XVII
wiek, wojna trzydziestoletnia. Mieszkańcy Kosarzowa,
zdziesiątkowanej miejscowości na wyspie Uznam, zmagają się z
wielką klęską głodu i widmem zarazy, w ciągłym strachu przed
bezwzględnymi rabusiami, łotrami plądrującymi skromne domy i
zabijającymi ich mieszkańców. Lokalną ludność z udręki
wybawiają pastor Abraham Schweidler, proboszcz parafii w Kosarzowie
i jego nastoletnia córka Maria, bogobojna dziewica często
odejmująca sobie od ust na rzecz bliźnich, znalazczyni złoża
bursztynu, podzielająca przekonanie swego ojca, że to nagroda od
Miłosiernego Pana za niezachwiane trwanie w wierze w wyjątkowo
ciężkich czasach. Decyzją wielebnego Schweidlera wspaniałe
odkrycie jego jedynego dziecka zostaje utrzymane w tajemnicy przed
pozostałymi członkami parafii, włącznie z zaufaną służącą,
starą Ilse, która w ocenie pastora mogłaby bezwiednie wygadać się
którejś sąsiadce, co niechybnie doprowadziłoby do roztrwonienia
majątku zesłanego przez Boga Wszechmogącego. Hojnie obdarowywani
przez Schweidlerów mieszkańcy nieurodzajnego zakątka wyspy Uznam,
zgodnie z przewidywaniami proboszcza, zadowalają się nieprawdziwym
wyjaśnieniem nagłej poprawy jego statusu materialnego. Za swoją
dobroć jedyne dziecko niezłomnego przywódcy duchowego z Kosarzowa
zostanie „nagrodzone” okrutnymi pomówieniami, które zaowocują
doprowadzeniem niewinnej dziewczyny przed oblicze Świętej
Inkwizycji.
|
Okładka książki. „Bursztynowa czarownica”, Zysk i S-ka 2024
|
Wilhelm
Meinhold (właściwie Johannes Wilhelm Meinhold) urodził się w
Lütow na wyspie Uznam w 1797 roku. Jego ojciec, Georg Wilhelm
Meinhold, był księdzem luterańskim, a matka Anna Elisabeth zmarła
w ósmym roku jego nielekkiego życia - przyszły powieściopisarz,
dramaturg, poeta i pomorski duszpasterz, dorastał w napiętej
atmosferze wojen napoleońskich. W 1813 roku rozpoczął studia na
Uniwersytecie w Greifswaldzie na Pomorzu Szwedzkim, a w 1821 roku
objął parafię w Koserowie (Kosarzowo), gdzie rzekomo znalazł
kronikę z XVII wieku, zapiski pastora Abrahama Schweidlera. Posługę
w tej miejscowości zakończył w roku 1827 na rzecz parafii w
Krumminie, gdzie był proboszczem przez siedemnaście lat. Zmarł w
1851 roku w Berlinie-Charlottenburgu, po niedobrowolnym przejściu na
wcześniejszą emeryturę – kara za nieposłuszne zachowanie.
Miłość do literatury pięknej rozpalił w Wilhelmie Meinholdzie
jego nauczyciel Ludwig Gotthard Kosegarten w okresie studenckim, a
swoją własną artystyczną działalność oficjalnie rozpoczął po
zakończeniu edukacji (rok 1818) i objęciu stanowiska rektora w
szkole w Uznam. Zaczynał od sztuk i poezji docenionej przez Johanna
Wolfganga von Goethego, a swoje najsłynniejsze dzieła – powieści
gotyckie „Maria Schweidler, die Bernsteinhexe” (ang. „The Amber
Witch”, pol. „Bursztynowa czarownica”) i „Sidonia von Bork,
die Klosterhexe” (ang. „Sidonia the Sorceress: Teh Supposed
Destroyer of the Whole Reigning Ducal House of Pomerania”,
przetłumaczona między innymi przez Jane Wilde, matkę Oscara
Wilde'a) - wydał w latach 30. i 40. XIX wieku.
„Maria
Schweidler, die Bernsteinhexe”” jest rozwinięciem opowiadania
Wilhelma Meinholda pt. „Die Pfarrestochter von Coserow”
prawdopodobnie napisanego już w 1825 roku pod natchnieniem
kosarzowskich ksiąg parafialnych, dokumentów historycznych i akt
procesowych z czasów tak zwanego polowania na czarownice. Wielka
mistyfikacją ewangelickiego duchownego kierującego się pragnieniem
zastawienia pułapki na uczniów David Friedrich Straussa,
niemieckiego filozofa i teologa liberalnego przedstawiającego Pismo
Święte jako zbiór mitów i legend. Pierwotnie wydana w 1838 roku
jako autentyczna kronika dawno nieżyjącego pastora z Kosarzowa,
niemieckojęzyczna publikacja - we fragmentach publikowana w
ewangelickim almanachu „Christoterpe” w latach 1841 i 1842 (na
język angielski przełożona między innymi przez Lucie, Lady Duff
Gordon: wydanie 1843/1844; translacja ciesząca się tak dużą
popularnością w wiktoriańskiej Anglii, że wykorzystywana także w
późniejszych edycjach, z których wyróżnić należy luksusową
edycję z 1895 roku zilustrowaną przez Philipa Burne-Jonesa) - z
podtytułem (tłumaczenie Barbary Grunwald-Hajdasz) „Najbardziej
zajmujący ze wszystkich dotąd znanych procesów o czary, na
podstawie uszkodzonego rękopisu jej ojca, Abrahama Schweidlera,
proboszcza w Kosarzowie na wyspie Uznam, który zostaje wydany przez
Wilhelma Meinholda, doktora teologii i proboszcza”, wykonana z
nadzwyczajną dbałością o szczegóły imitacja XVII-wiecznego
manuskryptu, przez niemal wszystkich niemieckich i brytyjskich
krytyków (oraz pozostałych czytelników) uznawana za autentyczny
dokument historyczny nawet po ujawnieniu faktycznego autora tej w
rzeczywistości wymyślonej opowieści. Pod koniec lat 40. XIX wieku
o „Bursztynowej czarownicy” pisano już głównie jako o udanej
mistyfikacji – dla jednych imponującej, dla innych oburzającej –
niemniej jeszcze w pierwszej połowie XX wieku w poważnym środowisku
recenzenckim niekiedy nabierano się na kronikarską sztuczkę
Wilhelma Meinholda (pojedyncze przypadki odbierających powieść
jako tekst historyczny). Biorąc pod uwagę praktycznie niesłabnącą
popularność (przynajmniej w niektórych krajach europejskich)
fałszywego rękopisu wielebnego Abrahama Schweidlera, zakrawa na
żart, że prawie dwieście lat „Bursztynowej czarownicy” zajęło
dotarcie do Polski. Dopiero w 2024 roku wypuszczono premierowe
polskojęzyczne wydanie tej niebanalnej historii pisarza wyróżnionego
przez Howarda Philipsa Lovecrafta w jego słynnym eseju z 1927 roku
„Supernatural Horror in Literature” (pol. „Nadnaturalny horror
w literaturze” aka „Nadprzyrodzona groza w literaturze”) - edycja Zysk i S-ka w ekskluzywnym opakowaniu,
twardej oprawie przepięknie ozdobionej przez Urszulę Gireń, z
podstępną przedmową i wstępem Wilhelma Meinholda (podstawa jego
literackiej mistyfikacji) i wyczerpującym posłowiem Barbary
Grunwald-Hajdasz, tłumaczki, która moim skromnym zdaniem zasłużyła
sobie na pokaźną premię – staranne przełożenie perfekcyjnej
stylizacji archaicznej Wilhelma Meinholda (staropolszczyzna), rzecz
jasna z perspektywy współczesnego czytelnika normalnie też
posługującego się warsztatem anachronicznym; utwór z XIX wieku
uformowany na modłę dziennika napisanego mniej więcej dwieście
lat wcześniej. Rękopisu ówczesnego Hioba, pobożnego człowieka z
wyspy Uznam przechodzącego przez bolesne próby wiary. Coraz większe
wyzwania w jego przekonaniu rzucane przez Boga Wszechmogącego i jego
arcywroga, włochatą bestię widzianą w ulubionym miejscu tytułowej
czarownicy. Góra małoletniej wiedźmy, która oddała cnotę Władcy
Piekieł.
|
Okładka książki. „The Amber
Witch”, Read & Co 2020
|
Lektura
niełatwa, ale przydatna. Warta trudu weń włożonego. Staroświecka,
ale niewymagająca uwspółcześnienia, wszak (nie)cały urok
„Bursztynowej czarownicy” Wilhelma Meinholda w kronikarskiej
stylizacji archaicznej. Ponad trzysta przypisów od autora i
tłumaczki Barbary Grunwald-Hajdasz (w bonusach znajdziemy też
konkordancję nazw topograficznych), przypisów zamieszczonych na
końcu wydania Zysk i S-ka z 2024 roku, co mnie dodatkowo utrudniło
obcowanie z tą przerażająco realistyczną powieścią. Preferuję
dolne partię stron, przyznaję jednak, że w tym konkretnym
przypadku wprowadzenie takiego ułatwienia byłoby szalenie trudne, a
przynajmniej mało estetyczne: tak liczne i nierzadko długie
informacje dodatkowe z pewnością zajęłyby większą część
niejednej stronicy, w pewnym sensie spychając poruszającą opowieść
o niewspółczesnej męczennicy na dalszy plan. Dzisiejszym odbiorcom
„Bursztynowej czarownicy” może przypomnieć się Emily Rose,
wzorowana na autentycznej postaci bohaterka filmowego horroru o
demonicznym opętaniu wyreżyserowanego przez Scotta Derricksona,
nieugięta chrześcijanka nieskarżąca się na ziemskie katusze.
Młoda istota dzielnie znosząca męki zesłane przez Zastępy
Niebieskie. Wychowana przez świątobliwego człowieka osiadłego w
Kosarzowie na wyspie Uznam, narratora przebiegłej powieści Williama
Meinholda, nastoletnia córka fałszywego kronikarza, pastora
Abrahama Schweidlera, wierzy, że została wybrana przez Boga Ojca.
Cierpienie w wyższym celu, niesienie krzyża w życiu doczesnym i
wieczna szczęśliwość po śmierci. Lekcja dla stworzonych na Jego
obraz i podobieństwo, obdarzonych wolną wolą istot zaciekle
polujących na wyznawców Szatana. Maria Schweidler zawsze miała
nieposzlakowaną opinię nie tylko w swoim rodzinnym Kosarzowie –
bezwzględnie przestrzegająca Dziesięciu Przykazań Bożych, ciężko
pracująca na dobro wspólne, dużo mniej, jeśli w ogóle, dbająca
o dobro własne (zdecydowana skazać się na śmierć głodową, byle
napełnić brzuchy innych) i niegryząca się w język w kontaktach z
wiarołomną Lise Kolken, bezbożnicą kiepsko odgrywającą lojalną
członkinię wspólnoty parafialnej prowadzonej przez szczodrego ojca
cnotliwej Marii. Wężowy język starej wiedźmy z zapadłej
prowincji. Wojna, Głód, Zaraza, Śmierć. Jeźdźcy Apokalipsy
kontra Schweidlerowie, pancerny filar maleńkiego społeczeństwa
zabobonnego. Zdziesiątkowana ludność, która pewnie wyśmiałaby
problemy współczesnych Europejczyków. Narzekających na błahostki,
bo czymże jest awaria Internetu przy kobiecie zabijającej swoje
własne dziecko i z głodu je zjadającej albo przy przebitym
noworodku bezceremonialnie przerzuconym przez płot, prosto w
pokrzywy i jego matce zadźganej w połogu? Można się zawstydzić
„na widok” tych nieskarżących się ludzi. Wdzięcznych za
pajdkę chleba i szczyptę soli. Dziękujących Bogu za
najskromniejsze dary. A za prawdziwe bogactwo odpłacających się
oszczerstwami wymierzonymi w najżarliwszą chrześcijankę może nie
tylko w Kosarzowie, ale i na całej wyspie Uznam. Podejrzenia
przypuszczalnie zasiane przez faktyczną czarownicę, podłe plotki
błyskawicznie docierające do ważnych osobistości, które wyżej
od Nowego Testamentu Pisma Świętego najwyraźniej cenią sobie
„Malleus Maleficarum” (pol. „Młot na czarownice”), niesławny
katolicki traktat spisany przez dominikańskiego inkwizytora
Heinricha Kramera, być może z pomocą innego łowcy „czarownic i
czarowników” Jacoba Sprengera. Los bezcennej latorośli
niepowszechnie szanowanego proboszcza ma się rozstrzygnąć na zamku
Podgłowa, na terenie niegodnego zaufania, obrzydliwego śliskiego
starosty. Parodia procesu sądowego niestety niebędąca czystym
wymysłem autora tej mocno uduchowionej powieści lekko gotyckiej. O
wbrew pozorom nieprzemijającej łatwowierności Homo sapiens
i nieodpartej potrzebie rzucania kamieniami w bliźniego swego.
Bezrozumna nagonka samozwańczych Wojowników Bożych.
Bóg
na językach, Diabeł w sercach. Niemiecki moralitet twardo osadzony
w siedemnastowiecznych realiach. Uczulająca powieść Williama
Meinholda napisana w kronikarskim stylu i początkowo sprzedawana
jako autentyczna spuścizna archiwalna pastora Abrahama Schweidlera -
rękopis znaleziony w kościele w Koserowie - jako dzieło stricte
historyczne lekko przeredagowane przez jego niebezpośredniego
następcę. Rzekomego znalazcę i wydawcę, faktycznego autora
„Bursztynowej czarownicy” („Maria Schweidler, die
Bernsteinhexe”), ponurej powieści uznawanej za jedno z
najważniejszych osiągnięć literackich dziewiętnastowiecznego
(urodzonego pod koniec XVII wieku) księdza z Pomeranii realizującego
się w epice, liryce i dramacie. Literacka ulubienica autora między
innymi „Portretu Doriana Graya” (1890), która doczekała się
adaptacji operowej - spektakl z 1861 roku skomponowany przez Williama
Vincenta Wallace'a – i co najważniejsze podbiła serca
przedstawicieli różnych generacji. Melodyjny utwór łączący
pokolenia. Urodny i straszny.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz