Meinhold „Bursztynowa czarownica”

 
XVII wiek, wojna trzydziestoletnia. Mieszkańcy Kosarzowa, zdziesiątkowanej miejscowości na wyspie Uznam, zmagają się z wielką klęską głodu i widmem zarazy, w ciągłym strachu przed bezwzględnymi rabusiami, łotrami plądrującymi skromne domy i zabijającymi ich mieszkańców. Lokalną ludność z udręki wybawiają pastor Abraham Schweidler, proboszcz parafii w Kosarzowie i jego nastoletnia córka Maria, bogobojna dziewica często odejmująca sobie od ust na rzecz bliźnich, znalazczyni złoża bursztynu, podzielająca przekonanie swego ojca, że to nagroda od Miłosiernego Pana za niezachwiane trwanie w wierze w wyjątkowo ciężkich czasach. Decyzją wielebnego Schweidlera wspaniałe odkrycie jego jedynego dziecka zostaje utrzymane w tajemnicy przed pozostałymi członkami parafii, włącznie z zaufaną służącą, starą Ilse, która w ocenie pastora mogłaby bezwiednie wygadać się którejś sąsiadce, co niechybnie doprowadziłoby do roztrwonienia majątku zesłanego przez Boga Wszechmogącego. Hojnie obdarowywani przez Schweidlerów mieszkańcy nieurodzajnego zakątka wyspy Uznam, zgodnie z przewidywaniami proboszcza, zadowalają się nieprawdziwym wyjaśnieniem nagłej poprawy jego statusu materialnego. Za swoją dobroć jedyne dziecko niezłomnego przywódcy duchowego z Kosarzowa zostanie „nagrodzone” okrutnymi pomówieniami, które zaowocują doprowadzeniem niewinnej dziewczyny przed oblicze Świętej Inkwizycji.

Okładka książki. „Bursztynowa czarownica”, Zysk i S-ka 2024

Wilhelm Meinhold (właściwie Johannes Wilhelm Meinhold) urodził się w Lütow na wyspie Uznam w 1797 roku. Jego ojciec, Georg Wilhelm Meinhold, był księdzem luterańskim, a matka Anna Elisabeth zmarła w ósmym roku jego nielekkiego życia - przyszły powieściopisarz, dramaturg, poeta i pomorski duszpasterz, dorastał w napiętej atmosferze wojen napoleońskich. W 1813 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie w Greifswaldzie na Pomorzu Szwedzkim, a w 1821 roku objął parafię w Koserowie (Kosarzowo), gdzie rzekomo znalazł kronikę z XVII wieku, zapiski pastora Abrahama Schweidlera. Posługę w tej miejscowości zakończył w roku 1827 na rzecz parafii w Krumminie, gdzie był proboszczem przez siedemnaście lat. Zmarł w 1851 roku w Berlinie-Charlottenburgu, po niedobrowolnym przejściu na wcześniejszą emeryturę – kara za nieposłuszne zachowanie. Miłość do literatury pięknej rozpalił w Wilhelmie Meinholdzie jego nauczyciel Ludwig Gotthard Kosegarten w okresie studenckim, a swoją własną artystyczną działalność oficjalnie rozpoczął po zakończeniu edukacji (rok 1818) i objęciu stanowiska rektora w szkole w Uznam. Zaczynał od sztuk i poezji docenionej przez Johanna Wolfganga von Goethego, a swoje najsłynniejsze dzieła – powieści gotyckie „Maria Schweidler, die Bernsteinhexe” (ang. „The Amber Witch”, pol. „Bursztynowa czarownica”) i „Sidonia von Bork, die Klosterhexe” (ang. „Sidonia the Sorceress: Teh Supposed Destroyer of the Whole Reigning Ducal House of Pomerania”, przetłumaczona między innymi przez Jane Wilde, matkę Oscara Wilde'a) - wydał w latach 30. i 40. XIX wieku.

Maria Schweidler, die Bernsteinhexe”” jest rozwinięciem opowiadania Wilhelma Meinholda pt. „Die Pfarrestochter von Coserow” prawdopodobnie napisanego już w 1825 roku pod natchnieniem kosarzowskich ksiąg parafialnych, dokumentów historycznych i akt procesowych z czasów tak zwanego polowania na czarownice. Wielka mistyfikacją ewangelickiego duchownego kierującego się pragnieniem zastawienia pułapki na uczniów David Friedrich Straussa, niemieckiego filozofa i teologa liberalnego przedstawiającego Pismo Święte jako zbiór mitów i legend. Pierwotnie wydana w 1838 roku jako autentyczna kronika dawno nieżyjącego pastora z Kosarzowa, niemieckojęzyczna publikacja - we fragmentach publikowana w ewangelickim almanachu „Christoterpe” w latach 1841 i 1842 (na język angielski przełożona między innymi przez Lucie, Lady Duff Gordon: wydanie 1843/1844; translacja ciesząca się tak dużą popularnością w wiktoriańskiej Anglii, że wykorzystywana także w późniejszych edycjach, z których wyróżnić należy luksusową edycję z 1895 roku zilustrowaną przez Philipa Burne-Jonesa) - z podtytułem (tłumaczenie Barbary Grunwald-Hajdasz) „Najbardziej zajmujący ze wszystkich dotąd znanych procesów o czary, na podstawie uszkodzonego rękopisu jej ojca, Abrahama Schweidlera, proboszcza w Kosarzowie na wyspie Uznam, który zostaje wydany przez Wilhelma Meinholda, doktora teologii i proboszcza”, wykonana z nadzwyczajną dbałością o szczegóły imitacja XVII-wiecznego manuskryptu, przez niemal wszystkich niemieckich i brytyjskich krytyków (oraz pozostałych czytelników) uznawana za autentyczny dokument historyczny nawet po ujawnieniu faktycznego autora tej w rzeczywistości wymyślonej opowieści. Pod koniec lat 40. XIX wieku o „Bursztynowej czarownicy” pisano już głównie jako o udanej mistyfikacji – dla jednych imponującej, dla innych oburzającej – niemniej jeszcze w pierwszej połowie XX wieku w poważnym środowisku recenzenckim niekiedy nabierano się na kronikarską sztuczkę Wilhelma Meinholda (pojedyncze przypadki odbierających powieść jako tekst historyczny). Biorąc pod uwagę praktycznie niesłabnącą popularność (przynajmniej w niektórych krajach europejskich) fałszywego rękopisu wielebnego Abrahama Schweidlera, zakrawa na żart, że prawie dwieście lat „Bursztynowej czarownicy” zajęło dotarcie do Polski. Dopiero w 2024 roku wypuszczono premierowe polskojęzyczne wydanie tej niebanalnej historii pisarza wyróżnionego przez Howarda Philipsa Lovecrafta w jego słynnym eseju z 1927 roku „Supernatural Horror in Literature” (pol. „Nadnaturalny horror w literaturze” aka „Nadprzyrodzona groza w literaturze”) - edycja Zysk i S-ka w ekskluzywnym opakowaniu, twardej oprawie przepięknie ozdobionej przez Urszulę Gireń, z podstępną przedmową i wstępem Wilhelma Meinholda (podstawa jego literackiej mistyfikacji) i wyczerpującym posłowiem Barbary Grunwald-Hajdasz, tłumaczki, która moim skromnym zdaniem zasłużyła sobie na pokaźną premię – staranne przełożenie perfekcyjnej stylizacji archaicznej Wilhelma Meinholda (staropolszczyzna), rzecz jasna z perspektywy współczesnego czytelnika normalnie też posługującego się warsztatem anachronicznym; utwór z XIX wieku uformowany na modłę dziennika napisanego mniej więcej dwieście lat wcześniej. Rękopisu ówczesnego Hioba, pobożnego człowieka z wyspy Uznam przechodzącego przez bolesne próby wiary. Coraz większe wyzwania w jego przekonaniu rzucane przez Boga Wszechmogącego i jego arcywroga, włochatą bestię widzianą w ulubionym miejscu tytułowej czarownicy. Góra małoletniej wiedźmy, która oddała cnotę Władcy Piekieł.

Okładka książki. „The Amber Witch”, Read & Co 2020

Lektura niełatwa, ale przydatna. Warta trudu weń włożonego. Staroświecka, ale niewymagająca uwspółcześnienia, wszak (nie)cały urok „Bursztynowej czarownicy” Wilhelma Meinholda w kronikarskiej stylizacji archaicznej. Ponad trzysta przypisów od autora i tłumaczki Barbary Grunwald-Hajdasz (w bonusach znajdziemy też konkordancję nazw topograficznych), przypisów zamieszczonych na końcu wydania Zysk i S-ka z 2024 roku, co mnie dodatkowo utrudniło obcowanie z tą przerażająco realistyczną powieścią. Preferuję dolne partię stron, przyznaję jednak, że w tym konkretnym przypadku wprowadzenie takiego ułatwienia byłoby szalenie trudne, a przynajmniej mało estetyczne: tak liczne i nierzadko długie informacje dodatkowe z pewnością zajęłyby większą część niejednej stronicy, w pewnym sensie spychając poruszającą opowieść o niewspółczesnej męczennicy na dalszy plan. Dzisiejszym odbiorcom „Bursztynowej czarownicy” może przypomnieć się Emily Rose, wzorowana na autentycznej postaci bohaterka filmowego horroru o demonicznym opętaniu wyreżyserowanego przez Scotta Derricksona, nieugięta chrześcijanka nieskarżąca się na ziemskie katusze. Młoda istota dzielnie znosząca męki zesłane przez Zastępy Niebieskie. Wychowana przez świątobliwego człowieka osiadłego w Kosarzowie na wyspie Uznam, narratora przebiegłej powieści Williama Meinholda, nastoletnia córka fałszywego kronikarza, pastora Abrahama Schweidlera, wierzy, że została wybrana przez Boga Ojca. Cierpienie w wyższym celu, niesienie krzyża w życiu doczesnym i wieczna szczęśliwość po śmierci. Lekcja dla stworzonych na Jego obraz i podobieństwo, obdarzonych wolną wolą istot zaciekle polujących na wyznawców Szatana. Maria Schweidler zawsze miała nieposzlakowaną opinię nie tylko w swoim rodzinnym Kosarzowie – bezwzględnie przestrzegająca Dziesięciu Przykazań Bożych, ciężko pracująca na dobro wspólne, dużo mniej, jeśli w ogóle, dbająca o dobro własne (zdecydowana skazać się na śmierć głodową, byle napełnić brzuchy innych) i niegryząca się w język w kontaktach z wiarołomną Lise Kolken, bezbożnicą kiepsko odgrywającą lojalną członkinię wspólnoty parafialnej prowadzonej przez szczodrego ojca cnotliwej Marii. Wężowy język starej wiedźmy z zapadłej prowincji. Wojna, Głód, Zaraza, Śmierć. Jeźdźcy Apokalipsy kontra Schweidlerowie, pancerny filar maleńkiego społeczeństwa zabobonnego. Zdziesiątkowana ludność, która pewnie wyśmiałaby problemy współczesnych Europejczyków. Narzekających na błahostki, bo czymże jest awaria Internetu przy kobiecie zabijającej swoje własne dziecko i z głodu je zjadającej albo przy przebitym noworodku bezceremonialnie przerzuconym przez płot, prosto w pokrzywy i jego matce zadźganej w połogu? Można się zawstydzić „na widok” tych nieskarżących się ludzi. Wdzięcznych za pajdkę chleba i szczyptę soli. Dziękujących Bogu za najskromniejsze dary. A za prawdziwe bogactwo odpłacających się oszczerstwami wymierzonymi w najżarliwszą chrześcijankę może nie tylko w Kosarzowie, ale i na całej wyspie Uznam. Podejrzenia przypuszczalnie zasiane przez faktyczną czarownicę, podłe plotki błyskawicznie docierające do ważnych osobistości, które wyżej od Nowego Testamentu Pisma Świętego najwyraźniej cenią sobie „Malleus Maleficarum” (pol. „Młot na czarownice”), niesławny katolicki traktat spisany przez dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera, być może z pomocą innego łowcy „czarownic i czarowników” Jacoba Sprengera. Los bezcennej latorośli niepowszechnie szanowanego proboszcza ma się rozstrzygnąć na zamku Podgłowa, na terenie niegodnego zaufania, obrzydliwego śliskiego starosty. Parodia procesu sądowego niestety niebędąca czystym wymysłem autora tej mocno uduchowionej powieści lekko gotyckiej. O wbrew pozorom nieprzemijającej łatwowierności Homo sapiens i nieodpartej potrzebie rzucania kamieniami w bliźniego swego. Bezrozumna nagonka samozwańczych Wojowników Bożych.

Bóg na językach, Diabeł w sercach. Niemiecki moralitet twardo osadzony w siedemnastowiecznych realiach. Uczulająca powieść Williama Meinholda napisana w kronikarskim stylu i początkowo sprzedawana jako autentyczna spuścizna archiwalna pastora Abrahama Schweidlera - rękopis znaleziony w kościele w Koserowie - jako dzieło stricte historyczne lekko przeredagowane przez jego niebezpośredniego następcę. Rzekomego znalazcę i wydawcę, faktycznego autora „Bursztynowej czarownicy” („Maria Schweidler, die Bernsteinhexe”), ponurej powieści uznawanej za jedno z najważniejszych osiągnięć literackich dziewiętnastowiecznego (urodzonego pod koniec XVII wieku) księdza z Pomeranii realizującego się w epice, liryce i dramacie. Literacka ulubienica autora między innymi „Portretu Doriana Graya” (1890), która doczekała się adaptacji operowej - spektakl z 1861 roku skomponowany przez Williama Vincenta Wallace'a – i co najważniejsze podbiła serca przedstawicieli różnych generacji. Melodyjny utwór łączący pokolenia. Urodny i straszny.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz