Po
powrocie do Anglii tłumaczka Helen Ramsey zaprasza swoją
przyjaciółkę, pisarkę z Londynu Anne Weston, do odizolowanej
wiejskiej posiadłości nad jeziorem. Gospodyni uprzedza o
ewentualnych niewygodach, ale zdaje się być przekonana, że
rodzinny spadek przysłuży się zapracowanej koleżance, że
zrelaksuje się w jej teoretycznej samotni. W salonie uwagę Anne
przykuwa zdjęcie przedstawiające nieznaną jej kobietę. Helen
wyjaśnia, że to jej dawno niewidziana przyjaciółka Cora Porter,
jej gościa dziwi jednak, że nigdy o niej nie opowiadała. I
najwyraźniej panna Weston nadal nie ma ochoty mówić o swojej
relacji z tajemniczą nieobecną. Z jakiegoś zagadkowego powodu
właścicielka ponurej rezydencji unika też towarzystwa mężczyzny
mieszkającego w jej pomieszczeniu gospodarczym, pracownika
dorywczego Brady'ego. Wszystko wskazuje na to, że to nienawiść
podszyta strachem, a przyjaciółka zestresowanej panny na włościach
może jedynie snuć domysły o faktycznych podstawach tej nietypowej
relacji pracownika i pracodawczyni. Umysł Anne Weston bardziej
jednak zaprząta kobiecy głos notorycznie rozlegający się w środku
nocy. Chichot i jęki w głównej sypialni.
|
Plakat filmu. „Symptoms” 1974, Finiton Productions
|
Zaginiony
film José Ramóna Larraza, nieżyjącego już hiszpańskiego
reżysera i scenarzysty specjalizującego się w kinie exploitation,
zwłaszcza horrorach erotycznych (m.in. „Whirlpool” 1970,
„Dewiacja” 1971, „Vampyres” 1974, „Czarne świece” 1982).
Scenariusz „Symptoms” aka „The Blood Virgin”, thrillera
psychologicznego z elementami horroru, Larraz napisał we współpracy
ze Stanleyem Millerem, a jego podstawą było opowiadanie Thomasa
Owena, też nieżyjącego już belgijskiego pisarza, zwykle
stawianego w jednym rzędzie z Franzem Hellensem i Jeanem Rayem
(szczególne zasługi dla rozwoju belgijskiej weird fiction).
Zdjęcia główne odbyły się w londyńskiej dzielnicy Hillingdon, a
lokalizacją główną była zabytkowa nieruchomość wzniesiona na
początku XIX wieku, Harefield Grove, gdzie José Ramón Larraz
(tutaj jako Joseph Larraz) później nakręci ważnego reprezentanta
lesbian vampire movies, „zrimejkowanego” w 2015 roku przez
Víctora Matellano. Budżet „Symptoms” oszacowano na czterdzieści
dwa tysiące funtów brytyjskich, które według redaktora Briana
Smedleya-Astona wyłożył sam José Ramón Larraz – miała to być
część dochodu z jego działalności w branży komiksowej i
fotograficznej – a według Brytyjskiego Instytutu Filmowego projekt
sfinansował Jean Dupuis, belgijski spadkobierca fortuny zbitej na
komiksowej serii o małych niebieskich ludzikach, tj. Smerfach.
Brytyjsko-belgijski
dreszczowiec w reżyserii José Ramóna Larraza najczęściej
porównywany do „Wstrętu” Romana Polańskiego – domniemany
spiritus movens „Symptoms”; obok opowiadania Thomasa Owena
największa muza hiszpańskiego filmowca, który zyskał ogromny
szacunek miłośników kina grozy z różnych zakątków świata –
światową premierę miał w maju 1974 na Festiwalu Filmowym w
Cannes, w czerwcu 1976 roku został wpuszczony do amerykańskich kin,
a w następnym miesiącu pokazał się na wielkich ekranach we
Francji. Ostatnia emisja (w brytyjskiej telewizji) „Symptoms” -
przed zagadkowym zniknięciem – odbyła się w 1989 roku. Status
filmu zaginionego (zawieruszyła się oryginalna kopia), ale
dostępnego w szarej strefie (nielegalne kopie), to bodaj
najambitniejsze dzieło Wielkiego Larraza miało do 2016 roku, kiedy
to ogłoszono, że dzięki staraniom Brytyjskiego Instytutu Filmowego
„Symptoms” jeszcze w tym roku (tj. 2016) „wjedzie” na rynek
DVD i Blu-ray. Na listę „najbardziej poszukiwanych filmów”
niesamowicie klimatyczny thriller psychologiczny Larraza został
wpisany w 2008 roku, a śledztwo w jego sprawie miało zakończyć
się sześć lat później – odzyskany w niewyjaśnionych
okolicznościach. W roli głównej obsadzono Angelę Pleasence, córkę
Donalda Henry'ego Pleasence'a, w światku horroru najbardziej znanego
z nominowanej do Saturn Award kreacji doktora Samuela Loomisa w
slasherowej serii z nieśmiertelnym Michaelem Myersem
zapoczątkowanej w 1978 roku przez Johna Carpentera. Aktorka w
fenomenalnym stylu wcieliła się w postać znerwicowanej
właścicielki upiornej posiadłości „z siódmą komnatą
Sinobrodego” (sekrety strychu Helen Ramsey). Angela Pleasence w
przestrzeni publicznej wspominała wymagający tryb pracy na planie
„Symptoms”; wstawanie o czwartej rano, powroty do domu nie
wcześniej niż o dwudziestej trzeciej. Mówiła też o
niekonwencjonalnych metodach reżysera na uzyskanie pożądanych
wyników niezupełnie aktorskich – na przykład prosił swoją
ówczesną dziewczynę, wcielającą się w „tajemniczą
nieznajomą” Marie Paule-Mailleux o polizanie ucha Angeli
Pleasence, gdy scena wymagała większej nerwowości podejrzanej
dziedziczki smętnej posiadłości w Anglii. Podczas realizacji
„Symptoms” doszło do wypadku, na skutek którego Pleasence
trafiła do szpitala – zraniona w głowę przez górne oświetlenie.
Spadający reflektor, który szczęśliwym trafem spowodował jedynie
drobne obrażenie zewnętrzne (rozcięcie skóry), ale podobno to
zdarzenie mogło skutkować nawet trwałym uszkodzeniem mózgu, gdyby
poszkodowana miała inny kształt głowy. Poza tym Angela Pleasence
zyskała nową przyjaciółkę, solidnie partnerującą jej w
półtajnej operacji „Symptoms” Lornę Heilbron. „Półtajnej”,
bo ta ostatnia pełny scenariusz dostała dopiero po zawarciu umowy z
José Ramónem Larrazem – starała się o rolę Anne Weston nie
znając całej historii, UWAGA SPOILER która w moim poczuciu
więcej zawdzięcza Alfredowi Hitchcockowi niż Romanowi Polańskiemu.
Oczywiście i mnie zapachniało „Wstrętem” (1965), ale jeszcze
przed jakże wymownym szałem zabijania - nożowniczka w amoku –
najczęściej sięgałam myślą do „Psychozy” (1960) KONIEC
SPOILERA, a najdziksze melodie w tym świecie przedstawionym,
kompozycje Johna Scotta, potraktowałam (może niesłusznie...) jako
potwierdzenie nieprzypadkowości moich najsilniejszych skojarzeń.
|
Plakat filmu. „Symptoms” 1974, Finiton Productions |
Urlop
w atmosferze niesamowitości. Pisarka Anne Weston przyjmuje
zaproszenie do mglistego angielskiego ustronia z jeziorem truposzy –
przepyszne zdjęcia Trevora Wrenna, który wcześniej pracował z
José Ramónem Larrazem przy „Scream... and Die!”. Zaproszenie
wysłane przez tłumaczkę Helen Ramsey, przyjaciółkę, z którą
przez jakiś czas nie mogła się skontaktować. Właścicielka
przestronnej nieruchomości na mistycznym odludziu przez dłuższy
czas była zajęta realizowaniem wyjątkowo nudnego zlecenia w Belgii
i albo nie zadała sobie trudu, by odpisać na list Anne, albo
epistoła złamanego serca do Helen nie dotarła. Tak czy inaczej,
wreszcie będą mogły nadrobić zaległości, spędzić trochę
czasu razem, oddać się słodkiemu nicnierobieniu w nieobleganym
dworku z duszą niespokojną. „Symptoms” José Ramóna Larraza
otwiera miłosna schadzka nad zarośniętym jeziorem; poryw
namiętności w pobliżu ludzkich zwłok. Uniesienie Cory Porter,
„sekretnej przyjaciółki” Helen Ramsey. Jedyna niebudząca
podejrzeń postać w najściślejszym gronie „Symptoms” (do
którego poza Helen i Anne zaliczyłabym jeszcze „wielką
nieobecną”, „złotą rączkę” i ostatecznie rzekomo byłego
partnera pisarki z Londynu) nigdy nie słyszała o kobiecie ze
zdjęcia wyeksponowanego w salonie i sypialni jej najbliższej
przyjaciółki. Gospodyni z alarmującymi wahaniami nastroju i
niewątpliwie sama też martwiąca się o swoje zdrowie psychiczne,
dotąd w obecności Anne nawet nie zająknęła się o najwidoczniej
bliższej przyjaciółce od lekko zazdrosnej(?) pisarki z Londynu.
Nie pomyślała o ukryciu tego nieszczęsnego zdjęcia przed
przyjazdem Anne czy poczuła się gotowa na szczerą rozmowę o Corze
z zaufaną powierniczką, której nie odwdzięcza się porównywalnym
wsparciem? A może wbrew pozorom zamknięta w sobie dziedziczka
posiadłości nad jeziorem nigdy nie traktowała relacji z Corą, jak
czegoś, o czym lepiej nie wspominać drugiej przyjaciółce? Tak się
po prostu złożyło, że najlepsza przyjaciółka Helen Ramsey o jej
prywatnym życiu wiedziała mniej niż miejscowy aptekarz. Nie
wspominając już o Bradym (nieco przerysowane wcielenie Petera
Vaughana - m.in. „Naoczny świadek” Johna Hough, „Nędzne psy”
Sama Peckinpaha, „Czarownice z Salem” Nicholasa Hytnera - w moich
oczach gryzące się ze zjawiskową kreacją Angeli Pleasence i
bardzo dobrym występem Lorny Heilbron, siłą rzeczy pozostającą w
cieniu, ale niedającą zepchnąć się do narożnika dużo
ciekawszej, żeby nie powiedzieć barwniejszej, fikcyjnej postaci),
inwigilowanym pracowniku fizycznym; podglądanym przez lornetkę, ale
z mniejszej odległości niezaszczycanym ani jednym spojrzeniem
kobiety, która go zatrudniła. Zmora Helen, której nie próbuje
wypędzić. Przegonić „demona” z prywatnej posiadłości. I nie
traktuje poważnie opowieści o nawiedzonym domu nad jeziorem, jak
głosi lokalna legenda, oddającym zmarłych. Głos słyszany nocą,
upiorny śmiech niewidzialnej (przynajmniej dla niepięknie
ugoszczonej Anne Weston) współlokatorki – zjawy widywanej przez
znerwicowaną zawodową tłumaczkę; efektywne wejścia w kadr (nagłe
pojawienie za szybą w budynku gospodarczym, przelotny widok w
lustrze w sypialni Helen, jedynej drodze do wzmiankowanej już
„komnaty Sinobrodego”)? I bezwstydne jęki rozochoconej pani
domu. Modern Gothic Romance? Kobieta heteroseksualna kuszona
przez kobietę homoseksualną? Zakochana lesbijka wabiąca „starą
i nową ofiarę”? Krwiopijczyni (przeciągłe spojrzenie w kierunku
posoki kapiącej do miski w zagraconej komórce) zarzucająca
erotyczne sidła na niezdecydowaną narzeczoną upierdliwego Johna,
najpoważniejszego konkurenta najprawdziwszej wampirzycy? Dziecko
Nocy działające w porozumieniu z inną „oblubienicą hrabiego
Draculi”? UWAGA SPOILER Głośna masturbacja ze wzrokiem
wbitym w drewniany właz na strych KONIEC SPOILERA. Prawdę
mówiąc rozwiązanie zagadki Nawiedzonego Domu nad Brudnym Jeziorem
zaskakujące nie było. Ale na pewno widowiskowe, na swój
nieestetyczny sposób. W latach 70. XX wieku to mogło być nad wyraz
przebiegłe kino, maksymalnie nieobliczalna opowieść grozy, jednak
współczesnym poszukiwaczom nieprzewidywalnych fabuł raczej bym
tego dziełka nie poleciła. Chyba że „polują” też na perełki
klimatyczne i/lub popisowe kreacje aktorskie.
Klaustrofobiczny
thriller psychologiczny wyróżniający się gęstą atmosferą
niesamowitości w imponująco prosty sposób wygenerowaną. Obłędna
sztuka minimalizmu José Ramóna Larraza, pozornie subtelniejsze
oblicze hiszpańskiej gwiazdy „kina paskudnego”. Groza pełzająca
w leśnym zakątku Anglii. Mroczne „zamczysko” nad cuchnących
jeziorem. Genialne zarządzanie klimatem w nienowatorskiej historii w
mniejszym czy większym stopniu wymyślonej przez belgijskiego
mistrza literatury fantastycznej Thomasa Owena. Intensywna
adaptacja/ekranizacja opowiadania z podgatunku weird fiction -
nieszczególnie osobliwe „Symptoms” z nieziemską kreacją córki
„doktora Loomisa”. Małe cacuszko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz