Stronki na blogu

poniedziałek, 9 września 2024

„Symptoms'” (1974)

 
Po powrocie do Anglii tłumaczka Helen Ramsey zaprasza swoją przyjaciółkę, pisarkę z Londynu Anne Weston, do odizolowanej wiejskiej posiadłości nad jeziorem. Gospodyni uprzedza o ewentualnych niewygodach, ale zdaje się być przekonana, że rodzinny spadek przysłuży się zapracowanej koleżance, że zrelaksuje się w jej teoretycznej samotni. W salonie uwagę Anne przykuwa zdjęcie przedstawiające nieznaną jej kobietę. Helen wyjaśnia, że to jej dawno niewidziana przyjaciółka Cora Porter, jej gościa dziwi jednak, że nigdy o niej nie opowiadała. I najwyraźniej panna Weston nadal nie ma ochoty mówić o swojej relacji z tajemniczą nieobecną. Z jakiegoś zagadkowego powodu właścicielka ponurej rezydencji unika też towarzystwa mężczyzny mieszkającego w jej pomieszczeniu gospodarczym, pracownika dorywczego Brady'ego. Wszystko wskazuje na to, że to nienawiść podszyta strachem, a przyjaciółka zestresowanej panny na włościach może jedynie snuć domysły o faktycznych podstawach tej nietypowej relacji pracownika i pracodawczyni. Umysł Anne Weston bardziej jednak zaprząta kobiecy głos notorycznie rozlegający się w środku nocy. Chichot i jęki w głównej sypialni.

Plakat filmu. „Symptoms” 1974, Finiton Productions

Zaginiony film José Ramóna Larraza, nieżyjącego już hiszpańskiego reżysera i scenarzysty specjalizującego się w kinie exploitation, zwłaszcza horrorach erotycznych (m.in. „Whirlpool” 1970, „Dewiacja” 1971, „Vampyres” 1974, „Czarne świece” 1982). Scenariusz „Symptoms” aka „The Blood Virgin”, thrillera psychologicznego z elementami horroru, Larraz napisał we współpracy ze Stanleyem Millerem, a jego podstawą było opowiadanie Thomasa Owena, też nieżyjącego już belgijskiego pisarza, zwykle stawianego w jednym rzędzie z Franzem Hellensem i Jeanem Rayem (szczególne zasługi dla rozwoju belgijskiej weird fiction). Zdjęcia główne odbyły się w londyńskiej dzielnicy Hillingdon, a lokalizacją główną była zabytkowa nieruchomość wzniesiona na początku XIX wieku, Harefield Grove, gdzie José Ramón Larraz (tutaj jako Joseph Larraz) później nakręci ważnego reprezentanta lesbian vampire movies, „zrimejkowanego” w 2015 roku przez Víctora Matellano. Budżet „Symptoms” oszacowano na czterdzieści dwa tysiące funtów brytyjskich, które według redaktora Briana Smedleya-Astona wyłożył sam José Ramón Larraz – miała to być część dochodu z jego działalności w branży komiksowej i fotograficznej – a według Brytyjskiego Instytutu Filmowego projekt sfinansował Jean Dupuis, belgijski spadkobierca fortuny zbitej na komiksowej serii o małych niebieskich ludzikach, tj. Smerfach.

Brytyjsko-belgijski dreszczowiec w reżyserii José Ramóna Larraza najczęściej porównywany do „Wstrętu” Romana Polańskiego – domniemany spiritus movens „Symptoms”; obok opowiadania Thomasa Owena największa muza hiszpańskiego filmowca, który zyskał ogromny szacunek miłośników kina grozy z różnych zakątków świata – światową premierę miał w maju 1974 na Festiwalu Filmowym w Cannes, w czerwcu 1976 roku został wpuszczony do amerykańskich kin, a w następnym miesiącu pokazał się na wielkich ekranach we Francji. Ostatnia emisja (w brytyjskiej telewizji) „Symptoms” - przed zagadkowym zniknięciem – odbyła się w 1989 roku. Status filmu zaginionego (zawieruszyła się oryginalna kopia), ale dostępnego w szarej strefie (nielegalne kopie), to bodaj najambitniejsze dzieło Wielkiego Larraza miało do 2016 roku, kiedy to ogłoszono, że dzięki staraniom Brytyjskiego Instytutu Filmowego „Symptoms” jeszcze w tym roku (tj. 2016) „wjedzie” na rynek DVD i Blu-ray. Na listę „najbardziej poszukiwanych filmów” niesamowicie klimatyczny thriller psychologiczny Larraza został wpisany w 2008 roku, a śledztwo w jego sprawie miało zakończyć się sześć lat później – odzyskany w niewyjaśnionych okolicznościach. W roli głównej obsadzono Angelę Pleasence, córkę Donalda Henry'ego Pleasence'a, w światku horroru najbardziej znanego z nominowanej do Saturn Award kreacji doktora Samuela Loomisa w slasherowej serii z nieśmiertelnym Michaelem Myersem zapoczątkowanej w 1978 roku przez Johna Carpentera. Aktorka w fenomenalnym stylu wcieliła się w postać znerwicowanej właścicielki upiornej posiadłości „z siódmą komnatą Sinobrodego” (sekrety strychu Helen Ramsey). Angela Pleasence w przestrzeni publicznej wspominała wymagający tryb pracy na planie „Symptoms”; wstawanie o czwartej rano, powroty do domu nie wcześniej niż o dwudziestej trzeciej. Mówiła też o niekonwencjonalnych metodach reżysera na uzyskanie pożądanych wyników niezupełnie aktorskich – na przykład prosił swoją ówczesną dziewczynę, wcielającą się w „tajemniczą nieznajomą” Marie Paule-Mailleux o polizanie ucha Angeli Pleasence, gdy scena wymagała większej nerwowości podejrzanej dziedziczki smętnej posiadłości w Anglii. Podczas realizacji „Symptoms” doszło do wypadku, na skutek którego Pleasence trafiła do szpitala – zraniona w głowę przez górne oświetlenie. Spadający reflektor, który szczęśliwym trafem spowodował jedynie drobne obrażenie zewnętrzne (rozcięcie skóry), ale podobno to zdarzenie mogło skutkować nawet trwałym uszkodzeniem mózgu, gdyby poszkodowana miała inny kształt głowy. Poza tym Angela Pleasence zyskała nową przyjaciółkę, solidnie partnerującą jej w półtajnej operacji „Symptoms” Lornę Heilbron. „Półtajnej”, bo ta ostatnia pełny scenariusz dostała dopiero po zawarciu umowy z José Ramónem Larrazem – starała się o rolę Anne Weston nie znając całej historii, UWAGA SPOILER która w moim poczuciu więcej zawdzięcza Alfredowi Hitchcockowi niż Romanowi Polańskiemu. Oczywiście i mnie zapachniało „Wstrętem” (1965), ale jeszcze przed jakże wymownym szałem zabijania - nożowniczka w amoku – najczęściej sięgałam myślą do „Psychozy” (1960) KONIEC SPOILERA, a najdziksze melodie w tym świecie przedstawionym, kompozycje Johna Scotta, potraktowałam (może niesłusznie...) jako potwierdzenie nieprzypadkowości moich najsilniejszych skojarzeń.

Plakat filmu. „Symptoms” 1974, Finiton Productions

Urlop w atmosferze niesamowitości. Pisarka Anne Weston przyjmuje zaproszenie do mglistego angielskiego ustronia z jeziorem truposzy – przepyszne zdjęcia Trevora Wrenna, który wcześniej pracował z José Ramónem Larrazem przy „Scream... and Die!”. Zaproszenie wysłane przez tłumaczkę Helen Ramsey, przyjaciółkę, z którą przez jakiś czas nie mogła się skontaktować. Właścicielka przestronnej nieruchomości na mistycznym odludziu przez dłuższy czas była zajęta realizowaniem wyjątkowo nudnego zlecenia w Belgii i albo nie zadała sobie trudu, by odpisać na list Anne, albo epistoła złamanego serca do Helen nie dotarła. Tak czy inaczej, wreszcie będą mogły nadrobić zaległości, spędzić trochę czasu razem, oddać się słodkiemu nicnierobieniu w nieobleganym dworku z duszą niespokojną. „Symptoms” José Ramóna Larraza otwiera miłosna schadzka nad zarośniętym jeziorem; poryw namiętności w pobliżu ludzkich zwłok. Uniesienie Cory Porter, „sekretnej przyjaciółki” Helen Ramsey. Jedyna niebudząca podejrzeń postać w najściślejszym gronie „Symptoms” (do którego poza Helen i Anne zaliczyłabym jeszcze „wielką nieobecną”, „złotą rączkę” i ostatecznie rzekomo byłego partnera pisarki z Londynu) nigdy nie słyszała o kobiecie ze zdjęcia wyeksponowanego w salonie i sypialni jej najbliższej przyjaciółki. Gospodyni z alarmującymi wahaniami nastroju i niewątpliwie sama też martwiąca się o swoje zdrowie psychiczne, dotąd w obecności Anne nawet nie zająknęła się o najwidoczniej bliższej przyjaciółce od lekko zazdrosnej(?) pisarki z Londynu. Nie pomyślała o ukryciu tego nieszczęsnego zdjęcia przed przyjazdem Anne czy poczuła się gotowa na szczerą rozmowę o Corze z zaufaną powierniczką, której nie odwdzięcza się porównywalnym wsparciem? A może wbrew pozorom zamknięta w sobie dziedziczka posiadłości nad jeziorem nigdy nie traktowała relacji z Corą, jak czegoś, o czym lepiej nie wspominać drugiej przyjaciółce? Tak się po prostu złożyło, że najlepsza przyjaciółka Helen Ramsey o jej prywatnym życiu wiedziała mniej niż miejscowy aptekarz. Nie wspominając już o Bradym (nieco przerysowane wcielenie Petera Vaughana - m.in. „Naoczny świadek” Johna Hough, „Nędzne psy” Sama Peckinpaha, „Czarownice z Salem” Nicholasa Hytnera - w moich oczach gryzące się ze zjawiskową kreacją Angeli Pleasence i bardzo dobrym występem Lorny Heilbron, siłą rzeczy pozostającą w cieniu, ale niedającą zepchnąć się do narożnika dużo ciekawszej, żeby nie powiedzieć barwniejszej, fikcyjnej postaci), inwigilowanym pracowniku fizycznym; podglądanym przez lornetkę, ale z mniejszej odległości niezaszczycanym ani jednym spojrzeniem kobiety, która go zatrudniła. Zmora Helen, której nie próbuje wypędzić. Przegonić „demona” z prywatnej posiadłości. I nie traktuje poważnie opowieści o nawiedzonym domu nad jeziorem, jak głosi lokalna legenda, oddającym zmarłych. Głos słyszany nocą, upiorny śmiech niewidzialnej (przynajmniej dla niepięknie ugoszczonej Anne Weston) współlokatorki – zjawy widywanej przez znerwicowaną zawodową tłumaczkę; efektywne wejścia w kadr (nagłe pojawienie za szybą w budynku gospodarczym, przelotny widok w lustrze w sypialni Helen, jedynej drodze do wzmiankowanej już „komnaty Sinobrodego”)? I bezwstydne jęki rozochoconej pani domu. Modern Gothic Romance? Kobieta heteroseksualna kuszona przez kobietę homoseksualną? Zakochana lesbijka wabiąca „starą i nową ofiarę”? Krwiopijczyni (przeciągłe spojrzenie w kierunku posoki kapiącej do miski w zagraconej komórce) zarzucająca erotyczne sidła na niezdecydowaną narzeczoną upierdliwego Johna, najpoważniejszego konkurenta najprawdziwszej wampirzycy? Dziecko Nocy działające w porozumieniu z inną „oblubienicą hrabiego Draculi”? UWAGA SPOILER Głośna masturbacja ze wzrokiem wbitym w drewniany właz na strych KONIEC SPOILERA. Prawdę mówiąc rozwiązanie zagadki Nawiedzonego Domu nad Brudnym Jeziorem zaskakujące nie było. Ale na pewno widowiskowe, na swój nieestetyczny sposób. W latach 70. XX wieku to mogło być nad wyraz przebiegłe kino, maksymalnie nieobliczalna opowieść grozy, jednak współczesnym poszukiwaczom nieprzewidywalnych fabuł raczej bym tego dziełka nie poleciła. Chyba że „polują” też na perełki klimatyczne i/lub popisowe kreacje aktorskie.

Klaustrofobiczny thriller psychologiczny wyróżniający się gęstą atmosferą niesamowitości w imponująco prosty sposób wygenerowaną. Obłędna sztuka minimalizmu José Ramóna Larraza, pozornie subtelniejsze oblicze hiszpańskiej gwiazdy „kina paskudnego”. Groza pełzająca w leśnym zakątku Anglii. Mroczne „zamczysko” nad cuchnących jeziorem. Genialne zarządzanie klimatem w nienowatorskiej historii w mniejszym czy większym stopniu wymyślonej przez belgijskiego mistrza literatury fantastycznej Thomasa Owena. Intensywna adaptacja/ekranizacja opowiadania z podgatunku weird fiction - nieszczególnie osobliwe „Symptoms” z nieziemską kreacją córki „doktora Loomisa”. Małe cacuszko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz